Nawrócenie Zacheusza
Wtorek, XXXIII tydzień Okresu Zwykłego
Słowa Ewangelii według św. Łukasza. Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”. Oto słowo Pańskie.
Refleksja nad Słowem Bożym
Jerycho,
to miasto pieniądza, miasto biznesu, miasto, w którym robi się dobre
interesy. Wczorajsza scena opisuje spotkanie Jezusa z niewidomym wtedy,
kiedy Jezus zbliżył się do Jerycha. Dzisiaj Jezus już jest w tym
mieście. I oto, kiedy przechodzi przez miasto, którego symbolem jest
pieniądz, robienie pieniędzy, spotyka się z człowiekiem, dla którego
pieniądz na pewno był idolem, spotyka się z celnikiem, kolaborantem z
okupantem rzymskim, kimś pogardzanym przez pobożnych Żydów, przez ludzi;
spotyka się z człowiekiem, który już słyszał o Jezusie, który chciał
spotkać się z Jezusem, który już wcześniej o Nim się dowiedział.
Zanim
bezpośrednio z Nim się spotkał, to słowo już pracowało w jego sercu. Bo
słowo słuchane z wiarą, jest słowem, które przemienia serca. I dlatego
słowa Bożego trzeba słuchać z wiarą. Słowo Boże ma moc przemiany twojego
i mojego serca. Jest ono proklamowane do konkretnej osoby, do ciebie, w
konkretnej sytuacji, w konkretnej historii życia. I dlatego dzisiaj
Zacheusz jest w stanie podjąć trud i wysiłek, by spotkać się z Jezusem.
Odmawiając
Credo w czasie Mszy św., dajemy wyraz zdecydowanej wierze, dajemy wyraz
temu, że wiemy do czego zdążamy. W aklamacji po Przeistoczeniu również
zaświadczamy swoje ukierunkowanie na Pana Boga i życie wieczne: „…i
oczekujemy Twojego przyjścia w chwale”. W codziennym życiu natomiast
brak nam tego zdecydowania, jasności, dynamizmu. Przeżywając w
środowisku obojętnym swoja wiarę, lub między ludźmi niewierzącymi,
doznajemy jakiegoś wewnętrznego zahamowania: kierujemy się
nieuzasadnionymi obiekcjami, nie mamy swojej twarzy, udajemy przed
otoczeniem, że nie jesteśmy związani ani z religią, ani z Kościołem.
Udawaniem, taką grą aktorską, dzieleniem życia na sferę prywatną i
publiczną, ośmieszamy się również wobec tych, którzy na nas patrzą z
boku, wobec wrogów Chrystusa, a przede wszystkim nie otwieramy się w
sposób pełny i zdecydowany na Chrystusa. Przez naszą letniość, nijakość,
każemy Mu długo pozostawać na zewnątrz, choć On puka do drzwi naszego
serca.
Z
jakich właściwie racji mamy się kierować względem na ludzi? Kogo mamy
się wstydzić, albo obawiać? Czyż nie zachwyci nas, wychodząca naprzeciw,
miłość Chrystusa? Chrystusa, o którym pisze św. Jan: „Oto Ja, stoję u
drzwi i kołaczę. Jeśli kto posłyszy Mój głos i otworzy, wejdę do niego i
będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”.
Zdumiewające
wręcz zdecydowanie wykazał bogaty celnik, Zacheusz. Rozumiemy chyba
dobrze, że tego rodzaju ludziom jest bardzo trudno się nawrócić, a on
nie dbał zupełnie o to, że się narazi na ironiczny śmiech ze strony tylu
znających go ludzi wielkich – wdrapał się na drzewo sykomory, aby
ułatwić sobie kontakt z Chrystusem. Chrystus, zaproszony do domu
bogatego faryzeusza, nie poszedł w środowisko tylko takiej udawanej
kurtuazji, lecz wynagrodził tę zdecydowaną postawę nawróconego
grzesznika.
„Zacheuszu,
zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Od
spotkania z Chrystusem zaczyna się nowe życie, zaczyna się „dziś”, które
jest równocześnie otwarciem na „jutro” – „wczoraj” już się nie liczy.
Chrystus nazywa Zacheusza po imieniu i pragnie gościny w jego domu.
Nazwanie po imieniu oznacza bliskość, przyjaźń, przyjęcie do grona
swoich przyjaciół i naśladowców. Chrystus chce być blisko człowieka, jak
prawdziwy przyjaciel, „albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i
zbawić to, co zginęło”. W tym zdaniu zawarta jest główna myśl
dzisiejszej Ewangelii.
Na
przykładzie Zacheusza, uczymy się także radosnej nowiny, którą można by
sformułować w zdaniu: Jezus każdemu i zawsze daje szansę, nie
wyłączając z tego celników i grzeszników, i ludzi bogatych – wszystkim
daje szansą, i nam też. Zacheusz skorzystał z tej szansy, odczytał czas
nawiedzenia Bożego. Doskonale zrozumiał, że spotkanie ze Zbawicielem
domaga się zmiany życia, domaga się nawrócenia: „Panie, oto połowę swego
majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam
poczwórnie”.
Spotkanie
z Chrystusem zmienia sposób wartościowania. Ten, który dawniej widział
tylko pieniądze i bogactwa, teraz dojrzał wreszcie człowieka. Prawdziwe
spotkanie z Chrystusem musi być równocześnie spotkaniem z człowiekiem.
Aby skorzystać z tej szansy, dzisiaj, teraz, trzeba, jak Zacheusz wyjść
ochoczo i z pośpiechem na spotkanie z Panem; trzeba wyciągnąć swe ręce
po łaskę – bo jest ona rzeczywiście w zasięgu naszych rąk – która jest
naszą szansą. Wtedy życie nasze stanie się inne: bardziej bogate,
piękniejsze, bardziej radosne, pełne pokoju; zmieni się miara wartości,
wtedy wszystko będzie na swoim miejscu; otrzymamy siłę i odwagę, by
rozpocząć życie na nowo. Pomyślmy o tym!
Czytaj także: Wspomnienie Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny
Czytaj także: Wspomnienie Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz