marca 18, 2018

Homilia na Uroczystość Św. Józefa, Oblubieńca NMP - Cicha mądrość

Dzisiaj Kościół obchodzi uroczystość św. Józefa, który jest opiekunem Kościoła, jak był kiedyś opiekunem Pana Jezusa i Świętej Rodziny. Można snuć dzisiaj różne refleksje, ponieważ św. Józef ma wiele do powiedzenia tym wszystkim, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa. Jego postać jest zresztą bardzo zakorzeniona w tradycji Kościoła. W każdym niemal kościele jest jego wizerunek. Wiemy, że jak jego imię znaczy „Bóg da więcej, Bóg przyda", tak on sam jest patronem od spraw wy­magających opieki. I wiele razy apelowaliśmy do niego, zwłaszcza kie­dy doskwierał nam niedostatek czy głód, czy jakaś inna potrzeba.
Ale dzisiaj chciałbym zwrócić waszą uwagę na sprawę może nieco głębszą. Proszę przez chwilę wmyśleć się w sytuację Józefa wobec tego całego zagadnienia, które my dzisiaj językiem teologicznym nazywamy tajemnicą Wcielenia. Dla nas ta rzecz jest trudna do zrozumienia. Dla niego była — myślę — jeszcze trudniejsza. Mimo, że był wychowany w najbardziej autentycznych tradycjach żydowskich i wiedział o tym, że takie wydarzenie kiedyś w historii nastąpi. Ale czasem tak jest, jak i z nami jest: kiedy nam się mówi ,,tak ma być, to jest właśnie to", nam się zdaje, że to jeszcze nie to, ale że to, co ma być, dopiero kie­dyś będzie. Myślę, że każdy z nas w ten sposób będzie przeżywał swo­ją śmierć. Do końca jeszcze nie będziemy wierzyć, że to jest to. Zresztą czy nie raz już tak było w życiu?
I on musiał zająć wobec tajemnicy Wcielenia stanowisko autentycz­ne, stanowisko zasadnicze. I trudno nie przypuszczać że otrzymał do tego specjalne światło. Choćby nawet ewangelie mówią o tym, że anioł Pański powiedział Józefowi, że ,,z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło" (Mt 1, 20). A także: „weź Dziecię i uchodź do Egiptu" (Mt 2, 13). Miał dużo światła i miał dużo światła wyjątkowego, bo cała histo­ria była wyjątkowa.
Ale jeszcze była inna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę. Miano­wicie Józef był z zawodu rzemieślnikiem. Homo faber — mówi język łaciński. Do dziś dyskutują znawcy historii palestyńskiej, na czym to rzemiosło polegało, czy był rzemieślnikiem od drzewa, czy rzemieślni­kiem od żelaza. Ale to nie jest ważne. Ważne jest, że był człowiekiem konkretu, człowiekiem rzemiosła. Prostym, zwykłym, takim jak po dziś dzień wielu ludzi, którzy parają się pracą każdego dnia, walcząc o chleb codzienny. I to mu dawało pewien głęboki, autentyczny realizm. Pa­trzył właśnie tak jak prości ludzie się patrzą na wydarzenia.
Patrzył na wydarzenia. I równocześnie, ponieważ tak umiał patrzeć, był wielkim (można by powiedzieć) może nie filozofem, ale teologiem. On poprzez dotykanie swoimi rękoma rzeczywistości umiał również do­tknąć tej największej Rzeczywistości, jaka się wtedy dokonywała, kie­dy Słowo stało się Ciałem, kiedy Syn Boży stał się człowiekiem. On to rozumiał po swojemu. A rozumiał dlatego, że tajemnica Wcielenia jest jakoś bardzo po linii tego realnego rzemiosła, jak bym powiedział. Bóg wcielił się w codzienność.
Tak się czasem zastanawiamy, dlaczego dzisiejsi ludzie nie rozumie­ją Eucharystii, dlaczego nie potrafią dojść do ołtarza, kiedy jest tutaj Chrystus i uczta jest ucztą. Dlatego, że zatracili pojęcie sacrum — świętość jakiejkolwiek uczty.
Który ojciec błogosławi dzisiaj chleb i rozdziela dzieciom? Kto o tym wie? Kto to mówi, kto tak robi? To było kiedyś chlebem powszednim i związane z chlebem powszednim: nasze matki i ojcowie błogosławili chleb. Tak samo jest z pracą. Kto dobrze rozumie pracę, w tego poję­ciu praca jest czymś świętym. Tak jak błogosławi się chleb, tak się błogosławi pług, który wychodzi w pole, czy ziarno, które się rzuca, czy warsztat rzemieślniczy, czy warsztat naukowy.
Żaden z wielkich teologów nie zaczynał szukania i dociekania bez pokornej modlitwy. I wtedy rozumiał o wiele więcej, co znaczy taje­mnica Wcielenia: że Bóg się wcielił a on udziela pracy rąk i pracy umysłu i sprzymierza pracę rąk i pracę umysłu z tym tchnieniem Bożym, które daje mu dynamizm do pracy. I służy, dlatego służy.
Dzisiaj, kiedy po Soborze Watykańskim Drugim coraz więcej się mó­wi o tak zwanej teologii rzeczywistości ziemskich, kiedy się mówi o kontynuowaniu, ciągu dalszym tajemnicy Wcielenia, kiedy się mówi każdemu człowiekowi, prostemu i wielkiemu: gdy pracujesz, pamiętaj, że kontynuujesz dzieło wcielenia Jezusa Chrystusa — to bardzo wyraź­nie temu całemu procesowi patronuje Józef. Józef — homo faber a równocześnie oblubieniec Matki Bożej i człowiek sprawiedliwy (por. Mt 1, 19), opiekun tej ,,trójcy ziemskiej", jak to się mówi o Świętej Ro­dzinie.
Tego się dzisiaj uczymy w to święto, które jest też takie ciche, jak cichy był Józef, Oblubieniec Matki Chrystusowej. Wielkie dzieła w ciszy się dokonują, bez rozgłosu — tak jak ziarno, które jest długi czas w ziemi a potem dopiero przynosi owoc. Przyjąwszy dzisiaj Ko­munię świętą, w ciszy głębokiego skupienia odszukajmy przy Panu Jego Opiekuna i pomówmy z nim o naszych sprawach.
Dzisiejsza ewangelia mówi nam o wydarzeniu, jakie miało miejsce w świątyni, kiedy Jezus odszedł z gromadą pielgrzymów i już po raz pierwszy zaczął otaczającym Go uświadamiać swoje posłannictwo. Chy­ba zwróciliście uwagę, że w tym wyjątku ewangelicznym jest dwa ra­zy w inny sposób użyty termin „ojciec". Do Jezusa mówi Maryja: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie" (Łk 2, 48). Był Józef ojcem przybranym — znamy całą historię związku Józefa z Maryją i Ewangeliści, którzy pisali, też o tym wiedzieli. I tu właśnie odpowiedź Jezusa była od razu ad hominem: „Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" (Łk 2, 49). W odpowiedzi Jezusa aluzja do Ojca nie była aluzją do św. Jó­zefa, lecz do Ojca, który jest w niebie. Do Boga Ojca, który jest Jego Ojcem. Ojcem Jezusa, Boga-Człowieka. Ale bliska więź poprzez związek prawny Józefa z Maryją uczyniła go opiekunem Jezusa, Jego ziemskim opiekunem, głową Świętej Rodziny. Chrześcijanie od początku tak wierzyli i wierzą.
W tym epizodzie jest zawarta głęboka nauka o chrześcijańskiej interpretacji rodziny. Rodzina chrześcijańska pomimo swojej zwartości osobowej ma jednak cele, które są wyższe niż cel układu zamkniętego. W „rzeczach Ojca" — to znaczy Ojca niebieskiego — trzeba być i dzie­ciom, i rodzicom. I rodzice poprzez sakrament małżeństwa wchodzą w spra­wy Ojca niebieskiego, i dzieci dojrzewają powoli do rozumienia ta­jemnic, misteriów Ojca. I czasem jeśli w domu są konflikty, albo jedna, albo druga strona nie rozumie tego. Rodzice bardzo często żyją tylko „według ciała" i nie rozumieją swych dzieci. Czasem odwrotnie, dzieci żyją ,,według ciała". Ale w tej chwili mam na uwadze na przykład po­wołania zakonne czy kapłańskie: jak często rodzice w ogóle nie pojmu­ją, o co chodzi. Żyją tylko w układzie zamkniętym. Nie rozumieją, że ich dziecko „powinno być w tym, co należy do jego Ojca" (Łk 2, 49).
Dużo jest tutaj w tej postaci tajemniczej i czcigodnej nauki dla nas. Wspominamy dzisiaj św. Józefa, czcimy go i uczymy się od niego dla naszych rodzin, dla naszej chrześcijańskiej postawy — wierności zleconej mu tajemnicy, wierności Bogu. Wierności cichej, milczącej. Bo taki był.
Polecajmy Bogu podczas dzisiejszej mszy świętej wszystkich chrześ­cijan, którzy noszą imię Józefa — aby mieli cząstkę tej cichej mądroś­ci, którą miał opiekun Pana Jezusa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger