września 16, 2018

24. Niedziela Zwykła (B) – Jeśli kto chce pójść za Mną

Słowa Pana Jezusa, kończące dzisiejszą ewangelię, powinny być wpisa­ne na stałe w serce każdego Jego ucznia. Nie można być uczniem Chrystu­sa, iść za Nim do domu Ojca w niebie, jeśli nie staną się one dewizą, prze­wodnim hasłem człowieka: „Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje" (Mk 8,34). W in­nym miejscu, w Ewangelii św. Łukasza, Chrystus Pan powie to jeszcze wy­raźniej : „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być Moim uczniem" (14,27).
Pośród zwykłego czasu w ciągu roku, po wakacjach, gdy trwa jeszcze lato w naszym kraju, a dzieci i młodzież rozpoczynają nowy rok nauki, pada sło­wo Zbawiciela o zaparciu się siebie i o noszeniu krzyża swego cierpienia, upokorzeń, słabości i niedoli; o niesieniu tego krzyża za Jezusem. Słyszymy też słowo o straceniu życia: „Kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa" (Mk 8,35).
Zaprzeć się siebie, stracić życie, wziąć świadomie i dobrowolnie ciężar swego człowieczeństwa, mając w perspektywie śmierć krzyżową — dlacze­go? Po co? Jakże obco i śmiesznie brzmią te słowa zwłaszcza w krajach do­brobytu, w uszach ludzi, którzy się na ziemi dobrze urządzili lub mają na to jakieś szanse. I jakże trudne, a może gorszące, są te słowa dla tych, co żyjąc w nędzy, ucisku i pogardzie, mają tego dosyć i chcą się z tego wyzwolić. Czy można się dziwić, że wspomniani dziś w ewangelii przywódcy ludu: starsi, arcykapłani i uczeni w Piśmie odrzucili i zabili Chrystusa, który im i ludowi wskazywał taką drogę do królestwa Bożego? Czy można się dziwić, że ludzie współcześni Jezusowi, choć uznawali w Nim proroka, nie rozpoznali w Nim Mesjasza, oczekiwanego jako wypełnienie wszystkich obietnic Bożych?
Nam też trudno zrozumieć te słowa. Ale można je pojąć patrząc z wiarą na Chrystusa, na całość Jego życia. Można je pojąć w świetle Jego męki, śmierci i zmartwychwstania; w świetle boskiego, wiecznego życia. Bóg nam ofiarowuje swoje życie, swoją świętość, miłość, mądrość i potęgę, swoją nieśmiertelność, swoją pełnię. To, w czym trwa i co stanowi Jego życie. U początku istnienia człowieka na ziemi stanęło drzewo życia, jak mówi obra­zowo Pismo Święte. Bóg chce, aby człowiek, stworzony na Jego obraz i po­dobieństwo, jako osoba, istota nieśmiertelna, rozumna i wolna, brał owoce z drzewa życia.
Bóg nam swoje życie ofiarował w swoim Synu, Chrystusie Jezusie. Kto Go przyjmie jako Mesjasza, Syna Bożego — uwierzy w Niego — otrzymuje życie boskie. „To jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne... Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne" (J 6,40.47) — słyszeliśmy to niedawno, w niedziele wakacyjne, w Ewangelii św. Jana, która nam objawiała tajemnice przekazywania życia boskiego, wiecznego. Najpełniejszym sposobem przekazywania ludziom życia bos­kiego, które jest w Chrystusie, jest Eucharystia: „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym" (J 6,54).
To boskie życie ofiarowane jest nam w świecie, w jakim żyjemy dziś, te­raz. A więc w świecie grzechu; w świecie, w którym się czyni to, co złe w oczach Boga; w którym się pragnie tego, co jest złe w oczach Boga; w świe­cie, którego myśli są złe w oczach Boga. W takim świecie zaczęliśmy ist­nieć. „W grzechu poczęła mnie matka" — znane to słowa z Psalmu 51. W takim świecie jesteśmy, choć wyzwoleni przez chrzest z grzechu pierworod­nego i ciągle wyzwalani z grzechów przez sakrament pokuty i pojednania. W tym świecie żyjemy, myślimy nieraz jego kategoriami, ulegamy jego za­sadom, zwłaszcza zasadzie konsumpcjonizmu, używania, jak nam to nieda­wno przypomnieli nasi biskupi w liście pasterskim na uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej. Sami też nosimy w sobie potrójne zarzewie, korze­nie grzechu: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę życia.
Zaprzeć się siebie, znaczy: odciąć się od tego wszystkiego. Przekreślić swoją pychę, chciwość, nieczystość; a więc to, co nas jakoś tworzy, stanowi. Bo człowiek pyszny — to ja, człowiek zmysłowy — to ja, człowiek zazdro­sny i chciwy — to ja. Takiego człowieka nam się zaprzeć, takiego w sobie przekreślić. A to dlatego, aby być jak Chrystus; cichym i pokornego serca, ubogim w duchu, miłosiernym i czystego serca. Po to, aby żyć jak Chrystus: życiem boskim.
Wziąć swój krzyż, to wziąć na siebie ciężar grzechów świata, w którym żyjemy. Tak, jak to uczynił Chrystus, gdy przyszedł na ziemię. Z tym, że my mamy wziąć przede wszystkim ciężar naszych grzechów: to jest ten mój krzyż, który mi każe nieść Zbawiciel. Tak nieść, aby inni go nie dźwigali; aby drugi człowiek nie musiał nieść ciężaru mojej pychy, zarozumiałości i niecierpliwości, moich złych humorów, pożądań, lenistwa. Chyba, że sam zechce wziąć, jak i my zresztą winniśmy czynić, biorąc na siebie ciężary dru­giego człowieka, krzyż jego cierpień, samotności, rozpaczy, by mu ulżyć, a nawet ciężar jego grzechów, by je naprawić czy też za nie odpokutować. Bo tak właśnie uczynił święty i niepokalany Chrystus: Jego krzyżem były nasze grzechy.
Zaprzeć się siebie, wziąć swój krzyż, to znaczy: stracić swoje życie na tym świecie, umrzeć dla tego świata, który nam prezentuje swoje przemijające wartości jako najwyższe dobro, a używanie uznaje za najwyższą mądrość życiową, tak jakby nie było śmierci — „kto chce zachować swoje życie, straci je" — przestrzega Chrystus Pan. Można stracić swoje doczesne, grzeszne życie przez śmierć i nic nie zyskać. Można też je stracić przez zaparcie się siebie i krzyż, by zyskać boskie, nieśmiertelne życie Chrystusa zmar­twychwstałego. I tak właśnie czynił wielki naśladowca Chrystusa, święty Paweł Apostoł, którego Bóg nam dał jako wzór zaparcia się i przekreślenia w sobie starego, grzesznego człowieka i jako wzór niesienia swego krzyża dla Chrystusa i Ewangelii. Znamy jego słowa z Listu do Galatów: „Z Chry­stusem zostałem przybity do krzyża... Teraz już żyję nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus" (2,19.20).
Bóg ofiarowuje nam swoje wieczne, nieśmiertelne życie w swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Nic większego dać nam nie może Ten, który wszystko może. Byłoby prawdziwym nieszczęściem, gdybyśmy odrzucając swój krzyż i zaparcie się siebie w tym cogrzeszne, stracili życie wieczne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger