Ukochani
w Chrystusie bracia i siostry! Dzisiejsze czytania mszalne
przypominają nam dwie prawdy: o pierwszym przyjściu Boga, które
dokonało się w osobie Jezusa Chrystusa oraz o powtórnym przyjściu,
które nastąpi u kresu tego świata.
Naród
wybrany przez długie wieki był nosicielem obietnicy wyzwolenia
człowieka z niewoli grzechu i śmierci - wybawienia go od zła i
nieszczęść. Droga Żydów poprzez historię często była usłana
cierpieniem i nieszczęściami, dlatego prorocy nieraz dodawali mu
otuchy budząc nadzieję na przyjście Pana. Izajasz mówi: „Oto
wasz Bóg! Oto Pan, Bóg, przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży
władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata”
(Iz 40,10). Żydzi jednak z przyjściem Pana wiązali nadzieje
bardziej polityczne niż nadprzyrodzone i dlatego wielu Go nie
rozpoznało.
Dramat
rozminięcia się z Bogiem powtarza się, niestety, w każdym
pokoleniu i pod każdą szerokością geograficzną. Różne
mogą być tego przyczyny: nie spełnione przez Boga nasze
oczekiwania, wybór drogi sprzecznej z Jego przykazaniami,
letniość i obojętność. Życie człowieka może na pozór przez
długie lata toczyć się tak, jakby Boga nie było. Mogą Go
przesłonić przygniatające nas realia tego świata: powab
grzechu i urok dobrobytu, zakłamanie, przewrotność, chciwość,
bezmiar krzywd i zła, wobec których Bóg pozornie milczy. W swym
Drugim Liście św. Piotr odpowiada na to: „… niektórzy są
przekonani, że Pan zwleka, ale On jest cierpliwy w stosunku do nas.
Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić
do nawrócenia” (2 P 3,9).
Niemniej
to prawda, że obecność Boga w naszym życiu nie jest wcale taka
oczywista. O tego Boga trzeba się zmagać. On nieraz ułatwia nam
dojście do siebie, ale to dokonuje się najczęściej poprzez
krzyż i doświadczenie. Istnieje także wiele rozlicznych,
wyraźnych znaków w naszym życiu, które napominają – których
nie można lekceważyć. Nie ma człowieka, którego nie nachodziłyby
chwile refleksji. Jeśli jednak dla ułatwienia sobie życia tłumimy
głos sumienia i unikamy przemyślenia pewnych prawd do końca,
zważmy na słowa św. Piotra: jak złodziej przyjdzie dzień Pański
(2 P 3,10). Nieistotne jest tutaj, czy tym dniem będzie koniec
całego otaczającego nas świata. Śmierć każdego z nas
będzie dla nas końcem świata, bo odejdziemy stąd na zawsze, by
odnaleźć się w innym świecie.
W
dzisiejszej Ewangelii św. Marek wskrzesza postać Jana Chrzciciela,
który nawoływał do pokuty, chrzcił wodą w Jordanie i zapowiadał
rychłe nadejście Pana. Św. Jan ogłosił, że Ten, który po nim
przyjdzie, będzie chrzcił Duchem Świętym – jest to zapowiedź
dostępnej nam wszystkim łaski Bożej, której Bóg nikomu nie
odmawia, ale bez naszego wysiłku, pokuty i nawrócenia Bóg sam
jej dać nie może. On stworzył nas bez nas, ale bez naszego udziału
nie może nas zbawić.
Trzeba
nam wyznać grzechy i mieć poczucie grzechu. Bóg ustala, co jest
grzechem i to pozostaje poza wszelką dyskusją. Nie usiłujmy
dyspensować się od odpowiedzialności za popełnione grzechy.
Ludzkie sumienie nie jest autonomicznym i wyłącznym źródłem
stanowienia o tym, co jest dobre, a co jest złe. Prośmy raczej
Ducha Prawdy, by uwrażliwił nasze sumienie na grzech, by głos
zdrowego sumienia nigdy nie zamarł w naszej duszy.
Przygotujcie
drogę Panu, dla Niego prostujcie ścieżki... woła
Izajasz Prorok, a za nim prorok adwentowy – św. Jan Chrzciciel.
Wielu
ludzi przychodziło do niego nie tylko, aby przyjąć od niego
chrzest i wyznać swoje grzechy, ale też dlatego, że wierzono, że
jest prawdziwym prorokiem, których nie było w tamtym czasie wielu.
Właściwie nie było żadnego prawdziwego proroka Boga Jahwe, co
najwyżej jacyś samozwańczy prorocy.
Ludzie
podążali więc z nadzieją, że wreszcie pojawił się prawdziwy
prorok, posłany przez Boga. Tłumy, które przychodziły do Jana nad
Jordan, świadczą również o tym, że Izraelici oczuwali głód
słuchania słów proroczych, czyli słów, które Bóg za
pośrednictwem proroka kierował do swego ludu.
Człowiek
potrzebuje drugiego, który będzie mu wskazywał drogę, który
będzie mówił mu o Bogu. Człowiek potrzebuje nauczyciela,
potrzebuje świadka, kogoś, kto będzie dla niego drogowskazem,
przykładem, wzorem.
Jan
Chrzciciel był tym nauczycielem, świadkiem, drogowskazem, który
zapowiedział przyjście Mesjasza. Był dla ludzi człowiekiem
wiarygodnym, bo trwał w prawdzie i był pokorny. Świadczą o tym
jego słowa, że idzie za nim Mocniejszy, któremu on nie jest godny
rozwiązać rzemyka u sandałów.
Jan
nie uzurpował sobie tytułu mesjańskiego, choć wśród ludzi byli
i tacy, którzy go uważali za Mesjasza. W pokorze i prawdzie,
konsekwentnie głosił słowo Boże, kierując wszystkich ku postaci
Mesjasza, ktorym był Jezus Chrystus.
Niech
postawa i przykład św. Jana Chrzciciela będą dla nas wzorem, aby
nasze życie i nasz dobry przykład kierowały innych do Pana Boga.
Niech
więc ten czas Adwentu będzie też dla nas okazją do nawracania
się, do prostowania ścieżek naszego krętego i grzesznego życia,
aby przychodzący Chrystus miał prostą drogę do naszych czystych i
otwartych serc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz