Słowa Ewangelii według św. Mateusza.
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała prawda. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała prawda. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej
zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić
będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie
są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich".
Oto słowo Pańskie.
REFLEKSJA NAD SŁOWEM BOŻYM
"Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy..."
Przed
niektórymi poleceniami Pisma św. chciałoby się uciec. Lepiej tego nie
doczytać, pominąć, nie słyszeć. Tak właśnie jest z nakazem skierowanym
do nas dziś. Przecież każdy ma swój rozum... Ludzie są za swe czyny
odpowiedzialni... Czy można się wtrącać w sprawy innych? Tyle jest
własnych kłopotów! A jednak: „Obarczę ciebie odpowiedzialnością za twego
brata! Upomnij brata w cztery oczy!"
Jeszcze
inaczej próbujemy ominąć Boże polecenie. Sam nie cierpię morałów,
wygłaszanych pod moim adresem, dlaczego więc mam się stać stróżem
moralności mojego bliźniego? Nie czyń bliźniemu tego, co tobie nie miłe!
Czyż nie spotkaliśmy się z tym, że czyjaś uwaga nie wynikała z troski o
nas. Jej motywem była czyjaś zarozumiałość, u jej źródła była czyjaś
złośliwość, a mocą czyjeś zdenerwowanie i rozdrażnienie. Czasem bywa
odwrotnie: Uwaga, płynąca z dobrego serca, jest źle przyjęta. Wywołuje
gniew., pozostawia uraz, niszczy więź przyjaźni i znajomości. Tyle
niebezpieczeństw czai się wokół nakazu: „Upomnij brata swego..." Naszym
obawom sprzyja anonimowość współczesnego życia. Iluż ludzi mieszka w
blokach, w wielkich osiedlach. Odizolowani od bliźniego drzwiami
zaopatrzonymi w wiele zamków, nie chcą słuchać, co o nich inni mówią.
Nie chcą nawet wiedzieć, jak oceniane jest ich postępowanie. Każdą
opinię o sposobie życia gotowi są uznać za targnięcie się na ich
osobistą wolność. Powiedzenie: „Wolność Tomku w swoim domku..." stało
się powszechnie przyjętą zasadą. Chociaż ów domek to często bardzo
akustyczne mieszkanie w bloku, a sposób życia w tym domku jest dla
sąsiadów nie do zniesienia.
Tak
bardzo chciałoby się przejść obok słów, które nas obarczają
odpowiedzialnością za występki naszego brata. „Jeśli twój brat zgrzeszy
przeciwko tobie; idź i upomnij go w cztery oczy..." Nakaz Boży jest
jednak tak wyraźny, że nie można się koło niego prześlizgnąć. Trzeba
więc choć na chwilę zatrzymać się nad nim. Sprzyja temu okres, który
przeżywamy. Początek września to czas, w którym się mówi o szkole. To
dni, w których o sprawach wychowania myśli się w sposób szczególny. Dla
jednych, to sprawa nowej klasy, szkoły; dla innych, to starsi o
przeżyte wakacje uczniowie. Dla jednych to wspomnienia szkolnego
mundurka, dla innych wreszcie — stale aktualna rodzicielska troska. Nad
tym wszystkim unosi się atmosfera uwag. Tych zwykłych „nie garb się",
„nie dłub w nosie"... i tych zasadniczych, którym towarzyszą długie
rozmowy; wreszcie tych, wpisywanych do dzienniczka, pod którymi powinien
się znaleźć podpis opieki domowej.
Towarzyszy
temu wszystkiemu zjawisko zwane konfliktem pokoleń. Jedni w imię
rodzicielskiego obowiązku instruują, pouczają, wygłaszają kazania, a
inni uważają za punkt honoru odporność na tego rodzaju nacisk... W
mniejszym lub większym stopniu dzieje się to zawsze u styku pokoleń.
Dlatego nie warto w tej chwili drzeć szat i wołać, że w naszych czasach
jest gorzej, że młodzież współczesna... itd. Polski wrzesień każe nam w
szczególny sposób patrzeć na sprawy dziejące się na styku pokoleń,
żyjących na naszej ziemi. Dla nas wrzesień to początek strasznej nocy
okupacji. Ci, którzy odebrali nam wolność, wiedzieli dobrze, że nie
wystarczy siła przemocy, siła militarna. Naród niewolników można mieć
dopiero wtedy, gdy się zniszczy jego historię, gdy się zniszczy jego
kulturę i uniemożliwi się jej przekazywanie. Gdy pokolenie dojrzałych
Polaków nie będzie mogło kształtować ludzkiego oblicza tych, którzy będą
po nich mieszkać nad Wisłą. Dlatego nasze doświadczenie września
uczyło, by konflikt pokoleń zastąpić solidarnością pokoleń. Gdy nam
zniszczono zabytki polskiej kultury, to starzy i młodzi z narażeniem
siebie gromadzili to, czego ogień nie strawił. Gdy brutalnie fałszowano
historię, to potajemnie, w atmosferze pietyzmu uczono się dziejów
narodu. Nie trzeba też nikogo przekonywać, jakim nośnikiem
chrześcijańskiej kultury narodu było przekazywane poprzez pokolenia
doświadczenie, że w wielu momentach „ojczyzna była w Polsce Kościołem, a
Kościół ojczyzną".
A
jak jest dziś? Na to pytanie można dać wyczerpującą odpowiedź po
latach . Teraz chcę tylko powiedzieć o radości, jaką przeżyłem podczas
wakacji. Mogłem przez pewien czas pomagać księżom, prowadzącym pieszą
pielgrzymkę do Częstochowy. Uczestnikami tej wielokilometrowej wędrówki
byli przede wszystkim ludzie młodzi. Mimo kolei, samochodów,
autobusów, zdecydowali się na pielgrzymkę pieszą. Szedłem razem z nimi
polnymi drogami diecezji sandomierskiej i kieleckiej. Drogami
naznaczonymi kapliczkami i krzyżami. Drogami, przy których mijaliśmy
stare kościoły, cmentarze, mogiły tych, którzy poginęli w lasach,
walcząc o wolność ojczyzny. Z szumem łanów zbóż wdychało się to, „co
Polskę stanowi". Działo się to w atmosferze solidarności pokoleń. Przed
domami stali ludzie starsi, często ocierali łzy wzruszenia. Przez okna
domów widać było twarze chorych, którzy nie opuszczają swoich czterech
ścian. Myślę, że niektórzy z nich modlą się dziś z nami. Przysłowiowy
kubek zimnej wody, podany pielgrzymowi, był znakiem tej więzi, która
jest ponad wszelkie konflikty. Był po prostu miłością.
Docieramy
do sedna sprawy. Przekazywanie życia jest w sposób istotny związane z
miłością. Nie chodzi tu tylko o fizyczne rodzicielstwo. Spotkanie,
prawdziwe spotkanie człowieka z człowiekiem nie jest bolesnym
zderzeniem samolubstwa z wygodnictwem (choćby przy tej okazji były
wygłaszane podniosłe morały). Wszystkie upomnienia i przykazania — jak
nas dziś poucza św. Paweł Apostoł — streszczają się w jednym nakazie:
„Miłuj bliźniego swego, jak samego siebie" (Mt 22,39). Miłość nie
wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem prawa
(Rz 13,9— 10). Spotkanie człowieka z człowiekiem nie jest pouczaniem i
wygłaszaniem umoralniających przemówień, jest natomiast przekazywaniem
życia. Jest przekazywaniem tego, co sami otrzymaliśmy od innych i
pomnożyliśmy w naszym życiu.
Słowo
Boże dziś skierowane do nas, każe nam uświadomić sobie, ile
otrzymaliśmy od innych. Jakie wartości kultury przekazali nam ludzie.
Ileż przejęliśmy od naszych rodziców, wychowawców, nie tylko przyjmując
ich uwagi, ale obcując z nimi na co dzień. Bo wszędzie, gdzie spotyka
się człowiek z człowiekiem, pozostaje w duszy ludzkiej ślad spotkania. W
jakimś sensie jesteśmy sumą tych spotkań.
Słowo
Boże dziś do nas skierowane poucza nas o odpowiedzialności za ślad,
jaki pozostawiamy w naszych braciach. Mają to być spotkania, które „zła
nie wyrządzają". Jest to bardzo trudne, pomyśli sobie ktoś teraz. Na
pewno! Odpowiedzialność za naszych braci jest wielkim ciężarem.
Pamiętajmy jednak o słowach Chrystusa. Obiecał nam, że tam, gdzie w
Jego Imię, a więc w imię miłości dwaj lub trzej się spotkają, tam On sam
jest obecny. To On nadaje kształt spotkaniom człowieczym, bo On jest
Miłością, bo On jest dawcą życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz