Ukochani Bracia i Siostry!
Wielki Post to czas rekolekcji. Rekolekcje jest to próba spojrzenia na siebie w świetle Bożym, próba zobaczenia siebie takim, jakim widzi mnie Bóg. Dlatego zaproszenie do rekolekcji budzi zazwyczaj nadzieję, ale może też budzić odruch ucieczki. Z nadzieją czekają na święty czas rekolekcji różni ludzie, którzy poczuli się bliscy synowi marnotrawnemu. Jedni z nich już nie mogą dłużej znieść ciężaru grzechów, jakim czują się przytłoczeni; inni mają dość tego życia jałowego, które nieubłaganie mija, a prowadzi do nikąd – i tęsknią za nowym życiem, za takim życiem, w którym sam Bóg stanie się całym ich skarbem i źródłem sensu.
Ale
zaproszenie do rekolekcji, wezwanie do nawrócenia, może w nas
również budzić odruch ucieczki. Człowiekowi nieraz trudno
przyznać się do swoich grzechów, nawet przed sobą samym, nawet
przed Panem Bogiem. Już pierwszy grzesznik Adam usiłował się
ukryć przed Panem Bogiem. O tej tendencji do ukrywania swoich
grzechów przed sobą i przed innymi mówi Pan Jezus w dzisiejszej
Ewangelii: „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat,
lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło, bo złe
były ich czyny. Każdy bowiem, kto dopuszcza się nieprawości,
nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie
potępiono jego czynów” (J 3,19–20).
Spróbujmy
rozpoznać konkretnie tę ciemność, w którą się chronimy, aby
ukryć swoje grzechy. Najbardziej banalną jej formą jest
przyłączenie się do kursujących opinii, że jakieś zło grzechem
nie jest. Na przykład celnik Zacheusz przez całe lata
podzielał opinie innych celników, że każdy winien się
troszczyć o swoją korzyść i nie przejmować się cudzą krzywdą
ani społeczną bezpożytecznością swojej pracy, bo takie są
jakoby reguły życia. Dopiero kiedy spojrzał na siebie w świetle,
jakie płynie od Jezusa, przekonał się, jak grubo się mylił
i w jakiej wielkiej pogrążony był ciemności.
A
przecież pycha, która każe człowiekowi korygować Boże
przykazania, nie jest niestety postawą rzadką. Czy nie słyszymy
opinii, że przykazania miłości bliźniego nie da się pogodzić z
twardymi wymogami życia? Albo że zasady etyki seksualnej należałoby
bardziej dostosować do dzisiejszej mentalności? Przecież słyszy
się nawet opinie, że w niektórych przypadkach uzasadnione
jest tzw. przerwanie ciąży, czyli zabicie żyjącego już, choć
jeszcze nie narodzonego dziecka. Otóż, jeśli wśród nas jest ktoś
taki, kto usiłuje poprawić Boże przykazania, takiemu mówią nie
ja, ale Pan Jezus: Człowiecze, zastanów się nad sobą, bo
przecież ty bardziej miłujesz ciemność aniżeli światło!
Jest
jeszcze inna forma ucieczki w ciemność, ażeby ukryć w niej swoje
grzechy. Mianowicie, lubimy niekiedy potępiać zło w innych, ażeby
na tej drodze wzmocnić dobre mniemanie o samym sobie. W ten sposób
faryzeusz potępiał grzechy celnika, który razem z nim
przyszedł do świątyni modlić się. Zresztą on, faryzeusz,
naprawdę nie był takimi grzechami obciążony. Ale faryzeusz
nie zdawał sobie sprawy z tego, że potępiał celnika po to, aby
ukryć swój brak miłości Boga i ludzi. Przecież grzechy celnika,
które tak jednoznacznie potępiał, wcale go nie martwiły. Pana
Boga zaś ów faryzeusz nie kochał, tylko usiłował
podporządkować Go swoim interesom. Otóż odważmy się postawić
sobie surowe pytanie: A może to właśnie ja osądzam innych, ażeby
w ten sposób ukryć się ze swoimi własnymi grzechami? Jeżeli
tak jest, znaczy to, że bardziej miłuję ciemność aniżeli
światło.
Ciemnością,
w której usiłujemy ukryć niekiedy swój egozm i jałowość
swojego życia, może być również nasza pozorna sprawiedliwość.
Wydaje ci się, że jesteś człowiekiem bez zarzutu, bo nie jesteś
złodziejem i brzydzisz się cudzą krzywdą. Ale może ty jesteś
grobem pobielanym – wprawdzie nie krzywdzisz bliźniego, ale też
nie zauważasz potrzebujących, którym właśnie ty powinieneś
pomóc; wprawdzie nikogo nie okradniesz, ale też jesteś pełen
zawiści w stosunku do sąsiadów, którym powodzi się lepiej niż
tobie. Może zwiedziony swoją pozorną sprawiedliwością
zapomniałeś już nawet o
tym,
poco znalazłeś się na tej ziemi – że sam Bóg jest twoim
przeznaczeniem i że to On powinien stać się pierwszym skarbem
twojego życia. Gdybyś Boga naprawdę odnalazł, może z większą
cierpliwością i mądrością umiałbyś znosić te cierpienia i
udręki, jakie cię obecnie spotykają? Gdyby Bóg naprawdę stał
się całym skarbem twojego życia, zapewne napełniałoby cię
to spontaniczną życzliwością dla każdego człowieka, z którym
się spotykasz.
Bracia
i siostry! Wielkopostne rekolekcje to nie tylko wspaniała szansa dla
syna marnotrawnego, którego powrotu wypatruje Boski Ojciec. To
również wielkie wezwanie do tego faryzeusza, który wciąż jeszcze
siedzi w każdym z nas, a który bardziej miłuje ciemność, aniżeli
światło.
Rekolekcje
mają w sobie coś z błogosławionego sądu Bożego nad człowiekiem.
Wiemy, że sąd Boży będzie polegał nie tylko na tym, że się w
pełni ujawni nasze dobro i zło. Sąd Boży będzie potężnym
wkroczeniem Boga w sprawy między ludźmi oraz w ludzkie wnętrza.
Bóg ukróci wówczas zło i przywróci dobru wszelkie należne mu
prawa. Dlatego sądu Bożego się boimy, a zarazem za nim
tęsknimy. Lękamy się sądu Bożego, bo zdajemy sobie sprawę z
tego, że zła cząstka mojego ja zostanie wówczas zdemaskowana,
że zostaną jej wówczas odebrane wszystkie możliwości górowania
nad dobrem i udawania czegoś dobrego. Ale jednocześnie tęsknimy za
sądem Bożym, bo dobra, Boża cząstka mojego ja otrzyma wówczas
pełną obronę, uzyska całą należną jej wolność.
Otóż
spróbujmy przeżyć nasze wielkopostne rekolekcje jako uprzedzenie
sądu Bożego na ziemi. Spójrzmy na siebie w świetle
Chrystusa. Jeśli zauważamy w sobie rzeczy niedobre,
podziękujmy Bogu za łaskę zobaczenia siebie w prawdzie, bo
lepiej zobaczyć swój grzech teraz, niż gdybyśmy go mieli zobaczyć
dopiero na sądzie ostatecznym. Ale światło Chrystusa nie tylko
rozjaśni nasze wnętrze. Ono jest potężne. Potęga światła
Chrystusowego wzmocni w nas to wszystko, co tęskni w nas za Bogiem.
Jeśli zaś otrzymamy od Chrystusa łaskę zobaczenia grzechu,
jakiego przedtem w sobie nie dostrzegaliśmy, to łaska ta
uzdolni nas zarazem do pokonania tego grzechu. Nie może być
inaczej, przecież – jak słyszeliśmy w dzisiejszej ewangelii –
„Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił,
ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17).
Zatem
szukajmy tego zbawczego światła Chrystusa, które jest niszczące
dla naszego grzechu, a życiodajne dla człowieka Bożego, jaki w nas
mieszka. To światło zawiera się w słowie Bożym, jeśli
wsłuchujemy się w nie z wiarą. To światło ogarnia człowieka,
który stara się cierpliwie i w Duchu Bożym znosić spotykające go
utrapienia. To światło zstępuje na człowieka na modlitwie, jeśli
staram się tak modlić, ażeby naprawdę zjednoczyć się z Bogiem.
Ale
nie przypadkiem łaskę dobrych rekolekcji najszczególniej łączymy
z przystąpieniem do sakramentów świętych. Bo w sakramencie pokuty
sam Chrystus zstępuje do mojej duszy, ażeby ujawnić mój grzech i
go zniszczyć, mnie zaś z moimi dobrymi skłonnościami ażeby wziąć
w opiekę i umocnić. Darem zaś komunii św. jest już nie tylko
zbawcza moc Chrystusa, ale On sam, który pragnie mnie i nas
wszystkich uczynić jedno z sobą. Kiedy człowiek to zrozumie, nie
może się nacieszyć tym, że tak bardzo Bóg nas umiłował. I
robi się człowiekowi przykro, że dotychczas może nie zawsze umiał
docenić dar sakramentów świętych. I chciałbym odtąd korzystać
z tego daru częściej i rzetelniej. I spełniają się wówczas na
mnie słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Kto spełnia
wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że
jego czyny są dokonywane w Bogu” (J 3,21).
Zatem
zbliżajmy się z ufnością do tego Światła, któremu na imię
Jezus Chrystus. Oby dzisiaj każdy z nas przybliżył się jakoś do
Jezusa Chrystusa i odnalazł w Nim swojego Zbawcę. Amen – niech
się tak stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz