Zanim
człowiek osiadł na jednym miejscu, by uprawiać ziemię, był
pasterzem. Wędrował ze swym stadem szukając lepszych pastwisk.
Mieszkał pod namiotem. Pasterzem był Abel. Pasterzem był Abram,
pasterką była Rachela. A jak już osiadł na stałe w ziemi Kanaan,
pasterstwo długo jeszcze było i wciąż jeszcze jest ważnym
zajęciem. Nie wszystkie rejony kraju nadają się do uprawy, a owca
wyżywi się nawet na terenach pustynnych.
Każdy
pasterz wiedział jakie jest jego zadanie. Ma troszczyć się o
pokarm dla owiec. Gdy zabraknie go tutaj trzeba szukać gdzie
indziej. Ma chronić owce przed dzikimi zwierzętami, ma dbać o
chore i chrome. Wtedy nosi je na ramionach, jak dzieci. Czyści rany,
smaruje maścią aż staną i mogą biegać. Biada owcom, gdy
zabraknie pasterza. Idą w rozsypkę, a wilk tylko na to czeka.
Wie
o tym pasterz, wiedzą także owce. Mogą odejść nawet dalej, ale
ciągle patrzą, gdzie jest on. Wystarczy, że zawoła zagwiżdże. I
już są przy nim. A jak on rusza, idą za nim. Ufają mu. Tyle czasu
minęło, że ten obraz tak dobrze znany ludowi Pierwszego
Przymierza, stał się modlitewną metaforą i kazał psalmiście
zawołać:
Pan
jest moim pasterzem - nie brak mi niczego
Pozwala
mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi
mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia
moją duszę.
Wiedzie
mnie po właściwych ścieżkach
przez
wzgląd na swoje imię.
Chociażbym
chodził ciemną doliną
zła
się nie ulęknę,
"bo
Ty jesteś ze mną". (Ps 23,1-4)
Albo:
Ocal swój lud
i
błogosław Twemu dziedzictwu
bądź
im pasterzem, na ręku nieś ich na wieki. (Ps 28,9).
Albo:
Posłuchaj, Pasterzu Izraela
Ty,
co jak trzodę wiedziesz ród Józefa,
Ty,
który zasiadasz nad cherubami, zabłyśnij
przed
Efraimem, Beniaminem i Manassesem!
Wzbudź
Twą potęgę
i
przyjdź nam na pomoc! (Ps 80,2)
Albo:...
Ten który zasiada nad cherubami, pasterzem!
Bóg
jako pasterz swego ludu często wraca w nauczaniu proroków IZAJASZ:
Oto Pan, Jahwe, przychodzi z mocą... Podobnie jak pasterz pasie swą
trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi,
owce karmiące gromadzi łagodnie (Iz 40,1). JEREMIASZ: Ten, co
rozproszył Izraela zgromadzi go i będzie czuwał nad nim jak
pasterz nad swą trzodą (Jr 31,10).
EZECHIEL:
Tak mówi Jahwe, Pan: Oto ja sam będę szukał moich owiec i będę
miał o nie pieczę (Ez 34,11).
Tak
uczyli prorocy, tak modlił się wierzący Izrael. I nikomu I
uczonych w Piśmie nie przyszło do głowy, by siebie nazywać
pasterzem. Żaden rabbi nie mówił: „Ja jestem dobrym pasterzem”.
Tylko jeden Rabbi z Nazaretu tak właśnie mówił. Mówił, że zna
owce, nazywa je po imieniu i one idą za nim.
Coś
musiało świtać w głowach słuchaczy. Bo to, co mówił świadczyło
o tym, że stawia znak równości między Jahwe-Pasterzem, a sobą.
Jeszcze jedna deklaracja mesjańska, trudna do przyjęcia. Może więc
lepiej udawać, że nie pojęli tego, co im mówił, wobec tego
wprost:
„Ja
jestem bramą owiec. Jeżeli ktoś wejdzie przeze mnie, będzie
zbawiony.
Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je
w
obfitości”.
Czyż
nie jest to samo oświadczenie, co: „Ja i Ojciec Jedno jesteśmy”?
A to się tak nie podoba tym, którzy trzymając Ewangelię jako
Księgę Świętą, nie chcą uznać tej wypowiedzi. Dlaczego? Bo
jest trudna. Bo wymaga odpowiedzi, albo uznania, że Jezus jest moim
Panem, moim Pasterzem, albo odrzucenia Go. A jeśli uznania, to w
całości, a nie wybiórczo. Uznania wszystkich wypowiedzi i
wszystkich decyzji Chrystusa. Także i tej: „Zbuduję Kościół
mój” i powołania dwunastu, i powierzenia im obowiązku głoszenia
Jego Ewangelii, i polecenia, by uczyli wszystkiego, co nam On
przekazał. A wtedy On będzie z nami po wszystkie czasy.
Także
dzisiaj kiedy tylu jest mądrych doradców, którzy podpowiadają,
jaki Kościół ma być, czym ma się zajmować lub nie zajmować.
Jaki powinien być współczesny duszpasterz, jakie listy pasterskie
powinni pisać biskupi. A najlepiej, żeby biskup był dowcipny i
otwarty. I już.
W
jednym z liceów warszawskich katecheta biedził się z młodzieżą
przez kilka tygodni pod rząd wokół problemu: „Chrystus tak -
Kościół...” (wielokropek). Pytałem później młodzież, do
czego w końcu doszli. „No, myśmy wreszcie przekonali księdza, że
jednak Kościół jest potrzebny”. Dobrze, że im się to udało.
Nie jest to dziś takie proste. Zawsze zresztą Kościół był
znakiem sprzeciwu, kontrowersji. Nie może być inaczej. Nie jest
uczeń nad Mistrza. Pan Jezus miał przyjaciół, miał też
przeciwników. To napięcie przeniosło się na Jego uczniów i
powtarzam: nie może być inaczej.
Gorzej,
gdy się problem upraszcza i stawia się na tej samej płaszczyźnie:
Kościół i księża. Strasznie się wtedy sprawy plączą, gdyż po
prostu ksiądz nie jest Kościołem. Jest jego cząstką, jak wszyscy
wierzący. Różni się funkcją i zadaniem, które ma do spełnienia.
I to, jak się z tego wywiązuje, jak wypełnia swoje obowiązki,
powinno być społecznie kontrolowane. I jest! W różny sposób, ale
jest. I bardzo dobrze!
Chodzi
tylko o to, by zastosować tutaj także tę prostą zasadę
ewangeliczną: „Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie idź i
upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię posłucha, pozyskasz swego
brata”. (Mt 18,15)
W
cztery oczy, to jest osobiście i nie poza plecami. I bez
uogólnienia, że oni wszyscy są tacy. Bo to akurat nieprawda. Każdy
jest inny.
26 kwietnia br moja rodzinna parafia mojego współbrata w kapłaństwie obchodziła
doroczne święto parafialne Matki Bożej Dobrej Rady. Był to też
jubileusz 45-lecia istnienia tej placówki duszpasterskiej. Ks.
Proboszcz i Rada Parafialna postanowili zaprosić na sumę odpustową
wszystkich księży, którzy z tej parafii zostali powołani.
Popatrzyłem
na moich współbraci: jacy różni jesteśmy. Święceni w latach
pięćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i
najmłodszy chyba całkiem niedawno. Tacy różni, pewno też
usposobieniem, uzdolnieniami, sposobem powołania. A wszyscy staliśmy
wokół jednego ołtarza, jak przy Chrystusie, który każdego
oddzielnie powołał do swego kapłaństwa nazywając nas po imieniu.
I rozesłał do ludzi różne rozdzielając zadania.
Długo
trwała Komunia św. Wspomniałem z dziękczynieniem, jak tutaj
prawie przed trzydziestu dwu laty odprawiałem prymicje. Wciąż widzę
uważne oczy przedstawicielki Żywego Różańca, która wręczając
mi kwiaty i zapewniały: "Będziemy się modlić, by był ksiądz
dobrym księdzem". Wierzę, że
dotrzymały
słowa, bo jakoś dopływam w tej służbie do drugiego brzegu. Obok
mnie stała spora gromadka ministrantów: Zobaczcie, jak dużo
macie swoich księży. Kto z was pójdzie za nami? Podniosły się
cztery ręce... Może i pójdą...!?
Moi Drodzy! Bywają także i różne kłopoty z pasterzami. Trzeba to z pokorą i w duchy prawdy przyznać. Ale, o zgrozo, co się dzieje w tych
kościołach, gdzie duszpasterzy brakuje. W Polsce może tego jeszcze
tak ostro nie odczuwamy, ale już biskupi narzekają, że mają mało
księży. Teraz zwłaszcza, gdy katechizacja wróciła do szkół.
Niech to będzie naszą troską wspólną i modlitwą nieustanną, by
owczarnia Jezusowa miała dobrych pasterzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz