września 20, 2018

Rozważania codzienne - Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała

Słowo Boże na dziś

Czwartek, XXIV tydzień Okresu Zwykłego

Słowa Ewangelii według św. Łukasza.
Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła oblewać Jego nogi łzami i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: "Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą". Na to Jezus rzekł do niego: "Szymonie, muszę ci coś powiedzieć". On rzekł: "Powiedz, Nauczycielu". "Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?" Szymon odpowiedział: "Sądzę, że ten, któremu więcej darował". On mu rzekł: "Słusznie osądziłeś". Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: "Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje". Do niej zaś rzekł: "Twoje grzechy są odpuszczone". Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: "Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?" On zaś rzekł do kobiety: "Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju".
Oto słowo Pańskie.

Refleksja nad Słowem Bożym 

.

Gdyby On był prorokiem, wiedziałby co za jedna, jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą”. I jeszcze ten fragment: „Szymonie, mam ci coś do powiedzenia(...). Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwu. Który z nich będzie go bardziej miłował? A Szymon, odpowiadając rzekł: «Sądzę, że ten, któremu więcej darował». A zwróciwszy się ku kobiecie, rzekł: «Odpuszczają ci się grzechy twoje»”.
Musiało chyba być jej bardzo trudno wierzyć, a potem zawrócić z tej drogi. Tak przecież daleka droga. Nie do uwierzenia daleka, jeśli prowadziło się takie życie. Bo w życiu bywa inaczej, niż w sentymentalnych powieściach. I trzeba było też wiele odwagi, aby z tą swoją wielką wiarą wejść między tych uczonych w Piśmie, tak dalece zajętych teologią, że nie widzieli już ani Boga, ani człowieka. „Wszedłem do domu twego, nie podałeś mi wody do nóg, a ona łzami swymi je obmyła i włosami otarła”. W domu Szymona nie było żadnych tłumaczeń, usprawiedliwień, zaklinań, jęków i babskiego wielosłowia; były tylko te fakty jakże ryzykowne, najprostsze i jedynie możliwe.
Gdyby zmuszono tę kobietę do mówienia, zapewne przez łzy wydusiłaby z siebie tylko tamte słowa, które kiedyś wypowiedział wielki król Dawid: „Zgrzeszyłem Panu”. I zapewne – jak on – pozostawiłaby resztę w milczeniu, bo nic więcej tutaj nie było do powiedzenia. Powiedział jej: „Idź w pokoju” – więc poszła. A zaraz w następnym urywku Ewangelii Łukasza widzimy Marię Magdalenę idącą także za Nim. No bo dzież niby miałaby pójść?
Był taki czas, kiedy układano złote średniowieczne legendy: o św. królach i królewnach, potem zaś opowieści o świętych nędzarzach. Był czas, kiedy pisano o świętych dziewicach i wiele czytaliśmy także opowieści o omalże świętych paniach swawolnych. Tylko, że to wszystko było literatura. A dzisiejsza Ewangelia i ta kobieta, to przecież samo życie, i to niezbyt budujące. Tylko kobieta z dzisiejszej Ewangelii, stanąwszy przed obliczem Pana, potrafiła być aż tak wielka, aby zachować się jak ubogi prostak, który nie ma nic, ale to zupełnie nic na swoje usprawiedliwienie. Tylko, że biblijna jawnogrzesznica potrafiła być także aż tak mała, aby – wróciwszy z daleka – niemodnie, prawdziwymi łzami obmyć stopy swego Króla, nie oglądając się ani na własne życie, ani też na cudzy sceptycyzm. Kobieta ta nie ma złudzeń; zna siebie, buduje wszystko na przebaczeniu Jezusa i miłości, jakiej oczekuje.
Przy naszym wspólnym stole jest i Ten, którego nie bezczeszczą pocałunki zbezczeszczonej; który chętnie podnosi do swojego poziomu, niż zniża; który raczej wyrównuje moralną przepaść, niż ją pogłębia, a swoim miłosierdziem pobudza i wzywa do bezpośredniej bliskości ze sobą tych wszystkich, którzy doświadczyli ciężaru swoich win. AMEN.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger