Umiłowani Bracia i Siostry - Uczestnicy tego Eucharystycznego Spotkania.
Czwartek dwa tysiące lat temu
odbywał się w Wieczerniku. Tam ustanowił Jezus Chrystus sakrament
kapłaństwa i sakrament Eucharystii, sakrament mszy świętej. I tam, i
tutaj
umytych z grzechu doprowadza do wspólnoty z Bogiem. Zdanie proste i
wypowiedziane bez patosu, ale tak przerastające nasze pojmowanie, że
musimy pochylać się z czcią wobec tej wielkiej tajemnicy: że to Bóg nas
samych, grzesznych, zwykłych, prostych ludzi dopuszcza do swojego
świata, do swojej sfery niedostępnej inaczej, jak tylko przez śmierć.
Śmierć, która powinna być tym samym co miłość. Bo nie każdy, kto umiera,
dochodzi do widzenia Boga. Tylko ci, którzy umierają w miłości ku
Niemu.
Każdej
niedzieli, w każde święto — a wielu z nas każdego dnia — idziemy do
kościoła, aby spotkać Chrystusa. Dzisiaj też, w Wielki Czwartek,
przyszliśmy tutaj w tym celu. Przynieśliśmy nas samych, nasz głód, nasze
pragnienia, nasze tęsknoty. I stoimy wobec obecnego, choć ukrytego
Pana. I jak zawsze liczymy na to, że z tego spotkania coś wyniknie. Ilu z
nas doświadczyło już, że coś wynikło. Że Chrystus wtargnął w nasze
życie. I niejeden z tutaj obecnych doświadczył, co znaczy zostać
pochwyconym przez Jezusa Chrystusa (por. Flp 3, 2).
Bo
właśnie spotkanie z Nim polega na tym, że my przychodzimy z naszym, a
On przychodzi ze „swoim". To, z czym On przychodzi, naszkicował nam
dzisiaj Jan Ewangelista: Chrystus pochyla się do ludzkich nóg, aby je
umyć i wzbraniającemu się Piotrowi mówi, dlaczego to czyni: aby miał
udział w Jego miłości i w Jego życiu. „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz
miał udziału ze mną" (J 13, 8), nie będziesz we wspólnocie ze Mną. A
więc — będziesz miał to, co masz. Choćbyś nawet miał dużo i wszystko, to
nie będziesz miał Mnie. Czyli w sumie niewiele zyskasz, zwłaszcza kiedy
ocena tego, co masz, przejdzie poprzez graniczną sytuację śmierci.
Wtedy będziesz wiedział, co się liczy i co ma wartość.
Obyśmy
taką świadomość mieli za każdym razem, kiedy kroki nasze doprowadzają
nas do świątyni i do ołtarza. Wielki
Aby
więc każdy człowiek — i ten, który żył dwa tysiące lat przed nami, i my
wszyscy — miał dostęp do tego udziału z Bogiem, Chrystus „wyniszczył
samego siebie, przyjąwszy postać sługi i stał się posłusznym aż do
śmierci — i to śmierci krzyżowej" (Flp 2, 7—8). Wielki Czwartek
antycypował Wielki Piątek: Chrystus wziął grzech nasz na siebie, aby
obdarzyć nas nowym życiem.
Drodzy Bracia I Siostry!
Wielki
Czwartek obchodzony dzisiaj w sposób sakramentalny powtarza to, co
było dwa tysiące lat temu. Może są tutaj wśród zgromadzonych tacy,
którzy uczestniczyli w porannej liturgii odprawianej pod przewodnictwem
naszego biskupa. W kościele katedralnym w Wielki Czwartek rano
odprawiana jest jedna msza święta, podczas której biskup święci oleje —
symbol władzy królewskiej i kapłańskiej. Oleje te używane są przy
święceniach kapłanów, przy chrzcie, bierzmowaniu oraz sakramencie
chorych. Dzięki namaszczeniu i słowom biskupa lub kapłana dokonują się w
nas te wielkie rzeczy, jakie się dokonały w Wielki Piątek i w Niedzielę
Wielkanocną: umieramy razem z Chrystusem i z Nim powstajemy z
martwych. W to wierzymy i to jest mocą naszej nadziei, to nas zapala
nową wielką miłością ku Chrystusowi. Przygotowanych przez te trzy
sakramenty — kapłaństwo, które nas przez chrzest gromadzi w Kościół i
potem udziela nam Ducha Świętego w bierzmowaniu, które nas może
doprowadzić aż na szczyty heroizmu chrześcijańskiego — miłość ta
prowadzi nas wreszcie do ołtarza Eucharystii, gdzie Jezus Chrystus
oddaje się nam jako nasz Pan, Mistrz i umiłowany Oblubieniec. Wielu z
nas żyje tą prawdą na co dzień, wielu z nas doświadczyło mocy tej prawdy
i przez wiarę niezłomną i coraz bardziej dojrzałą, przez nadzieję,
która nigdy nie zawodzi, i przez gorliwą miłość — doświadcza przyjaźni z
Chrystusem. A tym samym doświadcza pełni radości i szczęścia, za jaką
tęskni nasze niespokojne serce, które spoczywa tylko wtedy, kiedy
dosięga Absolutu i miłości Boga samego.
Dzisiejsza
liturgia Wieczerzy Pańskiej kończy się złożeniem Chrystusa — jak to
mówimy w polskiej tradycji — w ciemnicy. Po odprawieniu Ostatniej
Wieczerzy wyszedł Chrystus do ogrodu na Górę Oliwną i tam trwał na
modlitwie z Ojcem. My dzisiaj powtarzamy to samo w sposób sakramentalny,
czyli w zespole obrzędów, znaków i słów — wierząc, że obecny z nami
Chrystus odbywa tę samą drogę, którą odbył dwa tysiące lat temu.
Podczas
tej mszy świętej przypomnimy sobie wielkie prawo miłości, które
Chrystus nam obwieścił i do którego nas zobowiązał — a które nie jest
niczym innym, jak objawieniem przez nas tego udziału, do którego nas
dopuścił. Umywa nas z grzechu, byśmy mieli udział w jego miłości. Daje
nam swoją miłość, byśmy się nią podzielili z innymi ludźmi, byśmy się
nią dzielili wciąż.
Ukochani
Bracia i Siostry! Kiedy będziemy klęczeć później przed Bogiem ukrytym w
Hostii złożonej w ciemnicy, w naszym Ogrojcu, podziękujmy Mu za te dwa
wielkie sakramenty. Za sakrament kapłaństwa i za kapłanów, którzy w
naszym życiu byli narzędziami Chrystusa: którzy nas chrzcili,
bierzmowali, odpuszczali nam grzechy, podawali nam Ciało Chrystusowe,
wiązali nasze ręce dla wierności małżeńskiej i którzy będą namaszczać
nasze cierpiące i umierające ciała na ostatnie przejście. Podziękujmy
zaś przede wszystkim za dar kapłaństwa, które po dziś dzień ma moc i
władzę rodzenia Eucharystii — uobecniania dla nas wszystkich miłości
Jezusa Chrystusa i przybliżania Jego Osoby, tym samym Jego przyjaźni.
W
tej skupionej modlitwie wieczornej podziękujmy - Moi Drodzy - za to
„dzisiaj", przygotowujące nas do wspaniałych jutrzejszych obrzędów. Bo w
istocie, dzięki Eucharystii crux fidelis —
wierny dla nas zawsze krzyż Pana — i owoce Jego ofiary są naszą mocą
każdego dnia. Zapamiętajmy sobie napis z kaplicy Krzyża św. z Mogiły: Fide cruci! — zawierz krzyżowi. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz