Wtorek,
II tydzień Adwentu
...cieszy
się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które
się nie zabłąkały (Mt
18,13).
Kilka lat temu rozbił się amerykański samolot Boeing 707
lądujący w burzy śnieżnej w pobliżu międzynarodowego lotniska w
Dalas. Ekipy ratownicze przez kilka dni szukały rozbitków, a kiedy
wysiłki ich okazały się bezskuteczne, ogłoszono komunikat, że
nie ma żadnej nadziei znalezienia kogokolwiek przy życiu. Zginęli
wszyscy 93 osoby. Wszystkich odpisano na straty.
Pasterz
w dzisiejszej Ewangelii zgubił tylko jedną owieczkę, ale żadną
miarą nie chciał się pogodzić z myślą, że ją straci na
zawsze. Dlatego szukał. Szuka) wytrwale, bez przerwy, szukał z
nadzieją w sercu, że znajdzie na pewno zgubę. Poszukiwania jego
zostały uwieńczone pozytywnym rezultatem. Stąd jego wielka radość
wyrażona w słowach: cieszcie
się ze mną, bo znalazłem owcę, która zginęła.
Św.
Mateusz przedstawiając nam tę przypowieść akcentuje nie tyle fakt
zgubienia owcy, ile radość, jaka płynie z jej odszukania. Radość
i nadzieja – to dwie dominanty dzisiejszej Ewangelii.
Czytając tę perykopę zastanawiają nas w niej dwa szczegóły:
dlaczego właściciel 100 owiec pozostawia na pastwę losu 99, a
idzie i szuka jednej? Dlaczego z tak lekkim sercem naraża się na
utratę tego co ma i co jest pewne, a idzie na poszukiwanie tego, co
jest wątpliwe, i co nie wiadomo, czy zostanie uwieńczone pozytywnym
sukcesem? Czy nie przypuszczał, że w tym czasie, kiedy on będzie
chodził po wertepach i żlebach, po krzakach i cierniach szukając
zagubionej owcy, źli ludzie, względnie dzikie zwierzęta, napadną
na owce pozostawione bez opieki, rozszarpią je, pozabijają i
rozkradną? Dlaczego tak zrobił? To jedna trudność. A druga:
dlaczego Chrystus mówi, że właściciel owczarni będzie się
cieszył bardziej z jednej odnalezionej owieczki, aniżeli z tych 99,
które nie zginęły. Po ludzku rzecz biorąc, chyba 99 owiec
przedstawia większą wartość, aniżeli jedna owca. Jak rozwiązać
tę trudność? Tylko tak jak je rozwiązuje dzisiejsza Ewangelia.
Wolą
Ojca waszego Niebieskiego jest ,aby nie zginało ani jedno z tych
małych. Tak
sobie życzy Ojciec Niebieski, abyśmy jak tylko się da i jak długo
się da, szukali tych, którzy zginęli; Jego Opatrzności i trosce
pozostawiając tych, którzy wiernie trwają przy Nim. Szukanie
jednej zgubionej owcy, jednego nieszczęśliwego człowieka, jednej
żyjącej w rozterce duszy tłumaczy sens i cel Chrystusowego i
naszego życia na ziemi. Wszyscy jesteśmy po to, abyśmy szukali.
Tak jak szukał Pan Bóg w Starym Testamencie, jak szukał Jezus
Chrystus w Nowym Przymierzu, jak szukali Apostołowie, jak szukają
dziś misjonarze, rozrzuceni po całym globie ziemskim. Życie nasze
polega na szukaniu i zdobywaniu dusz ludzkich dla Chrystusa. Im
więcej zdobędziemy, tym większa będzie nasza radość i
satysfakcja.
Sens tej radości w pełni rozumiemy dopiero wtedy, gdy treść
słyszanej przed chwilą przypowieści, wziętej z codziennego i
doczesnego życia, przeniesiemy o piętro wyżej w życie
nadprzyrodzone i Boże. W tym aspekcie zrozumiemy łatwo, że
Chrystusowi nie chodziło tu o zwykłą owieczkę, ale o
nieśmiertelną duszę ludzką. Każda dusza jest dla Niego wielkim
skarbem, ze względu na cenę, jaką On za nią zapłacił Ojcu
Niebieskiemu. Z tej racji nie wolno nam nigdy rezygnować z
poszukiwania zaginionych dusz ludzkich. Nie wolno nam stawiać nad
nimi „krzyżyka” i odpisywać je na straty. Nie wolno nam mówić:
to już zatwardziały grzesznik, z niego i tak już nic nie będzie.
Chrystus nam udowodnił, że z największych grzeszników miał
później najlepszych i najwierniejszych przyjaciół. Celnik Lewi
został Jego Apostołem, faryzeusz Nikodem — przyjacielem,
jawnogrzesznica — świętą, niewiasta samarytańska — wierną
uczennicą. A stało się tak dlatego, że Chrystus nie zrezygnował
z ich szukania. Warto czasem zapomnieć o sobie, aby dla Chrystusa
odnaleźć innych.
Życie
bez myśli i troski o drugich jest egoizmem i samolubstwem. Troska ta
ma mieć przede wszystkim na względzie wieczne zbawienie innych.
Jeśli my dziś z tak wielką czcią wspominamy bł. O. Maksymiliana
Kolbe, to czynimy tak dlatego, że on nam zaimponował swoją
niecodzienną troską o drugich. Zatroszczył się nie tyle o
wybawienie od śmierci swojego współbrata, nie był przecież pewny
czy on przeżyje obóz, ile zaryzykował swoje życie, po to, by
ułatwić zbawienie wieczne dziewięciu innym, razem z nim skazanym
na śmierć głodową. On miał w sobie coś z Chrystusa, który
zaryzykował także swoje życie dla zbawienia całego świata.
Dlatego myśląc dziś o Chrystusie zbawiającym świat, o pasterzu
szukającym jednej owieczki, o O. Maksymilianie ratującym życie
człowieka, rozumiemy lepiej sens dzisiejszej przypowieści. Jest on
tylko jeden: nie ma takich wysiłków, takich trudów i takich ofiar,
których by nie warto się podjąć, mając przed sobą perspektywę,
uratowania choćby jednej zagubionej duszy ludzkiej. Ona jest
największą wartością świata.
Uczestnicząc
dziś we Mszy św. rozbudźmy w sobie świadomość, że
uczestniczymy w Chrystusowej ofierze krzyża, poniesionej dla
ratowania i zbawienia człowieka. Myślmy o tym, że nie wszyscy
uczestniczą wiernie we Mszy Św., że wielu z naszych najbliższych
zgubiło drogę do kościoła. Róbmy wszystko, byśmy się mogli jak
najrychlej odnaleźć przy Chrystusowym ołtarzu, w tym miejscu, w
którym On pragnie zjednoczyć i zespolić wszystkich ze sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz