Trwajcie
w Chrystusie i przynoście owoc obfity, w Nim możemy uczynić
wszystko (J 15,15). Żniwa w pełni, a w wielu miejscach już
skończone. Rolnicy zbierają na polach dojrzałe ziarno na chleb. W
kościele w ofierze eucharystycznej również słyszymy o chlebie. I
o tym chlebie, który Chrystus rozmnożył dla pięciu tysięcy
mężczyzn, aby zaspokoić głód ciała, i o ważniejszym,
który ma zaspokoić głód duszy. Bowiem „Chleb, który rolnik
wydziera ziemi, jest chlebem, który żywi ludzkość. Jest to także
chleb Eucharystii, który Kościół każdego dnia konsekruje i daje
do pożywania wszystkim swym synom, którzy pragną go dzielić jako
bracia w tej samej wierze. Jest to chleb, który jednoczy nas w
Kościele, który sprawia, że czujemy się braćmi i dziećmi tego
samego Ojca. Jest to chleb, który żywi naszą wiarę na drodze
pielgrzymowania” (Jan Paweł II).
Trzeba
pamiętać, że rolnik jest najbardziej współpracownikiem Stwórcy
w wyżywieniu świata i ma również udział w kulcie Bożym. Od
najdawniejszych czasów tak jakoś bywało, że pierwsze ołtarze
u kolebki ludzkości budowali rolnicy i sami na nich składali
dary na cześć Boga (Rdz 4,2-5). Pierwsza świątynia poświęcona
prawdziwemu Bogu, którą budował król Salomon w Jerozolimie,
została wzniesiona na klepisku, gdzie złożono ofiarę. Z
przyjściem na świat Zbawiciela nastąpiło jeszcze ściślejsze
powiązanie piastuna ziemi z ołtarzem. W przededniu swojej
śmierci na krzyżu, Jezus ustanawia jedyną ofiarę eucharystyczną
— ofiarę Ciała i Krwi swojej na fundamencie chleba i wina (Mt
26,26-28).
Rolnik
chlebem wydobytym z serca ziemi — karmicielki żywi nie tylko
ludzi, ale i Kościół, gdy chleb na ołtarzu staje się Eucharystią
(Ps 5,84). Stąd godność i prawa rolników mają zasadnicze
znaczenie. Jan Paweł II w Encyklice Laborem
exercens mówi,
że trzeba uznać słuszne prawo rolników, docenić ich pracę,
sprawiedliwe wynagrodzenie, prawo do własności ziemi, ubezpieczenia
i zapewnienia opieki w chorobie i starości. Prawo do wolnego
zrzeszania się jest konieczne do właściwego rozwoju społecznego,
kulturalnego i ekonomicznego. „Dlatego też należy głosić i
popierać godność pracy, każdej pracy, a zwłaszcza pracy na
roli, w której człowiek w sposób tak bardzo wymowny, ziemię
otrzymaną w darze od Boga „czyni sobie poddaną” i
potwierdza swoje „panowanie” w widzialnym świecie (Laborem
exercens, 21).
Również w Tarnowie, w ubiegłym roku, Ojciec św. mówił: „Niechże
rolnictwo wyjdzie z wielokrotnego zagrożenia i przestanie być
skazane tylko na walkę o przetrwanie. Jesteście gospodarzami tej
ziemi. Przypatrzcie się, bracia, waszemu powołaniu”. Dlatego
ta ziemia — rola, ziemia — ojczyzna jest ziemią dziedziczną.
Nie jesteśmy tu od dziś. Jest to ziemia „ojcowska". W tej
ziemi żyje jeszcze praca tamtych czasów. Rola bierze się z pracy
jednych dla drugich. Służy nam, bo tak chcieli ojcowie i
będzie służyć dzieciom, bo takie są nasze postanowienia. Rola —
miejsce, na którym spotyka się praca pokoleń. Kiedyś
przedstawiciel polskiej wsi Wincenty Witos, wielki mąż stanu,
powiedział: „Chłop zachował w najgorszych chwilach ziemię,
religię i narodowość. Te trzy wartości dały podstawę do
stworzenia państwa”.
Człowiek
ma tę rolę od innych i dla innych. Jest właścicielem ziemi.
Ziemia należy do człowieka, ona jest mu poddana. I wszelkie
utrudnienia w tym względzie są niesprawiedliwością dla rolnika,
tego wielkiego żywiciela naszego narodu. Okres wojny i okupacji
dobitnie uzasadnił odpowiedzialny, obywatelski status chłopa,
który „żywił i bronił". I kiedy mówimy, że gospodarz ma
ziemię, to jednak wiemy, że nie ma jej dla siebie, bo gospodarować
znaczy: z ziemi czynić rolę. Kto z ziemi czyni rolę, ten pomaga
ziemi rodzić. To co rodzi — to jest owoc pracy — chleb,
którym według szacunku ONZ mógłby wyżywić w naszym kraju
80 milionów ludzi, a nie 40 milionów. Tylko że chłopi i w ogóle
wieś muszą dostrzec żywioły życzliwe dla rolniczego trudu.
Bezkarnie można uderzyć wieś, która nie odpowie strajkiem i nie
zmusi dyrekcji do podwyżki płac, ale odpowie brakiem produkcji,
zaś apatia produkcyjna jest gorsza od strajku, bo całą swoją
konsekwencją uderza we wszystkich.
Trzeba
przede wszystkim uznać rolnictwo indywidualne. I to wcale nie
uchwałami, zmianami w Konstytucji. Trzeba uznać praktycznie,
realnie. Ono też ma potrzeby rozwoju. Mówmy o rolnictwie w Polsce.
Każdy błąd w rolnictwie naprawiany jest latami. Ziemia nie
toleruje błędów. Trzeba umieć ją przeprosić. Łatwo można
zburzyć różne przemysły, handle, pałace i domy secesyjne i nawet
je odbudować, ale z rolnictwem — inaczej. Mozolnie budowano tzw.
„nowe rolnictwo”, rumaki stalowe. Tylko ludzi nie było, a i
ziemia się poznała, że to nie ta ręka sieje. To są prawdy
powszechne i sprawdzone. Chleb — owoc pracy jest jak słowo, własne
i wspólne. Im więcej chleba i im lepszy chleb, tym bardziej wspólna
jest mowa, i nic tu nie przeszkadza, że rolnik mówi: „moje
gospodarstwo”, moje ręce do pracy, moje narzędzia. A co
przeszkadza: to brak chleba, to ziemia leżąca odłogiem, plony
przywalone śniegiem, zmrożone, i gromadzony na punktach skupu
żywiec ginący z głodu, skomplikowana administracja — to
przeszkadza.
Ten
chleb jest jeden. Każde ziarno zatrute powiększa jego gorycz.
Każde ziarno dobre czyni go ludzkim i życiodajnym, zdatnym do
konsekracji. Obecni tutaj rolnicy przynieśli pierwsze chleby z
tegorocznego ziarna. Podzielimy się nimi po zakończeniu mszy
św. jak opłatkiem. Myślami i sercem będziemy się dzielić z
wszystkimi, którzy nas teraz słuchają, uczestnicząc w Eucharystii
przy głośnikach radiowych. Szczególnie tym chlebem chcemy
podzielić się z tymi, którzy wszystkie swoje siły i zdrowie
poświęcili pracy na roli — pracy dla innych, a dzisiaj tak często
są zapomnieni, opuszczeni i cierpią w samotności. Dziękujmy Bogu
za tych dzielnych spadkobierców Drzymały, Ślimaka, Boryny, Witosa.
Dziękujmy Bogu, że trwają na polskiej ziemi.
Chleb
polski tworzyły pokolenia, znaczone wspólnym trudem Bożej
historii i pracy Polaków. Od zasiewu pola do żniwa, od żniwa
do wypieku towarzyszyły im dola i niedola plecionych w jeden
łańcuch próśb modlitewnych, by był to chleb Boży. Różny
był jego smak. Były chleby pokoju i dostojeństwa, chleby
tułaczy i pielgrzymów, chleby zakuwane po stokroć w
kajdany,
chleby rozmodlone nad ziarnem zasiewu, chleby złowrogie zaciśnięte
w pięść buntu. Były chleby pędzone polami Syberii, chleby
zroszone potem trudu codziennego, chleby zadumane nad grobami
bliskich, chleby zaczytane w poezji wolności, chleby sprzedawane na
licytacji narodów, chleby święte w wierze niezłomnej. Były
chleby wpatrzone w obraz jasnogórski, chleby klęczące u
ołtarzy Pańskich, chleby wymodlone przez naszych ojców.
Kilka
dni temu dziękowaliśmy Maryi, Matce Zielnej, za hojność chleba
pełną garścią wsypaną w skiby; czarnej ziemi za dobroć,
wodzie za ugaszenie pragnienia, słońcu za ciepło i radość, a
wiatrom za ukołysanie dorodnego łanu chleba. Matka Żniw —
Wniebowzięta — najdoskonalszy owoc ziemi, ze złotych ram spłynie
nad pola, by dotknąć zbóż i pachnącego chleba. Psalm
dziękczynienia zanieśmy Pani Zielnej, Ogrodniczce Sierpnia, Matce
Pól w roku maryjnym. Przynosząc plony ziemi do kościoła, wołamy
słowami poety:
„Wszytko
mi się dziś wydało
jak
z dziecinnej bajki.
Niebo
modre jak uszyte z niezapominajki.
O
wy kwiaty mej młodości
prosto
z łąki zioła,
Co
na Matkę Boską Zielną
znoszą
do kościoła” (J. Lechoń). Niesiemy także i my bochen własnego
chleba; własny trud, cierpienie, owoc pracy i zmagania duchowe. I my
stoimy pośrodku pola. Może i na nas przyszedł czas żniwa. Czas na
nasz chleb. Dając siebie samych mamy rozdawać dobry, polski
chleb. Dla oszukanych mamy być kromką prawdy, dla ociemniałych
kromką światła, dla uwięzionych kromką wolności, dla
tchórzliwych kromką odwagi, dla cierpiących kromką otuchy, dla
prześladowanych kromką nadziei, dla odrzuconych, poniżonych i
złamanych — kromką miłości.
Dziękujemy
Ci Boże za chleb, którym karmiłeś naszych ojców. Wyciągając
nasze ręce do Ciebie, wołamy: Chleba naszego powszedniego daj nam
dzisiaj, nie tylko dzisiaj, ale i jutro, pozostań z nami w tym
chlebie, daj nam chleba! Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz