W
tę wakacyjną niedzielę słyszymy kolejny już raz fragment Ewangelii św.
Jana o chlebie eucharystycznym. O chlebie, który przychodzi z nieba za
życie świata. Jezus mówi nam o sobie, że to On właśnie jest chlebem
żywym, który daje życie prawdziwe. I że tym chlebem jest Jego Ciało.
Pragnę
zaprosić teraz wszystkich obecnych w kościele, abyśmy się wspólnie wsłuchali w "głos" kawałka chleba, tego chleba, który spożywamy codziennie, aby mieć siły do pracy i
życia. Będzie to trochę nietypowa forma kazania. Chcę niejako użyczyć
swoich ust, aby posłużył się nimi chleb i wygłosił do nas słowo.
Słuchając zaś jego mowy spróbujemy dostrzec jak bardzo mocno i wyraźnie
przemawia do nas Bóg przez wszystko, co nas otacza. A także zechciejmy
uczyć się szacunku i wdzięcznego przyjęcia daru, jakim jest powszedni
chleb. A nade wszystko starajmy się pogłębiać, a może obudzić w sobie
pragnienie i tęsknotę za chlebem przemienionym w Ciało Pańskie. Chlebem
dawanym nam w Komunii św.
Wsłuchajmy
się więc w to, co pragnie do nas powiedzieć zwykły, codzienny chleb. A
może poczujemy w sobie bardziej osobiste zaproszenie, by poprowadzić
podobny dialog w ciszy własnego serca.
Przyszedłeś
dziś na Mszę św. zaproszony jak kiedyś Apostołowie na ucztę do
Wieczernika. To spotkanie wypełniają: miłość i służba, prawda i życie.
To przecież Twój najgłębszy głód i najważniejsze pragnienie. Rozumiem
Cię doskonale, gdyż prawda o głodzie i nasyceniu jest zawarta we mnie
samym. Proszę Cię serdecznie zechciej mnie posłuchać, chcę Ci pomóc
umocnić Twoje dotychczasowe dążenia. Albo jeżeli życie przecieka Ci
przez palce, nie bardzo możesz się w tym świecie połapać, nie widzisz
sensu życia, a w głębi duszy uwiera Cię jakaś pustka przeogromna, to
spróbuj uwierzyć, że może być inaczej.
Zanim
stałem się kawałkiem chleba było tak, jak Zbawiciel powiedział w
Ewangelii: "...siewca wyszedł siać ziarno...". Ziarna padały na grunt
skalisty, między ciernie, przy drodze, a także na ziemię urodzajną, aby
ostatecznie wydać plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i
stokrotny.
Potem
był czas żniw. Na pole wyjechali ludzie z ciężkimi maszynami, aby
ścinać kłosy. Często mieli dumnie podniesione głowy, jakby sami dali im
wzrost. Albo wykonywali swoją pracę obojętnie i bezmyślnie.
Dawniej
było inaczej. Czas żniw był wielkim świętem. Człowiek pochylał się nad
dojrzałym łanem z wielką czcią i szacunkiem. Wiedział dobrze, że to jest
Boży dar i przyjmował go z ręki Ojca i dziękował Mu. Czas żniw oznaczał
radość życia, albo niepewność i zapowiedź głodu. Odpowiesz, że dzisiaj
nie ma czasu na sentymenty, bo Ci się strasznie śpieszy i chcesz robić
wszystko szybciej i łatwiej. Być może, ale dlaczego mniej święcie?
Chwilami Cię nie rozumiem. Chcesz zaoszczędzić jak najwięcej czasu, i co
z nim robisz? Czy nie widzisz jak podsunięto Ci wiele sposobów, aby ten
czas marnować.
A
potem wszystko dzieje się szybko. Ziarna ściera się na mąkę, z której
niedługo będzie chleb. Takie ścieranie bardzo boli, ale to nie jest
ważne, kiedy się pamięta, że to czemuś służy. Możesz mi wierzyć, że ten
ból i cierpienie ma swój sens. Nie pamiętam łez, gdy widzę radość i
szczęście tych, co spożywają chleb, aby żyć i pracować.
To
wielkie szczęście, kiedy czuję ręce matki podające chleb dziecku. Ręce
dorosłego człowieka, którym daje siłę do pracy. Wzruszają ręce starca z
trudem podnoszące mnie do ust, aby jeszcze na pewien czas podtrzymać
gasnące życie.
Za
tę radość, że jestem potrzebny, tak bardzo Bogu dziękuję. Zauważ jakie
to dziwne; ludzie codziennie spożywają zwykły, powszedni chleb, a on
nigdy nie traci dla nich smaku. Ciągle na nowo odzywa się głód, a chleb
jest tak samo dobry i potrzebny.
Proszę,
powiedz mi jak zrozumieć nieraz Twoje dziwne zachowanie? Tak bardzo
musisz się napracować, namęczyć, aby zdobyć mnie - kawałek chleba. A
potem tak łatwo wyrzucasz mnie w błoto, na ulicę, do śmietnika. To
bardzo boli, a ten ból niepozbawiony jest sensu. Zwłaszcza, gdy wiem, że
są na świecie ludzie umierający z głodu. Wyciągają ręce po chleb, a nikt
im go nie poda. Może warto, byś przemyślał na nowo sens słów poety i
czasami do nich powracał: "Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą
z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba, tęskno mi Panie"(C.K.
Norwid). Ja nie chcę być wyrzucany i deptany, chcę służyć!
Pamiętam
niezwykłe chwile. To były wielkie święta w mym życiu. Był wtedy czas
żniw. Przez pola przechodził Nauczyciel z uczniami. Byli głodni, zrywali
dojrzewające kłosy, ścierali je w ręku i ze smakiem jedli ziarno, aby w
ten sposób zaspokoić głód. Czy wyobrażasz sobie większą radość nad tę,
gdy się jest pokarmem samego Boga?
Albo
ten wieczór, kiedy Pan po całym dniu nauczania, spojrzał na
otaczających Go ludzi. Zrobiło Mu się ich żal. Byli na pustkowiu, do
domu długa droga, a im brakowało sił. Przyprowadzili wtedy do Jezusa
małego chłopca, który miał kilka małych chlebów. Pan wziął mnie w swoje
ręce, błogosławił, dawał uczniom, a uczniowie ludziom. Jak to się stało,
że kilka chlebów starczyło dla kilku tysięcy ludzi?
Był
też inny wieczór. Trudniejszy. Pan mówił dziwne słowa o chlebie, który
jest Jego Ciałem, i jeżeli człowiek nie będzie spożywał tego chleba, to
umrze. Pamiętam jak wielu ludzi odeszło wtedy od Niego. Nie umieli
słuchać tej twardej mowy. Ja czułem i wiedziałem dobrze, że cud,
uczyniony w tamten wieczór, był zapowiedzią innego wieczoru, a chleb
cudownie pomnożony, był zaledwie słabym odblaskiem chleba, którego
człowiekowi nie zabraknie do końca świata.
I
w końcu nadszedł ten przedziwny wieczór. Był to czwartek przed paschą.
Dziś nazywamy go Wielkim Czwartkiem. Nauczyciel był smutny, przedziwnie
skupiony. Spożywał z uczniami wieczerzę. W pewnej chwili wziął w ręce
mnie , kawałek chleba i wypowiedział niepojęte słowa: 'To jest moje
Ciało za was wydane". A we mnie wstąpiła niezwykła moc. Zrozumiałem, że w
tej chwili nie ja jestem ważny, liczy się jedynie On, Bóg-Człowiek,
Zbawiciel. Oto stałem się schronieniem dla Boga samego! To Bóg i Stwórca
użył mnie, by pozostać ze swoim ludem. I ten tajemniczy chleb, który
nazwał swoim Ciałem podawał swoim uczniom. Uczniowie łamali chleb i
podawali sobie z ręki do ręki, nic nie rozumiejąc. Zresztą i później
niewiele pojęli, gdyż ten święty chleb, Ciało ich Pana, pozostanie dla
nich i dla wszystkich ludzi świętą tajemnicą.
I
dzisiaj za każdym razem, gdy nade mną wypowiada te same słowa
człowiek-kapłan, przypomina się tamten wielkoczwartkowy wieczór, wstępuje we
mnie nieznana siła i moc, a ja wiem, że jestem osłoną dla Boga żywego,
który przychodzi, aby bronić i dawać życie swojemu ludowi.
Wiesz, widziałem wiele w swoim życiu:
- widziałem, jak sięgali po ten Święty Chleb ludzie dobrzy i sprawiedliwi, by na świętych rosnąć;
- był
pokarmem dla świętych i wielkich, małych i grzesznych, bogatych i
biednych, władców i uciśnionych, prostych i uczonych, tak bardzo
bliskich sobie przez spożywanie tego Chleba, pamiętam obozy zagłady,
wojny, tułaczkę i cierpienia tylu ludzi, gdzie odrobina Bożego Chleba
znaczyła więcej niż wszystkie skarby świata, wzruszające obrazy, gdy
człowiek stary, porażony grzechem, po latach duchowego głodu nawraca się
i płacze jak nowonarodzony, gdyż ten Chleb wprowadza go w komunię z
Bogiem.
Chociaż
muszę wyznać, że chwilami nie rozumiem was zupełnie. Boicie się bomby,
choroby nieuleczalnej, śmierci, samotności, życia bezsensownego...
dlaczego nie wyciągacie rąk po ten Chleb? Udajecie silnych? Brak wam
wiary?
Tak
bardzo chcę Ci to wszystko powiedzieć i zachęcić; jeżeli odczuwasz w
sobie tęsknotę za życiem szlachetnym, uczciwym i godnym, jeżeli przeraża
Cię zło, którego tak wiele wokół - nie pozostawaj sam, wyjdź naprzeciw!
Pan czeka na Ciebie w tym Chlebie, który nazywasz Komunią św. On chce
być z Tobą zawsze, we wszystkich chwilach życia, a nie tylko od święta.
Mój
drogi Bracie, Siostro, widzę, jak bardzo chcesz być szczęśliwy. W Twoim
sercu drzemią tęsknoty i marzenia o życiu sensownym i prawdziwym, o
miłości, która przetrwa wszystko. Uwierz, że jest to możliwe. Ale jako
uczeń Jezusa pamiętaj, że Bóg, który złożył w Tobie te pragnienia
towarzyszy Ci, zaprasza, proponuje swoją pomoc. Jednak niczego nie czyni
wbrew Tobie.Tak bardzo szanuje Twoją godność i wolność, że nic nie
narzuca na siłę. Po prostu jest Miłością tak wielką, że nie boi się
stanąć przed Tobą jak "żebrak" mówiąc: "Oto stoję u drzwi i kołaczę:
jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim
wieczerzał, a on ze Mną".
Słyszałeś
przed chwilą słowa Apostoła, że dni są złe. We wszystkich czasach dni
były złe. Gdyż od samego początku zmagają się ze sobą siły dobra i zła, i
Ty także jesteś poddawany próbie tych sił. Nie wygrasz tej próby sam, w
pojedynkę. Ale z Nim i w Nim możesz dokonać wszystkiego. Uwierz mi,
kawałkowi chleba, który tyle widział w swoim życiu i tak wiele przeżył.
Oto
za chwilę zostaniesz zaproszony na ucztę. Usłyszysz dobrze znane Ci
słowa: "bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest moje Ciało za was
wydane".
Podejdziesz do stołu Pańskiego, albo też przy odbiorniku radiowym postarasz się duchowo otworzyć na przyjęcie Jezusowego Ciała.
Niech
ta komunia z Jezusem umocni Twoje życie w jego najgłębszych
pragnieniach. Niech pomoże Ci bardzo osobiście i konkretnie podejmować
życiowe decyzje wolne od głupoty, a pełne życia i prowadzące drogami
rozwagi. A Ty wypełniony chlebem przemienionym w Ciało Boga-Zbawiciela
pójdziesz w codzienność. Spotkasz drugiego człowieka i powiesz mu, nie
tyle słowem, co własnym życiem: "Bracie, Siostro chcę dzielić się z tobą
tym, co wypełnia moje serce, życiem, którym Bóg podzielił się ze mną".
Zobacz,
że często chodzi o tak niewiele, dobre i życzliwe słowo, przełamanie
gniewu, poświęcenie odrobiny swojego czasu, niekiedy o gest przebaczenia
i trochę cierpliwości. I wtedy dzieje się cud, twoje serce poszerza
się, a w świecie przybywa miłości. Zaczynasz rozumieć, że jest to
możliwe dzięki spożywaniu tego świętego, przemienionego Chleba.
I ten przemieniony Chleb przemienia powoli całe Twoje życie.
Oby
i dzisiaj, dzięki Tobie było tej miłości więcej pośród nas. I nieś tę
miłość dalej, między ludzi, niech poznają i zobaczą, że ta niedzielna
Eucharystia, to wielki ważny dzień dla Ciebie. Tyle kryje się w nim
miłości i radości.
Kończąc,
chcę Ci przypomnieć słowa Ojca Świętego Jana Pawła II wypowiedziane podczas Mszy św.
na stadionie dziesięciolecia w Warszawie: "Moi drodzy Bracia i Siostry!
Niech się ta Eucharystia niesie. Niech nią żyje Warszawa, niech nią żyje
Polska. Niech z niej czerpie pokój, miłość i zbawienie. Amen."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz