Piątek, 3 tydzień Wielkiego Postu
Słowo Boże na dziś:
Pierwsze ze wszystkich przykazań...
Słowa
Ewangelii według Świętego Marka
Jeden
z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: «Które jest
pierwsze ze wszystkich przykazań?» Jezus odpowiedział: «Pierwsze
jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem.
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą
swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie
jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”.
Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w
Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo
Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem,
całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie
samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary».
Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego:
«Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył
się Go więcej pytać.
Oto
słowo Pańskie.
Refleksja nad Słowem Bożym
Wiele
jest kobiet na świecie, lecz dla męża tą jedną jedyną powinna
być jego żona. Wiele jest dzieci wokół, lecz dla rodziców
to ich własne pociechy powinny być najważniejsze. Mąż pragnie
się przypodobać swej żonie. Żonie zaś zależeć powinno przede
wszystkim na tym, by nią zachwycał się małżonek. Najważniejsze
dla ojca i matki są ich dzieci. Jest to wręcz oczywiste i
naturalne, iż najpierw zabiegamy o dobro i powodzenie ludzi, których
kochamy. W ten sposób realizuje się nasza ludzka miłość.
Jednak zupełnie inaczej wygląda nasze osobiste rozumienie
miłości do Pana Boga.
Tak
chętnie mówimy, iż kochamy Pana Boga, lecz w codzienności
wcale tego nie okazujemy. Tak chętnie deklarujemy swoją wiarę i
miłość do Pana Jezusa, lecz swoimi czynami wcale tego nie
potwierdzamy. Głośno i odważnie wypowiadamy słowa: „Wierzę w
Jednego Boga...", lecz wcale nie zależy nam na tym, by swemu
Bogu się przypodobać. Podobno Pan Bóg i wiara są naszymi
priorytetami, lecz w codzienności najmniej wartościowa sprawa
i rzecz potrafi nam przysłonić Chrystusa. Z jednej strony
zapewniamy Pana Jezusa o swej miłości, z drugiej zaś, patrząc na
nasze życie, darmo by szukać wyrazów tej wiary i miłości wobec
Niego.
Słuchamy
słów Ewangelii, lecz w codzienności żyjemy jakby Boga nie było.
Uznajemy niedzielę za dzień święty, dlatego z zapałem
udajemy się na zakupy do centrum handlowego. Zgadzamy się z nauką
Kościoła o nierozerwalności małżeństwa, by potem opuszczać
swój dom w poszukiwaniu magicznego szczęścia. W świątyni z
szacunkiem całujemy krzyż wystawiony w Wielki Piątek do adoracji,
lecz to nie przeszkadza nam w towarzystwie przytakiwać osobom,
którym ten krzyż w przestrzeni publicznej przeszkadza. W modlitwie
wyrażamy Panu Bogu wdzięczność za otrzymane łaski i zapewniamy o
swej dozgonnej miłości, lecz widząc kapłana niosącego
Najświętszy Sakrament do chorych, wstydzimy się uklęknąć,
bo co ludzie o nas pomyślą!
Pan
Bóg jest dla nas jakby najważniejszy. Miłość do Niego jest dla
nas jakby na pierwszym miejscu. Wiara jest dla nas jakby sensem i
motorem życia. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to „jakby”.
Życie bowiem pokazuje rzeczywistość zupełnie odmienną.
Nasze czyny pokazują zupełnie co innego. Daleko nam do miłości
Syna Bożego. Daleko nam do życia zgodnego z Ewangelią. Daleko
nam do oddawania Panu Bogu swoim życiem chwały, która Jemu samemu
się należy.
Dlatego
dziś chciejmy na nowo usłyszeć słowa Pana Jezusa: „Słuchaj,
Izraelu, Pan Bóg nasz, jest jedynym Panem. Będziesz miłował
Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym
swoim umysłem i całą swoją mocą" (Mk 12,29-30). Najpierw
jest Pan Bóg, a dopiero po Nim ludzie. Najpierw winny obchodzić
nas sprawy Boże, a dopiero potem wszystko, co ludzkie. Najpierw
zabiegać winniśmy o swoje zbawienie wieczne, a dopiero potem o
powodzenie doczesne. Najpierw zależeć nam powinno na tym,
byśmy przypodobali się swemu Stwórcy, a dopiero później drugiemu
człowiekowi - nawet temu najbliższemu.
O
tym właśnie przypomina nam czas Wielkiego Postu, który przeżywamy.
Wszystko, o co na tym świecie z takim zapałem i zaangażowaniem
zabiegamy, w perspektywie wieczności jest prochem. Sprawy,
którym poświęcamy tak wiele uwagi, w odniesieniu do
przemijalności życia doczesnego są błahostkami. Sądy ludzkie
w konfrontacji z sądem Boga samego są igraszką. Powodzenie
doczesne w starciu ze zbawieniem wiecznym jest niczym. Miłość
człowieka, która miałaby stanąć w opozycji do miłości Pana
Boga, nie będzie prawdziwą miłością. Zabieganie o dobro, które
w świetle Ewangelii nie jest dobrem, okazuje się złem.
Szczęście budowane poprzez deptanie Bożych przykazań tylko
na chwilę może być szczęściem.
Najpierw
trzeba nam starać się o to, by podobać się Panu Bogu. Kiedy tak
będzie, wtedy wreszcie spojrzymy ludziom odważnie w oczy.
Najpierw trzeba zatroszczyć się o sprawy Pana Boga, a wtedy
wszystkie nasze wysiłki Opatrzność Boża pobłogosławi.
Pierwsze powinno być zabieganie o dobro własnej duszy. Sprawy
doczesne znajdą wtedy odpowiednie miejsce w naszym postępowaniu.
Najpierw zabiegajmy o dobro swej duszy nieśmiertelnej, a nie
zabraknie nam przy tym czasu na zdobywanie tego świata. „Starajcie
się naprzód o królestwo <Boga> i o Jego sprawiedliwość,
a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6,33).
Wielki
Post zachęca do takiego myślenia i postępowania. Krzyż, który z
szacunku całujemy, woła o taką postawę: Najpierw Pan Bóg, potem
wszystko inne. Kiedy zaś najpierw kochać będziemy swego
Stwórcę, jeszcze bardziej i owocniej kochać będziemy
drugiego człowieka. Miłość Boga realizuje się bowiem przez
miłość bliźniego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz