Wtorek,
I Tydzień Adwentu
Szczęśliwe
oczy, które widzą to, co wy widzicie (Łk
10,23).
Podczas
wszystkich podróży apostolskich Ojca świętego Jana Pawła II
do
Polski niezliczone tłumy cisnęły się do niego, by choć przez
kilka chwil przyglądnąć się z bliska tej niezwykłej i
niecodziennej postaci. Jedni czynili to z wielką wiarą, widząc w
nim Chrystusowego Namiestnika, inni szli ku niemu intuicyjnie
wyczuwając w nim dobroć i miłość do człowieka. Jeszcze innych
wiodła czysta ludzka ciekawość. Abstrahując od pobudek, którymi
kierowali się uczestnicy spotkania się z Ojcem Świętym, jedno
jest pewne: wszyscy szukali jakiegoś przeżycia.
Wydaje
się, że Apostołowie, którzy porzucili wszystko i poszli za
Chrystusem też czegoś szukali, za czymś tęsknili, czegoś
pragnęli. Chrystus pochwalił te ich poszukiwania i stwierdził, że
weszli na dobrą drogę. Dlatego mogą uważać się za szczęśliwych
ludzi. Szukali Boga i tego Boga odnaleźli. Patrzą Mu teraz w oczy,
słuchają Jego słów, wypełniają Jego rozkazy. Tylko do nich
odnoszą się te słowa: szczęśliwe
oczy, które widzą to, co wy widzicie. Dlaczego
szczęśliwi są Apostołowie?
Dlatego,
bo z prostotą i pokorą w sercu szukali Boga. Nie poniosła ich
ludzka zarozumiałość i pycha, nie byli „mądrzy po ziemsku”,
nie mówili do siebie, że wystarczą sami sobie. Czuli swoją małość
i słabość. Dlatego raz po raz zatapiali swój umysł w rozważaniu
tajemnic bożych, w przybliżaniu się do Boga... Chrystus pochwali
tę ich postawę, gdy w sposób uroczysty mówił do swego Ojca:
Wysławiam
Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed
mądrymi i roztropnymi a objawiłeś je prostaczkom (Łk
10,21).
Apostołowie
byli szczęśliwi i z tego względu, że doczekali się czasów
mesjańskich. Było to dla nich wielkie wyróżnienie. Iluż to ludzi
pragnęło oglądać te czasy, a jednak ich nie doczekało. Mieli ku
temu wiele danych: nosili na swoich skroniach korony królewskie,
jako prorocy cieszyli się specjalnym przywilejem wybrania Bożego,
jako mędrcy i patriarchowie stali bardzo blisko Boga. Wszystko to
jednak okazało się w ostatecznym rozrachunku, jako małe i
niewystarczające. Dlatego Chrystus tak jasno i wyraźnie w rozmowie
z Apostołami oświadczył: Wielu
proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie
ujrzeli, i usłyszeć, to co wy słyszycie, a nie usłyszeli. To
co królowie, prorocy i patriarchowie, a więc osobistości bardzo
wysoko postawione w hierarchii społecznej, pragnęli ujrzeć, stało
się teraz, nie wiadomo dlaczego, udziałem uczniów Chrystusowych.
Pan Jezus rozwiązuje tę zagadkę: stało się tak dlatego, bo
czasami Pan Bóg wybiera głupstwa
tego świata, aby zawstydzić mądrych. Oglądanie
czasów mesjańskich, cieszenie się z ich dobrodziejstw, korzystanie
z nich pełnymi garściami, nie jest uzależnione od osobistych
przymiotów człowieka, ale jest zawsze darem bożym, jest łaską.
Szczęśliwi Apostołowie, że spotkała ich taka łaska.
Razem
z nadejściem czasów mesjańskich uczniowie Chrystusa doczekali się
także oglądania samego Mesjasza. Patrzą Mu teraz w oczy i słyszą
Jego słowa. A słowa te są nie byle jakie: są wyraźnym i jasnym
oświadczeniem Jego mesjańskiej świadomości. Chrystus ukazuje się
tutaj w ścisłej i bezpośredniej relacji do swego Ojca. Nikt
nie wie kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i
ten komu Syn zechce to objawić (10,22).
Chrystus objawia teraz przed Apostołami Ojca. Objawia Jego moc,
potęgę i działanie w świecie. To co Chrystus teraz czyni, jest
objawieniem majestatu i wszechmocy Ojca. A co takiego czyni?
Przychodzi na świat, a wypełniając wolę swego Ojca, jako Mesjasz
zakłada Królestwo Boże na ziemi. Apostołowie będą w tym
Królestwie najbliższymi i najwierniejszymi Jego współpracownikami.
Dlatego znowu są szczęśliwi, że właśnie im zostało dane znać
tajemnice Królestwa Bożego, a nie innym.
W
Adwencie wchodzimy w okres, w którym Kościół przypomina nam i
ukazuje istnienie i wartość Królestwa Bożego na ziemi.
Dowiadujemy się teraz, że Królestwo Boże, to nie większy czy
mniejszy skrawek ziemi, to nie pokarm i napój, ale Królestwo Boże
– jest w każdym z nas. I tyle jest tego Królestwa w nas, ile jest
w nas Chrystusa. Chrystus jako Mesjasz przychodzi na ziemię, aby nam
to Królestwo ukazać i ułatwić wejście do Niego.
Z
dzisiejszych czytań mszalnych dowiadujemy się, że chcąc wejść
do Królestwa trzeba się stać małym, tak małym, jak małymi byli
Apostołowie. Dopiero potem można w tym Królestwie wzrastać i stać
się wielkim, również tak wielkim, jak wielkimi Oni zostali. Trzeba
jednak spełnić jeden warunek: trzeba się przemienić, całkowicie
i wewnętrznie. Przemiana ta dokona się wtedy, gdy zaufamy
Chrystusowi i pozwolimy Mu się prowadzić, gdy całkowicie Mu się
oddamy, gdy powierzymy Mu siebie i wszystko wokoło siebie. On z nas
zrobi prawdziwie szczęśliwych ludzi. Osłuchajmy w tym wypadku rady
naszego wieszcza narodowego, Zygmunta Krasińskiego, który mówi:
„Niech się twa dusza jako dolina położy, a wtedy popłynie po
niej duch Boży”. Pochyleni i otwarci na ducha Bożego, chwytajmy
chciwie każde natchnienie Jego łaski, nieraz niedostrzeżenie
dochodzące do nas z adwentowych mroków. W tym leży nasza siła i
nasze szczęście.
Adwent
to trwanie w oczekiwaniu na naszego Zbawiciela, który
– jak śpiewaliśmy w psalmie – jest
Królem sprawiedliwości i pokoju.
On chciał, abyśmy i my poprzez życie sakramentalne otrzymali dar
Ducha Świętego. Potrzebujemy w sposób szczególny Ducha mądrości
i rozumu, aby w tym świecie dostrzec, że Bóg przychodzi i
przyjdzie na końcu czasów, aby nastało królestwo bez ucisków,
prześladowań, wojen.
Kiedy
w czasie dzisiejszej Mszy św. będziemy oddawać hołd
eucharystycznemu Chrystusowi, pomyślmy, że ten sam Chrystus
przyjdzie do nas na końcu dni adwentowych, aby nas w dzień Bożego
Narodzenia upewnić we wierze, że bliskie już jest Królestwo Boże,
a On także jest blisko nas.
Prośmy
o to w modlitwie do Ducha Świętego,
którą od dziecka przez całe życie, odmawiał Karol Wojtyła (Jan
Paweł II):
Duchu
Święty, proszę Cię
o
dar mądrości do
lepszego poznawania Ciebie i Twoich doskonałości Bożych,
o
dar rozumu
do lepszego zrozumienia ducha tajemnic wiary świętej,
o
dar umiejętności,
abym w życiu kierował się zasadami tejże wiary,
o
dar rady,
abym we wszystkim u Ciebie szukał rady i u Ciebie ją zawsze
znajdował,
o
dar męstwa,
aby żadna bojaźń ani względy ziemskie nie mogły mnie od Ciebie
oderwać,
o
dar pobożności,
abym zawsze służył Twojemu Majestatowi z synowską miłością,
o
dar bojaźni Bożej,
abym lękał się grzechu, który Ciebie, o Boże, obraża...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz