Przeżywamy
dziś piękne święto, Święto Najświętszej Maryi Panny
Wspomożycielki Wiernych. To święto ustanowił papież Pius VII w
roku 1815 dla Rzymu i państwa kościelnego na podziękowanie za
opiekę Matki Bożej nad Kościołem. W roku 1959 na prośbę
biskupów polskich zostało ono wprowadzone w Polsce.
Moi
Drodzy!
Święty
Bernard, ten wielki czciciel Maryi, powiedział, że „Bóg postawił
Maryję między Chrystusem a Kościołem”. A my dzisiaj pytamy: po
co? Po co Bóg postawił Maryję między Chrystusem a kościołem,
czyli między nami? I odpowiedź brzmi: po to, aby nas prowadziła do
Chrystusa, do Boga. By nas, tutaj na ziemi uczyła żyć, by nas brała
za rękę, jako dobra matka i uczyła stawiać właściwie kroki na
tej ziemi, byśmy szli krokiem mocnym, zdecydowanym, w naszej
wędrówce do Nieba.
Kiedy
się tak przyglądamy ludziom, sobie samym, żyjącym na tej ziemi,
to możemy powiedzieć, że dręczą nas rozmaite kłopoty i
bolączki. Ale jedna wysuwa się na pierwsze miejsce: bo chociaż
człowiek żyje na tej ziemi, to jednak nie umie on po niej chodzić.
Kiedyś
nasza matka ziemska, gdy jeszcze byliśmy mali, brała nas za rękę,
by nas uczyć chodzić. Niejako w przeddzień Święta Matki,
wspomnijmy te nasze ukochane ziemskie matki, które brały nas za
rękę, by nas uczyć chodzić po tej ziemi – wspaniałe
nauczycielki chodzenia po tej ziemi; w sensie dosłownym, fizycznym i
w sensie moralnym. Jakąż radość sprawiały tym naszym kochanym
matkom nasze pierwsze kroki stawiane samodzielnie na tej ziemi.
Ale
o wiele ważniejszą sprawą jest to, by się nauczyć chodzić po ziemi gdy
chodzi o sprawy duchowe, nadprzyrodzone, Boże. Tu też zasługa
naszych kochanych ziemskich matek – i chwała im za to... Jednakże
Bóg, w trosce o nasze dobro duchowe, obok matki ziemskiej, daje nam
swoją Matkę za naszą Matkę duchową, aby nas nauczyła chodzić
po ziemi. Bo można mieć zdrowe serce, silne nogi, szybko biegać –
ustanawiając rekordy świata – a jednocześnie być duchowym
kaleką, człowiekiem duchowo kulawym i nie umieć chodzić po tej
ziemni. Dlatego rozważmy dziś, w kontekście tego pięknego Święta
Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, a także w kontekście
zbliżającego się Dnia Matki, jak to Maryja uczy nas chodzić po
tej ziemi?
1.
Człowiek nie umie chodzić po ziemi, gdy tylko na tej ziemi chce
znaleźć prawdziwe szczęście, raj na ziemi. Tymczasem jest to
niemożliwe po grzechu pierworodnym. Prawdziwe szczęście, prawdziwy
raj będzie dopiero w zjednoczeniu z Bogiem, a tu, na ziemi,
nieodłącznym towarzyszem człowieka jest trud, jest niejednokrotnie
cierpienie. Tego uczy nas Maryja, kiedy wnosi do świątyni Dziecię
Jezus, by Je ofiarować Bogu i wtedy zastępuje Jej drogę starzec
Symeon, bierze w ramiona Dziecię Jezus i mówi: „Oto Ten
przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu...., a do Matki
kieruje słowa: „a twoją duszę przeniknie miecz boleści”.
I odtąd Maryja idzie przez życie z wizją tego miecza,
który będzie ciągle przeszywał Jej Niepokalane Serce. Będzie
przekonana, że nie może być Jej życia, życia innych ludzi, bez
krzyża, bez cierpienia, a tym samym uczy nas pozbywać się złudzeń,
że człowiek tu na ziemi może mieć raj, pełnię szczęścia. Iluż
to ludzi dzisiaj, zwłaszcza młodych, popełnia samobójstwo.
Stawiamy sobie pytanie: dlaczego? Ludzie gonią za szczęściem – pragnienie szczęścia jest wpisane w naturę człowieka – szukają
tutaj na ziemi tego szczęścia w rozmaity sposób, a po jakimś
czasie przekonują się, że to szczęście ucieka im, przelewa się
im przez palce, ucieka z rąk, z serca i nie mogą zaznać
prawdziwego szczęścia i dlatego, niejednokrotnie, buntują się,
załamują psychicznie, a nawet odbierają sobie życie.
Nie
umie człowiek chodzić po ziemi, chociaż nieraz posiada obfitość
dóbr materialnych. I ciekawa rzecz: najwięcej samobójstw jest w
krajach najzamożniejszych.
I
dlatego uczmy się od Maryi, naszej Matki, Wspomożycielki Wiernych,
tej prawdy, że to cierpienie, które nas wcześniej czy później
dotknie, że ono nadaje sens i wartość naszym dniom, wszelkim
naszym poczynaniom, naszemu życiu, że ono posiada wartość
zbawczą.
2.
Nie umie chodzić człowiek po ziemi. Dlaczego? Dlatego, że nie
ucieka przed złem, którego tak wiele w dzisiejszych czasach. Choćby
człowiek miał zdrowe nogi, choćby miał wspaniały rytm serca,
jeśli przed złem nie ucieka – nie umie prawidłowo chodzić, jest
duchowym kaleką.
I
znowu popatrzmy na Maryję, popatrzmy na Jej życie. Jakiż to
wspaniały pedagog dla każdego z nas. Kiedy zagrażało zło Jej
Dziecięciu i jej samej – uciekała. Ucieka Maryja przed złym
Herodem do Egiptu, by dopiero wrócić po jego śmierci.
Popatrzmy
na ludzi, na siebie samych, na młodzież i dzieci. Co tu dużo
mówić: my niejednokrotnie pchamy się do zła, lgniemy do niego jak
ćma do światła. Popatrz, jak pchają się dzisiaj ludzie do
alkoholu – to już nie tysiące, to miliony straconych istnień;
popatrz, jak młodzież wciąga narkomania, nikotyna, seks i innego
rodzaju zło. A tymczasem trzeba uciekać przed złem – uciekać
przed złym środowiskiem, przed złym otoczeniem, przed
demoralizującym filmem, artykułem, książką. My tak nieraz
mówimy, że trzeba życie poznać, trzeba się przekonać, zanim
dokonam wyboru... Moi drodzy, zło ma to do siebie, że ono wciąga
człowieka, zaraża sobą. Jeśli człowiek od niego nie ucieka, to
go opanuje i stanowi śmiertelne zagrożenie dla jego umysłu, dla
jego serca, ducha.
Uczmy
się zatem od Maryi tej wielkiej sztuki ucieczki przed złem, byśmy
nie stali się kalekami, byśmy umieli chodzić krokiem pewnym,
zdecydowanym po tej ziemi.
3.
I dalej! Człowiek dzisiejszy nie umie chodzić po tej ziemi.
Dlaczego? Dlatego, że nie szuka Boga.! Patrzmy na Maryję! Jezus –
Jej Syn – zagubił się w Jerozolimie. Pozostał tam trzy dni. I
Maryja szuka Jezusa, a gdy Go znajduje, mówi wtedy: „Synu, cóżeś
nam uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy
Ciebie!”.
Żeby
umieć chodzić po ziemi, trzeba umieć szukać nie tylko stanowiska,
pieniędzy na wszelki możliwy sposób, ale przede wszystkim trzeba
szukać Boga – trzeba nieraz szukać Go z bólem serca, wytrwale,
szukać na modlitwie, na klęczkach, we Mszy św., w Sakramentach
św., w słowie Bożym, wszędzie tam, gdzie On jest...
Czy
wy, moi drodzy, staracie się szukać Boga? Obyśmy w tym szukaniu
Boga, w odkrywaniu Jego Obecności i napełnianiu się Nim nie
ustawali. Bo kiedy człowiek przestanie szukać Boga, staje się
kaleką, nie umie chodzić po ziemi, gubi się.
Słyszy
się nieraz, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, o tzw. teologii
śmierci Boga. Niektórzy ludzie
zaczynają głosić, i to na rożne sposoby, że nie ma Boga, że
Chrystus to wiszący od XX wieków trup na krzyżu. Papież Paweł VI
zabrał na ten temat głos i powiedział że ludzie, którzy głoszą
śmierć Boga, równocześnie głoszą śmierć siebie samych, bo
człowiek, który przestaje wierzyć w Boga, poczyna być
przedmiotem, rzeczą, zaczyna mieć tylko jeden wymiar, wymiar
materii, a przez to sam sobie zadaje śmierć.
4.
Nie umie chodzić człowiek po ziemi, choćby był zdrowy fizycznie,
wtedy, gdy nie jest wierny. Patrzmy na Maryję – Ona stanęła pod
krzyżem, przeżyła śmierć swojego Syna-Chrystusa, a potem
składają na Jej kolanach martwe ciało Jej Dziecka. Wszyscy od
Niego odeszli, stchórzyli, pouciekali, zwątpili, ale Ona pozostanie
Mu wierna do końca, bo to jest Panna Wierna. I przez ten fakt Maryja
uczy nas żyć, chodzić po ziemi, bo uczy nas wierności.
A
popatrzmy na siebie, na ludzi! Czy są wierni? Czy są wierni
sobie..., ludziom..., Bogu...? Czy jestem wierny? Czy jestem wierny
własnym ideałom i przekonaniom? Ile jest we mnie wahania,
przerzucania się z miejsca na miejsce, niedotrzymywania danego słowa,
obietnicy? O, jak nam brak tej wielkiej cnoty: wierności! A człowiek
niewierny, to kaleka, który po ziemi nie umie chodzić, chodzi po
omacku, albo się czołga... Prośmy Maryję, by nas uczyła
wierności,by nas wspierała, wspomagała w wierności na co dzień,
zwłaszcza wtedy, gdy ta wierność nas będzie kosztować...
5.
I wreszcie – nie umie chodzić po ziemi człowiek, gdy nie szuka
zwycięstwa tam, gdzie go może naprawdę znaleźć. A może go
znaleźć tylko z Chrystusem, w Chrystusie i przez Chrystusa. I tego
nas uczy również Maryja. Popatrz! Ona bierze udział w pogrzebie
swojego Syna-Chrystusa. Smutny pogrzeb, jak każdy. Ale jest to
pogrzeb także niezwykle radosny, najbardziej radosny na tej ziemi,
bo Ona jest przekonana, że Jej Syn trzeciego dnia zmartwychwstanie i
wstąpi do Nieba, by zasiąść po prawicy Ojca, że zostanie Królem
wszechświata, i że kiedyś przyjdzie sądzić żywych i umarłych,
i że do Niego należeć będzie ostatnie słowo, że On jest Alfą i
Omegą, Początkiem i Końcem. Ona, Jego Matka, od początku, aż po
ten pogrzeb, wszystko postawiła na Chrystusa-Zwycięzcę i nie
zawiodła się! Popatrzmy na ludzi, na siebie samych – czy my
stawiamy na Chrystusa-Zwycięzcę bez reszty, w każdej sytuacji
naszego życia i przez całe nasze życie?
Czy
stawia na Chrystusa-Zwycięzcę ten, kto idzie do kościoła jedynie
po to, by spotkać się z kolegami poza murami świątyni, który do
konfesjonału idzie tylko po to, by kapłan podpisał karteczkę, bo
chrzest dziecka, czy I Komunia? Czy taki człowiek, który – będąc
za granicą – lekceważy udział we Mszy św stawia na Chrystusa-Zwycięzcę? Nieraz ogarnia nas zwątpienie, zniechęcenie,
nie wiadomo czego się boimy, lękamy. Moi drodzy, choćby nie
wiadomo jakie moce stanęły przed nami, na naszej drodze życia, to
jeśli postawisz na Chrystusa-Zwycięzcę, nie zwiedziesz się. Czy zawiódł się bł. ks. Jerzy Popiełuszko? Na kogo postawił? Na
Chrystusa-Zwycięzcę ! I kto jest dzisiaj zwycięzcą? On, zza
grobu! Jedźcie do Warszawy,to się przekonacie i zrozumiecie na czym
to zwycięstwo polega.
Być
wiernym swoim ideałom, swoim przekonaniom – to jest zwycięstwo.
Jednemu Bogu mamy służyć, bośmy Jednego wybrali – służyć na
serio, całe życie i całym sobą. Moi drodzy, można powiedzieć,
że „Bóg jest zazdrosny” o każdego z nas. Bóg jest
„zachłanny”! On chce mieć nasz cały umysł, całe,
niepodzielone serce; On chce całej naszej miłości i
bezgranicznego zaufania, bo do Niego należy ostatnie słowo. Do
Niego należą czasy i wieki. Tego uczy nas Maryja, nasza Matka,
Wspomożycielka Wiernych.
Na
koniec, wspomnij, bracie i siostro, swoją ziemską matkę – może
już nie żyjącą tu, na ziemi, ale będącą w Niebie. Ona brała
mnie, Ciebie, za rękę i uczyła stawiać pierwsze kroki po tej
ziemi. Uczyła nas tej podstawowej umiejętności. I choćby za to za
to należy się jej cześć, szacunek i pamięć i wdzięczność.
Ale ta matka ziemska nie wystarcza. Ona wcześniej czy później
odchodzi. I dlatego jest w naszym życiu inna Matka, Matka Niebieska,
Maryja, a Jej pragnieniem jest wziąć każdego z nas za rękę, by
nas prowadzić do swojego Syna. Bo po to Ją Bóg postawił między
Chrystusem a Kościołem – nami, by nas prowadziła. Z ufnością
dziecka podajmy Jej dłonie. I chodzi o to, abyśmy się nie wyrywali
z tych wspaniałych matczynych dłoni, bo Ona nam daje wiedzę ponad
wszelką wiedzę, umiejętność ponad wszelkie umiejętności i
skarb ponad wszelkie skarby. Maryjo, Wspomożenie Wiernych, módl się
za nami, jako w tej majowej Litanii do Ciebie wołamy.
*
**
Jeśli
to rozważanie choć trochę pomogło Ci, bracie i siostro, ożywić
cześć, miłość i dziecięce zaufanie do Maryi, naszej wspólnej
Matki, to Bogu niech będą dzięki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz