Dzisiaj
Kościół obchodzi uroczystość św. Józefa, który jest opiekunem Kościoła,
jak był kiedyś opiekunem Pana Jezusa i Świętej Rodziny. Można snuć
dzisiaj różne refleksje, ponieważ św. Józef ma wiele do powiedzenia tym
wszystkim, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa. Jego postać jest zresztą
bardzo zakorzeniona w tradycji Kościoła. W każdym niemal kościele jest
jego wizerunek. Wiemy, że jak jego imię znaczy „Bóg da więcej, Bóg
przyda", tak on sam jest patronem od spraw wymagających opieki. I wiele
razy apelowaliśmy do niego, zwłaszcza kiedy doskwierał nam niedostatek
czy głód, czy jakaś inna potrzeba.
Ale
dzisiaj chciałbym zwrócić waszą uwagę na sprawę może nieco głębszą.
Proszę przez chwilę wmyśleć się w sytuację Józefa wobec tego całego
zagadnienia, które my dzisiaj językiem teologicznym nazywamy tajemnicą
Wcielenia. Dla nas ta rzecz jest trudna do zrozumienia. Dla niego była —
myślę — jeszcze trudniejsza. Mimo, że był wychowany w najbardziej
autentycznych tradycjach żydowskich i wiedział o tym, że takie
wydarzenie kiedyś w historii nastąpi. Ale czasem tak jest, jak i z nami
jest: kiedy nam się mówi ,,tak ma być, to jest właśnie to", nam się
zdaje, że to jeszcze nie to, ale że to, co ma być, dopiero kiedyś
będzie. Myślę, że każdy z nas w ten sposób będzie przeżywał swoją
śmierć. Do końca jeszcze nie będziemy wierzyć, że to jest to. Zresztą
czy nie raz już tak było w życiu?
I
on musiał zająć wobec tajemnicy Wcielenia stanowisko autentyczne,
stanowisko zasadnicze. I trudno nie przypuszczać że otrzymał do tego
specjalne światło. Choćby nawet ewangelie mówią o tym, że anioł Pański
powiedział Józefowi, że ,,z Ducha Świętego jest to, co się w Niej
poczęło" (Mt 1, 20). A także: „weź Dziecię i uchodź do Egiptu" (Mt 2,
13). Miał dużo światła i miał dużo światła wyjątkowego, bo cała
historia była wyjątkowa.
Ale
jeszcze była inna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę. Mianowicie
Józef był z zawodu rzemieślnikiem. Homo faber — mówi język łaciński. Do
dziś dyskutują znawcy historii palestyńskiej, na czym to rzemiosło
polegało, czy był rzemieślnikiem od drzewa, czy rzemieślnikiem od
żelaza. Ale to nie jest ważne. Ważne jest, że był człowiekiem konkretu,
człowiekiem rzemiosła. Prostym, zwykłym, takim jak po dziś dzień wielu
ludzi, którzy parają się pracą każdego dnia, walcząc o chleb codzienny. I
to mu dawało pewien głęboki, autentyczny realizm. Patrzył właśnie tak
jak prości ludzie się patrzą na wydarzenia.
Patrzył
na wydarzenia. I równocześnie, ponieważ tak umiał patrzeć, był wielkim
(można by powiedzieć) może nie filozofem, ale teologiem. On poprzez
dotykanie swoimi rękoma rzeczywistości umiał również dotknąć tej
największej Rzeczywistości, jaka się wtedy dokonywała, kiedy Słowo
stało się Ciałem, kiedy Syn Boży stał się człowiekiem. On to rozumiał po
swojemu. A rozumiał dlatego, że tajemnica Wcielenia jest jakoś bardzo
po linii tego realnego rzemiosła, jak bym powiedział. Bóg wcielił się w
codzienność.
Tak
się czasem zastanawiamy, dlaczego dzisiejsi ludzie nie rozumieją
Eucharystii, dlaczego nie potrafią dojść do ołtarza, kiedy jest tutaj
Chrystus i uczta jest ucztą. Dlatego, że zatracili pojęcie sacrum —
świętość jakiejkolwiek uczty.
Który
ojciec błogosławi dzisiaj chleb i rozdziela dzieciom? Kto o tym wie?
Kto to mówi, kto tak robi? To było kiedyś chlebem powszednim i związane z
chlebem powszednim: nasze matki i ojcowie błogosławili chleb. Tak samo
jest z pracą. Kto dobrze rozumie pracę, w tego pojęciu praca jest czymś
świętym. Tak jak błogosławi się chleb, tak się błogosławi pług, który
wychodzi w pole, czy ziarno, które się rzuca, czy warsztat
rzemieślniczy, czy warsztat naukowy.
Żaden
z wielkich teologów nie zaczynał szukania i dociekania bez pokornej
modlitwy. I wtedy rozumiał o wiele więcej, co znaczy tajemnica
Wcielenia: że Bóg się wcielił a on udziela pracy rąk i pracy umysłu i
sprzymierza pracę rąk i pracę umysłu z tym tchnieniem Bożym, które daje
mu dynamizm do pracy. I służy, dlatego służy.
Dzisiaj,
kiedy po Soborze Watykańskim Drugim coraz więcej się mówi o tak zwanej
teologii rzeczywistości ziemskich, kiedy się mówi o kontynuowaniu,
ciągu dalszym tajemnicy Wcielenia, kiedy się mówi każdemu człowiekowi,
prostemu i wielkiemu: gdy pracujesz, pamiętaj, że kontynuujesz dzieło
wcielenia Jezusa Chrystusa — to bardzo wyraźnie temu całemu procesowi
patronuje Józef. Józef — homo faber a równocześnie oblubieniec Matki
Bożej i człowiek sprawiedliwy (por. Mt 1, 19), opiekun tej ,,trójcy
ziemskiej", jak to się mówi o Świętej Rodzinie.
Tego
się dzisiaj uczymy w to święto, które jest też takie ciche, jak cichy
był Józef, Oblubieniec Matki Chrystusowej. Wielkie dzieła w ciszy się
dokonują, bez rozgłosu — tak jak ziarno, które jest długi czas w ziemi a
potem dopiero przynosi owoc. Przyjąwszy dzisiaj Komunię świętą, w
ciszy głębokiego skupienia odszukajmy przy Panu Jego Opiekuna i pomówmy z
nim o naszych sprawach.
Dzisiejsza
ewangelia mówi nam o wydarzeniu, jakie miało miejsce w świątyni, kiedy
Jezus odszedł z gromadą pielgrzymów i już po raz pierwszy zaczął
otaczającym Go uświadamiać swoje posłannictwo. Chyba zwróciliście
uwagę, że w tym wyjątku ewangelicznym jest dwa razy w inny sposób użyty
termin „ojciec". Do Jezusa mówi Maryja: „Oto ojciec Twój i ja z bólem
serca szukaliśmy Ciebie" (Łk 2, 48). Był Józef ojcem przybranym — znamy
całą historię związku Józefa z Maryją i Ewangeliści, którzy pisali, też o
tym wiedzieli. I tu właśnie odpowiedź Jezusa była od razu ad hominem:
„Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym,
co należy do mego Ojca?" (Łk 2, 49). W odpowiedzi Jezusa aluzja do Ojca
nie była aluzją do św. Józefa, lecz do Ojca, który jest w niebie. Do
Boga Ojca, który jest Jego Ojcem. Ojcem Jezusa, Boga-Człowieka. Ale
bliska więź poprzez związek prawny Józefa z Maryją uczyniła go opiekunem
Jezusa, Jego ziemskim opiekunem, głową Świętej Rodziny. Chrześcijanie
od początku tak wierzyli i wierzą.
W
tym epizodzie jest zawarta głęboka nauka o chrześcijańskiej
interpretacji rodziny. Rodzina chrześcijańska pomimo swojej zwartości
osobowej ma jednak cele, które są wyższe niż cel układu zamkniętego. W
„rzeczach Ojca" — to znaczy Ojca niebieskiego — trzeba być i dzieciom, i
rodzicom. I rodzice poprzez sakrament małżeństwa wchodzą w sprawy Ojca
niebieskiego, i dzieci dojrzewają powoli do rozumienia tajemnic,
misteriów Ojca. I czasem jeśli w domu są konflikty, albo jedna, albo
druga strona nie rozumie tego. Rodzice bardzo często żyją tylko „według
ciała" i nie rozumieją swych dzieci. Czasem odwrotnie, dzieci żyją
,,według ciała". Ale w tej chwili mam na uwadze na przykład powołania
zakonne czy kapłańskie: jak często rodzice w ogóle nie pojmują, o co
chodzi. Żyją tylko w układzie zamkniętym. Nie rozumieją, że ich dziecko
„powinno być w tym, co należy do jego Ojca" (Łk 2, 49).
Dużo
jest tutaj w tej postaci tajemniczej i czcigodnej nauki dla nas.
Wspominamy dzisiaj św. Józefa, czcimy go i uczymy się od niego dla
naszych rodzin, dla naszej chrześcijańskiej postawy — wierności zleconej
mu tajemnicy, wierności Bogu. Wierności cichej, milczącej. Bo taki był.
Polecajmy
Bogu podczas dzisiejszej mszy świętej wszystkich chrześcijan, którzy
noszą imię Józefa — aby mieli cząstkę tej cichej mądrości, którą miał
opiekun Pana Jezusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz