listopada 17, 2017

33. Niedziela Zwykła (A) – Gospodarowanie talentami

Ukochani bracia i siostry.
Dzisiejsza Ewangelia, przeczytana przed chwilą, mówi nam o talentach. Talent w starożytności był największą jednostką monetarną. Jeden talent wynosił od 24 do 40 kg złota albo srebra, zależnie od czasu i miejsca. Chrystus posługując się w przypowieści obrazem talentu, chciał nam powiedzieć, że takim talentem jest wszystko, co otrzymujemy od Boga poprzez rodziców i społeczeństwo, a więc ciało, rozum, wola, różne uzdolnienia i lata naszego życia. Przypowieść ta weszła tak głęboko w ludzką kulturę, że dziś nikt już nie traktuje talentu jako jednostki monetarnej, ale jako ludzkie uzdolnienia. 
Pan, który jest obrazem Boga, dał, jak mówi przypowieść, jednemu ze sług jeden talent, drugiemu dwa, a trzeciemu pięć. Ta nierówność wypływa z planów Bożych wobec każdego z nas, ze zadań, które są nam powierzone. Każdy otrzymał jednak tyle, że zadania te może wypełnić i za nie jest odpowiedzialny. 
Po daniu tych talentów, Pan poleca sługom wykorzystywać je poprzez pracę, a sam wyjeżdża gdzieś daleko. Ten odjazd jest symbolem niewidzialności Boga. 
Swoboda w korzystaniu z talentów może łatwo spowodować w nas wrażenie, że jesteśmy ich jedynymi właścicielami i zapomnienie, że kiedyś musimy zdać rachunek z ich używania. Po co ta przypowieść? Co ona nam mówi? Jezus przestrzega nas przed dramatem zakopanego i nieużywanego talentu: 
Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: „Panie, wiedziałem, że jesteś człowiekiem twardym: żniesz tam, gdzie nie posiałeś, i zbierasz tam, gdzie nie rozsypałeś. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” Odrzekł mu pan jego: „Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że żnę tam, gdzie nie posiałem, i zbieram tam, gdzie nie rozsypałem. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”».

Jaka jest reakcja? Reakcja obecnych na polecenie: „zabierzcie mu ... dajcie temu, który ma dziesięć” (Mt 25,28) jest spokojna. Tak u św. Mateusza. Św. Łukasz, który opowiada prawie identyczną przypowieść (por. Łk 19,22n), notuje protest: „Panie, ma już dziesięć”. U niego też znajdujemy jaśniej wyrażoną myśl kończącą: „Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane, a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma” (Łk 8,18). Widać ten tok rozumowania nie trafiał do przekonania słuchaczy. Dziś tak­że mamy jakieś odczucia, że niesłusznie, że niesprawiedliwie. Bo jak to? Prawda, że ten trzeci nie był produktywny, ale przecież żaden oszust, prze­chował talent w całości, oddał bez uszczerbku. A że nic nie zarobił? No cóż, może miał swoje racje obiektywne; ludzie wokół nas też nic nie robią i jakoś żyją. Zawsze im coś tam wypłacą za samą obecność... za podpisanie listy w miejscu pracy... Mówi się i pisze, że teraz ma być inaczej. Oby! Tyl­ko, że od dziesięcioleci już tak do tego stanu społeczeństwo przywykło. Niełatwo więc przyjąć i to orędzie ewangeliczne, że każdy sam, na własną odpowiedzialność, własnym wysiłkiem, gorliwie współpracując z łaską Bożą dorasta do nagrody wiecznej.
W powieści B. Marshalla „Chwała córy królewskiej” mamy taki frag­ment: „Kiedy ksiądz Bonnyboat podniósł się, by wygłosić kazanie, biskup przestraszył się, że zacznie on wykrzykiwać swe ulubione frazesy, zachowane na wielkie okazje: »Drodzy bracia w Jezusie Chrystusie, żaden z was nie obudzi się nagle w niebie dziwiąc się, jakim cudem dostał się tutaj«”. Ale ta­kie sformułowanie, często i w taki sposób powtarzane, iż może stać się fra­zesem, jednak nie przestaje być prawdą. O niej to warto pomyśleć w atmos­ferze obrachunku, bo to i Zaduszki za nami, i rok kościelny zbliża się do końca, i życie coraz szybciej nam ucieka.
Otóż z tego, cośmy dzisiaj ze sło­wa Bożego usłyszeli, nie ulega wątpliwości, że według nauki Pana Jezusa: 1. Nie ma odpowiedzialności zbiorowej; 2. Każdy odpowiadać będzie oso­biście za swoje własne postępowanie, każdy zda sprawę z włodarstwa swe­go własnego żywota; 3. Odpowiedzialność będzie zróżnicowana w zależno­ści od wyposażenia, które zostało nam dane. Trudno jest mieć pretensje, że jeden otrzymał więcej, drugi mniej, a ktoś inny całkiem mało. Ważny jest wkład własnego wysiłku, proporcjonalny do darów otrzymanych; 4. Nikt też nie będzie się mógł tłumaczyć ani obawą ryzyka, ani innymi trudnościa­mi, że nie warto, że się nie opłaca, że wystarczy zwrócić: oto masz swoją własność; 5. Liczy się wysiłek własny, choćby nieudolny, ciągle na nowo podejmowany, choćby się życie ciągle rozsypywało, choćby człowiek dobi­jający do drugiego brzegu stwierdzał z przerażeniem - jak mi napisano niedawno: „Życie utraciło wszelki sens, treść, bo zniweczono i zdeptano we mnie to wszystko, bez czego nie sposób żyć. A jednak żyję, ale to katorga duchowa, bez wyjścia, ślepy tor. Nie mam 20 lat, a 60, życie zaś kończy się tak marnie, tak marnie...”. Nawet wtedy, gdyby ktoś czuł się „zdeptany na proch”, nie traci szansy na pochwałę: „Dobrze, sługo dobry i wierny... byłeś wierny w niewielu rzeczach”... (Mt 25,21). Byleby tylko nie zrezyg­nować, nie machnąć ręką, nie powiedzieć: jest mi wszystko jedno. Bo wte­dy wchodzi się w ciemność zwątpienia i łatwo zgubić swój własny maleńki okruch talentu, zdobyty z takim wysiłkiem... Oto kilka chwil zamyślenia nad dzisiejszym Słowem.
Ukochani Bracia i Siostry, czego nas jeszcze uczy dzisiejsza Ewangelia?
W dzisiejszej Ewangelii Jezus poucza nas wyraźnie, jak powinniśmy oczekiwać Jego powtórnego przyjścia. Nasze czu­wanie nie może być bezczynnością. Nie możemy bezczynnie wy­patrywać końca świata. Jezus zachęca nas do aktywnego bycia w świecie. Opowiada w tym celu przypowieść o talentach. „Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w pod­róż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu we­dług jego zdolności” (Mt 25,14-15). Owym człowiekiem, który udaje się w podróż, jest oczywiście Pan Bóg. My zaś jesteśmy Jego sługami. Otrzymujemy od Boga "talenty", to znaczy różnego ro­dzaju dary. Darem Bożym jest nasze życie, zdrowie. Darem Bożym są dobra materialne, które posiadamy. Nasza mądrość, wiedza, umiejętności. Jezus przypomina nam, że to wszystko, co od Boga otrzymaliśmy, powinniśmy właściwie w życiu wyko­rzystać. Powinniśmy pomnożyć otrzymane dary. Dlatego Jezus w dzisiejszej Ewangelii pochwala pierwszych dwóch ludzi, którzy przynoszą swemu panu więcej talentów, niż otrzymali. Każdemu z nich pan rzecze: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana” (Mt 25,21). Byśmy mogli usłyszeć od Jezusa podobne słowa, gdy przyjdzie powtórnie na ziemię - a wiemy, że przyjdzie na pewno - musimy już teraz czynić dobro w zakresie możliwości, które od Boga otrzymaliśmy. Żyć znaczy żyć dla innych. Z myślą więc o innych wykorzystujmy właściwie nasze zdolności, nasze dobra materialne; to wszystko, co posiadamy i czym jesteśmy.
Sługa, który czekał bezczynnie na przyjście pana i nie wyko­rzystał powierzonego mu talentu, zostaje nazwany przez Jezusa „sługą złym i gnuśnym” (Mt 25,26). Należy on do tej kategorii osób, które nie ufają Bogu, które zawsze narzekają. Jakże często spotykamy ludzi, którzy nie potrafią myśleć pozytywnie i widzą wszystko w czarnych kolorach. Myślą, że nie warto czynić dobra, że lepiej troszczyć się tylko o siebie i że czymś absurdalnym jest służba innym. Przed taką postawą przestrzega nas dzisiaj Jezus bardzo wyraźnie. Myli się więc ten, kto mówiąc: „nie czynię nic złego, nie zajmuję się sprawami innych ludzi”, jest przekonany o własnej świętości. Nie. Nie wystarczy unikać tylko zła. Jezus ocze­kuje od nas życia aktywnego – czynienia dobra w nas i wokół nas. Oczywiście każdy z nas, zależnie od możliwości i miejsca, w którym żyje, znajduje własną drogę pomnażania talentów. Nie ma tutaj rozwiązań uniwersalnych. Potrzebna jest jednak zawsze wrażliwość serca i szczera chęć bycia darem dla innych.
We właściwym wykorzystaniu otrzymanych darów i zdolności niezmiernie pomocne są nam - trochę zapomniane dzisiaj - cnoty. Czym są cnoty? Jak przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego: „cnota jest trwałą dyspozycją do czynienia dobra” (KKK 1803). Pozwala osobie nie tylko wypełniać dobre czyny, ale także dawać z siebie to, co najlepsze. Rozróżniamy cnoty teologalne: wiary, na­dziei i miłości, które odnoszą się bezpośrednio do Boga. Uzdal­niają one chrześcijan do życia w jedności z Trójcą Świętą. Są też cnoty ludzkie, które regulują nasze czyny, porządkują nasze uczu­cia i kierują naszym postępowaniem zgodnie z rozumem i wiarą. Zapewniają one łatwość, pewność i radość w prowadzeniu życia moralnie dobrego. Pośród cnót ludzkich wyróżniamy roztropność, sprawiedliwość, męstwo i umiarkowanie. Roztropność byłaby na przykład umiejętnością rozeznania w każdej okoliczności naszego prawdziwego dobra i wyboru właściwych środków do jego peł­nienia. Roztropność jest niezmiernie ważna, ponieważ czasem pod pozorem dobra może ukrywać się zło. Musimy być roztropni, by nie wybierać zła. Nie należy mylić roztropności ani z nieśmia­łością czy strachem, ani z dwulicowością czy udawaniem. Jest ona umiejętnością rozeznania dobra, które należy czynić i zła, którego należy unikać.
Cnoty wymagają pracy nad sobą. Kształtujemy je przez całe życie. W trudzie, bardzo powoli. Jeśli stajemy się roztropni, mę­żni, sprawiedliwi, zaczynamy traktować czynienie dobra jako coś oczywistego. Wówczas nie jesteśmy już „sługami gnuśnymi i zły­mi” - jak mówi dzisiejsza Ewangelia - ale tymi, którzy pomnażają otrzymane od Boga dary i budują królestwo Boże na ziemi.
Módlmy się w tej Mszy świętej o to, abyśmy potrafili docenić to wszystko, co dał nam Bóg. Niech nasze życie nie będzie bezczynnym oczekiwaniem końca świata. Niech będzie dzieleniem się z innymi tym, co w nas najpiękniejsze i najcenniejsze. Amen.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger