Słowo Boże na dziś
Wtorek,
XXXIV tydzień Okresu Zwykłego
Zapowiedź zburzenia świątyni
Słowa
Ewangelii według Świętego Łukasza
Gdy
niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi
kamieniami i darami, Jezus powiedział: «Przyjdzie czas, kiedy z
tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by
nie był zwalony». Zapytali Go: «Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I
jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie?»
Jezus
odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu
bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: „To ja jestem”
oraz „Nadszedł czas”. Nie podążajcie za nimi! I nie trwóżcie
się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się
stać, ale nie zaraz nastąpi koniec». Wtedy mówił do nich:
«Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu.
Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza;
ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie».
Oto
słowo Pańskie.
Refleksja nad Słowem Bożym
Przyjdzie
czas, kiedy z tego, na co patrzycie nie zostanie kamień na
kamieniu...
(Łk
21,6).
We
współczesnej literaturze wielkie powodzenie mają „świeckie
apokalipsy”. Zagadnienie końca świata, czy końca naszej planety
przestało już być tylko przedmiotem wiary. Dzięki rozwojowi nauk
ścisłych, a zwłaszcza astronomii i astrofizyki trudno jest wątpić,
że koniec świata nastąpi. W epoce atomowej człowiek ma w ręku
siłę samozagłady. Słuchając dziś słów Chrystusa o końcu, o
trzęsieniach ziemi, głodzie, zarazie i znakach na niebie nie
zaliczamy ich już do legendy. Dziś słowa te nabrały szczególnej
wymowy.
Słowa
Jezusa o zniszczeniu świątyni ziściły się. W przejmujących
słowach opisuje to Józef Flawiusz: „I oto jeden żołnierz
niczyjego nie czekając rozkazu, ani też nad skutkami postępku
swego nie zastanowiwszy się, rzekłbyś ślepe narzędzie wyższego
zrządzenia, chwycił z pożaru głownię, a stanąwszy na plecach
swego towarzysza, miotnął ją przez złote okno ze strony północnej
ku zabudowaniom okalającym Przybytek. Zaledwie ukazały się
płomienie, Żydzi podnieśli wrzawę niesłychaną, jaką tylko
takie nieszczęście mogło tchnąć z ich piersi, biegli ratować,
nikt już o własnym nie myślał niebezpieczeństwie, każdy
nadludzkich dobywał sił, skoro temu groziła zagłada, co było
głównym przedmiotem ich
pieczy”
(J. Flawiusz, De Bell Jud 6,4,5). Po pięciu dniach, gdy już wygasły
płomienie, głód zmusił kapłanów, że wyszli z ukrycia i
stanąwszy przed Tytusem prosili go, aby im darował życie. Ale ten,
nieskłonny skądinąd do okrucieństwa kazał ich stracić
wypowiadając pamiętne słowa: „przystoi kapłanom ginąć razem
ze świątynią”. Zapowiedź Chrystusa spełniła się.
Tak
samo spełni się zapowiedź końca świata. Koniec ten poprzedzą
znaki: powstanie fałszywych Chrystusów,
wojny
i przewroty, trzęsienia ziemi, głód i zaraza, znaki na niebie (w.
8-11). A co będzie z człowiekiem? Na pytanie to odpowiada nam
Apokalipsa św. Jana (14,14-19). Syn
Człowieczy przyjdzie
w chwale z ostrym
sierpem w
ręku i dokona
żniwa i
poobcina
grona winorośli. Żniwo i
winobranie
oznaczają
koniec świata (Mt 9,37; 13,30. 39;Mk 4,29; Łk 10,2). Dojrzale
zboże oznacza
sprawiedliwych, winorośl
ziemi zaś
ludzi wrogich Chrystusowi — „mistyczne ciało szatana”. Sierp
oznacza
sąd, prasa
Bożego gniewu zaś
karę.
Wszystkich
dobrych i złych czeka sąd, wszyscy staną przed Synem Człowieczym.
Obraz
dojrzałego
żniwa jest
tu bardzo wymowny. Na spotkanie z Synem Człowieczym w chwale trzeba
dojrzeć; nie ma zaś dojrzałości bez ciągłego wzrostu, rozwoju.
Rozwój zasiewu aż do dojrzałego
żniwa w
warunkach klimatycznych Palestyny nie jest łatwy; wymaga troski i
wysiłku wielu rąk ludzkich. Wzrost aż do pełni doskonałości
chrześcijańskiej wymaga pracy tego, który rośnie i współpracy
innych. Ale obraz dojrzałego
żniwa przypomina
nam jeszcze jedną sprawę: chwała i
nagroda
żniwa zaczyna się już tu na ziemi. Jak w wysiewanym na polu
nasieniu zawarte jest już potencjonalnie całe żniwo, tak samo już
tu na ziemi nosimy w sobie zaród wieczności i
chwały.
Dlatego miał rację św. Augustyn mówiąc: „Niebem jesteś i do
nieba idziesz”. Już tu na ziemi nosimy w sobie niebo albo piekło.
Jak wiele zależy od tego życia.
Współczesna
psychologia uczy, że „wrodzone są człowiekowi siły skłaniające
ku rozwojowi, które muszą być wykorzystane, w przeciwnym razie
następuje karłowacenie psychiczne, które w niektórych teoriach
nazywa się nerwicą, kryzysem własnej identyczności, albo
zaburzeniami osobowości” (Z.
Płużek).
Od człowieka – jednostki i jego otoczenia zależeć będzie, czy
ten proces zmian będzie rozwojem czy cofaniem się... Nie określa
się kresu rozwoju człowieka... Może się on rozwijać przez całe
życie. Poglądy te uważa się za novum w psychologii. Nie są one
jednak nowe w chrześcijaństwie. Być chrześcijaninem, to znaczy
ciągle róść i
rozwijać
się aż do pełni doskonałości Chrystusa, aż do czasu dojrzałego
żniwa. Chrześcijanin, który nie rośnie, nie dojrzewa, ten
karłowacieje i przeżywa kryzys swej identyczności.
Nie
ma jednak wzrostu, rozwoju, dojrzewania bez uczestnictwa w
Eucharystii. Eucharystia bowiem jest tym nasieniem, które rozwinie
się w pełną chwałę, w dojrzałe żniwo; dzięki Eucharystii już
tu na ziemi stajemy się niebem i antycypujemy ostateczne spotkanie
się z Synem Człowieczym. A sprawując Eucharystę we wspólnocie
braterskiej uświadamiamy sobie, że do rozwoju i dojrzewania
potrzebujemy pomocy drugiego człowieka, całej wspólnoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz