listopada 21, 2017

Jezus i Zacheusz

 Nawrócenie Zacheusza 
Wtorek, XXXIII tydzień Okresu Zwykłego 

Słowa Ewangelii według św. Łukasza. Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.  Oto słowo Pańskie.

Refleksja nad Słowem Bożym

 

Jerycho, to miasto pieniądza, miasto biznesu, miasto, w którym robi się dobre interesy. Wczorajsza scena opisuje spotkanie Jezusa z niewidomym wtedy, kiedy Jezus zbliżył się do Jerycha. Dzisiaj Jezus już jest w tym mieście. I oto, kiedy przechodzi przez miasto, którego symbolem jest pieniądz, robienie pieniędzy, spotyka się z człowiekiem, dla którego pieniądz na pewno był idolem, spotyka się z celnikiem, kolaborantem z okupantem rzymskim, kimś pogardzanym przez pobożnych Żydów, przez ludzi; spotyka się z człowiekiem, który już słyszał o Jezusie, który chciał spotkać się z Jezusem, który już wcześniej o Nim się dowiedział.
Zanim bezpośrednio z Nim się spotkał, to słowo już pracowało w jego sercu. Bo słowo słuchane z wiarą, jest słowem, które przemienia serca. I dlatego słowa Bożego trzeba słuchać z wiarą. Słowo Boże ma moc przemiany twojego i mojego serca. Jest ono proklamowane do konkretnej osoby, do ciebie, w konkretnej sytuacji, w konkretnej historii życia. I dlatego dzisiaj Zacheusz jest w stanie podjąć trud i wysiłek, by spotkać się z Jezusem.
Odmawiając Credo w czasie Mszy św., dajemy wyraz zdecydowanej wierze, dajemy wyraz temu, że wiemy do czego zdążamy. W aklamacji po Przeistoczeniu również zaświadczamy swoje ukierunkowanie na Pana Boga i życie wieczne: „…i oczekujemy Twojego przyjścia w chwale”. W codziennym życiu natomiast brak nam tego zdecydowania, jasności, dynamizmu. Przeżywając w środowisku obojętnym swoja wiarę, lub między ludźmi niewierzącymi, doznajemy jakiegoś wewnętrznego zahamowania: kierujemy się nieuzasadnionymi obiekcjami, nie mamy swojej twarzy, udajemy przed otoczeniem, że nie jesteśmy związani ani z religią, ani z Kościołem. Udawaniem, taką grą aktorską, dzieleniem życia na sferę prywatną i publiczną, ośmieszamy się również wobec tych, którzy na nas patrzą z boku, wobec wrogów Chrystusa, a przede wszystkim nie otwieramy się w sposób pełny i zdecydowany na Chrystusa. Przez naszą letniość, nijakość, każemy Mu długo pozostawać na zewnątrz, choć On puka do drzwi naszego serca.
Z jakich właściwie racji mamy się kierować względem na ludzi? Kogo mamy się wstydzić, albo obawiać? Czyż nie zachwyci nas, wychodząca naprzeciw, miłość Chrystusa? Chrystusa, o którym pisze św. Jan: „Oto Ja, stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto posłyszy Mój głos i otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”.
Zdumiewające wręcz zdecydowanie wykazał bogaty celnik, Zacheusz. Rozumiemy chyba dobrze, że tego rodzaju ludziom jest bardzo trudno się nawrócić, a on nie dbał zupełnie o to, że się narazi na ironiczny śmiech ze strony tylu znających go ludzi wielkich – wdrapał się na drzewo sykomory, aby ułatwić sobie kontakt z Chrystusem. Chrystus, zaproszony do domu bogatego faryzeusza, nie poszedł w środowisko tylko takiej udawanej kurtuazji, lecz wynagrodził tę zdecydowaną postawę nawróconego grzesznika.
„Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Od spotkania z Chrystusem zaczyna się nowe życie, zaczyna się „dziś”, które jest równocześnie otwarciem na „jutro” – „wczoraj” już się nie liczy. Chrystus nazywa Zacheusza po imieniu i pragnie gościny w jego domu. Nazwanie po imieniu oznacza bliskość, przyjaźń, przyjęcie do grona swoich przyjaciół i naśladowców. Chrystus chce być blisko człowieka, jak prawdziwy przyjaciel, „albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”. W tym zdaniu zawarta jest główna myśl dzisiejszej Ewangelii.
Na przykładzie Zacheusza, uczymy się także radosnej nowiny, którą można by sformułować w zdaniu: Jezus każdemu i zawsze daje szansę, nie wyłączając z tego celników i grzeszników, i ludzi bogatych – wszystkim daje szansą, i nam też. Zacheusz skorzystał z tej szansy, odczytał czas nawiedzenia Bożego. Doskonale zrozumiał, że spotkanie ze Zbawicielem domaga się zmiany życia, domaga się nawrócenia: „Panie, oto połowę swego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”.
Spotkanie z Chrystusem zmienia sposób wartościowania. Ten, który dawniej widział tylko pieniądze i bogactwa, teraz dojrzał wreszcie człowieka. Prawdziwe spotkanie z Chrystusem musi być równocześnie spotkaniem z człowiekiem. Aby skorzystać z tej szansy, dzisiaj, teraz, trzeba, jak Zacheusz wyjść ochoczo i z pośpiechem na spotkanie z Panem; trzeba wyciągnąć swe ręce po łaskę – bo jest ona rzeczywiście w zasięgu naszych rąk – która jest naszą szansą. Wtedy życie nasze stanie się inne: bardziej bogate, piękniejsze, bardziej radosne, pełne pokoju; zmieni się miara wartości, wtedy wszystko będzie na swoim miejscu; otrzymamy siłę i odwagę, by rozpocząć życie na nowo. Pomyślmy o tym! 

Czytaj także: Wspomnienie Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger