Fragment
Ewangelii, który przed chwilą usłyszeliśmy, nazywany często
"Przypowieścią o przewrotnych rolnikach", w sposób
syntetyczny przedstawia dzieje zbawienia.
Nietrudno
odnaleźć nam w postaci gospodarza rysy samego Boga. Przewrotnymi
sługami jest Naród Wybrany, jego przywódcy duchowi i polityczni,
faryzeusze i saduceusze, arcykapłani i uczeni w Piśmie; ludzie,
którzy zbuntowali się przeciwko Bogu. Synem gospodarza jest Jezus,
odrzucony i zabity przez grzeszników. On jest "kamieniem,
który odrzucili budujący, kamieniem węgielnym" (por.
Mt 21,42).
Przypatrzmy
się przez chwilę postawie właściciela winnicy. Ewangelia mówi,
że "założył
winnicę", zatroszczył
się o wszystko, co było konieczne do jej funkcjonowania, "dał
ją w dzierżawę rolnikom" (Mt
21,33) i usunął się na bok. Przypowieść mówi "wyjechał.
Nie
narzucał się więc im ze swoją obecnością. Nie dyktował
kalendarza codziennych zajęć. Nie prześladował ich nakazami czy
upomnieniami. Potraktował swoich robotników w sposób "poważny",
licząc na ich dojrzałość i dobrą wolę.
W
sposób analogiczny możemy powiedzieć to samo o Panu Bogu. Po
sześciu dniach stworzenia Bóg ofiarował człowiekowi ziemię z
całym jej bogactwem (por. Rdz 1,28). Oddał mu ją w dzierżawę -
to znaczy - niejako usunął się w cień. Jakby odszedł, aby
człowieka nie przytłaczać swoją wielkością, nie paraliżować
swoim majestatem i mądrością. Człowiek, stworzony na obraz Boży,
a więc istota inteligentna i wolna, zostaje w ten sposób panem
widzialnego świata. Ma w imieniu Boga, jako ten, który dzierżawi
ziemię, kontynuować dzieło stwórcze, pomnażać dobro,
przekształcać rzeczywistość ziemską tak, aby mu lepiej służyła.
Czyż w postawie pierwszej pary ludzkiej, w pokusie "będziecie
jak Bóg" (por.
Rdz 3,5), nie znajdujemy jakby zarysowanej już postawy
rolników, którzy w swej żądzy posiadania posuną się do zbrodni?
"Będziemy
jak Bóg" i
"To
jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego
dziedzictwo" (Mt
21,38). Pokusa stale obecna w naszej historii. Kryje się w niej
pycha człowieka, który często odrzuca Boga w imię absolutnej
wolności. W ciągu wieków wielu ateistów walczących z religią
chciało zbudować świat bez Boga. Marzył im się raj na ziemi,
samowystarczalność i absolutna niezależność. Z szaleńczą pychą
ogłaszali śmierć Boga i narodziny nadczłowieka. Realistycznie
oceniając te próby samozbawienia, musimy jednak przyznać, że
wszystkie kończyły się rozczarowaniem. Często zbrodnia
bogobójstwa kończyła się zbrodnią ludobójstwa! Nasze
doświadczenia, są jeszcze zbyt świeże, abyśmy musieli wymieniać
nazwiska tych szaleńczych Prometeuszy!
Jak
mówi przysłowie, "historia lubi się powtarzać", i to,
co przydarzyło się prorokom i Synowi gospodarza z przypowieści, ma
miejsce także i dzisiaj. Także obecnie świat chętniej słucha
dziennikarzy, którzy mu schlebiają, proroków, którzy usypiają
jego sumienie, prawodawców, którzy uświęcają jego zbrodnie niż
Jezusa. I dzisiaj znajdują się ludzie przewrotni, którzy chcieliby
"wydziedziczyć" Boga, uczynić Go bezdomnym nędzarzem,
zamknąć w przeszłości, unieszkodliwić jak bohatera z bajki...
"To
jest dziedzic: chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego
dziedzictwo" (Mt
21,38). Pokusa wyrażona przez robotników jest wyrazem pewnej
nieufności do Pana Boga: "Jest mi źle z Tobą..., chcę
pozostać całkowicie sam..., chcę być szczęśliwy na mój własny
rachunek...".
Nie
potępiajmy zbyt ochoczo tych przewrotnych robotników. Pomyślmy
raczej o nas samych. Czy w naszym myśleniu nie kierujemy się ich
logiką? Wydaje się, że nie musimy robić długich rachunków
sumienia, aby dostrzec to, że i w nas drzemie nieufność wobec
Boga. Że jesteśmy zafascynowani ideą stworzenia sobie własnego
życia, poza dobrem i złem, wytyczając sobie prawa i ustanawiając
granice dobra i zła; ofiarowując Panu Bogu odrobinę miejsca i
czasu na marginesie naszego życia. Grzech widzimy jako dobro, a
ponieważ Bóg przeszkadza nam w byciu "szczęśliwymi",
czyż nie zastanawiamy się poważnie nad Jego nieistnieniem?
Czyż nie wydaje się nam, że przykazania są tylko ograniczeniem
naszej wolności?
Najbardziej
niepokojące jest to, że jesteśmy w stanie bardzo łatwo
usprawiedliwić wszystkie nasze grzechy, wady i nałogi. Kiedy Pan
Bóg wydaje się nam niewygodny, usuwamy Go na bok, tak po cichu, jak
starą fotografię, która trochę przeszkadza, ale którą jednak
żal wyrzucić, gdyż wiążą się z nią miłe wspomnienia z
dzieciństwa.
Postępowanie
robotników naznaczone jest niewdzięcznością. Zwrócili się
przeciwko temu, któremu zawdzięczali wszystko, co posiadają. On
się zatroszczył o winnicę, którą im powierzył. Stworzył
im godne warunki życia i pracy. Oni odpowiedzieli na jego dobroć
śmiercią Syna. Grzech - czyż przypowieść ta nie uczy nas, że
jest on niewdzięcznością wobec Boga? Nieraz uświadamiamy sobie,
jak bardzo Pan Bóg nas kocha. Możemy nawet wyliczyć wiele
konkretnych dowodów jego miłości, która wyraziła się w
zatroskaniu o nas. I oto nieraz stajemy wobec Boga zawstydzeni,
uświadamiając sobie naszą niewdzięczność. Pan nie zasługiwał
na to, abyśmy Go tak potraktowali! Chrystus nie zasługiwał na to,
abyśmy się Go zaparli. Nie zasługiwał na naszą obojętność.
Pan
Bóg posyła swojego Syna "tak
sobie myśląc: Uszanują mojego Syna" (Mt
21,37). Nie traci nigdy nadziei, którą w nas pokłada! Jego
cierpliwość i delikatność zobowiązują nas do nawrócenia.
Przyjmijmy Chrystusa, posłuchajmy tego, co nam proponuje.
Uwierzmy w to, że Bóg ma wspaniały plan dla każdego z nas. On,
całkowicie szanując naszą wolność, wierząc w naszą dojrzałość
i dobrą wolę, zaprasza dzisiaj do pracy w swojej winnicy, którą
jest królestwo Boże. Chce odnowić przymierze z nami zawarte w
momencie Chrztu świętego. Bóg, przebaczający i miłosierny,
słowami dzisiejszej Ewangelii zachęca do odrzucenia pychy, do
wyjścia z kręgu naszej samotniczej walki o szczęście. Chce,
abyśmy przyłączyli się do Niego w pracy nad przemianą świata.
Piękna interpretacja, Bóg zapłać:)
OdpowiedzUsuń