sierpnia 10, 2024

19. Niedziela Zwykła (B) - Skosztujcie, zobaczcie...

W środku trudnego, upalnego lata, kiedy pola „bieleją ku żniwu", po raz kolejny „Pan Bóg łaskawie otwiera swą rękę i karmi nas do syta, oczy wszystkich zwracają się ku Niemu, a On nam daje pokarm we właściwym czasie". Słychać gdzieniegdzie na naszej ziemi modlitwę wdzięcznych ludzi: „Boże, z Twoich rąk żyjemy, choć naszymi pracujemy; z Ciebie plenność miewa rola, my zbiera­my z Twego pola. Co rządzisz ziemią i niebem, opatrujesz dzieci chlebem; myśmy dali trud i poty, Tyś nam dał urodzaj złoty".

Dobrze tak się modlić, dobrze zachować wdzięczność w sercu, dobrze pamiętać, że Anioł Pański otacza szańcem bogobojnych, aby ich ocalić. Dlatego „będę błogosławił Pana po wieczne czasy, Jego chwała będzie zawsze na moich ustach. Dusza moja chlubi się Pa­nem, więc skosztujcie i zobaczcie jak nasz Pan jest dobry" (ps. resp.).

To szczere wzywanie Boga pozwala sakralizować naszą szarą codzienność. Sakralizować - czyli uświęcać. Uświęcać - czyli wiązać sprawy Boże ze sprawami ludzkimi i umieć szukać tego, co Boże, z zapomnieniem o sobie. Bóg wtedy wynagradza człowiekowi, dając mu to co konieczne do dalszej pracy i życia, nawet w sposób cudowny, jak Eliaszowi, którego przypomniało pierwsze dzisiejsze czytanie. Nie przypadkowo ten gorliwiec pojawił się dziś w liturgii słowa. Widzimy go utrudzonego i niemal zrezygnowanego, u kresu ludzkich sił. „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków!". Dopiero co rozprawił się z tłumem fałszywych proroków bezbożnej królowej Izebel, bluźniącej Jedynemu Bogu. W obawie przed pogonią uciekł więc na pustynię, gdyż wolał, żeby go dotknęła raczej ręka Pańska, niż pełna zemsty ręka ludzka. Czego nas uczy ta przytoczona dziś historia proroka Eliasza? Odpowiedź jest prosta - gorliwości w służ­bie Bogu i wielkiej troski o uświęcanie swojego życia, a także od­powiedzialności za innych. Zawsze będą fałszywi prorocy, zawsze jakaś bezbożna Izebel będzie bluźniła Bogu, kpiąc z wszelkich wartości moralnych, a tym bardziej religijnych, mszcząc się na wierzą­cych. Toteż potrzebny jest prorok. Odważny, zdecydowanie stający w obronie Boga i Jego praw.

W naszych czasach siłą ludzi złych jest lękliwość ludzi dobrych, a cała żywotność królestwa Szatana, ma swoje korzenie w opieszało­ści chrześcijan" - uczył papież św. Pius X na początku XX wieku. To stwierdzenie stało się dzisiaj jeszcze bardziej aktualne. Zło przypuści­ło jeszcze większy atak, a my niejednokrotnie nabieramy wody w usta, nie mówimy jednym głosem, lub głosem przyciszonym, albo chcemy być w naszych wypowiedziach politycznie poprawni. Po­trzeba zatem, byśmy od Eliasza uczyli się takiej zdecydowanej postawy, gdzie „tak", znaczy „tak", a „nie" - „nie", bez światłocienia.

Choćbyśmy opadli z sił, Bóg przyjdzie nam z pomocą i powie: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga"! (1 Kri 19, 7). Tak jakby mówił: skosztuj, zobacz... nie trzeba przede Mną uciekać na pustynię.

Nie potrzeba więc odchodzić od Boga i po swojemu orga­nizować sobie życie; nie potrzeba odchodzić od przykazań i na swoją rękę szukać norm postępowania; nie potrzeba wreszcie od­chodzić i gardzić wspólnotą Kościoła, by szukać szczęścia na własną rękę i za wszelką cenę. Nie potrzebujesz odchodzić! Bóg sam wystarczy! I naprawdę tak niewiele potrzeba, by próbować uświęcić swoje życie, i przekonać się o prawdzie słów Apostoła Pawła: „teraz (...) po oddaniu się na służbę Bożą jako owoc zbiera­cie uświęcenie" (Rz 6, 22).

Czemu więc wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę na to, co nie nasyci? Nakłońcie wasze ucho i przyjdź­cie do mnie, posłuchajcie mnie, a dusza wasza żyć będzie. Niech powracają do nas i pozostaną w nas te mocne słowa proroka Izaja­sza. Zadedykujmy je nie tyle innym, co przede wszystkim sobie. Pytajmy siebie o naszą postawę, naszą wiarę, nasze przylgnięcie całym sercem do Chrystusa. Wtedy nasza pomoc okazana innym w odszukaniu na nowo dróg wiary będzie skuteczna, wedle starej zasady: słowa pouczają czyny pociągają.

Pomyśl, ile natchnień do pełnienia dobrych czynów zawierają słowa wspaniałego „hymnu wdzięczności" z Listu do Rzymian św. Pawła: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?" Popatrz ilu świadków takiej miłości stanęło zdecydowa­nie po stronie Chrystusa i dało dowód, że nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.

Ilu niekanonizowanych świętych pokazało, że na serio traktują zalecenia, choćby te dziś ponownie usłyszane w Liście do Efezjan: „Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie nawzajem, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie".

Zawsze człowiek chce szukać przykładów takiej głęboko chrze­ścijańskiej postawy. Sięgamy więc w odległą historię prześladowań za wiarę. Nie brak i współczesnych świadków, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę, że w dwudziestym wieku zginęło więcej mę­czenników niż we wszystkich wiekach poprzednich, a wiek XXI zaczął się serią okrutnych prześladowań.

A dla nas wciąż bliski jest przykład warszawskich powstańców, którzy jak umieli, potrafili dać wyraz temu, „że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe ... ani jakiekolwiek inne stworzenie n i e z d o ł a nas odłączyć od miłości Boga" (Rz 8, 38). Doczekali się powstańcy wszelkich należ­nych honorów, to dobrze, że choć pod koniec życia; ale myśmy zaw­sze w Kościele wiedzieli, że są to bohaterowie, którzy potrafili ko­chać Boga i potrafili w Bogu kochać Ojczyznę i honoru nie splamić.

Wciąż bliski pozostaje dla nas równie wspaniały świadek - bł. Ste­fan kardynał Wyszyński. Niedawno przypadła rocznica jego urodzin i rocznica święceń kapłańskich. Zapamiętajmy z jego nauczania choć­by to jedno zdanie, zdanie - drogowskaz; zdanie - przysłowie: „Mó­wią - czas to pieniądz, a ja wam mówię: czas - to miłość".

Życie toczy się dalej, tak jak dalej pola będą gotowe do żniwa. Bóg w swojej szczodrobliwości nadal będzie otwierał swą rękę, by karmić nas do syta. Nadal będzie dla człowieka otwarta droga do składania świadectwa Chrystusowi. Nadal będziemy patrzeć jak On bierze w swoje czcigodne ręce chleb, spogląda w niebo, błogosławi i łamie go dla nas. A my będziemy upewnieni, że z Jego ręki żyje­my. Dopóki mamy czas - niech wypełni go miłość.

Sięgam w tym miejscu do słów św. Jana Pawła II z jego pierwszej encykliki Redemptor hominis: „Okazywać światu Chrystusa, poma­gać każdemu człowiekowi, aby odnalazł siebie w Nim. Pomagać współczesnemu pokoleniu naszych braci i sióstr, ludom, narodom, ustrojom, ludzkości, krajom... wszystkim - poznawać niezgłę­bione bogactwo Chrystusa, bo ono jest dla każdego człowieka, ono jest dobrem każdego" (RH 11).

Pozostaje dla nas wciąż dręczące pytanie równe rachunkom su­mienia: czy nie za mało upominamy się o miejsce Chrystusa w par­lamentach, w poganiejącej na własne życzenie Europie, skoro jak uczy Sobór Watykański II: „Przez Chrystusa i w Chrystusie rozja­śnia się zagadka cierpienia i śmierci, która przygniata nas poza Jego Ewangelią" (KDK 22).

Za chwilę msza potoczy się dalej. Tobie, Ojcze, ofiarujemy chleb, ziarno zasiane, utkane ze światła, ciepła, deszczu, wiatru, a także siewcę, żniwiarza, młynarza, piekarza, sprzedawcę - streszczenie życia. Ojcze, przyjmij tę ofiarę ... i ofiarujących. Żywy Chlebie, Chryste, przed nami długa droga. Chcemy zobaczyć i skosztować ... daj jeszcze raz usłyszeć i mocno w to wierzyć: Chlebem, który Ja daję, jest moje Ciało za życie świata. Za życie świata... Amen.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger