kwietnia 20, 2024

4. Niedziela Wielkanocna (B) - Dobry-Pasterz i powołanie.


Bracia i Siostry! Kiedy budzi się dzień, biją dzwony, przyzywają na Mszę Świętą. Oto Bóg staje pośród swojego ludu. Przychodzi przez ręce kapłana. Codzienne Betlejem, codzienna Kalwaria, codzienny Wieczernik - wielka tajemnica wiary, a dzieje się to w takiej zwykłej scenerii. Wiejski kościół, biskupia katedra, bazylika w Watykanie a On ten sam, teraz i na wieki.

Aby ta codzienność ludzka stawała się Bożą codziennością, ustanowił Jezus kapłaństwo. Codziennie gromadźcie mój lud, codziennie głoście mu słowa życia. Codziennie bierzcie chleb i wino, przyzywajcie nad nim Ducha Świętego. Codziennie dawajcie im jeść. I tak kropla po kropli, dzień po dniu ludzka codzienność staje się Bożą codziennością.

„Odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny" - prosił Mistrza Piotr, gdy usłyszał słowa powołania. Trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie - wspomina św. Paweł. Lecz Pan mi powiedział - ,,wystarczy ci mojej łaski".

Od dwudziestu wieków Pan powołuje słabych ludzi, a oni jak Piotr i Paweł boją się, wzbraniają i tłumaczą się przed Mistrzem. A On każdemu cierpliwie powtarza uspokajające słowa: „Ja jestem z wami", „wystarczy ci mojej łaski". Świat głosi, nam inną katechezę. Nie dasz rady. Nie ma sensu marnować życia. Wszyscy są tak samo zepsuci. A jeśli używają wielkich słów – to sami w nie wierzą.

Kapłan - dla większości mediów bohater negatywny. Zauważą każde potknięcie, nie zauważą codziennej pracy. Odnotują z satysfakcją każdego, który nie wytrwał, szybko zapominają o świętych. Zainteresowani sensacją, znudzeni tym co jest misterium, tym co najważniejsze. Więc prawdziwe kapłaństwo wymyka się współczesnym mediom. Wydaje się im, że widzą wszystko, a oni nie potrafią dostrzec tajemnicy. Kapłaństwo odarte z nadprzyrodzoności. Takie kapłaństwo nie ma sensu. Takie kapłaństwo nie pociaga. Gdyby młodzi ludzie słuchali tylko mediów, to już dawno wszystkie seminaria duchowne i klasztory byłyby puste. Ale to nie media powołują. I ostatecznie nie ludzie. To Jezus powołuje.

Był rok 1965. Do Warszawskiego Seminarium wstępuje młody chłopak z Suchowoli Jurek Popiełuszko. Atmosfera wokół kościoła i jego kapłanów była wówczas bardzo zła. Mediami nie rządził wtedy pieniądz, lecz ideologia. Gazety codzienne, radio i telewizja pełne były zjadliwych słów pod adresem Kościoła przeżywającego Millenium Chrztu Polski. Niemal w każdym przemówieniu ludzie rządzący Polską pluli nienawiścią na polskich biskupów, którzy ośmielili się na gest chrześcijańskiego pojednania z Niemcami. Ale to nie media powoływały, ani rządzący. Powołał młodego Jurka Pan Jezus. Zwykły człowiek, słaby człowiek, ale postawił wszystko na jedną kartę. Postanowił zmarnować życie dla Jezusa. I nie zmarnował życia. Wygrał je. Wierny w posłudze, wierny i w śmierci.

W każdym czasie Pan powołuje młodych ludzi do pójścia za sobą. I w każdym czasie nie jest im łatwo. Boją się zaryzykować, boją się zaufać, boją się zmarnować życie. Ale przecież życie marnuje się dzień po dniu. Z tego, co każdy otrzymał przychodząc na świat, godzina po godzinie tracimy. Zycie przecieka nam przez palce. Życie się marnuje. Chyba, że ... stanie się ofiarą.

Kilkanaście temu zmarł w Paryżu kardynał Jean-Marie Lustiger. Był z pochodzenia Żydem. Dlatego ceremonię pogrzebową podzie- lono na dwie części. Przed katedrą Notre-Dame Żydzi odprawiali swoje nabożeństwo. W pewnym momencie do trumny kardynała zbliżyła się jego żydowska rodzina. Jego siostrzeniec podszedł do niej i położył na trumnie torebkę z ziemią, którą przywiózł ze sobą z Jerozolimy. Zbliżył się do mikrofonu i powiedział mniej więcej takie słowa: „To było moje ostatnie spotkanie z Wujem. Był w szpitalu. Czuł się bardzo źle. Siedziałem przy łóżku. W pewnej chwili Wujek zapytał mnie: „co ja mogę dla Ciebie zrobić?". Wzruszyło mnie to bardzo głęboko. Schorowany człowiek, zbliżająca się śmierć a On pyta: „co ja mogę dla Ciebie zrobić?". Posiedziałem jeszcze trochę, pożegnałem się i wyszedłem. Zmierzając do wyjścia, powróciło we mnie pytanie: co ja mogę dla Ciebie zrobić? Pomyślałem, że przecież ja nie zapytałem: Wujku, co ja mogę dla Ciebie zrobić? Zawstydzony wróciłem do sali - podszedłem do niego, wziąłem go za rękę i mówię: Przepraszam, Wujku, a co ja mogę dla Ciebie zrobić?

Bracia i Siostry. Tak często przychodzimy do Kościoła z sercem pełnym próśb. Pociesz, pomóż, ulecz, wzmocnij... A na ołtarzu kona Jezus. Może przyszedł czas, by zbliżyć się do Niego i zapytać: „Jezu, co ja mogę dla Ciebie zrobić? Czy mógłbym Ci jakoś pomóc?". Po trzęsieniu ziemi we Włoszech, polska telewizja pokazała rozmiar dramatów mieszkańców miasta Aguila. Pokazała też leżący częściowo w gruzach kościół, w którym posługuje polski ksiądz. I krótki z nim wywiad. Ksiądz przez łzy mówi: rodzice dzwonili do mnie z Polski, abym wracał. I co im ksiądz powiedział - zapytał dziennikarz. Powiedziałem - moje miejsce jest tutaj. A przecież już nie ma kościoła dodaje dziennikarz. Kościołem jesteśmy my więc moje miejsce jest tutaj. Wieczernik w gruzach i wieczernik żywy. Kapłan pośród cierpiących, zbolałych ludzi. Nie ma kościoła i Kościół jest, Msza Święta i kapłan. Pasterz pośród swojego ludu.

Kapłaństwo, to szczęście, to dar. Dar od Boga, dla ludzi i dla samych kapłanów.

Świat wmawia nam, że wiele się nam od życia należy. Zamienia nas w maszynki do konsumowania coraz to nowych wrażeń, rzeczy a nie rzadko i osób. A Jezus mówi - więcej szczęścia w dawaniu, niż w braniu. Nie bój się - więc zapytaj Jezusa - może bym Ci mógł w czymś pomóc - co ja mogę dla Ciebie zrobić?

Drodzy Bracia i Siostry! Jest wśród was wielu starszych, chorych i samotnych. Macie czasem wrażenie, że nie tylko nie jesteście kochani, ale i nie potrzebni. Wydaje się wam, ze usychacie jak piękne stare drzewa. Nie jesteście niepotrzebni. Bardzo jesteście potrzebni. Jaką wartość miałaby biblioteka, gdyby wyrzuciło się z niej wszystkie stare księgi? W biegu ludzkiego życia Bóg przewidział młodość, wiek dojrzały i starość. Przewidział Bóg-Stwórca zdrowie i chorobę. Wszystko jest potrzebne. Młodzi starym a starzy młodym. Zdrowi chorym a chorzy zdrowym. Wszyscy jesteśmy sobie potrzebni. Spróbujcie częściej na modlitwie pytać - Boże jak mogę Ci pomóc? Może Ci się przyda moja samotność, moje łzy i bezradność. Może Ci się przyda to, choćby jako ofiara za tych młodych, którzy dopiero szukają drogi. Wasza mądrość życia, mądrość wyrastająca z wieku, bądź cierpienia jest tak bardzo potrzebna młodym, którzy szukają drogi życia. Wydaje się nam, że młodzi nie chcą nas słuchać, że chcą żyć szybko, dynamicznie...

To nie prawda - wielu młodych szuka mądrości i piękna. Jest przecież piękno starości - piękno zachodzącego słońca. Na zachód słońca wychodzimy popatrzeć, by cieszyć się jego pięknem. Jest też piękno jesiennych liści. Zbieramy je na pamiątkę dla siebie, albo dla ukochanej osoby. Podobnie czyni dziś Kościół. Patrzy na was doświadczonych, pięknych starszych ludzi. Patrzy jak na piękno zachodzącego słońca. I zbiera też dar waszego cierpienia, osamotnienia i łez, jak jesienne złote liście dla tych młodych ludzi, którzy noszą w sobie dar powołania, aby się odważyli dać serce Jezusowi i aby w nich wzeszło słońce - Jezus. Nikt nie zna kresu swoich dni. Nie mów jestem stary, chory, nic już przede mną. Jest pewne, póki żyję mogę czynić dobro. Więc czyńcie, pomóżcie młodym wybrać pięknie. Mówcie im, dlaczego warto żyć? I co zostaje w życiu, gdy już nic nie zostaje? I mówcie do Boga - daj młodym odważne serca. Daj im odwagę marnowania życia dla spraw najważniejszych. Spraw, aby nigdy nie brakło tych, którzy będą powtarzać uspokajające słowa: Oto Baranek Boży, oto nadzieja na życie i śmierć i na wieczność. AMEN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger