Ukochani
Bracia i Siostry. Sam fakt istnienia przykazania miłości Boga i
bliźniego może wydawać się nie odpowiadający naturalnemu
porządkowi rzeczy. Przecież ktoś może powiedzieć: miłość jest
czymś spontanicznym; albo jest, albo jej nie ma. Jak można się
zmusić do kochania kogoś, kogo się nie kocha. Zresztą, nawet
jeśli już spróbuję kogoś kochać na mocy przykazania, czy taka
miłość z nakazu będzie autentyczną miłością? Taki sposób
rozumowania może być właściwy traktowaniu uczucia miłości
w sposób, nazwijmy to, pasywny. Mówimy, że ktoś jest w kimś
zakochany. Taka miłość przychodzi spontanicznie, wydaje się
wręcz, że bierze kogoś w posiadanie, nie zależy więc ani od
wyboru, ani od świadomej decyzji osoby. Znajduje ona raczej
swoją przestrzeń działania w zaangażowaniu sentymentów, uczuć i
emocji.
Nie
można oczywiście negować, że taka forma miłości, rodząca
się gwałtownie pod wrażeniem czyjegoś piękna czy dobroci,
odgrywa swoją znaczną rolę w życiu. Jednak i w tym doświadczeniu
nie można pomijać roli, jaką mają do odegrania rozum i wola.
Zawsze można dopuścić do głosu wolę, która, nie bez udziału
roztropności, podejmie decyzję obdarzenia danej, konkretnej osoby
miłością.
Wydaje
się jednak, że przykazanie Boże nie dotyczy bezpośrednio
tego rodzaju miłości, która swoją siedzibę ma w sferze
sentymentów i emocji. Przykazanie dotyczy raczej tej miłości, na
którą decyduje się świadomym wyborem woli. Taka miłość ma
obejmować wreszcie wszystkich naszych bliźnich, a nie tylko kilka
najbliższych osób.
Miłość
ta winna odnosić się na pierwszym miejscu do Boga. Co to znaczy
kochać Boga? Jak można okazać miłość komuś, kogo się nie
widzi? Miłość wyraża się nie tylko w postawie wewnętrznej,
lecz manifestuje się również w znakach zewnętrznych. Bóg czyta
doskonale w sercu człowieka. Jak możemy, my sami, doskonalić
miłość do Boga w naszym sercu? Możemy pielęgnować w sobie
świadomość Bożych przymiotów piękna, dobroci, miłości,
prawdy, których odbicie możemy podziwiać, i swoiście również
"ukochać", w świecie przez Boga stworzonym. Miłość do
Boga winna być przede wszystkim odpowiedzią na dar Jego miłości
okazanej w tajemnicy Męki, Krzyża i Zmartwychwstania swego Syna.
Bóg nie ograniczył się do słownych deklaracji miłości do
człowieka, których nie brakuje na stronach Pisma Świętego.
Okazał ją czynem w osobie Chrystusa.
Okazujemy
miłość Bogu naszym umiłowaniem sakramentów, w szczególności
regularnym i pełnym uczestniczeniem w Eucharystii, która jest
sakramentem, urzeczywistnieniem daru, jaki Chrystus czyni dla nas ze
swojej Osoby. Wyrażamy Bogu naszą miłość wystrzeganiem się
grzechu i regularnym przystępowaniem do sakramentu Pokuty. Znakiem
naszej miłości do Boga jest modlitwa, chęć rozmawiania z
Nim, trwania w Jego obecności. Czy można mówić o prawdziwej
miłości tam, gdzie brakuje chęci kontaktu z ukochaną osobą?
Istnieje
jednak jeszcze ten sposób manifestowania miłości Boga, który
urzeczywistnia się w miłości bliźniego. Oto Bóg czyni możliwym
okazanie mu miłości w sposób bardzo bezpośredni, utożsamiając
się z naszym bliźnim: „Wszystko,
co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście
uczynili” (Mt
25,40). Możemy spotkać Boga w drugim człowieku miłując, bo „Bóg
jest miłością” (1
J 4,16). Bóg oczekuje na wyraz naszej miłości do Niego również w
osobie naszego bliźniego, tam może Go ona "dosięgnąć".
Przykazanie miłości Boga znajduje w przykazaniu miłości
bliźniego swoją weryfikację. W nim się realizuje.
Możemy
więc na tym miejscu zapytać o sposób realizowania przykazania
miłości bliźniego. Okazji do jej urzeczywistniania jest z
pewnością wiele. Któż z nas nie ma wokół siebie osób
potrzebujących gestów dobroci, zrozumienia czy też zwykłej
naszej obecności? Może jest ktoś, kto czeka na nasze, od
dawna nie słyszane, "przepraszam"? Nie szukajmy naszego
bliźniego w gronie abstrakcyjnych postaci anonimowego tłumu.
Nasi bliźni są blisko nas: w rodzinie, w miejscu pracy, w szkole.
Widzimy, że jest ktoś czymś rozgoryczony i smutny. Dobre słowo
może być dla niego balsamem, ulgą. Nie jest sztuką być
miłym tylko wobec tych, którzy wzbudzają naszą sympatię. Być
może na naszą dobroć czekają ci niesympatyczni, porywczy,
kłótliwi, aby pociągnięci naszą dobrocią, sami mogli ją
ofiarowywać innym.
Będzie
to nasza odpowiedź na miłość, jaką sami jesteśmy miłowani
przez Boga. Ta miłość, jaką nas Bóg miłuje, ma być też miarą
naszej miłości: „To
jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak
jak Ja was umiłowałem” (J
15,12). „Owo jak
domaga
się naśladowania Jezusa, Jego miłości, której znakiem jest
umycie nóg” - pisze papież Jan Paweł II w swej encyklice
Veritatis
splendor. „Owo
jak
wyznacza
także miarę, jaką Jezus miłował i jaką winni się wzajemnie
miłować Jego uczniowie” (Tamże).
Nie
chodzi więc tu o miłość mierzoną naszą miarą albo też miarą
oczekiwanej odpowiedzi za strony drugiej osoby, lecz miarą miłości
samego Chrystusa. Tą miarą jest zaś, jak precyzuje dalej Jan Paweł
II, całkowity dar z siebie. „Nikt
nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za
przyjaciół swoich” (J
13,1). Prośmy Boga o dar takiego miłowania, gdyż tylko On może
tego daru udzielić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz