listopada 28, 2017

Chrześcijanin stale rośnie i rozwija się

Słowo Boże na dziś

Wtorek, XXXIV tydzień Okresu Zwykłego
Zapowiedź zburzenia świątyni


Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: «Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony». Zapytali Go: «Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie?»
Jezus odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: „To ja jestem” oraz „Nadszedł czas”. Nie podążajcie za nimi! I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec». Wtedy mówił do nich: «Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie».
Oto słowo Pańskie.

Refleksja nad Słowem Bożym


Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie nie zostanie kamień na kamieniu... (Łk 21,6).

We współczesnej literaturze wielkie powodzenie mają „świeckie apokalipsy”. Zagadnienie końca świata, czy końca naszej planety przestało już być tylko przedmiotem wiary. Dzięki rozwojowi nauk ścisłych, a zwłaszcza astronomii i astrofizyki trudno jest wątpić, że koniec świata nastąpi. W epoce atomowej człowiek ma w ręku siłę samozagłady. Słuchając dziś słów Chrystusa o końcu, o trzęsieniach ziemi, głodzie, zarazie i znakach na niebie nie zaliczamy ich już do legendy. Dziś słowa te nabrały szczególnej wymowy.

Słowa Jezusa o zniszczeniu świątyni ziściły się. W przejmujących słowach opisuje to Józef Flawiusz: „I oto jeden żołnierz niczyjego nie czekając rozkazu, ani też nad skutkami postępku swego nie zastanowiwszy się, rzekłbyś ślepe narzędzie wyższego zrządzenia, chwycił z pożaru głownię, a stanąwszy na plecach swego towarzysza, miotnął ją przez złote okno ze strony północnej ku zabudowaniom okalającym Przybytek. Zaledwie ukazały się płomienie, Żydzi podnieśli wrzawę niesłychaną, jaką tylko takie nieszczęście mogło tchnąć z ich piersi, biegli ratować, nikt już o własnym nie myślał niebezpieczeństwie, każdy nadludzkich dobywał sił, skoro temu groziła zagłada, co było głównym przedmiotem ich pieczy” (J. Flawiusz, De Bell Jud 6,4,5). Po pięciu dniach, gdy już wygasły płomienie, głód zmusił kapłanów, że wyszli z ukrycia i stanąwszy przed Tytusem prosili go, aby im darował życie. Ale ten, nieskłonny skądinąd do okrucieństwa kazał ich stracić wypowiadając pamiętne słowa: „przystoi kapłanom ginąć razem ze świątynią”. Zapowiedź Chrystusa spełniła się.

Tak samo spełni się zapowiedź końca świata. Koniec ten poprzedzą znaki: powstanie fałszywych Chrystusów, wojny i przewroty, trzęsienia ziemi, głód i zaraza, znaki na niebie (w. 8-11). A co będzie z człowiekiem? Na pytanie to odpowiada nam Apokalipsa św. Jana (14,14-19). Syn Człowieczy przyjdzie w chwale z ostrym sierpem w ręku i dokona żniwa i poobcina grona winorośli. Żniwo i winobranie oznaczają koniec świata (Mt 9,37; 13,30. 39;Mk 4,29; Łk 10,2). Dojrzale zboże oznacza sprawiedliwych, winorośl ziemi zaś ludzi wrogich Chrystusowi — „mistyczne ciało szatana”. Sierp oznacza sąd, prasa Bożego gniewu zaś karę. Wszystkich dobrych i złych czeka sąd, wszyscy staną przed Synem Człowieczym.

Obraz dojrzałego żniwa jest tu bardzo wymowny. Na spotkanie z Synem Człowieczym w chwale trzeba dojrzeć; nie ma zaś dojrzałości bez ciągłego wzrostu, rozwoju. Rozwój zasiewu aż do dojrzałego żniwa w warunkach klimatycznych Palestyny nie jest łatwy; wymaga troski i wysiłku wielu rąk ludzkich. Wzrost aż do pełni doskonałości chrześcijańskiej wymaga pracy tego, który rośnie i współpracy innych. Ale obraz dojrzałego żniwa przypomina nam jeszcze jedną sprawę: chwała i nagroda żniwa zaczyna się już tu na ziemi. Jak w wysiewanym na polu nasieniu zawarte jest już potencjonalnie całe żniwo, tak samo już tu na ziemi nosimy w sobie zaród wieczności i chwały. Dlatego miał rację św. Augustyn mówiąc: „Niebem jesteś i do nieba idziesz”. Już tu na ziemi nosimy w sobie niebo albo piekło. Jak wiele zależy od tego życia.

Współczesna psychologia uczy, że „wrodzone są człowiekowi siły skłaniające ku rozwojowi, które muszą być wykorzystane, w przeciwnym razie następuje karłowacenie psychiczne, które w niektórych teoriach nazywa się nerwicą, kryzysem własnej identyczności, albo zaburzeniami osobowości” (Z. Płużek). Od człowieka – jednostki i jego otoczenia zależeć będzie, czy ten proces zmian będzie rozwojem czy cofaniem się... Nie określa się kresu rozwoju człowieka... Może się on rozwijać przez całe życie. Poglądy te uważa się za novum w psychologii. Nie są one jednak nowe w chrześcijaństwie. Być chrześcijaninem, to znaczy ciągle róść i rozwijać się aż do pełni doskonałości Chrystusa, aż do czasu dojrzałego żniwa. Chrześcijanin, który nie rośnie, nie dojrzewa, ten karłowacieje i przeżywa kryzys swej identyczności.
Nie ma jednak wzrostu, rozwoju, dojrzewania bez uczestnictwa w Eucharystii. Eucharystia bowiem jest tym nasieniem, które rozwinie się w pełną chwałę, w dojrzałe żniwo; dzięki Eucharystii już tu na ziemi stajemy się niebem i antycypujemy ostateczne spotkanie się z Synem Człowieczym. A sprawując Eucharystę we wspólnocie braterskiej uświadamiamy sobie, że do rozwoju i dojrzewania potrzebujemy pomocy drugiego człowieka, całej wspólnoty.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger