Poniedziałek, 4 tydzień Wielkiego Postu
Słowo Boże na dziś:
Uzdrowienie syna urzędnika królewskiego
Słowa
Ewangelii według Świętego Jana
Jezus
odszedł z Samarii i udał się do Galilei. Jezus wprawdzie sam
stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie,
kiedy jednak przyszedł do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go,
ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie
świąt. I oni bowiem przybyli na święto. Następnie przybył
powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w
wino. A był w Kafarnaum pewien urzędnik królewski, którego syn
chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał
się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna, był
on już bowiem umierający. Jezus rzekł do niego: «Jeżeli nie
zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie». Powiedział do Niego
urzędnik królewski: «Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko». Rzekł
do niego Jezus: «Idź, syn twój żyje». Uwierzył człowiek słowu,
które Jezus powiedział do niego, i poszedł. A kiedy był jeszcze w
drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje.
Zapytał ich o godzinę, kiedy poczuł się lepiej. Rzekli mu:
«Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka». Poznał
więc ojciec, że było to o tej godzinie, kiedy Jezus rzekł do
niego: «Syn twój żyje». I uwierzył on sam i cała jego rodzina.
Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do
Galilei.
Oto
słowo Pańskie.
Refleksja nad Słowem Bożym
Jedną
z największych wartości, jakie człowiek pragnie posiąść w swym
życiu, jest wolność. Możliwość samodzielnego podejmowania
decyzji dotyczących własnej egzystencji. Możliwość wybierania
życiowej drogi, osób, z którymi żyjemy, stanowiska i miejsca
pracy. Wolność przekonań religijnych, społecznych i politycznych.
Samo decydowanie o tym, gdzie i jak żyjemy. Oto jedna z
największych wartości, jakie przyświecają nam w
codzienności.
Lecz
nikt z nas nie jest do końca wolny. Spotykają nas różne
ograniczenia. Życie nakłada na nas swoje pęta. Nie zawsze
pracujemy tam, gdzie byśmy chcieli. Nie zawsze osiągamy to, o
czym marzymy. Koleje losu zmuszają nas do kompromisów i uległości.
Wymagania, które stawiają nam najbliżsi, powodują niejako, że
musimy poświęcić swoją wolność i niezależność dla budowania
wspólnego dobra. Słuchając dobrych rad, poleceń, próśb,
wierzymy głęboko, że motywowane są one dobrą wolą. Innym
razem zmuszeni jesteśmy do tego, by słuchać innych, wykonywać ich
polecenia. Sami zaś zawierzamy im swoje życie, poświęcamy
własną wolność i niezależność, ufając głęboko, że w ten
sposób zbudujemy większe dobro.
Tak
właśnie zachował się urzędnik królewski z dzisiejszej
Ewangelii, który błagał Jezusa o uzdrowienie swego syna.
Stanowisko, które piastował, pozwalało mu cieszyć się
wolnością i niezależnością. Majątek, koneksje, wpływy i
władza pozwalały mu na swobodne życie. Lecz w obliczu śmiertelnej
choroby syna był bezradny. Nie znajdując ratunku u ludzi, skierował
swoje kroki ku Mistrzowi z Nazaretu. Wiele słyszał o cudach, jakich
dokonał Pan Jezus. Wiele słyszał o dobroci, jaką Zbawiciel
okazywał chorym i cierpiącym. Pobiegł zatem do Jezusa, aby błagać
Go o ratunek dla swego syna: „Panie, przyjdź, zanim umrze moje
dziecko” (J 4,49). Odpowiedź Syna Bożego była bardzo krótka i
zwięzła: „Idź, syn twój żyje” (J 4,50). Lecz te słowa były
jednocześnie egzaminem z zawierzenia. „Uwierzył człowiek
słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem” (J
4,50). Królewskiemu urzędnikowi wystarczyło zapewnienie Pana
Jezusa. Nie domagał się, by Mistrz z Nazaretu poszedł osobiście
do chorego. Nie zwątpił w moc słowa które wypowiedział
Chrystus. Zawierzył przyszłość swego potomka miłości Boga
i właśnie ta wiara została nagrodzona. To zawierzenie
przyniosło błogosławione owoce: „A kiedy był jeszcze w drodze,
słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje” (J
4,51).
Pan
Bóg domaga się od każdego z nas zawierzenia i ufności w Jego
miłość. Skuteczność naszych modlitw zależy wprost
proporcjonalnie od wiary, z jaką wypowiadamy nasze prośby.
Kierując do Zbawiciela swoje wołania, musimy w pokorze uznać,
iż nie jesteśmy samowystarczalnie, nie jesteśmy panami swego życia
i tego świata. Prosząc Pana o pomoc, musimy uznać Jego
zwierzchnictwo nad światem i naszym osobistym losem.
Tak
właśnie zachował się królewski urzędnik. I jego postawa została
nagrodzona! Tę samą postawę poleca każdemu z nas dziś Pan Jezus.
Uwierzmy, że Pan Bóg pragnie naszego dobra. Uwierzmy, że Jego
Opatrzność czuwa nad nami. Uwierzmy, że niepowodzenia, porażki, a
nawet doznane krzywdy mają prowadzić nas ku większemu dobru.
Gdyby syn urzędnika królewskiego pozostał w zdrowiu, on sam i
cały jego dom nie poznaliby Chrystusa. Dzięki zaś chorobie syna
poznać mogli boską moc Jezusa z Nazaretu. „I uwierzył on
sam i cała jego rodzina” (J 4,53). Ta zaś wiara okazała się
największym darem, jaki otrzymała rodzina królewskiego
urzędnika. Zawierzenie ojca zaowocowało odzyskaniem zdrowia przez
syna. To zaś zmotywowało cały dom do uznania Jezusa za Pana i
Zbawiciela.
Wielki
Post, który przeżywamy, winien zachęcać nas do zawierzenia
Panu Jezusowi. Spoglądając na krzyż Zbawiciela, widzimy
najdoskonalszy dowód nieskończonej miłości Boga do
człowieka.
Skoro Bóg Ojciec posłał na świat swego Jednorodzo-nego Syna, aby
On za każdego człowieka oddał swe życie, to nie wolno nam wątpić
w dobroć Stwórcy. Skoro tyle razy mogliśmy się przekonać o
dobru, które wniosła w nasze życie łaska Boża, nie poddawajmy
się zwątpieniu, kiedy pojawiają się kryzysy i niespodziewane
przykre doświadczenia. Skoro tyle razy nasza modlitwa
przyniosła błogosławione owoce, nie zrażamy się, kiedy
przychodzi lęk i obawa o zdrowie i życie najbliższych, tylko
ufajmy Opatrzności Bożej.
Trzeba
Bogu oddać swoją wolność, bo warto to uczynić. Warto zawierzyć
swoją przyszłość Opatrzności Bożej. Warto zaufać
Chrystusowi. To właśnie od naszego zawierzenie i ufności zależy
skuteczność modlitwy. Od naszego otwarcia się na działanie
łaski Bożej zależy jej obfitość. Urzędnik królewski uwierzył
słowu Jezusa i jego syn dzięki tej wierze został uzdrowiony. Nie
zapomnijmy o tym nigdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz