lipca 27, 2018

17. Niedziela Zwykła (B) – "Otwierasz rękę, karmisz nas do syta"

Ukochani Bracia i Siostry! Oto Pan otwiera rękę i karmi nas do syta (Ps 145, 16). Chleb z pierwocin, świeże zboże w worku (2 Krl 4, 42). Już pola biele­ją, zbliża się czas żniw... Dojrzewa owoc pracy rąk ludzkich. Ileż trudu włożył rolnik w to, aby ludzie mogli spożywać chleb! Ileż rąk działało pracowicie, aby inni mogli nasycić się. Oto dojrze­wa owoc ziemi i pracy rąk ludzkich, aby nie było wśród nas głodnych.
Każdego roku stajemy w zadumie przed tajemnicą życia, wzro­stu, dojrzewania, owocowania, Potrzebny jest trud człowieka, jego praca w pocie czoła. Potrzebne są jego zmagania z przyrodą, wy­siłek umysłów i mięśni tylu ludzi. Człowiek sieje, człowiek pie­lęgnuje, człowiek zapuszcza sierp i gromadzi do spichlerzy, ale wzrost daje Bóg; ale dawcą życia jest tylko On jeden. Dlatego chleb z pierwocin, dlatego świeże zboże w worku – niosą ludzie jako ofiarę dla Pana, Wyznają w ten sposób, że dzięki Bożej hoj­ności otrzymali chleb. W rękach Stwórcy mnoży się chleb, aby nasycić wszystkich. Bogactwo przyrody jest darem Boga, ale aby dokonał się ten wielki cud pomnożenia życiodajnego ziarna, musi być człowiek i jego praca w pocie czoła. Chleb mnoży się w rękach Bożych, ale potrzebny jest człowiek, który poda Panu pierwociny swej pracy, który da Stwórcy swój twórczy wysi­łek.
Tej prawdy uczymy się dziś na nowo, gdy patrzymy na pola, które już bieleją na żniwa, gdy słuchamy, jak Pan wziął z ręki człowieka jęczmienny chleb i nakarmił nim tysiące. Lekcja to bar­dzo potrzebna, tak łatwo bowiem zapomnieć, że dawcą życia jest Bóg. Tak łatwo ulec złudzeniu, że życie nasze tworzymy sami. Tak łatwo odwrócić się od Stwórcy i uważać się za jedynego wład­cę świata! A jak może wyglądać świat, który człowiek chce urzą­dzić po swojemu, na miarę swych ambicji i pożądań, mówią nam najczarniejsze prognozy tych, którzy badają mechanizmy rządzące życiem społecznym. Jak może wyglądać jutro ludzkości, która chce żyć niezależnie od praw moralnych, nadanych jej przez Pana ży­cia? Lękiem napawają takie rozważania. Dlatego jeszcze raz, z po­korą, popatrzmy na zboże, które w pełnym kłosie niesie ziarno.
Wyznajemy z głęboką wiarą, że jest to owoc pracy rąk ludzkich i dar Boży.
Jak tą prawdą żyć na co dzień? Pomyślmy teraz wspólnie. W ręce każdego z nas Bóg złożył swe twórcze moce. Daje nam czas: dzień po dniu... Ten czas mamy przeżywać owocnie, to znaczy z Nim! On nadaje wartość nie przemijającą naszemu codziennemu trudowi. Praca i cierpienie stają się owocne, dlatego że jest w nich On – Dawca życia. Nieść Panu pierwociny swej pracy, ofia­rować Stwórcy owoc swego trudu, złożyć przed Nim swe cierpie­nie – to nie tylko gest czy obrzęd. Jak ten chłopiec, o którym wspomina Ewangelista, stajemy przed Panem, aby odrobinie na­szego trudu nadał wartość. Bo człowiek sieje, człowiek pielęgnu­je, człowiek zapuszcza sierp, ale dawcą życia jest tylko On, je­dyny Pan życia.
Niedziela stała się dla nas przede wszystkim dniem odpoczyn­ku. Mnożą się programy rekreacyjne, tworzy się ośrodki czynnego wypoczynku; powstają naukowe dzieła na temat: jak ma upływać czas wolny od codziennej pracy. Mieszkańcy miast na miarę swych możliwości uciekają na ,,łono natury”. Cały swój majątek niektó­rzy przeznaczają na budowanie domków na działce, aby w tygodniu, przez chwilę odetchnąć „powietrzem”. Są to bardzo war­tościowe inicjatywy, bo człowiek musi oderwać się od swojej co­dziennej pracy. Nie wolno jednak zapomnieć, że „dzień święty trzeba święcić”. Niedziela – to pierwszy dzień tygodnia, niesie­my Panu pierwociny naszego codziennego trudu. Niedzielna ofia­ra to bardzo ważny znak. Każdy z nas staje dziś jak ten bezimien­ny chłopiec, aby podać Panu chleb jęczmienny, owoc naszego codziennego trudu, cierpienia, pracy. Na naszych oczach dokonuje się cud przemiany. Ofiara człowieka staje się ofiarą Chrystusa. Kropla ludzkiego potu staje się jedno z Krwią, która daje życie światu! Pamiętaj, abyś dzień święty święcił (Wj 20, 8). Dzień święty – to nie tylko chwila wytchnienia, to przede wszystkim wyznanie wiary w Stwórcę, to przyniesienie Panu pierwociny naszych trudów, aby w Jego rękach nabrały one wartości, aby wzbo­gaciły nas, aby karmiły naszych bliźnich.
Święty Paweł Apostoł pisze do Efezjan upominając ich, aby postępowali w sposób godny powołania, jakim zostali wezwani. Jest to przecież upomnienie skierowane do nas. To my mamy żyć nadzieją, jaką daje nasze powołanie. „Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich” (Ef 4, 6). Nasze powołanie – to przede wszyst­kim wiara w twórczą obecność Boga w naszym życiu. Żaden trud człowieka, żadna kropla potu, żadne cierpienie i ból nie zaginą, nie przeminą bez echa; bo ponad wszystkimi, przez wszystkich, we wszystkich jest i działa jeden Bóg i Ojciec wszystkich nas (Ef 4, 6). Naszym powołaniem jest zobaczyć siebie w roli tego chłopca, który Panu przynosi jęczmienne chleby, trochę niepew­ny, bo „cóż to jest dla tak wielu?” (J 6, 9). Tylko Pan może sprawić, że trud ludzi dobrej woli przyniesie owoce jedności ducha i pokoju. Te bowiem owoce ludzkiego wysiłku są darem samego Boga. Słowo Boże musi dziś dotrzeć do ludzi samotnych, do ludzi cierpiących, do tych wszystkich, którzy sądzą, że ich codzienny trud, praca w pocie czoła, cierpienia podejmowane dla sprawied­liwości są jałowe i przemijają bezpowrotnie, nie przynosząc spo­dziewanych owoców.
Jezus wszedł na wzgórze, podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, a zbliżało się święto Paschy (J 6, 3); święto wyjścia z „domu niewoli”. To jest właśnie nasza nie­dziela, naszą paschalną ofiarą jest sam Chrystus. On nas wy­zwala, On sprawia, że nie jesteśmy jak niewolnicy przykuci do mijającego czasu. Nasze czyny mają wartość Bożą, nie przemijającą; one idą za nami.
Drogi Bracie, droga Siostro – stajesz teraz przed Chrystusem. To o tobie powiedziano: „Jest tu jeden chłopiec, ma pięć jęczmiennych chlebów” (J 6, 9). To są pierwociny twoich ludzkich zmagań z codziennością. Dziś Chry­stus jest ofiarowany jako nasza Pascha, Jego ofiara ogarnia to, coś tu do ołtarza przyniósł. Jest to nadzieja naszego powołania. Jego umęczone dłonie biorą od ciebie twoje dary ofiarne, aby stały się sakramentem miłości i pojednania między ludźmi; aby powróciły do ciebie jako łaska Bożego pokoju. Oto Pan otwiera rękę i karmi nas do syta (Ps 145, 16).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger