"Niewiasta
obleczona w słońce, księżyc pod jej stopami, a na jej głowie
wieniec z gwiazd dwunastu". Znamy ten obraz. Przede wszystkim z
przekazu Apokalipsy św. Jana, a także z wielu dzieł sztuki,
inspirowanych biblijnym tekstem, zarówno wielkich arcydzieł, jak i
figurek, kupowanych w odpustowym kramie.
Matka
Boża w koronie z gwiazd i jej pełna pokoju twarz, czyste
spojrzenie. Maryja i świat, w którym żyje - świat pokory i
czystości, służby i zaufania Bogu. Kiedy chodzimy ulicami naszych
miast, patrzymy na plakaty, na których muskularne dłonie zaciśnięte
w pięści, lśniące samochody i karabiny, kiedy podchodzimy do
witryn kiosków i zmuszani jesteśmy do oglądania roznegliżowanych
kobiet w wyzywających pozach, kiedy siadamy przed telewizorem i
widzimy dziesiątki i setki bezmyślnych filmików, w których
bohaterowie przeżywają porywy uczuć, namiętności, sprzeczają
się o fortuny i majątki posuwając się aż do zbrodni, kiedy
widzimy to wszystko, to pytamy.czy ten świat ma coś wspólnego ze
światem Maryi?
Czy
radosna wieść o Matce Jezusa, którą Bóg przyjął do nieba, nie
jest tylko pobożną historyjką dla małych dzieci, a te kolorowe
figurki, to tylko przedmiot wzruszeń starszych pań z kółka
różańcowego.
Zdawać
by się mogło pozornie, że to są już dwa różne światy. Z
jednej strony kolorowy świat biznesu, komputerów, luksusu, a z
drugiej świat dewocji, nudnych nabożeństw i nieustannego
przypominania - "nie wolno!". Taki podział, kreowany przez
dużą część mass mediów, utrwalił się w świadomości wielu z
nas.
Przed
kilku laty, ambasada amerykańska w Warszawie, umieściła w
gablotach przed swoją rezydencją fotoreportaż, przedstawiający
życie przeciętnego Amerykanina, kierowcy wielkiej ciężarówki.
Ludzie chętnie zatrzymywali się, aby obejrzeć zdjęcia. Był to
jeszcze czas komunizmu i Ameryka, w sposób szczególny,
symbolizowała niemalże urzeczywistnienie raju. Ludzie, przechodząc
od gabloty do gabloty podziwiali, jakim samochodem jeździ
Amerykanin, jaki spożywa obiad w przydrożnym motelu, jak wypoczywa
po pracy w swoim przydomowym ogrodzie.
Oglądający
zdjęcia nie szczędzili słów zachwytu, a nawet westchnień
podziwu: " Ale im się żyje, zobacz, jaki dom, jaki basen w
ogrodzie". Niemała konsternacja następowała przy ostatniej
gablocie, gdzie umieszczone było zdjęcie, ukazujące jak bohater
fotoreportażu zgromadzony z rodziną przy stole, wspólnie z żoną
i dziećmi odmawia modlitwę. Oglądający zdjęcia nagle milkli i
cisza, jaka zapadała pełna była zaskoczenia i zdziwienia - "To
oni się wspólnie modlą? W tym dobrobycie, kiedy wszystko już
mają?"
To
prawda, że cały świat zachodni ogarnięty został głęboką
dechrystianizacją. Ale daleki od prawdy byłby pogląd, że tam,
gdzie nowoczesność i bogactwo, Boga już nie ma. Że tylko jeszcze
u nas, w zacofanej Polsce, Kościół chce zabronić ludziom wejścia
w świat dobrobytu i w ogóle normalnego życia.
Wielu
ludzi ulega jednak pewnej propagandzie i wydaje im się, że figurka
Matki Bożej Wniebowziętej, to symbol rzeczywistości, która jest i
na pewno powinna być już za nami, a przed nami roztacza się
kolorowy raj ziemi obiecanej, Zachodniej Europy i Stanów
Zjednoczonych. W ilu domach widziałem zakurzone statuetki Maryi,
pamiątki po zmarłej babci, lub przywiezione z dawnej pielgrzymki do
jakiegoś maryjnego sanktuarium. Stoją gdzieś z boku na regale i są
takie blade w porównaniu z blaskiem wielkiego kolorowego ekranu
telewizyjnego.
I
nawet nie wiemy, uwikłani w pogoń za dobrobytem, jak piękny jest
ten świat Maryi i Jej Syna. Nie wiemy tego z różnych powodów. Bo
może nigdy tam nie byliśmy, bo może wprowadzono nas w tę
rzeczywistość w bardzo nieudolny sposób, a może daliśmy sobie
wmówić natarczywej propagandzie, że takie słowa jak "Kościół",
"religia", "przykazania", zwiastują jedynie
duchowy zaduch, tandetę i moralny terror. W codziennych rozmowach
wielu krytykuje Kościół, odcina się od jego drogi, ale przecież
oni sami często nie przeżyli nigdy piękna kilkudniowych
zamkniętych rekolekcji, nie przeczytali żadnej wspaniałej książki
o Jezusie, Maryi, nie dotknęli się piękna życia w prawdziwie
chrześcijańskiej wspólnocie. Dla tysięcy ludzi kościół i
religia kojarzy się może z niezbyt ciekawymi lekcjami, księdzem,
który spieszy się chodząc po kolędzie, kolejką przed
konfesjonałem, przy którym nie ma czasu i możliwości na dłuższą
i głęboką rozmowę. Ktoś powie, że to właśnie wina księży,
że taki jest często poziom naszego duszpasterstwa, który niezbyt
zachęca do chrześcijańskiego życia i zapewne tak w pewnym stopniu
jest rzeczywiście, ale czy jednocześnie ludzie, o których mówię,
skorzystali z możliwości, by wejść w ten piękny świat życia
duchowego, a tych możliwości jest naprawdę wiele.
Przecież
obok zaniedbanych odcinków pracy duszpasterskiej, są księgarnie
katolickie, pełne ciekawych książek. Prasa katolicka zawiera wiele
zaproszeń na rekolekcje, pielgrzymki, spotkania, pogłębiające
życie duchowe. Są to często drzwi, prowadzące do tego
fascynującego świata, do spotkania z żywym Bogiem. Jaka szkoda, że
tysiące ludzi mija je z obojętnością, nie wierząc zupełnie w
to, że w tym świecie poczuliby się naprawdę wspaniale. Jedni
całkiem świadomie pragną brnąć w kolorową tandetę, jaką
oferuje świat, inni, może nawet nie ze złej woli, nie wierzą, że
to zaproszenie do naprawdę chrześcijańskiego życia jest
skierowane właśnie do nich, i że oni mają je zrealizować.
Przypomina
mi się tutaj pewne, może nie tak istotne, ale dość znamienne
wydarzenie. W pewnym domu w podtarnowskiej miejscowości,
organizowana była wieczerza wigilijna, na którą zjechała rodzina
z całej okolicy. Kolacja wigilijna zapowiadała się tak, jak co
roku, z jednym tylko wyjątkiem. Miała w niej bowiem wziąć udział
córka gospodarzy, która od kilku lat była w zgromadzeniu zakonnym
i teraz, ze względu na stan zdrowia rodziców, otrzymała
przyzwolenie, by święta spędzić w domu rodzinnym. Obecność
osoby duchownej zmobilizowała gospodarza, by zrezygnować z
corocznej tradycji i nie stawiać na stole wigilijnym karafki z
wódką. Bardzo się to nie spodobało niektórym gościom, zwłaszcza
kilku panom, którzy nie wyobrażali sobie spędzenia całego
wieczoru bez alkoholu. Sytuacja zrobiła się nawet trochę
nieprzyjemna, ktoś wspomniał, że chyba wróci do domu, ale mimo to
gospodarz nie ugiął się i wspierany przez swoją córkę, siostrę
zakonną, postanowił, że ta wigilia będzie bez wódki. W sumie
wieczór upłynął pod znakiem wspomnień, śpiewania kolęd i coraz
częstszego, głośniejszego i radosnego śmiechu.
Następnego
dnia, już przy świątecznym śniadaniu, panowie zgodnie przyznali,
że takiej wigilii nie przeżyli nigdy w życiu i nawet nie
wiedzieli, że ten wieczór może być aż tak piękny, jeden z nich
powiedział z dumą: "Po świętach powiem chłopakom w pracy,
że na wigilię nie wypiłem ani kieliszka i śpiewałem kolędy. Ale
czy oni mi uwierzą, że to jest takie piękne?"
Drodzy
bracia i siostry.
Wielu
z nas żyje w świecie jeśli nie grzechu to pewnej duchowej miernoty
i nawet nie wiemy o tym, że stać nas na dużo więcej, że w
świecie Jezusa i Maryi poczulibyśmy się naprawdę wspaniale.
Niejedno małżeństwo nie wie o tym, że wspólne odmówienie
różańca wniosłoby w ich życie radość, jakiej nie doznali od
lat.
Niejedna
rodzina nie zdaje sobie sprawy, że wspólny spacer, w zamian za
nieustanne siedzenie przed telewizorem, mógłby naprawić coś, co
popsuło się już tak dawno. I są tacy ludzie, którzy mieliby
nawet ochotę wejść w ten świat - miłości, dobroci, ale boją
się tego zrobić na oczach innych, którzy za pomocą kpiny i ironii
skrupulatnie pilnują, by nikt nie wyrwał się z powszechnie
przyjętych obyczajów.
Patrzymy
dzisiaj na Wniebowziętą Maryję, stojącą u boku swojego Syna i
widzimy prawdziwego człowieka. Zapamiętajmy mocno ten obraz. Dziś
pod pozorami prawdy, ukazuje się w prasie, telewizji najczarniejsze
strony życia ludzkiego: chciwość, bestialstwo, wyuzdanie i mówi
się: "Taki jest człowiek, tacy są ludzie, tacy są wszyscy.
Politycy, duchowni, wykształceni i prości. Tacy są naprawdę, choć
bardzo często wypowiadają publicznie wzniosłe słowa".
Ci,
którzy chcą nam przekazać taką "prawdę" o człowieku,
chcą nam tym samym powiedzieć: "Nie wysilaj się, nie próbuj
i ty taki musisz być, bo tacy są wszyscy. A kiedy przyjdzie do
ciebie Kościół, by zaprosić cię do świętości, nie daj się
nabrać, kler też chce na tobie zbić swój własny interes, to
tylko zręczna polityka."
Drodzy
bracia i siostry.
Nie
będę w ten świąteczny dzień podejmował polemik z tą powszechną
propagandą. Poproszę jeszcze raz, popatrz na Wniebowziętą Maryję.
To jest prawdziwy człowiek, mocny człowiek. I ty taki możesz być.
Św. Jan Bosco powiedział: "Jeśli nie będziesz święty,
będziesz nikim".
Przed
kilku laty wybrałem się z grupą przyjaciół na górską
wycieczkę. Słońce tego dnia świeciło niezwykle mocno i po kilku
godzinach wspinaczki zaczęło brakować nam sił. Ktoś zaproponował
żeby wracać i przyjść tu kiedy indziej, kiedy pogoda okaże się
nieco łaskawsza. Wszyscy z radością podjęliśmy ten pomysł i
tylko jeden z nas, młody wysportowany człowiek powiedział: "Do
szczytu pozostało już niewiele, usiądźcie tu, a ja wejdę do
końca i zobaczę, czy warto w ogóle tam się wspinać. Zgodziliśmy
się i wtedy ten śmiałek, z godną podziwu zręcznością, nie tyle
wszedł, co wbiegł na szczyt. Kiedy rozejrzał się dokoła, to
krzyknął do nas: "Chodźcie! Stąd jest niesamowity widok!".
Mówił to z tak niekłamanym entuzjazmem, że my sami, nie wiadomo
skąd wykrzesaliśmy jeszcze siły i też wdrapaliśmy się na górę.
To, co zobaczyliśmy, było rzeczywiście ucztą dla oka.
Kiedy
patrzymy dziś na Maryję, to widzimy właśnie człowieka, który
wszedł na szczyt świętości, człowieczeństwa. Maryja zdaje się
nam mówić: "Chodźcie! Stąd jest wspaniały widok! Stąd
widać Dom Boga, wieczność, inny świat!"
Jak
potrzebne są nam te słowa! Przecież tak często sobie mówimy:
"Taki już jestem i taki pozostanę, tłumacząc się właśnie
fałszywym argumentem - wszyscy są tacy, a może nawet jeszcze
gorsi. Kradnę i już chyba będę tak kradł do końca, zdradzam,
ale przecież już tyle razy próbowałem się z tym uporać i nic
nic pomogło, więc tak już chyba zostanie. Nie modlę się, ale
przecież to nie taki wielki grzech". Tak sobie wmawiamy i
wijemy sobie gniazdko w tym świecie miernoty i przeciętniactwa. A
Maryja mówi: "Chodźcie! Nie ustawajcie! Pokochasz uczciwość,
czystość, modlitwę, pokochasz Boga!".
Mówi
się dziś, bracia i siostry, że ludzie się zrobili zachłanni, że
każdy chce zagarniać tylko ku sobie. Pytam, a co my chcemy mieć?
Dom, piękne meble, samochód, wyjechać gdzieś za granicę.
Wszystko to dobre pragnienia, ale czy tylko tyle chcesz mieć? Tylko
dom i tylko samochód? Tak mało? Otóż w ten dzisiejszy, świąteczny
dzień życzę tobie i sobie, takiej Bożej zachłanności, żebyś
pragnął samego nieba. Żebyś pragnął spotkać tam Jezusa, Matkę
Bożą, ale także i swoich zmarłych, swojego tatusia, brata, tych
wszystkich, których żegnałeś kiedyś nad grobem. Chrystus chce
ich wszystkich oddać.
Matki,
babcie patrzą się z troską na swoje dzieci i wnuki i mówią:
"Żeby mi to dziecko tylko zdrowe było, żeby mi nie
chorowało".
Bracia
i siostry.
Nie
możemy uciekać od prawdy, śmierć nas kiedyś wszystkich rozłączy,
ale spotkanie Maryi ze swoim Synem w Niebie jest zapowiedzią tego,
że my wszyscy kiedyś spotkamy się przy stole w domu Ojca. To nie
bajka, bo ten cudowny świat zaczyna się już tu, kiedy wśród
domowych zajęć, pracy i wypoczynku, wśród bliskich i obcych
możemy powiedzieć - "jestem wierny Jezusowi". Wtedy,
wielka to tajemnica, ale choć nie brakuje krzyża, to już jesteś w
niebie. Amen.