października 28, 2017

30. Niedziela Zwykła (A) – Miłość bliźniego wyrazem miłości Boga

Ukochani Bracia i Siostry. Sam fakt istnienia przykazania miłości Boga i bliźniego może wydawać się nie odpowiadający naturalnemu porządkowi rzeczy. Przecież ktoś może powiedzieć: miłość jest czymś spontanicznym; albo jest, albo jej nie ma. Jak można się zmusić do kochania ko­goś, kogo się nie kocha. Zresztą, nawet jeśli już spróbuję kogoś kochać na mocy przykazania, czy taka miłość z nakazu będzie autentyczną miłością? Taki sposób rozumowania może być właściwy traktowaniu uczucia miłości w sposób, nazwijmy to, pa­sywny. Mówimy, że ktoś jest w kimś zakochany. Taka miłość przychodzi spontanicznie, wydaje się wręcz, że bierze kogoś w posiadanie, nie zależy więc ani od wyboru, ani od świadomej de­cyzji osoby. Znajduje ona raczej swoją przestrzeń działania w zaangażowaniu sentymentów, uczuć i emocji.
Nie można oczywiście negować, że taka forma miłości, ro­dząca się gwałtownie pod wrażeniem czyjegoś piękna czy dobroci, odgrywa swoją znaczną rolę w życiu. Jednak i w tym doświad­czeniu nie można pomijać roli, jaką mają do odegrania rozum i wola. Zawsze można dopuścić do głosu wolę, która, nie bez udziału roztropności, podejmie decyzję obdarzenia danej, konkretnej osoby miłością.
Wydaje się jednak, że przykazanie Boże nie dotyczy bez­pośrednio tego rodzaju miłości, która swoją siedzibę ma w sferze sentymentów i emocji. Przykazanie dotyczy raczej tej miłości, na którą decyduje się świadomym wyborem woli. Taka miłość ma obejmować wreszcie wszystkich naszych bliźnich, a nie tylko kilka najbliższych osób.
Miłość ta winna odnosić się na pierwszym miejscu do Boga. Co to znaczy kochać Boga? Jak można okazać miłość komuś, kogo się nie widzi? Miłość wyraża się nie tylko w postawie wew­nętrznej, lecz manifestuje się również w znakach zewnętrznych. Bóg czyta doskonale w sercu człowieka. Jak możemy, my sami, doskonalić miłość do Boga w naszym sercu? Możemy pielęgnować w sobie świadomość Bożych przymiotów piękna, dobroci, miłości, prawdy, których odbicie możemy podziwiać, i swoiście również "ukochać", w świecie przez Boga stworzonym. Miłość do Boga winna być przede wszystkim odpowiedzią na dar Jego miłości okazanej w tajemnicy Męki, Krzyża i Zmartwychwstania swego Syna. Bóg nie ograniczył się do słownych deklaracji miłości do człowieka, których nie brakuje na stronach Pisma Świętego. Oka­zał ją czynem w osobie Chrystusa.
Okazujemy miłość Bogu naszym umiłowaniem sakramentów, w szczególności regularnym i pełnym uczestniczeniem w Eucha­rystii, która jest sakramentem, urzeczywistnieniem daru, jaki Chrystus czyni dla nas ze swojej Osoby. Wyrażamy Bogu naszą miłość wystrzeganiem się grzechu i regularnym przystępowaniem do sakramentu Pokuty. Znakiem naszej miłości do Boga jest mod­litwa, chęć rozmawiania z Nim, trwania w Jego obecności. Czy można mówić o prawdziwej miłości tam, gdzie brakuje chęci kon­taktu z ukochaną osobą?
Istnieje jednak jeszcze ten sposób manifestowania miłości Boga, który urzeczywistnia się w miłości bliźniego. Oto Bóg czyni możliwym okazanie mu miłości w sposób bardzo bezpośredni, utożsamiając się z naszym bliźnim: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Możemy spotkać Boga w drugim człowieku miłując, bo „Bóg jest miłością” (1 J 4,16). Bóg oczekuje na wyraz naszej miłości do Niego również w osobie naszego bliźniego, tam może Go ona "dosięgnąć". Przykazanie miłości Boga znajduje w przyka­zaniu miłości bliźniego swoją weryfikację. W nim się realizuje.
Możemy więc na tym miejscu zapytać o sposób realizowania przykazania miłości bliźniego. Okazji do jej urzeczywistniania jest z pewnością wiele. Któż z nas nie ma wokół siebie osób potrzebu­jących gestów dobroci, zrozumienia czy też zwykłej naszej obec­ności? Może jest ktoś, kto czeka na nasze, od dawna nie słyszane, "przepraszam"? Nie szukajmy naszego bliźniego w gronie abstrak­cyjnych postaci anonimowego tłumu. Nasi bliźni są blisko nas: w rodzinie, w miejscu pracy, w szkole. Widzimy, że jest ktoś czymś rozgoryczony i smutny. Dobre słowo może być dla niego balsa­mem, ulgą. Nie jest sztuką być miłym tylko wobec tych, którzy wzbudzają naszą sympatię. Być może na naszą dobroć czekają ci niesympatyczni, porywczy, kłótliwi, aby pociągnięci naszą dobro­cią, sami mogli ją ofiarowywać innym.
Będzie to nasza odpowiedź na miłość, jaką sami jesteśmy miłowani przez Boga. Ta miłość, jaką nas Bóg miłuje, ma być też miarą naszej miłości: „To jest moje przykazanie, abyście się wza­jemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). „Owo jak domaga się naśladowania Jezusa, Jego miłości, której znakiem jest umycie nóg” - pisze papież Jan Paweł II w swej encyklice Veritatis splen­dor. „Owo jak wyznacza także miarę, jaką Jezus miłował i jaką winni się wzajemnie miłować Jego uczniowie” (Tamże).
Nie chodzi więc tu o miłość mierzoną naszą miarą albo też miarą oczekiwanej odpowiedzi za strony drugiej osoby, lecz miarą miłości samego Chrystusa. Tą miarą jest zaś, jak precyzuje dalej Jan Paweł II, całkowity dar z siebie. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 13,1). Prośmy Boga o dar takiego miłowania, gdyż tylko On może tego daru udzielić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger