Pan
Jezus uczy nas prawdy. Ze stron Ewangelii przemawia do nas swym
słowem. Również ważną wymowę mają Jego czyny. Chrystus poucza
nas całym swym życiem: prawda zawarta jest w Jego pouczeniach.
Wydarzenia z Jego życia mają moc znaków i niosą w sobie bogatą
treść.
Szukając
prawdy, nie znajdziemy w Ewangelii oderwanych od życia teorii.
Chrześcijaństwo w swej istocie, nie jest systemem filozoficznym,
nie jest również teorią moralności. Chociaż chrześcijanie
stworzyli różne teorie, filozoficzne i etyczne systemy. Pan Jezus
mówi do człowieka zajętego codziennością, do człowieka który
może zbliżyć się do prawdy tylko w oparciu o codzienność.
Chrystus Pan jest Mistrzem ludzi prostego serca. Przypowieści, które
przekazują najbardziej subtelne prawdy wzięte są z życia
codziennego. Dlatego słuchacze nie mogą się oprzeć wdziękowi
słów, które płynęły z Jego ust.
Gdyby
dziś do nas przemawiał, miejsce siewcy zająłby pewnie człowiek
spieszący do pracy. W Jego przypowieściach znalazłaby się
zatłoczona miejska ulica, pełna huku fabryka, rolnik posługujący
się współczesnym sprzętem, człowiek badający przestrzeń
kosmiczną. Bo do człowieka zagubionego w codzienności można mówić
o wielkich Bożych sprawach tylko przez zrozumiałe dla niego
wydarzenia, tylko dostępnym dla niego językiem.
Dziś
Mistrz z Nazaretu wyprowadza nas za Jezioro Tyberiadzkie. To
wydarzenie, w którym uczestniczymy na porosłych zieloną trawą
zboczach, ma moc znaku. Przeżywamy jedno z najbardziej ludzkich
doznań. Odczuwamy niedosyt, jesteśmy po prostu głodni. Ale nasze
doznania nie kończą się dziś na tym. Mając w dłoni kilka
chlebów jęczmiennych, wyznajemy z całą prostotą: „cóż to
jest dla tak wielu” (J 6, 9). To jest nasze doświadczenie, to my
wypowiadamy słowa, o naszej ludzkiej bezradności. My, którzyśmy
byli tyle razy pouczani o tym, że bez Niego nic nie uczynimy. Tyle
razy Chrystus mówił nam, że domu naszego życia nie możemy
budować na piasku. Ale dopiero teraz, pod wpływem dzisiejszych
przeżyć, gdy tu nad jeziorem Genezaret poczuliśmy głód,
wyznajemy z pokorą, że ograniczone są nasze możliwości. Patrzymy
bezradnie na pięć chlebów, na zgłodniałą rzeszę... i teraz to
już my sami mówimy: „Cóż to jest dla tak wielu!” (J 6, 9).
Taka
jest nasza codzienność! Takie jest nasze doświadczenie! Na nim
dziś Chrystus buduje swoje pouczenie. Nasze przeżycia są dla
Chrystusa Pana punktem wyjścia. Opierając się na nich, prowadzi
nas do prawdy. Z całym spokojem każe ludziom usiąść. „Wiedział
bowiem, co miał czynić” (J 6, 6).
Popatrzmy
na nasz ludzki niedosyt, aby lepiej zrozumieć, co to znaczy, że
Chrystus nas karmi i że tylko w Nim znajdziemy wypełnienie naszych
ludzkich pragnień. Co oznaczają dla nas słowa św. Pawła, czytane
przed chwilą, że jesteśmy jako jeden lud powołani do spełnienia
się naszej nadziei (Ef 4,
4).
Jakie
są te nasze nadzieje, które tylko On może spełnić? Jesteśmy
stworzeni do życia, pragniemy żyć. Jednocześnie doświadczamy,
jak bardzo wielu ograniczeniom podlega nasz pęd do życia. Bo jak
inaczej określić nieuchronnie postępujący proces starzenia?
Czymże jest doznanie kruchości naszego życia? Jak pogodzić się z
nieodłącznym towarzyszem naszego życia, z chorobą? Przecież
jesteśmy stworzeni do życia, powołani do pełni życia ...!
Ludzkość podejmuje wielki wysiłek walcząc z chorobą,
cierpieniem, śmiercią. Osiągnięcia w tej dziedzinie są
niewątpliwie ogromnym dorobkiem człowieka, który pragnie żyć. A
jednak...
Wobec
pragnienia pełni życia, stajemy z garścią lęków bardziej
bezradni niż uczniowie, pokazujący Mistrzowi pięć jęczmiennych
chlebów. Może nam o tym powiedzieć dziś każdy chory, samotny,
znajdujący się w trudnej sytuacji człowiek. Dlatego wyznajemy, że
Bóg jest naszym Ojcem. Jest bowiem pełnią życia. Tylko on może
zaspokoić ludzką tęsknotę, ludzki głód życia. Tu, na ziemi,
jednoczymy się z Bogiem, źródłem istnienia, aby w Nim odnaleźć
życie, które się nie kończy. Chrystus nas karmi, to znaczy
prowadzi nas do udziału w swoim zwycięstwie nad śmiercią.
Pragniemy
prawdy jak chleba. Jednocześnie doświadczamy, jak wielu
ograniczeniom podlega nasz pęd do prawdy. Bo jak inaczej określić
towarzyszący ludzkiemu życiu – fałsz. Jak pogodzić się z
ograniczonością naszego ludzkiego poznania? Z jak wielkim trudem
odróżniamy dobro od zła? A przecież chcemy żyć prawdą, nikt
nie chce być okłamywany; chcemy właściwie oceniać wartości
czynów... Chełpimy się osiągnięciami ludzkiego umysłu. Mamy do
tego prawo... Dorobek myśli człowieka jest naszym skarbem. A jednak
...
Wobec
tajemnicy życia, istnienia, wobec moralnych wartości dobra i zła
stajemy bezsilni. Nasze najwspanialsze odkrycia nie mogą nabrać
rangi klucza do pełni poznania i prawdy, nie zawsze prowadzą do
mądrości. Ten, który z takim spokojem nakazał głodnej rzeszy
usiąść na trawie, jest Prawdą i Mądrością: i po to się
narodził, aby dać świadectwo prawdzie, każdy kto jest z prawdy,
słucha Jego głosu (J 18, 37). Jak chlebem karmi nas Nauczyciel z
Nazaretu – prawdą.
Nie
możemy żyć bez miłości. Ale czy nasz głód miłości może być
w pełni zaspokojony? Cóż powiedzą nam ci, którzy doznali
bolesnych rozczarowań? Co usłyszymy od tych, którzy nie osuszyli
jeszcze łez po stracie najbliższych? Co czują ci, którzy są
skazani na bolesną rozłąkę? Potrzeba miłości jest jednym z tych
ludzkich głodów, który najtrudniej zaspokoić. Wobec niego stajemy
bardziej bezradni niż uczniowie wobec pięciotysięcznej rzeszy
łaknących. Nic nie straciły na aktualności słowa Apostoła, że
„Bóg jest Miłością” (J 4, 16). W Bogu odnajdziemy pełnię
miłości. Przecież po to stajemy dziś przy ołtarzu, aby usłyszeć
raz jeszcze, co to znaczy, że Bóg tak umiłował świat, że Syna
swego nam dał (J 3. 16).
Dziś,
nad jeziorem Genezaret, przeżywamy jedno z najbardziej ludzkich
doznań. Odczuwamy niedosyt, jesteśmy po prostu głodni. Ten
niedosyt będzie nam zawsze towarzyszył. Jest bowiem wpisany w
ludzką codzienność. Jest on wyzwaniem, które Stwórca rzucił
człowiekowi, wyzwaniem, na które odpowiadamy naszym wysiłkiem. Nie
wolno nam bowiem czekać z założonymi rękoma na to, że Bóg,
który jest pełnią życia, prawdy i miłości, nasz głód
zaspokoi. Nasze podobieństwo do Boga w Trójcy Jedynego mamy w
naszej codzienności rozwijać. Trzeba czynić wszystko, aby usuwać
zagrożenia ludzkiego życia, trzeba mozolnie przebijać się przez
tajemnice otaczającego nas świata i światłem prawdy zwyciężać
fałsz. Trzeba podejmować wiele wysiłku, aby wbrew nienawiści i
obojętności zwyciężała miłość. Nie wolno dopuścić do tego,
by podobieństwo do Stwórcy uległo w nas zatarciu.
Dziś,
nad jeziorem Genezaret, nauczyliśmy się również tego, że nasze
ludzkie wysiłki nie są w stanie w pełni zaspokoić naszego głodu.
Pomimo wielkiego dorobku pokoleń stajemy dziś przed Chrystusem
bezradni i stwierdzamy, że to wszystko nie wystarcza, aby człowieka
zaspokoić. Stworzony bowiem na obraz i podobieństwo Boga w
Trójcy
Jedynego, tylko w Nim może odnaleźć pełnię życia, prawdy i
miłości. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz