Czwartek
I tygodnia Adwentu
„Nie
każdy, kto mi mówi »Panie,
Panie«
wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę
mojego Ojca, który jest w niebie”. (Mt 7,21)
Kiedy
dziecko zagubi się wśród tłumu ludzi, woła głośno i płacze:
"mamo, mamo!" Kiedy wędrowiec zagubi się w gęstym lesie
woła: "Hej! Hej!" lub "Hop! Hop!" Kiedy człowiek
zagubi się w życiu wśród nieszczęść, cierpień i
grzechów, woła: "Panie, Panie! " Cały Adwent wypełniony
jest tym wołaniem. W czasie duchowej posuchy wołamy z Izajaszem:
„Niech chmury wyleją sprawiedliwego”, w chwili opuszczenia i samotności wołamy z Autorem Apokalipsy: „Przyjdź, Panie Jezu!” Przyzywanie Boga przez współczesnego człowieka wyraża Ernest Bryll we współczesnych jasełkach:
„Niech chmury wyleją sprawiedliwego”, w chwili opuszczenia i samotności wołamy z Autorem Apokalipsy: „Przyjdź, Panie Jezu!” Przyzywanie Boga przez współczesnego człowieka wyraża Ernest Bryll we współczesnych jasełkach:
Po
górach, po chmurach wołamy w o...
Dla
nas, dla ciebie, dla mnie.
Aż
z wszystkiej ziemi zgonimy zło,
Aż
się rozpłacze kamień.
Wołanie
"Panie, Panie" rozlega się w różnych formach i
okolicznościach. Bóg słyszy to wołanie i wyrusza na
poszukiwanie zagubionego człowieka. Przybywa do człowieka w swoim
Synu, który zarazem jest Synem Człowieczym, a przeto jest
Drogą, która może wyprowadzić z labiryntu komplikacji
spowodowanych przez ludzkie błędy i grzechy. Jest On drogą do
Królestwa niebieskiego, w którym panuje ład, pokój i
bezpieczeństwo. Pan jest blisko! A więc i droga ratunku też jest
obok. Nie wystarczy jednak tylko wołać, ale trzeba również
usłyszeć głos Boga, który nas przywołuje, aby na tę drogę
wprowadzić. Zagubiony w lesie wędrowiec zataczał błędne koła
wśród gęstwiny leśnej, a wystarczyło zrobić parę kroków we
właściwym kierunku, aby znaleźć się na ruchliwej autostradzie.
Wędrowiec jednak był głuchy i nie słyszał odgłosu samochodów
przejeżdżających autostradą. Bóg układa pod naszymi stopami
drogę powrotu, ale trzeba ją odnaleźć i trzeba na nią wstąpić.
Łatwiej ją odnajdzie ten, kto już kiedyś nią podążał i
zostawił na niej wyraźne ślady.
Słowa
Pana Jezusa o budowaniu na skale i na piasku możemy dzisiaj rozumieć
jako podążanie drogą, która prowadzi po skalnym podłożu i przez
piaszczyste wydmy. Kto idzie przez ruchome piaski, niech nie liczy,
że odnajdzie jakiekolwiek ślady, które mogłyby mu wskazać drogę
powrotu. Kto idzie skalistą ścieżką może te ślady odnaleźć,
jeżeli zostały one wyraźnie w skale zarysowane. Izajasz poucza nas
dzisiaj: „Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest
wiekuistą Skałą”. To w Sercu Boga mamy wyryć wyraźne ślady,
czy też inaczej: to Bogu trzeba pozwolić, aby zostawił w nas
wyraźne ślady swojej miłości. Łatwiej znajdzie drogę powrotu,
nawet z wielkiego oddalenia, ten kto kiedyś był blisko Boga,
kto wiele i gorąco się modlił, kto kochał i doświadczał
miłości. Każdy może się zagubić. Nie tylko na piaszczystej
pustyni, lecz również wśród skał. Łatwiej jednak wśród skał
odnaleźć drogę, tym bardziej jeśli przedtem zostały one
oznakowane naszą wiarą, nadzieją i modlitwą.
I
jeszcze jedna myśl: Życie z Bogiem to NIE TYLKO PIĘKNE SŁOWA!
Modlitwa
adwentowa przynosi nam każdego nowe treści. Liturgia przyniosła
nam dziś słowa ważne i piękne. Brzmią w naszych
tradycyjnych pieśniach, w okazjonalnych dekoracjach, w
wypowiedzianych wezwaniach modlitwy brewiarzowej... To są piękne
znaki na sercu, które czeka i przywołuje Tego, komu ufa. I w takim
serdecznym nastroju pojawia się dzisiaj ostrzeżenie, żeby nie
przeoczyć reszty, czyli tego, co ma pełnić się poprzez słowa
– tego co ma iść w życie ludzi razem ze słowami. Do królestwa
niebieskiego prowadzi droga faktów i czynów. Gdy wypowiem do nich,
do moich bliskich w domu ładne słowa, których nauczyłem się od
moich świętych w rodzime duchowej, gdy powtórzę w stosownej
chwili określenie przyniesione przez Ewangelię – żeby za tymi
ładnymi znakami szło życie równie bogate i wyraźne. Żeby nie
było przepaści między słowem a wydarzeniem, które świadczę
codziennie w domu. Gdy z dobrym słowem, które otrzymałem od
Boga i noszę w pamięci, przyjdę do moich podopiecznych, żeby za
tym zwiastunem poszła reszta, czyli treść dobrego serca, troska
życzliwych rąk, ofiara czasu, wysiłku i pokoju. Żeby nie
otrzymali tylko słowo, bo nie rozpoznają Królestwa ci, którym
podano tylko wyrazy ładne jak pragnienie, ale i ulotne, jak kolejne
rozczarowanie.
Gdy
niosę z sobą znak zewnętrzny – moje ubranie, mój różaniec,
pobożną postawę, religijną książkę – żeby to były
napełnione Bogiem żywym, który mówi miłością, pokojem, prawdą,
przyjaźnią, nawet wtedy, gdy jest kompletnym milczeniem, gdy słowa
przestają się liczyć, gdy wzajemność dzieje się w samym środku
duszy. Gdy czasem pozostawieni bez słów, żebyśmy nic nie stracili
na wyrazistości znaku, którym miał się stać dla świata
człowiek powołania ewangelicznego – nie opowiadacz, ale
urzeczywistnienie. Nie dźwięczenie, ale uobecnienie – nie słowa
o domu Ojca, ale rzeczywistość domu Ojca, który ostoi się we
wszystkich czasach i przetrwa wszystkie burze. Niech słowo nie
osłania pustki, ale niech będzie kamieniem, na którym człowiek
inny buduje życie. A jak to jest u ciebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz