„Otrzyjcie już łzy płaczący,
Żale z serca wyzujcie,
Wszyscy w Chrystusa wierzący
Weselcie się, radujcie".
Tak
rozpoczął się dziś dzień, tak zaczął się nowy dzień świąteczny. Wielka
noc i wielki dzień. Kościoły otworzyły się dzisiaj szeroko, gromadzą
nawet mniej częstych gości. Zadzwoniły wcześniej niż zwykle dzwony na
wieży, żeby mówić swoje niezwykłe kazanie: zmartwychwstał Pan, nadzieja
nasza. Wielka noc – wielki poranek – przypomnienie, gdy smutne
niewiasty szły do grobu Jezusa, bo jeszcze nie wiedziały, że On żyje.
Drżąc z emocji uczniowie oglądali żałobne płótna. Uczyli się prawdy o
bezsilności śmierci wobec życia, które się zmienia, ale się nie kończy.
Wielka noc – do kościoła idą ludzie skupieni, odświętni przeżyciem
Wielkiego Postu, bliżsi sobie przez drogi krzyżowe i jedność
wieczernika. Zatrzymają oczy na symbolach, które przywołują wzruszenia
od dzieciństwa: figura Zmartwychwstałego, świeca paschalna,
najładniejsza monstrancja z procesji rezurekcyjnej, dymy kadzideł i
mądre wiarą pieśni: „Otrzyjcie już łzy płaczący”.
Wielka
noc – po której przychodzi dzień wielkiej, jedynej nadziei. Wieści
najważniejszej o życiu wiecznym. Najważniejszej, bo jednak w życiu
myślących ludzi, wszystko zależy od tego, czy się umiera, czy się tylko
odchodzi w nowe życie. Jednak wszystko: decyzja dobra i zła, podjęcie
sprzeciwu czy uległości, wysiłek budowania, czy niszczenia, służenie tu,
czy służenie tam; radość przyjęcia i odwaga odrzucenia... Inaczej wita
się świat i inaczej ten świat żegna. Inaczej przyjmuje się kołyskę i
inaczej kupuje wieniec. Inaczej zabrzmi odpowiedź na każde z ludzkich
pytań.
Wielka
noc – wielki dzień, gdy wiem, że nie tylko do śmierci, ale, że na
zawsze; i na ten czas życia, i na dni wieczne. Jak inaczej w tym świetle
rysuje się świadomość, że nagromadził i starczy „aż” do śmierci! Aż, a
może „tylko” do śmierci? A potem, a poza progiem nowego życia?
Zapewniłem im wszystko, do samej śmierci wystarczy, zabezpieczyłem,
pomyślałem o wszystkim... a potem? A w życiu nowym? Czy i na tamto
wystarczy? Ułożymy sobie życie, i będziemy szczęśliwi do śmierci samej?
Do, a po śmierci także? Czy to co dzisiaj stanowi dar radosnej miłości,
rzeczywiście wypełni całą wieczną resztę?
Wielka
noc – wielki czas nadziei – nadziei uczniów, wiernych, bliskich
Jezusowi. On żyje, On jest, On nie zna umierania. Jeśli widzieliście,
jak Piłat podpisał wyrok, umył ręce i wydał Go dozorcy, to prawda, tak
było; ale jeżeli będą mówić, że to koniec sprawy, że wyrok oznacza
zwycięstwo, nie, w to nie wierzcie. On jest nieśmiertelny. Jeżeli pamięć
przypomni, że był krzyż, grób, uciekający uczniowie, tak, to było. Ale,
że On nie żyje, temu nie wierzcie. Jeżeli powiedzą, że widzieli Jego
krzyż porzucony w ziemi, żeby nawet śladu nie zostało, tak, tak się
stało. Ale potem było podniesienie krzyża, uwielbienie, miłość i mądrość
krzyża.
Wielka
noc – święty czas nadziei – dla naszych wygasających lat życia.
Zwyczajnie, zabiera nas czas, jak płynąca rzeka zbiera piasek przy
brzegu. A przecież dzień Wielkanocy wie,
że odchodzi ciało, to ciało, aby człowiek pełny i bogaty, nowy i
odrodzony, żył w odnowieniu ciała Chrystusowego. Z prochu powołał Bóg
nasze ciała, w proch się sypie w chwili wyznaczonej, ale Bóg cię
wskrzesi, abyś żył z Nim i w Nim. Nie, nie zamykajmy dzisiaj serca na wielką
wieść, nawet gdyby była wspaniała jak marzenie. Ostatecznie przed
każdym świtem nowego dnia przychodzi noc, w której rodzi się inny.
Przed każdym kwiatem umierają pąki, w których mizernym kształcie krył
się już cały, pełny barw i nowych zadań – kwiat. Przed każdym owocem
umiera kwiat, w którym utaiło się inne, nie podobne, ale przecież
całkowicie w nim zawarte życie owocu. Przecież umierają owoce, aby
wydać drzewa, jak umierają ciała aby rodziły się nowe, niewyobrażalne
dzisiaj, a całe stamtąd i stąd i – z nieba i ziemi, pełne tożsamości człowieka.
Wielka
noc – święty czas nadziei – dla tych, którzy odprowadzili na cmentarne
drogi. To dzień, który głosi ich życie. Na czas tylko przechowani w
urnie ziemi. Złożeni w relikwiarzu grobu. Prochy, znani i zapomniani z
całej historii. Myślimy z nadzieją o niepojętym przebywaniu życia.
Przebaczcie nam, że nie potrafimy dzisiaj wyobrazić sobie, jak żyjecie;
wy, którzy odeszliście. Czekamy na ożywiające słowo Boga. To nic, że na
ziemi pozostały smutne ślady na cmentarzach, że przy jednej dacie
człowiek postawił krzyżyk. Niestety, świat nie umie inaczej mówić o
ostatnim widzeniu się na tej ziemi. Świat nie może nam nic o was
powiedzieć, dlatego tak uważnie słuchamy dzisiejszego święta. Uczymy się
być z bliskimi, mieszkańcami wieczności. Mówimy sobie znowu: Jeżeli
oczy powiedziały, że oni umarli, tak, to prawda, ale jeżeli chcą
powiedzieć, że oni nie żyją, nie, to nie jest prawdą, temu nie wierzymy.
Jeżeli nasza pamięć mówi, że tam jest ich grób, tak, to prawda, znamy i
pielęgnujemy ich mogiłę, ale jeżeli powie, że tam są oni, wasi, moi,
nie, nie wierzymy; to nie jest prawdą, nie tam ich należy szukać, nie
tam ich będziemy czekać. Jeżeli powiedzą, że się modlą, aby wieczność
była szczęśliwa, tak, o to modlę się każdym słowem człowieczego
pacierza; ale jeśli powiedzą, żeby im ziemia była lekką, wtedy wiem, że
to tylko pobłądziły smutne słowa, bo ziemia nad nimi nie zapanuje,
chociaż do niej złożyli ciało na czas wyznaczony przez Stwórcę;
pozostali z Nim, w życiu nowym, na zawsze własnym. Jeżeli rozpaczasz,
wiem, co to znaczy i rozumiem gorzkie słowa, ale gdy mówisz, że
opuścili, że przestali żyć, wtedy mogę tylko milczeć i dzielić się
braterską bliskością oczekiwania na światło, które Pan daje, które
czasem można wymodlić, z pokorą nazbierać z tajemnic Bożych, żeby, gdy
przyjdzie ten czas ziemi – mówić o życiu z nimi, którzy już doświadczają
jego drugiej tajemnicy.
Wielka
noc – wielki czas nadziei. Nie, nie bójmy się żyć wielkim przeczuciem.
Otworzyć dusze na wieczność to tak, jak otworzyć światło dla życia. Cały
człowiek żyje mocą nieśmiertelności, choćby wcale nie zdawał sobie z
tego faktu sprawy. Odcięty od nieśmiertelności, traci życie, jak
roślina odłączona od światła, zamiera, niszczeje. Świat dzieł
człowieka, cała kultura i cywilizacja, dzieje myśli i rąk, to
uobecnienie życia, które trwa i nie umiera. Cała odwaga tworzenia
wyrasta z przeczucia, że żyje w rodzinie ludzkiej, chociaż zmienia się
sposób istnienia tej rodziny. Tylko wtedy, gdy człowiek uwolni się od
bezsensu umierania na zawsze, tylko wtedy potrafi miłować na zawsze,
cierpieć dla wiecznych treści, tworzyć dla życia ludzi.
Nieśmiertelność, którą żyje człowiek, prowadzi myśli i ręce i serce
ludzi. Jeżeli stracić, jeżeli zatrzeć w duszy ludzkiej tę świadomość
wieczną, wtedy rodzi się świat, który zamiast służyć człowiekowi,
posługuje się człowiekiem. Wtedy, wcześniej czy później, rzeczywistość
staje się ziemią znękania i zagrożenia, przychodzi cywilizacja
umierania.
Najmilsi!
Na starym obrazie średniowiecznego mistrza, pusty grób Jezusa Chrystusa
oświetla jasny słup światła – grób pusty! Straże zasłaniają oczy.
Światło jest zbyt jasne. Nie, my dzisiaj nie bójmy się otworzyć oczu,
nie osłaniajmy serc na światło laski. Żyje Pan – Nadzieja Nasza.
Zmartwychwstał na świadectwo zmartwychwstania ludzi. „Otrzyjcie już
łzy”! Życie zwyciężyło śmierć i tak już będzie zawsze. Światło
zwyciężyło noc – i tak już będzie. Pokój zwyciężył przemoc – i tak
będzie. Prawda zwycięża szatana – i tak zostanie. Niech nadzieja Boża
zwycięży wasze przygnębienie. Niech do waszych serc wejdzie Wielkanoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz