kwietnia 12, 2019

Rekolekcje wielkopostne – 3. "Dajcie mi chrześcijańskie matki"

„Dajcie mi chrześcijańskie matki, a uratuję ginący świat" - słowa, które mówią o wartości matek i ich poświęceniu dla rodziny.
Pismo Święte, ta skarbnica Bożych myśli, zawiera wiele ciekawych tekstów, które podkreślają rolę, godność i zadania kobiety-matki. Posłuchajcie słów Pisma Świętego, hymnu pt. „Pochwała mężnej niewiasty", jest to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych hymnów na cześć kobiety. Z Księgi Przysłów: „Niewiastę mężną któż znajdzie? Jej wartość prze­wyższa perły. Ufa jej serce małżonka, któremu na zyskach nie zbywa. Nie czyni mu ona zła, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia"- kobieta dobra i dzielna nazwana jest tu perłą, największym zyskiem, dobrocią i zaufaniem. I dalej: „Wstaje, gdy jeszcze jest noc i żywność rozdziela domowi, a obowiązki swoim domownikom”. Ile to razy w domu jest tak, że kobieta-matka, ostatnia idzie spać po ciężkiej pracy i długiej modlitwie, wstaje pierwsza, przygotowuje mężowi jedzenie i wyprawia go do pracy, a następnie czyni podobnie z dziećmi, wysyłając je do szkoły. Mówi dalej Pismo Święte „Otwiera dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciąga swe ręce"- dom dobrej kobiety to dom czynnego miłosierdzia, jakie to jest pouczające dla domowników, gdy biedny nie jest odpędza­li y od progu domu, a zawsze ma się dla niego dobre słowo i chętną po­moc w postaci jedzenia. „Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno, należy chwalić niewiastę, co boi się Pana". Istotą każdej kobiety nie jest piękno zewnętrzne, ale osobista pobożność, która połączona jest z bojaźnią Bo­żą, bojaźnią grzechu, ustawicznym niepokojem o swój dom, by nikt nie utracił wiary, nie wykoleił się życiowo, nie poszedł na manowce. Dlate­go „Bóg ją wspomoże o świcie, bo jest w jej wnętrzu i dlatego nigdy się nie zachwieje...”. A św. Piotr Apostoł w swoim liście pisze: „Ich (kobiet) ozdobą, niech nie będzie to, co zewnętrzne, uczesanie włosów, złote pierścienie ani strojenie się w suknie, ale wnętrze serca, o nienaruszal­nym spokoju i łagodności ducha, który jest tak cenny wobec Boga. Tak samo bowiem i dawniej święte niewiasty, które miały nadzieję w Bogu, same siebie ozdabiały"
Zapytajmy, czy obecne kobiety, matki i dziewczęta odbijają w sobie taki nakreślony przez Pismo Święte ideał kobiecości, czy mają taką „iskrę Bożą" w sobie, by stanowić źródło szczęścia i powodzenia w na­szych rodzinach? Niestety, kobieta ery emancypacji całkowicie zatraciła ten ideał. Zaczęła myśleć o swym wyzwoleniu, równouprawnieniu płci, a zapomniała, że to ona ma być matką, wychowawczynią i kapłanką ogniska domowego. Natura obdarzyła was szczególnym uwrażliwie­niem na prawość, dobroć i tymi przymiotami powinniście promienio­wać na swój dom i poza nim, wszędzie.
Kornel Makuszyński pisał: „wszystko w świecie, prócz ludzi, chce pocieszać nieszczęśliwych - słońce i księżyc, morze i las, gwiazdy i kwiaty". Ich rolę powinna wziąć na siebie niewiasta, by ogrzewać, co zimne, oświecać, co ciemne, łączyć, co się rozpada. A pisarka niemiecka Gertruda von Le Fort stworzyła pojęcie wiecznej kobiecości. Polega ono na gromadzeniu w naturze kobiety uczuć delikatności, współczucia i przebaczenia, w stopniu niespotykanym vi mężczyzn. Ta przeciwwaga psychiczna dla brutalności świata dzisiejszego ma bardzo wielkie zna­czenie. Wojny, grabieże, napady, rozwinęli do potwornych rozmiarów mężczyźni, a zatem żelazu i pięści trzeba przeciwstawić subtelne serca kobiet. Powiedział ktoś trafnie, że dobro nie miało dotychczas swojej historii, gdyż prawdziwą historią jest historia zła.
Reżyser francuski Greville mówi: „kobiety bardzo lubią matematykę, bo dzielą swój wiek przez dwa, mnożą cenę swej sukni dwa razy, odejmują mężom połowę ich zalet i dodają rywalkom przynajmniej 10 lat życia" - a więc gadulstwo i zazdrość. Całe szczęście, że te ich wady nie doprowadziły do wybuchu wojen światowych, bo byłoby ich znacznie więcej.
Jakie cnoty powinna mieć dobra kobieta? Już wiele słyszeliśmy. „Bez wiary nie można podobać się Bogu"- dodajmy, że i ludziom. Bez takiej wiary nie można sobie wyobrazić kobiety-matki. Bez głębokiego przeżycia zasad wiary niemożliwa jest jakakolwiek doskonałość. Na­stępną cechą jest skromność, wymaga jej natura, która źródło życia osła­nia zwyczajnie tajemnicą. Czystość obyczajów czyni niewiastę miłą Bogu i ludziom. Musi ona unikać nawet cienia podejrzeń, żeby samej nie narobić sobie kłopotów i narazić się na obmowy innych. I wreszcie posłuszeństwo. Coraz mniej się o tym mówi. Dlaczego tyle rozwodów w katolickiej Polsce i tyle porzuconych dzieci? Bo dwie urażone pychy się spotkały i nie mogą się pogodzić. Dochodzi do kłótni, awantur, a wszystko kończy się na sali są­dowej. „Niewiasty bądźcie poddane mężom swoim" - to poddaństwo nie jest jakimś upokorzeniem, ale wzajemnym poszanowaniem. On jest głową rodziny, ona jej duszą. W takim domu panuje spokój i zgoda, o czym mówi Fredro: „Zgoda, zgoda, a Bóg rękę poda".
Każda niewiasta musi mieć oczy i serce zwrócone na Maryję - pokorną Służebnicę Pańską i Ją naśladować. Bez tego nie może być dobrą matką i postępować według zasad Bożych. W walce ze złem nie jeste­śmy sami ze złem, Bóg nie skąpi nam swej łaski, jest z nami Chrystus w tabernakulum, w Eucharystii - źródło wszelkiej świętości.
Ludwik Bleriot, pilot francuski, który pierwszy przeleciał nad kanałem La Manche, kazał wybić z tej okazji wotum dziękczynne - medal i na jednej stronie umieścił kościół z Normandii - jego rodzinnego miasta, a na drugiej obraz Matki Bożej z napisem „Patrz na Nią i wzbijaj się do lotu".
Spotkałem w swoim życiu kapłańskim wiele wspaniałych kobiet, każda z nich pałała wielką miłością do Matki Bożej, wpatrywała się w nią, naśladowała jej cnoty. I ta miłość do Matki Niebieskiej uskrzydlała je do pięknego, wzorowego życia. I chociaż niewiasty nie zbudowały wielkich piramid egipskich, nie napisały Iliady czy Hamleta, to jednak przez ciche, pokorne życie, ruszyły z posad bryłę świata w kierunku dobra i miłości. Stały się pod tym względem prawdziwymi geniuszami dobroci i miłości. Hipolit Taine pisze: „Ludzie zapoznają się 3 tygodnie, kochają się 3 miesiące, kłócą się 3 lata, a 30 lat się znoszą - zaś dzieci ich zaczynają to samo od nowa". Czy aż tak źle przedstawia się małżeństwo?!
Źródłem stałości rodziny jest silna wiara. Odbywał się ślub w kościele. Ślub był niezwykle uroczysty, wszystkie światła świeciły się ja­snym blaskiem. Dekoracje z kwiatów na ołtarzu i w kościele. Przepiękna gra organów marsza weselnego Mendelsona. Kiedy orszak weselny opuścił kościół, zaraz przyszedł kościelny i pogasił światła jedne po drugich, umilkły organy, usuwano kwiaty z kościoła. Po chwili ciem­ność zaległa w kościele i na ołtarzu, co dopiero tak rzęsiście oświetlo­nym. Tylko światło wiecznej lampki pozostało. Podobnie gasną jedna po drugiej radości tego życia, a jeśli mąż i ojciec jest pijakiem, to gasną bar­dzo szybko. Oby w tej ciemności rodzinnej nie zagasła wieczna lampka serca matki i żony, wieczna lampka wiary, miłości, cierpliwości i mo­dlitwy. Uprzyjemniaj mężowi życie rodzinne, a nie zwabią go koledzy, nie zwabi go lokal gastronomiczny... Strzeż, broń męża przed utratą wiary. Gdzie bowiem światło wiary zgaśnie, łatwo załamie się wierność małżeńska, tam się załamie szczęście rodzinne, ratuj męża, ratuj dzieci przed takim nieszczęściem. Zachwiała się wiara w Boga, w ludzi, w Oj­czyznę, czeka nas wielka próba dziejowa własnej wiary, miłości i roz­tropności. Kiedy król Saul był pełen smutku i zwątpienia, wtedy młody Dawid zaczął grać przed nim na harfie, a słodkie tony strun rozproszyły czarne chmury jego myśli i ukoiły smutne serce króla. I ty również, gdy szatan trapi duszę twojego męża, porusz najsłodsze struny swego serca, struny wiary, nadziei, miłości, pociechy, a rozproszysz czarne myśli i pocieszysz jego serce. Stań się dla męża żywym katechizmem, niech odczuje w twojej uczciwości i sumienności siłę wiary, wartość religii i zdrowej pobożności. Niewiasty katolickie ratujcie wiarę swoich mężów. To, że on jest taki obojętny religijnie, chodzi rzadko do kościoła, raz na rok do spowiedzi, to może jest i twoja wina, bo się mało modlisz, za mało poświęcasz, za mało mówisz, a za dużo jest kłótni, podejrzeń, lek­komyślnego traktowania, a to się mści na całej rodzinie.
Matka to najpiękniejszy kwiat natury, stoi na usługach Boga, na usługach narodu, matka to godność najwyższa, to urząd najważniejszy... Ale cóż to za matka, co się synami i córkami brzydzi, co boi się dziecka. Cóż to za matka, ta współczesna matka, co karmi się wiadomościami z broszur i szmir kobiecych, to drzewo nie rodzące owoców, to wypacze­nie, zwyrodnienie matki, to degeneracja. I czy takie matki i żony będą szanowane przez męża i dzieci. Nigdy!
Kościół w oparciu o Pismo Święte uważa za moralną regulację urodzin środkami naturalnymi. Za naturalne środki uważa się stosowanie metody fizjologicznej, o której można dowiedzieć się w Parafialnej Poradni Rodzin­nej. To wszystko musi być pod kontrolą lekarza katolika, nie można się tłumaczyć, że u mnie to przebiega inaczej. Bo wszyscy chętniej wybierają to, co łatwiejsze, aniżeli to, co przychodzi trudniej. Najskuteczniejszym środkiem naturalnym jest opanowanie siebie i wzajemna wstrzemięźliwość małżonków, zwłaszcza mężczyzny. Motywem regulacji urodzeń mogą być warunki zdrowotne, względy gospodarcze, a nigdy wygodnictwo i ego­izm. Stąd ten system posiadania jednego lub dwojga dzieci doprowadza do takiego stanu, że matka jest niezdrowa, dzieci są niezdrowe, ojciec znerwi­cowany, a w małżeństwie jest dużo grzechów - zalegalizowana rozpusta. Kościół uważa za niemoralne stosowanie sztucznych czy chemicznych środków antykoncepcyjnych, a zwłaszcza zabijanie dzieci nienarodzonych.
Niezachowanie pod tym względem prawa Bożego mści się okrutnie na rodzinie, narodzie i całej ludzkości.
„Dajcie mi chrześcijańskie matki, a uratuję i naprawię walący się świat" - mówił papież Pius XII. Tak jest - dajcie mi dobre matki, a na­prawimy rodzinę, naród i cały świat. Można powiedzieć, że rodzina, dzieci, mąż, jak mają dobrą matkę i żonę, już są jedną nogą w niebie, a matka, jak mądrze, religijnie, po Bożemu poprowadzi rodzinę, stanie w niebie obiema nogami.
Wychowanie to sztuka nad sztukami, trzeba się uczyć jej przez całe życie. Pewna wdowa zamieszkiwała sutereny, gdzie nie docierały pro­mienie słońca, dlatego swoje kwiatki wystawiała co dzień na słońce, na światło. Wasze kwiatki, to wasze dzieci. Jeśli chcecie, żeby się właściwie rozwijały, kwitły i rosły na duszy i ciele, to je wystawiajcie na zbawien­ne działanie słońca łaski Serca Jezusa i Serca Maryi. Kiedy tak patrzy się na rodziców, kiedy się ma styczność z dziećmi i młodzieżą, to daje się łatwo zauważyć, że nie należy narzekać na dzieci i młodzież, ale cierp­kie słowa krytyki trzeba kierować pod adresem rodziców. Nieraz pyta­łem zarówno dzieci, jak i młodzież: dlaczego nie obchodzisz pierwszych piątków? Bo rodzice moi nie chodzą. Dlaczego nie modlisz się rano i wieczór? Bo moi rodzice tego nie czynią, jeśli czynią to bardzo rzadko. Dlaczego opuszczasz Mszę Św.? Bo moi rodzice często opuszczają Mszę św. niedzielną i świąteczną. I tak można by długo podawać przykłady i zachowania poszczególnych przykazań przez młode pokolenie, a ono tłumaczyć to będzie tym, że rodzice, starsi tego nie czynią.
Kochane Matki! Wy dziś decydujecie o losach ludzkości, decydujecie o być lub nie być naszego narodu, tego za was nikt nie zrobi ani Ko­ściół, ani państwo, ani szkoła, żadna instytucja wychowawcza. Wam w tej trudnej pracy mogą jedynie pomóc wymienione instytucje, ale nigdy nie wychowają dziecka bez was, prawdziwego człowieka, który w myśli Bożej jest stworzony i przeznaczony do świętości.
Wy macie wypuścić w świat dziecko dobrze wychowane. Dziś rodzice są przewrażliwieni na punkcie swej pociechy, każda prawdziwa matka kocha swoje dziecko, ale niekiedy ta „małpia" miłość może wy­rządzić dziecku krzywdę. Moje dziecko jest święte, idealne, złote, tylko inne dzieci to łobuzy, chuligani, bandyci itd. A nie dostrzegasz, że dziecko cię okłamuje, że przez nie płaczą inne dzieci, bo jednemu rozbił nos, drugiemu potargał ubranie lub popchnął do błota, a ty go chwalisz, że on da sobie radę w życiu. Dziś inni płaczą przez niego, a za kilka lat i ty zapłaczesz z jego powodu. Co powiedział Zdanowicz, zanim w Tar­nowie skazano go na śmierć? - „miałem trudne dzieciństwo". Komu wystawił świadectwo, jak nie swojej matce. Jego matka po ogłoszeniu wyroku na sali sądowej zemdlała, bo uświadomiła sobie, że źle wycho­wała swojego syna w dzieciństwie. A ten proces nauczycielki w Krako­wie? Nauczycielka została uderzona przez matkę w obecności całej kla­sy, za to, że ośmieliła się zwrócić uwagę jej dziecku. Dzisiejsze wychowywanie często nie przypomina wychowania. Dziecka nie wolno uderzyć rodzicom, księdzu, nauczycielom, nikomu. Dziecko wprost w oczy starszym mówi: „spróbuj mnie uderzyć, to ja wiem , gdzie się udać". I rośnie taki bożek, z wygórowaną ambicją i poczuciem wyższości, nikogo nie chce uznać za autorytet. I mamy to, co mamy. To prawda, nie można karać do przesady, ale musi wiedzieć, że gdy jest nieposłuszne, gdy krzywdzi innych, to poniesie karę.
Musimy na końcu postawić sobie pytanie: czy wychowuję dzieci, ucząc je szacunku do Boga, Kościoła, wychowawców i starszych? Czy modlę się razem z rodziną o dobre wychowanie? Czy interesuję się, co moje dziecko robi, jak spędza wolny czas, jak się zachowuje w miejscach, gdzie przebywa? Czy biorę udział w wywiadówkach szkolnych? Czy wychowuję je w szacunku do bliźnich? Czy dbam o religijne wychowanie dziecka?
Kochane Matki! Stańcie na wysokości swego powołania. Bo wasze powołanie jest piękne, wzniosłe, wspaniałe, zwłaszcza wtedy, kiedy wychowujecie dzieci dla Boga i ludzi, kiedy jako kapłanki życia rodzin­nego prowadzicie wszystkich do Boga. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger