Piątek, 4 tydzień Wielkiego Postu
Słowo Boże na dziś:
Przeciwnicy zamierzają pojmać Jezusa, lecz godzina Jego jeszcze nie nadeszła
Słowa
Ewangelii według Świętego Jana
Jezus
obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi
zamierzali Go zabić. A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów.
Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i
On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie. Niektórzy z mieszkańców
Jerozolimy mówili: «Czyż to nie jest Ten, którego usiłują
zabić? A oto jawnie przemawia i nic mu nie mówią. Czyżby
zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem?
Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz
przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest». A Jezus,
nauczając w świątyni, zawołał tymi słowami: «I Mnie znacie, i
wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam z siebie; lecz
prawdomówny jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie.
Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał». Zamierzali więc
Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ
godzina Jego jeszcze nie nadeszła.
Oto
słowo Pańskie.
Refleksja nad Słowem Bożym
„Jeżeli
fakty przeczą naszym słowom, to tym gorzej dla faktów”. Te
słowa Włodzimierza Lenina bardzo dobrze odzwierciedlają
mentalność wielu ludzi. Trwają oni w swoich poglądach i
przekonaniach. Ignorują lub wręcz zwalczają prawdę, która
demaskuje fałsz ich sposobu myślenia. Uciekają od przykrej i
wymagającej rzeczywistości. Zamykają oczy na fakty, które
namacalnie wykazują błąd ich sposobu postrzegania świata. Aby
uniknąć bolesnej konfrontacji z prawdą, nie cofną się przed
żadnym występkiem, który pozwoliłby im zachować twarz.
Zaślepieni w swym zakłamaniu, zwalczają prawdę. Za największego
zaś wroga uznają tego, kto ośmieliłby się wskazać ich błędy i
zakłamanie.
Tak
rzecz się miała z niektórymi mieszkańcami Jerozolimy. Nie chcieli
oni przyjąć prawdy, którą głosił Jezus z Nazaretu. Nie chcieli
przyznać, iż pobłądzili w grzechach. Wręcz alergicznie
reagowali na prawdę Ewangelii. Szukali różnych wymówek,
pretekstów, które miałyby zdyskredytować, ośmieszyć
Chrystusa. „Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy
Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest” (J
7,27). Nieistotna była prawdziwość nauki Mistrza z Nazaretu.
Nieważne, że popierały ją znaki i cuda, których dokonał
Zbawiciel. Nieważne, że serca wiernych chłonęły Dobrą Nowinę.
Nieważne w końcu, że czyny wrogów Jezusa były w swej istocie złe
i nieprawe. Ważne dla nich było tylko to, aby uciszyć niewygodny
Głos. Ważne dla nich było, aby uchronić się przed sprawiedliwym
osądem. Zaślepieni pychą Żydzi „zamierzali więc (...)
pojmać [Jezusa], jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki,
ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła” (J 7,30). Lecz
niebawem nadejdzie sposobność, aby wreszcie podnieść rękę
na Sprawiedliwego i zagłuszyć niewygodną prawdę.
Ta
sama mentalność zaślepienia pychą obecna jest w każdej epoce.
Ucieczka przed bolesną prawdą o własnej nieprawości popycha
ludzi do agresji względem Boga i Kościoła Chrystusowego. Tak było
w przeszłości, tak jest też i dzisiaj. Odbieranie Kościołowi i
posługującym w nim kapłanom prawa do głoszenia nieprzemijającej
moralności Dekalogu.
Wymuszanie
nowej, dogodnej w danej chwili interpretacji słów Ewangelii.
Wszystko zaś po to, aby uchronić się przed odpowiedzialnością
za swoje czyny. Wszystko po to, aby nie trzeba było przyjmować
smutnych konsekwencji swego grzesznego, błędnego postępowania.
Zaślepiony pychą człowiek stara się za pomocą agresji zmienić
obiektywnie istniejące fakty. Lecz niestety tego uczynić się nie
da. Prawda zawsze pozostanie prawdą, a fałsz zawsze będzie
zakłamaniem.
Młodzi
żyjący ze sobą bez ślubu jak mąż z żoną, ludzie, którzy żyją
w powtórnym związku cywilnym, nie mogą być rodzicami chrzestnymi.
Żyją bowiem w grzechu i jest to ich własny wybór. Podobnie osoba,
która zbagatelizowała wartość sakramentu bierzmowania i do
niego nie przystąpiła - nie starała się bowiem pogłębiać
swej wiary. Tacy ludzie nie zapewnią odpowiedniego przykładu
dla dziecka. Taka jest obiektywna prawda. Lecz ta prawda będzie
przez zainteresowanych zwalczana. Ksiądz, który o tym przypomni,
stanie się śmiertelnym wrogiem. Kościół, który przypomina
o odpowiedzialności za swe czyny, będzie krytykowany i zwalczany.
Zaślepienie pychą nie zna bowiem granic.
Świętość
niedzieli, która jest czasem dla Boga i najbliższych, a nie
sposobnością do zakupów i pracy. Niewielu tę prawdę akceptuje.
Nieważne przykazanie Boże. Nieważne wykorzystywanie tych,
którzy muszą pracować przy sklepowych kasach w niedziele, stając
się współczesnymi niewolnikami. Ważne, że dla wielu jest to
wygodne. Jeżeli zaś przypomni się im naukę Kościoła o świętości
niedzieli, odpowiedzą agresją i kpiną. Tak samo zareagują ludzie
oszukujący w rozliczeniach podatkowych, okradający swych
pracowników, okradający pracodawców. Powiedzą, że radzą
sobie w życiu. Powiedzą, że mają do tego prawo. W najlepszym zaś
przypadku milczeniem odpowiedzą na moralne upomnienie. Żądza
pieniądza ich zaślepia. Uczciwość i sprawiedliwość nie są dla
nich ważne.
Tak
samo będzie z kłamstwem, plotką i oszczerstwem. Podobnie
interpretowane będą przekleństwo, wulgarność i agresja. Za
normalną uzna się zdradę i niewierność. Każdy grzech człowiek
sobie wytłumaczy. Każdą nieprawość usprawiedliwi. Lecz to nie
zmieni obiektywnej oceny tych czynów. To nie zmieni moralnej
odpowiedzialności za uczynione zło. To zło potrafi zaślepić
człowieka. Prawda o własnej grzeszności jest niewygodna.
Wielu próbuje ją uciszyć - tak jak ze wszystkich sił
próbowano uciszyć Jezusa Chrystusa. Lecz Boga nikt nie
zwycięży. Prawda zaś w ostatecznym rozrachunku do nas wróci.
Jeśli dziś się z nią nie zmierzymy, w przyszłości okaże
się to o wiele bardziej bolesne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz