Każdy
człowiek chce być szczęśliwy. To pragnienie szczęścia pobudza
naszą wyobraźnię, zachęca do wysiłku i dążenia do upragnionego
celu. I pomimo dotarcia do jakiejś mety, ciągle jesteśmy nie
nasyceni, ciągle niezadowoleni w pełni. Ludzkie pragnienie może
zaspokoić tylko Bóg. To On wyprawia ucztę, na którą zaprasza
człowieka. I jakże często zaproszony odmawia wzięcia udziału w
uczcie... „Król
posłał swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę,
lecz ci nie chcieli przyjść” (Mt
22,3). W opowieści Chrystusa istnieje dziwny paradoks: władca,
ażeby sprawić przyjemność swoim poddanym, chce zaprosić ich na
ucztę, ale oni odrzucają zaproszenie. Wobec takiego afrontu władca
jest zagniewany na zaproszonych i zaprasza innych, przypadkowych
ludzi.
Sami
dobrze wiemy jak to miło być zaproszonym na przyjęcie, móc razem
bawić się. Czujemy się zaszczyceni, gdy ktoś nas dostrzeże,
zaproponuje uczestnictwo we wspólnym spotkaniu. Kiedy sami
przygotujemy spotkanie towarzyskie, gdy włożymy wiele wysiłku na
organizację takiej czy innej uroczystości i gdy zaproszona
osoba z jakiegoś błahego powodu nie przychodzi, wówczas czujemy
się zlekceważeni, upokorzeni. Zaiste, trafna była przypowieść
Jezusa: została tu ukazana postawa Boga, który zaprasza każdego
człowieka do współpracy, do radości z darów, zaś ten sam
człowiek odrzuca Boże zaproszenie, wybiera coś, co ma
niewspółmiernie mniejszą wartość. Podobnie jak Naród
Wybrany, również i my w miejsce proponowanego zbawienia, obcowania
z Bogiem, wychodzenia z niewoli grzechu, wybieramy przysłowiowy
"czosnek i cebulę". Codzienne zajęcia, prowadzone
interesy, praca, handel i inne sprawy są ważniejsze niż chwila
poświęcona Bogu. Lepsze jest własne rozeznanie dobra i zła,
lepiej demokratycznie decydować, co jest wartością a co nią
nie jest. I tak powoli zabija się proroków prawdy i
sprawiedliwości, poczucie zła, prawdy, poczucie zwykłej
uczciwości i sprawiedliwości.
Jest
takie stare opowiadanie, w którym pewien książę zaprosił
ludzi z całej okolicy na ucztę do swego zamku. Ponieważ nie był
nazbyt bogaty, więc zaproponował, aby każdy z zaproszonych
przyniósł nieco wina. To wino wlałoby się do wielkiej kadzi i
wówczas starczyłoby go dla wszystkich. Jeden z zaproszonych
myśląc, że nikt tego nie odczuje jeśli przyniesie litr wody, i ta
zostanie zmieszana z resztą wina, postanowił oszukać gospodarza.
Podobnie postąpili pozostali zaproszeni. Jakże wielkie było
zdziwienie obecnych, gdy okazało się, że wszyscy mieli do
picia wodę! Każde "kombinowanie", każda nieuczciwość,
odrzucenie współpracy z Bogiem przynosi podobne konsekwencje.
Szukanie szczęścia poza Bogiem jest iluzją, mirażem.
W
przypowieści Chrystusowej w miejsce gości, którzy pogardzili
królem, zgromadzono osoby przypadkowe, jakiekolwiek znaleziono w
okolicy. Istotą opowieści Jezusa jest pouczenie, iż miejsce
Izraela, który wzgardził wezwaniem Bożym, zajmą w wiecznym
królestwie inni. Tak też faktycznie się stało: w miejsce Ludu
Wybranego wszedł nowy Lud Boży - Kościół. Oczywiście nie cały
Izrael został odrzucony, a jedynie ci, którzy nie chcieli uznać w
Chrystusie Mesjasza i Zbawcy, to jest starsi i przywódcy ludu. Osoby
zebrane spośród opłotków to ci, którzy na serio wzięli do swych
serc zaproszenie Boże, którzy żyją wiarą i miłością, którzy
na co dzień potwierdzają swym życiem wierność Bogu i Jego
przykazaniom. To ci, którzy chcą żyć prawdą, stawiają Boga i
sprawy Boże na pierwszym miejscu.
Pośród
zebranych na uczcie był też i ktoś, kto został z niej po prostu
wyrzucony. Czyżby zawinił tylko tym, że był źle ubrany, że nie
miał szaty godowej? Czyżby Chrystus w przypowieści miał na myśli
sprawy zupełnie drugorzędne, zewnętrzne? Wydaje się, że nie.
Szata godowa w znaczeniu biblijnym to nie tyle rodzaj ubioru, ile
symbol nowego człowieka. Osoba bez szaty godowej przedstawia
człowieka, który znalazł się na uczcie nie będąc odnowionym
człowiekiem. Nie będąc odnowionym jest w dalszym ciągu
przywiązany do zła, niechętny nawróceniu, daleki od Boga.
Niemożliwą więc byłoby rzeczą, aby osoba wroga Bogu razem z Nim
uczestniczyła w uczcie.
W
której grupie jestem? Poprzez Chrzest św. zostałem zaproszony
na ucztę, wezwany do świętowania razem z Bogiem. Jeśli sprawy
materialne, moje plany są ważniejsze niż Boże zaproszenie,
wówczas nie różnię się niczym od gości z przypowieści, którzy
postąpili podobnie wobec króla. Czy nie lepiej byłoby zostawić
na chwilę codzienne sprawy, odłożyć na bok to, co nie jest
najważniejsze, i znaleźć czas dla Boga? Może wtedy
doświadczyłbym, jak to dobrze być blisko Stwórcy, jak dobrze
gustować w Jego obecności? Może wtedy na serio rozpocząłbym
powrót, nawrócenie i odwrócenie się od zła, o którym sam
najlepiej wiem? „Lepiej
się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej
się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w książętach”
(por.
Ps 118,8-9) - mówi Psalmista.
Pójdźmy
więc na ucztę Pana, zebrani może gdzieś z rozstajnych dróg,
ale chętni do przebywania przed obliczem Pana. Nie zapomnijmy zabrać
szaty godowej, to jest łaski, która daje nam dostęp do Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz