grudnia 12, 2017

Rozważania Adwentowe – Radość i nadzieja

Wtorek, II tydzień Adwentu


Dobry Pasterz
...cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały (Mt 18,13).

Kilka lat temu rozbił się amerykański samolot Boeing 707 lądujący w burzy śnieżnej w pobliżu międzynarodowego lotniska w Dalas. Ekipy ratownicze przez kilka dni szukały rozbitków, a kiedy wysiłki ich okazały się bezskuteczne, ogłoszono komunikat, że nie ma żadnej nadziei znalezienia kogokolwiek przy życiu. Zginęli wszyscy 93 osoby. Wszystkich odpisano na straty.
Pasterz w dzisiejszej Ewangelii zgubił tylko jedną owieczkę, ale żadną miarą nie chciał się pogodzić z myślą, że ją straci na zawsze. Dlatego szukał. Szuka) wytrwale, bez przerwy, szukał z nadzieją w sercu, że znajdzie na pewno zgubę. Poszukiwania jego zostały uwieńczone pozytywnym rezultatem. Stąd jego wielka radość wyrażona w słowach: cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która zginęła.
Św. Mateusz przedstawiając nam tę przypowieść akcentuje nie tyle fakt zgubienia owcy, ile radość, jaka płynie z jej odszukania. Radość i nadzieja – to dwie dominanty dzisiejszej Ewangelii.

Czytając tę perykopę zastanawiają nas w niej dwa szczegóły: dlaczego właściciel 100 owiec pozostawia na pastwę losu 99, a idzie i szuka jednej? Dlaczego z tak lekkim sercem naraża się na utratę tego co ma i co jest pewne, a idzie na poszukiwanie tego, co jest wątpliwe, i co nie wiadomo, czy zostanie uwieńczone pozytywnym sukcesem? Czy nie przypuszczał, że w tym czasie, kiedy on będzie chodził po wertepach i żlebach, po krzakach i cierniach szukając zagubionej owcy, źli ludzie, względnie dzikie zwierzęta, napadną na owce pozostawione bez opieki, rozszarpią je, pozabijają i rozkradną? Dlaczego tak zrobił? To jedna trudność. A druga: dlaczego Chrystus mówi, że właściciel owczarni będzie się cieszył bardziej z jednej odnalezionej owieczki, aniżeli z tych 99, które nie zginęły. Po ludzku rzecz biorąc, chyba 99 owiec przedstawia większą wartość, aniżeli jedna owca. Jak rozwiązać tę trudność? Tylko tak jak je rozwiązuje dzisiejsza Ewangelia. Wolą Ojca waszego Niebieskiego jest ,aby nie zginało ani jedno z tych małych. Tak sobie życzy Ojciec Niebieski, abyśmy jak tylko się da i jak długo się da, szukali tych, którzy zginęli; Jego Opatrzności i trosce pozostawiając tych, którzy wiernie trwają przy Nim. Szukanie jednej zgubionej owcy, jednego nieszczęśliwego człowieka, jednej żyjącej w rozterce duszy tłumaczy sens i cel Chrystusowego i naszego życia na ziemi. Wszyscy jesteśmy po to, abyśmy szukali. Tak jak szukał Pan Bóg w Starym Testamencie, jak szukał Jezus Chrystus w Nowym Przymierzu, jak szukali Apostołowie, jak szukają dziś misjonarze, rozrzuceni po całym globie ziemskim. Życie nasze polega na szukaniu i zdobywaniu dusz ludzkich dla Chrystusa. Im więcej zdobędziemy, tym większa będzie nasza radość i satysfakcja.

Sens tej radości w pełni rozumiemy dopiero wtedy, gdy treść słyszanej przed chwilą przypowieści, wziętej z codziennego i doczesnego życia, przeniesiemy o piętro wyżej w życie nadprzyrodzone i Boże. W tym aspekcie zrozumiemy łatwo, że Chrystusowi nie chodziło tu o zwykłą owieczkę, ale o nieśmiertelną duszę ludzką. Każda dusza jest dla Niego wielkim skarbem, ze względu na cenę, jaką On za nią zapłacił Ojcu Niebieskiemu. Z tej racji nie wolno nam nigdy rezygnować z poszukiwania zaginionych dusz ludzkich. Nie wolno nam stawiać nad nimi „krzyżyka” i odpisywać je na straty. Nie wolno nam mówić: to już zatwardziały grzesznik, z niego i tak już nic nie będzie. Chrystus nam udowodnił, że z największych grzeszników miał później najlepszych i najwierniejszych przyjaciół. Celnik Lewi został Jego Apostołem, faryzeusz Nikodem — przyjacielem, jawnogrzesznica — świętą, niewiasta samarytańska — wierną uczennicą. A stało się tak dlatego, że Chrystus nie zrezygnował z ich szukania. Warto czasem zapomnieć o sobie, aby dla Chrystusa odnaleźć innych.
Życie bez myśli i troski o drugich jest egoizmem i samolubstwem. Troska ta ma mieć przede wszystkim na względzie wieczne zbawienie innych. Jeśli my dziś z tak wielką czcią wspominamy bł. O. Maksymiliana Kolbe, to czynimy tak dlatego, że on nam zaimponował swoją niecodzienną troską o drugich. Zatroszczył się nie tyle o wybawienie od śmierci swojego współbrata, nie był przecież pewny czy on przeżyje obóz, ile zaryzykował swoje życie, po to, by ułatwić zbawienie wieczne dziewięciu innym, razem z nim skazanym na śmierć głodową. On miał w sobie coś z Chrystusa, który zaryzykował także swoje życie dla zbawienia całego świata. Dlatego myśląc dziś o Chrystusie zbawiającym świat, o pasterzu szukającym jednej owieczki, o O. Maksymilianie ratującym życie człowieka, rozumiemy lepiej sens dzisiejszej przypowieści. Jest on tylko jeden: nie ma takich wysiłków, takich trudów i takich ofiar, których by nie warto się podjąć, mając przed sobą perspektywę, uratowania choćby jednej zagubionej duszy ludzkiej. Ona jest największą wartością świata.

Uczestnicząc dziś we Mszy św. rozbudźmy w sobie świadomość, że uczestniczymy w Chrystusowej ofierze krzyża, poniesionej dla ratowania i zbawienia człowieka. Myślmy o tym, że nie wszyscy uczestniczą wiernie we Mszy Św., że wielu z naszych najbliższych zgubiło drogę do kościoła. Róbmy wszystko, byśmy się mogli jak najrychlej odnaleźć przy Chrystusowym ołtarzu, w tym miejscu, w którym On pragnie zjednoczyć i zespolić wszystkich ze sobą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger