sierpnia 17, 2024

20. Niedziela Zwykła (B) - Pokarm na życie wieczne

Na pytanie, czy człowiek może żyć bez przyjmowania pokar­mów i płynów, odpowiedź jest jedna: nie może. Bez przyjmowania płynów nie przeżyje tygodnia; bez przyjmowania pokarmów przeży­je maksymalnie dwa miesiące. W latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku katolicy walczący o odłączenie Irlandii Północnej od Wielkiej Brytanii podejmowali strajki głodowe. Ci, którzy nie przerywali strajku, przeżywali o samej wodzie około dwóch miesięcy. Jednak po miesiącu zachodziły nieodwracalne procesy. Od tamtego momen­tu była to już podróż w jedną stronę. W krańcowych sytuacjach or­ganizm człowieka jest w stanie przetrwać wiele. Znamy przypadki ludzi, którzy zabłądzili w jaskini, zagubili się na pustyni czy utknęli w zaspach śnieżnych. Organizm usiłuje wtedy podtrzymać wszystkie funkcje życiowe. Zaczyna od zużywania nagromadzonych zapasów, ale kiedy te się skończą, zacznie pożywiać się sobą. Szukając rezerw zaatakuje nawet mięsień sercowy. Kiedy masa mięśniowa zmniejszy się o około 1/3, następuje koniec. Chociaż ludzki organizm może znieść znaczny niedobór pokarmów i płynów, to jest określona i nieprzekraczalna granica wytrzymałości.

A czy człowiek może żyć bez pożywiania się Ciałem i Krwią Chrystusa? Tu odpowiedzi będą prawdopodobnie różne. Ktoś powie, że nie może; ktoś inny powie, że zna takich, którzy nigdy nie byli w kościele, a żyją. Pokarm i napój, jakie codziennie przyjmujemy podtrzymują nas przy życiu, podtrzymują przez 80 czy 90 lat, ale później nie mają już wpływu na dalsze funkcjonowanie organizmu. Człowiek niejako wypala się i umiera. Pan Jezus zachęca w dzisiej­szej Ewangelii, abyśmy przyjmowali Jego Ciało i Krew, a wtedy będziemy żyli nadal. Kiedy skończy się moc ziemskiego pokarmu, Jego Ciało i Krew, które obecnie przyjmujemy, pozwolą nam prze­kroczyć granicę 80-ciu czy 90-ciu lat i wkroczyć w wieczność. Swo­je Ciało i Krew Jezus nazywa, dlatego prawdziwym pokarmem i prawdziwym napojem. Prawdziwe jest to, co zapewnia wieczność. Inne pokarmy nie są w tym sensie prawdziwe, ponieważ podtrzyma­ją człowieka przy życiu tylko przez kilkadziesiąt lat. Czymże jest tych kilkadziesiąt lat wobec wieczności. To nawet nie tyle, co po­równać mikrosekundę ze stuletnim życiem. Stuletnie życie dobie­gnie bowiem końca, a wieczność nie zna końca. Przyjmowane obec­nie pokarmy i napoje ugaszą nasze łaknienie i pragnienie, lecz nie ugaszą największego pragnienia człowieka, pragnienia życia bez końca. Wychodząc naprzeciw naszemu największemu pragnieniu Jezus proponuje nam pokarm, który pozwala je spełnić.

Ktoś może zapytać: a w jaki sposób Ciało i Krew Chrystusa za­pewniają nam życie wieczne? Wiemy, w jaki sposób pokarmy i napoje wpływają na podtrzymywanie naszego ziemskiego życia. A nawet jeżeli ktoś tego nie rozumie, to i tak uznaje to za oczywiste. Doświadczenie mu to podpowiada. Związek zaś między Eucharystią a życiem wiecznym przyjmujemy raczej na wiarę. Pan Jezus nie pozostawia nas bez odpowiedzi. Ukazuje wyraźnie ten związek: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie a Ja w nim" (J 6, 56). Oto odpowiedź! Przyjmując Chrystusa zacieśnia­my z Nim więź, stajemy się z Nim jedno; On trwa w nas, a my w Nim. Kiedy dobiega końca ziemskie życie, kiedy urywają się wszelkie doczesne więzi, to więź z Chrystusem przeprowadza nas przez ten traumatyczny moment i wprowadza w życie wieczne. Sami jesteśmy śmiertelni, lecz stając się już teraz jedno z Chrystusem w Eucharystii, będziemy stanowili z Nim także jedno w wieczności.

Według wierzeń starożytnych Greków bogowie olimpijscy mu­sieli stale przyjmować specjalny pokarm i napój, które chroniły ich przed starzeniem się i zapewniały nieśmiertelność. Bogowie greccy nie byli z natury nieśmiertelni. Wszyscy oni mieli też początek, czyli swych rodziców, i dzieliliby wraz z ludźmi śmiertelność, gdyby nie owo pożywienie. Spożywali zatem szczególny niebieski pokarm, zwany ambrozją i pili równie wyjątkowe wino, zwane nektarem. Tylko dzięki nim unikali śmierci. Bogowie greccy strzegli zazdro­śnie tego pokarmu i napoju. Wiedzieli, że gdyby człowiek zaczął je przyjmować, stałby się jak oni nieśmiertelny. Chrystus zaprasza nas do przyjmowania pokarmu, który zapewnia nieśmiertelność. Nie strzeże go zazdrośnie, obawiając się, że będziemy jak On żyli wiecznie. On pragnie, abyśmy żyli z Nim na wieczność. Nie jeste­śmy dla Niego uciążliwymi gośćmi, których towarzystwem się znu­dzi. Jesteśmy Jego radością. Stąd radzi nam z serca, abyśmy przyj­mowali pokarm, który zapewni wieczne życie razem z Nim.

Od samego początku chrześcijanie zdawali sobie sprawę z wagi przyjmowania Eucharystii. W Afryce Północnej, w Kartaginie, w lutym 304 roku, za panowania cesarza Dioklecjana, przed trybuna­łem konsula rzymskiego, Anulinusa, stanęła gromadka chrześcijan z Abiteny - około 50-ciu osób. Z zachowanych świadectw znamy prze­bieg procesu. Konsul oskarżył ich o udział w nielegalnym zebraniu niedzielnym, podczas którego sprawowali Eucharystię. Konsul po­stawił jednemu z chrześcijan następujące pytanie: „Czy w twoim do­mu miały miejsce nielegalne zebrania?". Pytany odpowiedział: „Tak. Obchodziliśmy dzień Pański". Na co konsul: „Nie powinieneś był im na to pozwolić". Wówczas ten chrześcijanin, nasz brat w Chrystusie, żyjący siedemnaście wieków temu, odpowiedział: „Nie mogłem im nie pozwolić, gdyż my nie możemy żyć bez sprawowania Wieczerzy Pań­skiej". Oto piękny przykład z początków chrześcijaństwa: my nie mo­żemy żyć bez Eucharystii. Na nic groźby chłosty, więzienia czy śmierci. Oni dobrze rozumieli, że te skrócą ich ziemskie życie, ale odcięcie się od Eucharystii będzie odcięciem się od Chrystusa. To piękne świadec­two przywiązania naszych braci w wierze do Eucharystii.

Dzisiejsi chrześcijanie, żyjący siedemnaście wieków później, odczuwają podobnie potrzebę sprawowania Eucharystii. Tu nic się nie zmieniło. Ten sam Boży Duch zamieszkuje w nas i mówi, co ma prawdziwą wartość. Oto przykład z życia św. Ojca Pio. Wspomina jeden z jego współbraci, że o. Pio obudził go kiedyś w nocy i powie­dział, aby poszli odprawić Mszę św. Ten spojrzał na zegarek i po­wiedział, że jest środek nocy, w pół do trzeciej. Usiłował przekonać o. Pio, że jeżeli ktoś się spostrzeże, to weźmie ich za obłąkanych. Ale on nalegał. Kiedy współbrat powiedział mu, aby poczekał dwie, trzy godziny do rana, o. Pio odrzekł: „Ale ja już dłużej nie wytrzy­mam". O. Pio pałał takim pragnieniem przyjęcia Ciała i Krwi Chry­stusa, że nie był w stanie wytrzymać dwóch, trzech godzin. On od­czuwał to pragnienie, jak wygłodniały marzy o kromce chleba.

Człowiek pragnie pokarmu. Wie, że bez niego umrze. W sytuacji krańcowej, zagrożenia życia, odda wszystko inne za kromkę chleba. Zycie stanowi bowiem większą wartość od tego, co posiada. Jeżeli tak bardzo pragniemy pokarmu, który podtrzymuje życie doczesne, o ileż bardziej powinniśmy pragnąć pokarmu, który zapewnia życie wieczne - o ileż bardziej Ciała i Krwi Chrystusa! Marta Robin, fran­cuska mistyczka, która zmarła w 1981 roku, przez ponad 50 lat przyjmowała wyłącznie Eucharystię. Aby ten cud był bardziej oczywisty, nie przyjmowała w ogóle płynów. Zwilżano jej tylko usta. Z medycznego punktu widzenia jest to niemożliwe. Człowiek nie może żyć w ten sposób - w krótkim czasie umrze. Może jednak mocą Boga. A ta moc kryła się w Eucharystii. Moc pokarmów i napojów doczesnych rozciąga się tylko na teraźniejszość; moc Eucha­rystii rozciąga się na wieczność, ale rozciąga się już od teraz.

Ludzie narzekają, że od lat posilają się Ciałem i Krwią Chrystu­sa, a nie widzą u sobie żadnych zmian. Jacy byli, tacy są nadal. Nie jesteśmy materiałem, który łatwo się poddaje obróbce, ale niezależ­nie od tego Boże życie stale w nas dojrzewa. Trudno nieraz to do­strzec z zewnątrz, lecz wewnątrz dzieją się rzeczy niezwykłe. Powoli i z dala od ludzkich oczu Bóg rzeźbi swe arcydzieło. Na liściu klonu siedzi sobie gąsienica. Nie pociąga swym wyglądem, wręcz odpy­cha. Życie upływa jej na pożywianiu się soczystymi liśćmi. Porusza się powoli i w jednym celu - w poszukiwaniu nowego pożywienia. Tak mija dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Życie upływa jej na żerowaniu. Można dojść do wniosku, że z tego jedzenia nie ma żad­nego pożytku, że to zmarnowane życie; do tego niszczy listowie klonu. Aż tu nagle pewnego dnia z kokonu wyfruwa piękny motyl i wzlatuje ku niebu... Patrząc na gąsienicę i motyla ciśnie się na usta pytanie, co mają ze sobą wspólnego? Jedno wydaje się zaprzecze­niem drugiego. A jednak motyl wykluł się z tej gąsienicy. Z czegoś, co było ociężałe, wykluło się coś lekkiego; z tego, co powolne wy­kluło się coś zwinnego; z oślizłego i odpychającego wykluło się coś pięknego i miłego. Nasza zewnętrzna powłoka może wiele skrywać wewnątrz. Nieraz nie dałbyś złamanego szeląga za kogoś, a nie wiesz, jak piękne jest jego wnętrze. Ten ktoś może sam nie wie­dzieć, co w nim dojrzewa. I w większości przypadków tego nie wiemy. A w nas wszystkich kiełkują wielkie rzeczy, Boże życie. Zewnętrzna powłoka ukrywa pięknego motyla.

Z obrazu gąsienicy i motyla można wyciągnąć jeszcze jedną lekcję. Zanim z kokonu wyfrunie motyl, gąsienica przeobraża się najpierw w poczwarkę. Ta się w ogóle nie porusza i nie pobiera po­żywienia; zamiera w niej zewnętrzna aktywność, a zachodzą prze­miany wewnętrzne. To obumarcie gąsienicy staje się zwiastunem największego i najpiękniejszego przekształcenia - w motyla. Podob­ne zjawisko można zaobserwować u ludzi. Kiedy przygasa aktyw­ność życiowa, dokonują się największe zmiany wewnętrzne. Ktoś, kto obserwował ludzi chorych czy umierających, może spostrzegł, że w ciągu ostatnich miesięcy czy nawet tygodni dokonał się u nich większy rozwój duchowy niż w przeciągu całego życia. Ostatni krok jest najdłuższy. Przygasa zewnętrzna aktywność i człowiek łatwiej, szybciej otwiera się na Boga. Wtedy Bóg wykonuje najważniejsze pociągnięcia dłutem i Jego arcydzieło jest już prawie gotowe.

Zamiast martwić się, że nasze życie jest często takie przeciętne, przyjmujmy Ciało i Krew Chrystusa, aby ten pokarm nas odmienił. Jakość przyjmowanego pokarmu przekłada się na jakość życia. My potrzebujemy pokarmu na miarę życia, do jakiego zmierzamy; pokarmu, który pozwoli już teraz gromadzić moc na życie nieśmiertel­ne. Nie martw się tym, że daleko ci do motyla. Motyl też był kiedyś gąsienicą. Bierz lekcję z gąsienicy! Pożywiaj się i czekaj cierpliwie! Wewnątrz już się stajesz motylem. A nadejdzie dzień, że będziesz nim w całej okazałości. Moment wyklucia się będzie miłym zasko­czeniem. Czeka nas naprawdę wielka niespodzianka!

Pan Jezus mówi dziś do nas: „Kto przyjmuje moje Ciało i Krew moją pije, będzie żył na wieki". Jeżeli obciążają nas w tej chwili jakieś winy, pojednajmy się z Bogiem i przystąpmy do stołu Pań­skiego. Dzisiejszy udział w Eucharystii jest budowaniem naszej wieczności. Amen.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger