grudnia 06, 2017

Rozważania Adwentowe - Warunki wejścia do Królestwa Bożego

Czwartek, I Tydzień Adwentu


Kto spełnia wolę Bożą, wejdzie do królestwa niebieskiego


Nie ten, który mi mówi: Panie, Panie wejdzie do Królestwa Bożego, lecz ten kto czyni wole Ojca mego, który jest w niebie (Mt 7,21).

Biblia mówi, że ludzkość rozpoczęła swoją drogę życia w raju (Rdz r. 2). Potem wypędzona z niego błąkała się po pustyniach i stepach, prowadząc koczowniczy styl życia (Wj r. 14 nn). Teraz czeka na ostatni etap swej tułaczki, tj. na zjednoczenie się z Bogiem w Królestwie niebieskim. Czym jednak jest to Królestwo niebieskie i jak się do niego dostać?
Dzisiejsze czytania mszalne mówią nam, że tym Królestwem jest święte miasto Boże, niebieskie Jeruzalem. Przedstawione jest Ono jako miasto zbudowane na skale, jako symbol czegoś trwałego i niezniszczalnego. Warto jest pokusić się o wejście do Niego.

Atrakcyjność tego Królestwa polega przede wszystkim na tym, że jest Ono i Boże, i wiecznotrwałe. Pierwsze czytanie z proroka Izajasza rozwija przed nami wizję tego przyszłego Królestwa, które będzie duchową wspólnotą wszystkich ludzi. Siła tego Królestwa leży w tym, że opiera się Ono o Boga, który jest skałą. Temat Bóg-Skała był znany w Starym Testamencie i symbolizował wierność Boga, który przez Przymierze związał się na zawsze z człowiekiem. Na ten temat czytamy w księdze Pwt 32,4: On, Skala ( = Bóg) dzieło Jego doskonale, bo wszystkie drogi Jego są słuszne. On Bogiem wiernym a nie zwodniczym, On sprawiedliwy i prawy. Kiedy Chrystus będzie myślał o swoim Kościele powie do św. Piotra: Tyś jest Piotr czyli skała, a na tej skale zbuduję Kościół mój i bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16,18). Wszystko co wiecznotrwałe, niezmienne i niezniszczalne w biblijnej symbolice wyrażane jest terminem Bóg-Skała.
W oparciu o tę interpretację rozumiemy teraz lepiej sens dzisiejszej Ewangelii, która mając na myśli trwałość i nietrwałość ludzkich poczynań, mówi o budowaniu na skale i na piasku. Chodzi tu nie tyle o konkretne domy, budowane przez człowieka, ile o nasze ludzkie działanie, które wtedy tylko będzie sensowne, gdy opierać się będzie o wiecznego i niezmiennego Boga. Dlaczego tak? Dlatego, bo Bóg jest wczoraj, dziś ten sam i na wieki, bo niebo i ziemia przeminą, ale słowa Jego nie przeminą (Mt 24,35).
W oparciu o te słowa, Chrystus zakłada na ziemi swoje Królestwo, które po skończeniu świata nadal trwać będzie w niebie. Wszyscy z woli Bożej jesteśmy przeznaczeni do tego Królestwa. Głównym warunkiem dostania się do Niego jest nie gadulstwo, nie piękne słowa, nie drętwa mowa, ale konkretne, zasługujące na niebo, nasze ludzkie czyny. Dlatego tak jasno na ten temat mówi dzisiejsza Ewangelia, kiedy przeciwstawia słowa — czynom. W słowach można bardzo wiele zadeklarować, wiele obiecać, ale dopiero czyny ukazują, ile z naszych obietnic znalazło pokrycie w rzeczywistości. Chrystus stawia w naszym życiu przede wszystkim na czyny.
Jeżeli zważymy, że dzisiejsza Ewangelia jest zakończeniem i podsumowaniem treści podanej przez Chrystusa w Jego słynnym kazaniu na Górze (Mt 5-7), to musimy uznać za słuszne, że to zakończenie jest bardzo ważne. Każdy bowiem kto się szanuje i pragnie przez mowę swoją coś osiągnąć, na zakończenie swego przemówienia pozostawia sobie to, co leży mu bardziej na sercu. Chrystus także pozostawił na koniec najważniejsze sprawy: sprawę ludzkich czynów, uzależniając od nich naszą wieczność i nasze przyszłe szczęście w niebie.

Od Chrystusa dowiadujemy się dzisiaj także, że choć modlitwa jest naszym zadaniem i obowiązkiem chrześcijańskiego życia, to sama modlitwa jeszcze nie tworzy chrześcijanina doskonałym. Stanie się taki dopiero wtedy, gdy w swoim życiu przejdzie od modlitwy słownej, do zaangażowanej, gdy słowa jego wypowiadane do Ojca Niebieskiego, będą miały pełne pokrycie w jego życiu. Konkretnie, gdy na modlitwie będziemy nie tylko mówić: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, przyjdź Królestwo Twoje, ale to Królestwo będziemy realizować, gdy je dostrzeżemy w naszych braciach, gdy zaczniemy coś robić, żeby oni wreszcie do Niego w pełni mogli należeć. Inaczej mówiąc, Chrystus dziś woła do nas o czyny, bo one jedynie stanowią autentyczną legitymację naszej przynależności do Niego. One będą tą skałą, na której opierając się możemy rozpocząć budowę naszego chrześcijańskiego życia i chrześcijańskiej doskonałości. Staną się fundamentem, na którym zbudowany gmach niewątpliwie oprze się wichrom i burzom, nie złamie go ludzka zazdrość, nie wywróci nienawiść, nie pochłonie fala nieuczciwości i fałszu. On jak miłość wszystkiemu zaradzi, wszystko zniesie i wszystko, nawet co najgorsze przetrwa. Tylko, oby stał na dobrych czynach.
Chciejmy żyć czynami i nimi zapisywać się w historii. Żyć zaś nimi, to znaczy traktować na serio słowa dzisiejszej Ewangelii: z Chrystusem budować, walczyć, zwyciężać.

Msza Św., w której w tej chwili bierzemy udział, niech będzie dla nas ramieniem i mocą do przezwyciężania wszelkich w tym względzie trudności. Ona napełnia nas radosnym optymizmem, napełnia nadzieją, że nigdy nie budujemy sami. Razem z nami jest Chrystus, który zawsze kładzie u fundamentu pierwszą cegłę i sam pragnie być dla nas fundamentem. Wiemy o tym dobrze od św. Pawła mówiącego, że w religii naszej nie ma innego fundamentu, oprócz tego, którym jest Chrystus.
Kiedy w Adwencie będziemy oczekiwać na mającego przyjść Chrystusa, pomyślmy i o tym czy On, gdy przyjdzie znajdzie w nas podatny materiał do budowania swego Królestwa i czy będziemy w tym względzie chętnymi Jego pomocnikami. On liczy przecież na naszą najlepszą wolę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger