“Co chcecie mi dać, a ja Go wam wydam? A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników”.
I znów dzisiaj kolejny raz spotykamy się z tą najtragiczniejszą postacią z otoczenia Jezusa, z człowiekiem, który został powołany aby być Apostołem, a stał się zdrajcą, stał się sprzedawczykiem. Powodów do zdrady Judasz mógł mieć wiele i nie wiemy, który z tych powodów w końcu przeważył. Ale ewangeliczne ubóstwo na pewno nie było jego mocną stroną. Przecież właśnie pierwsze słowa, z jakimi zwrócił się do arcykapłanów, było to pytanie: “Co chcecie mi dać?” – jakże pasujące słowa do człowieka, o którym wczoraj słyszeliśmy z Ewangelii, że był złodziejem, i mając trzos, wykradał to, co tam wrzucano. A bardzo znamienny jest również fakt, o którym słyszeliśmy w poniedziałek z Ewangelii, że w chwili namaszczenia Jezusa przez Marię w Betanii, Judasz już na pierwszy rzut oka bardzo fachowo ocenił wartość tego olejku użytego do namaszczenia, pytając: “Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów?”. A więc Judasz był typem jakiegoś zimnego realisty, który nawet najbardziej subtelne sprawy oceniał po kupiecku, w kategoriach opłacalności materialnej.
“A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników”. Dlaczego tak mało? Przecież w stosunku do tej przysługi, jaką Judasz wyświadczył starszyźnie żydowskiej, była to suma rzeczywiście bardzo niewielka; była to równowartość jakiegoś odszkodowania za niewolnika zabitego w wypadku przy pracy. I wcale nie wygląda na to, że zdrajca targował się o jakąś hojniejszą zapłatę. Fakt, że zadowolił się tak niską ceną, można pewnie wytłumaczyć poczuciem jego własnego zagrożenia. Przecież jako bliski uczeń podejrzanego, czy posądzanego o zbrodnię Jezusa, powinien się cieszyć, że uchodzi cało z całej tej jakiejś niebezpiecznej afery. W tej sytuacji “sukcesem” było coś jeszcze na tym wszystkim zarobić. Ale właśnie w ten sposób, jak mówi Renan, w Judaszu skarbnik zabił Apostoła.
Owe srebrniki można oczywiście pojmować w sensie jakimś przenośnym, jako wszelkie dobra, wszelkie wartości doczesne, dla których człowiek po prostu wyrzeka się Boga, sprzedaje tego Boga, rezygnuje z wszelkich wartości duchowych. Ale można też rozumieć owe srebrniki w sensie bardzo dosłownym. Suma trzydziestu srebrników, ta “zapłata niegodziwości”, jak ją później nazwie św. Piotr, stała się jakimś haniebnym symbolem dla wszystkich następnych pokoleń, wieków.
Symbol ten nabiera szczególnej ostrości, kiedy w naszych obecnych warunkach, powszechnym staje się pytanie: Za ile? Co za to dostanę? Co ja z tego będę miał? – w warunkach, kiedy tak wielu, podobnie jak Judasz, pyta: “Co chcecie mi dać?”, myśląc właśnie o pieniądzach, za które można kupić jakiś urzędniczy stołek, karierę, lepsze miejsce. I ludzie tutaj tłumaczą się, że przecież człowiek musi zabiegać ciągle o to z czego żyje, co potrzebne mu jest do życia. Jednak bardzo łatwo jest tutaj przekroczyć granicę konieczności. Człowiek ani się nie spostrzeże, kiedy zabiega już nie tyko o to z czego żyje, ale zabiega o więcej, o ciągle więcej; i nie chce się już przyznać nawet przed samym sobą, że to o co zabiega nie jest mu potrzebne do życia, ale dla nasycenia coraz to wzrastającej ambicji, czy po prostu najzwyklejszej chciwości. I w konsekwencji tutaj musi nastąpić ruina tego życia duchowego, tego życia wewnętrznego.
Człowiek w pogoni za dobrobytem, urzeczony tymi srebrnikami w takiej czy innej postaci, może zatracić swoje ludzkie oblicze w stosunku do bliźnich; może zatracić wszelkie jakieś uczucia humanitarne. Bardzo pięknie zobrazował to Streiejkowski takim oto porównaniem: Kiedy szyba jest czysta, to widać przez nią innych ludzi. Ale kiedy człowiek z jednej strony powlecze ją srebrem, to widzi już tylko siebie.
Jeżeli cywilizacja chrześcijańska zakłada wyższość tego, kim człowiek jest, nad tym co posiada; jeżeli “mieć coś”, wcale nie znaczy jeszcze “być kimś”, jeżeli można mieć dużo a jednak być nikim i niczym, to właśnie postać Judasza, ta tragiczna postać, jest na to jaskrawym dowodem. Mimo że wziął, mimo że zarobił, i miał, to jednak nie stał się przez to “kimś”, to jednak w oczach całych pokoleń utrwalił się jako to “żałosne nic”; jego postępek, jego czyn doznaje powszechnej zdrady u ludzi wszelkich poglądów.
Czy wobec tego srebrniki są czymś tylko złym? Czy mogą być tylko złym? Sobór Watykański II uczy nas, że “wszystko, co składa się na doczesność, wszystkie życiowe dobra posiadają swą własną wartość nadaną przez Boga”. A więc również i te srebrniki są dobre, mają swoją wartość, są potrzebne. Istotną rzeczą jest tutaj tylko to, ażeby to one służyły człowiekowi, a nie człowiek im. Bo pieniądz może być dobrym sługą, lecz jest złym jako “pan”.
Niech więc pieniądz stanie się dla nas też tą wartością, niech i nam służy jak najlepiej, ale nich nigdy się nie stanie dla nas “panem”, bo wtedy stanie się zapłatą zdrady, i wtedy my stalibyśmy się podobni do tej najtragiczniejszej postaci – zamiast uczniami Jezusa Chrystusa, stalibyśmy się Jego zdrajcami. AMEN.
I znów dzisiaj kolejny raz spotykamy się z tą najtragiczniejszą postacią z otoczenia Jezusa, z człowiekiem, który został powołany aby być Apostołem, a stał się zdrajcą, stał się sprzedawczykiem. Powodów do zdrady Judasz mógł mieć wiele i nie wiemy, który z tych powodów w końcu przeważył. Ale ewangeliczne ubóstwo na pewno nie było jego mocną stroną. Przecież właśnie pierwsze słowa, z jakimi zwrócił się do arcykapłanów, było to pytanie: “Co chcecie mi dać?” – jakże pasujące słowa do człowieka, o którym wczoraj słyszeliśmy z Ewangelii, że był złodziejem, i mając trzos, wykradał to, co tam wrzucano. A bardzo znamienny jest również fakt, o którym słyszeliśmy w poniedziałek z Ewangelii, że w chwili namaszczenia Jezusa przez Marię w Betanii, Judasz już na pierwszy rzut oka bardzo fachowo ocenił wartość tego olejku użytego do namaszczenia, pytając: “Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów?”. A więc Judasz był typem jakiegoś zimnego realisty, który nawet najbardziej subtelne sprawy oceniał po kupiecku, w kategoriach opłacalności materialnej.
“A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników”. Dlaczego tak mało? Przecież w stosunku do tej przysługi, jaką Judasz wyświadczył starszyźnie żydowskiej, była to suma rzeczywiście bardzo niewielka; była to równowartość jakiegoś odszkodowania za niewolnika zabitego w wypadku przy pracy. I wcale nie wygląda na to, że zdrajca targował się o jakąś hojniejszą zapłatę. Fakt, że zadowolił się tak niską ceną, można pewnie wytłumaczyć poczuciem jego własnego zagrożenia. Przecież jako bliski uczeń podejrzanego, czy posądzanego o zbrodnię Jezusa, powinien się cieszyć, że uchodzi cało z całej tej jakiejś niebezpiecznej afery. W tej sytuacji “sukcesem” było coś jeszcze na tym wszystkim zarobić. Ale właśnie w ten sposób, jak mówi Renan, w Judaszu skarbnik zabił Apostoła.
Owe srebrniki można oczywiście pojmować w sensie jakimś przenośnym, jako wszelkie dobra, wszelkie wartości doczesne, dla których człowiek po prostu wyrzeka się Boga, sprzedaje tego Boga, rezygnuje z wszelkich wartości duchowych. Ale można też rozumieć owe srebrniki w sensie bardzo dosłownym. Suma trzydziestu srebrników, ta “zapłata niegodziwości”, jak ją później nazwie św. Piotr, stała się jakimś haniebnym symbolem dla wszystkich następnych pokoleń, wieków.
Symbol ten nabiera szczególnej ostrości, kiedy w naszych obecnych warunkach, powszechnym staje się pytanie: Za ile? Co za to dostanę? Co ja z tego będę miał? – w warunkach, kiedy tak wielu, podobnie jak Judasz, pyta: “Co chcecie mi dać?”, myśląc właśnie o pieniądzach, za które można kupić jakiś urzędniczy stołek, karierę, lepsze miejsce. I ludzie tutaj tłumaczą się, że przecież człowiek musi zabiegać ciągle o to z czego żyje, co potrzebne mu jest do życia. Jednak bardzo łatwo jest tutaj przekroczyć granicę konieczności. Człowiek ani się nie spostrzeże, kiedy zabiega już nie tyko o to z czego żyje, ale zabiega o więcej, o ciągle więcej; i nie chce się już przyznać nawet przed samym sobą, że to o co zabiega nie jest mu potrzebne do życia, ale dla nasycenia coraz to wzrastającej ambicji, czy po prostu najzwyklejszej chciwości. I w konsekwencji tutaj musi nastąpić ruina tego życia duchowego, tego życia wewnętrznego.
Człowiek w pogoni za dobrobytem, urzeczony tymi srebrnikami w takiej czy innej postaci, może zatracić swoje ludzkie oblicze w stosunku do bliźnich; może zatracić wszelkie jakieś uczucia humanitarne. Bardzo pięknie zobrazował to Streiejkowski takim oto porównaniem: Kiedy szyba jest czysta, to widać przez nią innych ludzi. Ale kiedy człowiek z jednej strony powlecze ją srebrem, to widzi już tylko siebie.
Jeżeli cywilizacja chrześcijańska zakłada wyższość tego, kim człowiek jest, nad tym co posiada; jeżeli “mieć coś”, wcale nie znaczy jeszcze “być kimś”, jeżeli można mieć dużo a jednak być nikim i niczym, to właśnie postać Judasza, ta tragiczna postać, jest na to jaskrawym dowodem. Mimo że wziął, mimo że zarobił, i miał, to jednak nie stał się przez to “kimś”, to jednak w oczach całych pokoleń utrwalił się jako to “żałosne nic”; jego postępek, jego czyn doznaje powszechnej zdrady u ludzi wszelkich poglądów.
Czy wobec tego srebrniki są czymś tylko złym? Czy mogą być tylko złym? Sobór Watykański II uczy nas, że “wszystko, co składa się na doczesność, wszystkie życiowe dobra posiadają swą własną wartość nadaną przez Boga”. A więc również i te srebrniki są dobre, mają swoją wartość, są potrzebne. Istotną rzeczą jest tutaj tylko to, ażeby to one służyły człowiekowi, a nie człowiek im. Bo pieniądz może być dobrym sługą, lecz jest złym jako “pan”.
Niech więc pieniądz stanie się dla nas też tą wartością, niech i nam służy jak najlepiej, ale nich nigdy się nie stanie dla nas “panem”, bo wtedy stanie się zapłatą zdrady, i wtedy my stalibyśmy się podobni do tej najtragiczniejszej postaci – zamiast uczniami Jezusa Chrystusa, stalibyśmy się Jego zdrajcami. AMEN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz