Ostatnia
niedziela października.
Zbliża
się uroczystość Wszystkich Świętych, zbliża się również
Dzień Zaduszny. Co nam mówią te tytuły tych świąt, jak je
rozumiemy, jak je łączymy z rzeczywistością, którą wyrażają?
Wyprzedza
te dwie uroczystości dzisiejsze wspomnienie rocznicy poświęcenia
tego kościoła. Można powiedzieć, że te trzy uroczystości mają
ścisłą więź. I chyba nie rozumie do końca, do głębi, żadnej
z nich ten, kto nie widzi tego związku, i kto nie zna istotnego
sensu każdej z tych uroczystości.
Zacznijmy
tą naszą krótką refleksję od dzisiejszego święta konsekracji
naszej świątyni. Już nieraz przypominaliśmy i pouczaliśmy, że
świątynia z kamieni, z cegieł, z elementów widzialnych, jest
tylko znakiem świątyni duchowej. I ta, widzialna, nasza, została
wybudowana prawie 700 lat temu w podwójnym celu: aby tutaj wielbić
Boga Jedynego w Trójcy – Ojca, Syna i Ducha Świętego – aby
wielbiąc go tutaj, otrzymywać od niego światło, które nas
wewnętrznie przekształca, dając nam wiarę, nadzieję i miłość.
Ten
proces zwiemy inaczej uświęceniem. Wspomina o tym dzisiaj we
wspaniałym skrócie cytowany list świętego Pawła do Efezjan: „Nie
jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście
współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na
fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym
jeszcze Jezus Chrystus. W Nim zespala na cała budowla rośnie na
świętą Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we
wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha (Ef
2,19-22. A więc w świątyni, która jest znakiem, mamy realizować
rzeczywistość. Mamy doświadczyć tej rzeczywistości – i ona ma
zaświadczyć o tym, że ten proces dokonuje się i postępuje, że
dojrzewa.
Dokonuje
się on tak, jak dzisiaj też wspaniale nam przypomniała Ewangelia,
dzięki Sakramentom, a zwłaszcza Eucharystii, która zawiera
obecnego Jezusa Chrystusa. To On jest kamieniem węgielnym naszej
świątyń, i bo On jest sam Świątynią. Dla nas to są bardzo
często tylko symboliczne określenia – natomiast Żyd mieszkający
nad Jordanem wiedział, co znaczy świątynia. Przodkowie jego
wznosili przez kilkadziesiąt lat wspaniały przybytek Boga Jednemu i
wierzyli, że on jest tam jest obecny.
Ale
chyba i oni byli zaszokowanie i tym, że jedyną istniejącą
świątynią jest Ciało Chrystusa. To jest skondensowany skrót, że
przez całe życie chodząc do świątyni-znaku – kamiennej, z
cegieł z drewna – uczymy się, co to znaczy, że Ciało Chrystusa
jest Świątynią. Ciało Zmartwychwstałego, której jest nam
rozdzielane w Eucharystii, i przez spożywanie którego my, jako żywe
komórki, żywe kamienie, powoli budujemy ten wspaniały, wielki
gmach nowej świątyni: „Oto wszystko czynię nowe” (Ap 21,5).
Święto,
które w tym tygodniu będziemy przeżywać, Wszystkich Świętych,
to święto tych, którzy budowali świątynie i odeszli – nie w
ciemności, ale w światłość wiekuistą, gdzie czekają na nas, i
święto tych, którzy zmarli i jeszcze nie doszli do pełni
światłości, którzy czekają na wyzwolenie, by dojść do tej
pełni, i nasze święto. To wszystko razem tworzy jedną całość.
Ale,
jak powiedziałem, to od nas też zależy, jak ta całość się
tworzy, jak szybko dojrzewa, bo Chrystus przestrzegał nas w tym
dzisiejszym obrazie ewangelicznym, żebyśmy my sami nie czynili ze
świątyni, którą jesteśmy od chrztu, targowiska (J 2,16). Bardzo
twarde słowa Chrystusa, który przyszedł do świątyń – również
znaku i symbolu – i zaczął wyrzucać kupczących i handlujących
w świątyni. Znak bardzo czytelny i dla nas, i symbol bardzo
zrozumiały. Są bowiem po dziś dzień ludzie, którzy przychodzą
do świątyni ze sprofanowanowanymi świątyniami własnego ciała,
własnego życia. Jak chodzące trupy, jak umarli, którzy wiedzą o
tym, że trzeba zmartwychwstać, dotknąwszy się Ciała
Zmartwychwstałego, Boga, który jest w Eucharystii. I bardzo często
chodzą – i niewiedzą, jaki jest sens ich życia, jaki jest sens
umierania, i jaki jest sens wszystkich drobnych spraw, w których się
gubią, nie znając ani ładu, ani porządku, ani hierarchii
wartości.
Dlatego
dzisiejsze święto, wyprzedzając te dwa wspaniałe, które są
niemal społecznymi rekolekcjami, kiedy wszyscy na cmentarzach
myślimy o rzeczach ostatecznych, daje również tym obu jakieś
fundamentalne znaczenie. Dzisiaj bowiem, kiedy jesteśmy tutaj
zgromadzeni, kiedy słyszymy o obowiązku oczyszczalnia naszej duszy,
kiedy niejako słyszymy wyzwanie od tych, co odeszli, aby im pomóc w
przebiciu tej ostatniej warstwy dzielącej od świata – naszą
pokutą, naszą ofiarą, naszą modlitwą – wtedy widzimy, że my
sami możemy przyłożyć rękę do tej budowy, którą Chrystus
rozpoczął na krzyżu, a dokończył zmartwychwstaniem i zesłaniem
Ducha Świętego, który jest naszą Światłością.
Cały
ten obraz zamyka wizja apokaliptyczna, którą za kilka dni
roztoczy przed nami Liturgia Wszystkich Świętych, kiedy już
znaków nie będzie i symbole nie będą potrzebne, bo będzie
wszystko nowe. Przeminie postać tego świata, a Bóg będzie ze
swoimi, „i otrze już ich oczu wszelką łzę (Ap 21,4). I będzie
to, co jest w Bogu, i co było, zanim stał się świat; będzie
to, co jest teraz w czasie sprawowania tej Najświętszej Ofiary
zakryte przed naszymi oczami. „Ciało strawą, Krew napojem, w obu
znakach z Bóstwem swoim Chrystus cały mieszka żyw!” Panie,
zmiłuj się nad nami! Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz