maja 09, 2019

4. Niedziela Wielkanocna (Rok C) – Niedziela Dobrego Pasterza

Drodzy Bracia i Siostry!
To już czwarta niedziela wielkanocna, zwana niedzielą Dobrego Pasterza. Jak w każdą niedzielę, tak i dziś, gromadzi nas Chrystus-Dobry Pasterz wokół jednego Ołtarza. On zna swoje owce, bo nie ma większej miłości od tej, jak oddać życie swoje za swoich przyjaciół. Każdego z nas zna po imieniu i pragnie udzielić nam siebie bez reszty. Czyni to poprzez ludzi, poprzez kapłanów. Jakże ważną jest sprawą, aby było jak najwięcej ludzi, którzy będą przedłużeniem Jego rąk, którzy niejako wypożyczą Chrystusowi swoje usta, swoje ręce, swoje serce. Jednym słowem – potrzeba kapłanów.
Przeżywamy Niedzielę Dobrego Pasterza, która jest niedzielą modlitw o liczne i godne powołania do życia poświęconego Chrystusowi-Dobremu Pasterzowi w stanie kapłańskim czy zakonnym. Chrystus wzywa nas, abyśmy prosili Pana o wysłanie robotników na żniwo. Jest rzeczą ważną, aby przyjąć to zaproszenie z wiarą pełną nadziei.
Rozważmy: W czym tkwi ważność tegoż zaproszenia?
Pan kiedyś stanął nad brzegiem, stanął nad brzegiem jeziora Genezaret, i szukał ludzi gotowych pójść za Nim; gotowych porzucić wszystko, by być z Nim na zawsze. I wybrał sobie Jezus Dwunastu, którzy zachwyceni Jego osobą, porwani Jego miłością, poszli za Nim, pozostawiając swoje rybackie łodzie i sieci, swoje ulubione zajęcia i sprawy, i stali się Jego uczniami. Byli z Nim zawsze. Byli przy Nim, gdy nauczał rzesze, gdy czynił cuda. Wiele spraw jeszcze nie rozumieli. Tłumaczył im na osobności. To była wspaniała szkoła Jezusa. To było pierwsze Seminarium Duchowne, które prowadził sam Jezus, a kandydatami do kapłaństwa byli wybrani przez Niego Apostołowie. I nadszedł wielki dzień, dzień Wielkiego Czwartku, dzień pierwszych święceń kapłańskich. A Chrystus świadom, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, ustanawia obrzęd Najświętszej Ofiary i swoim kapłaństwem dzieli się z apostołami: „To czyńcie na moją pamiątkę”, „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody udzielając im chrztu… którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone…”. W ten sposób, w kruchym naczyniu glinianym został złożony drogocenny skarb – skarb chrystusowego kapłaństwa. Bóg, w swej nieskończonej świętości, oddał się człowiekowi i niejako zniżył się do swego stworzenia, zaufał mu bezgranicznie.
Kochani moi. Ten sam Jezus Chrystus przechodzi niejako przez nasze wioski i miasta i staje przed wybranymi przez siebie ludźmi ze swoim cichym zaproszeniem: „Pójdź za Mną”. Ten głos powołania odzywa się w sercach wielu młodych ludzi, którzy poruszeni do głębi bożą miłością, porwani pięknem osoby Jezusa Chrystusa – Dobrego Pasterza, zostawiają wszystko i idą za Nim, by później świadczyć o Nim swoim słowem, poświęceniem, oddaniem Jego sprawie. I to się nazywa powołaniem i dawaniem odpowiedzi na Boże wezwanie.
Każde powołanie stanowi pełne tajemnicy i piękna spotkanie Boga z człowiekiem. Dla ilustracji przypatrzmy się Słowu Bożemu skierowanemu do proroka Jeremiasza: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię. Nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię” (Jer 1, 5). A do apostołów powie Chrystus: „Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem i posłałem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i aby owoc wasz trwał” (J 15, 16). Pan jednak lubi serca ochocze i odważne. Pan czeka na odpowiedź człowieka, na odpowiedź ludzkiego serca. Przede wszystkim mam tu na uwadze serca ludzi młodych, serca planujące co dopiero drogę życia. Gdy się tak zastanawiają nad swoją przyszłością, dochodzą niekiedy do jasnego rozeznania i mocnego przeświadczenia: „Tak, Pan mnie wzywa. Nie będę nigdy szczęśliwy na innej drodze życia, więc obieram drogę życia kapłańskiego, służby Bogu i ludziom w życiu kapłańskim czy zakonnym”. Na nasze życie trzeba popatrzeć jako na dar, najpiękniejszy i najważniejszy dar samego Boga; dar, który otrzymaliśmy w określonym celu i za który jesteśmy odpowiedzialni. Świadomość, ze należymy do Boga, że żyjemy dla Niego, że to On do nas kieruje swoje wezwanie, daje nam życiową szansę – to cudowny start w nowe życie. Wyrażają to słowa piosenki religijnej, tak bardzo ulubionej przez św. Jana Pawła II: 
„O, Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,
Twoje usta dziś wyrzekły me imię.
Swoją barkę pozostawiam na brzegu,
Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów.”
Oto piękno Bożego wezwania i ludzkiej decyzji – odpowiedzi. Decyzji, która często kieruje życie człowieka na nowe tory. A to nie jest łatwe, bo nie łatwo jest pozostawić na „brzegu” barkę swego dotychczasowego życia, bo nie łatwo dawać świadectwo samemu Bogu, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.
Kochani Bracia i Siostry,
Chrystus-Dobry Pasterz mówi nam dzisiaj: „Żniwo wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo” (Mt 9, 37-38). O jakich żniwach mówi Pan Jezus? Mówi o ludzkich sercach czekających na Boga. Kto dziś czeka na Boga? Czekają dzieci przed I Komunią św., aby Chrystus dał im Pokarm dający życie wieczne – Ciało swoje. Czekają młodzi i starsi u kratek konfesjonału, aby im Chrystus przebaczył i powiedział: „Idź w pokoju”. Czekają chorzy, aby ich Chrystus-Dobry Pasterz umocnił w cierpieniu i dał pokarm na życie wieczne. Czekają wierni w kościołach, aby do nich Chrystus-Dobry Pasterz przemówił, jak nikt inny przemówić nie może, nakarmił ich Słowem Bożym i Ciałem Pańskim. Kto jeszcze czeka dziś na Boga? Czekają ci wszyscy, co na swych życiowych drogach się pogubili, wszyscy spragnieni dobra, prawdy i miłości…. Wszyscy oczekujący są jako te dojrzałe kłosy w czasie żniw. Dlatego Jezus mówi: „Żniwo wielkie, ale robotników mało….”. I jak kiedyś Pan wysyłał uczniów na swoje żniwo, tak i dziś posyła kapłanów. I o nich trzeba nam zabiegać i modlić się, i prosić bardziej niż o polityków, społeczników, artystów, czy naukowców, choć i ci są ważni. To jest nasza wielka wspólna sprawa. Bo z jednej strony to sam Bóg czuwa nad losem wiecznym swego Ludu i zasiewa w sercach młodych ludzi ziarno powołania, to z drugiej strony Bóg potrzebuje narzędzi do pielęgnacji powołań kapłańskich. Najwięcej przysługi w tym dziele mają rodziny, ale takie rodziny, które żyją duchem wiary, miłości, pobożności. Takie rodziny stają się jakby pierwszym seminarium. Na potwierdzenie powyższego można by przytoczyć szereg wypowiedzi kapłanów o rodzinach w których wzrastali – przytoczmy dwie:
Myślę, że zostałem wezwany do służby kapłańskiej już w łonie matki, i że moja matka wychowywała mnie w tej intencji. A umacniała mnie w tym cała rodzina, całe otoczenie. Powtarzam jednak, najpierw moja matka, ta prosta robotnica, która nauczyła mnie modlić się, poznawać świętą historię, która nauczyła mnie przede wszystkim kochać biedniejszych od siebie i siebie dla nich poświęcić”.
Powołanie zasiane przez Boga kształtuje się tam, pod sercem dobrych matek, pod okiem i przykładem kochających ojców. Dobre matki są pierwszymi nauczycielkami religii, one składają słabe rączki dziecka do pacierza, i uczą je znaku krzyża, one mówią dziecku o Bogu i uczą przed Nim zginać te kolana dziecięce, które później będą się zginały przy ołtarzu.
I jeszcze jedno świadectwo warto tutaj zacytować. Pochodzi ono od znanego francuskiego jezuity, głoszącego Ewangelię w piosence, ks. Duvala: „Byłem piątym z dziewięciorga dzieci w rodzinie. W tej rodzinie nie uczono pompatycznej i ostentacyjnej pobożności. Dzień w dzień odmawiano w niej tylko wieczorny pacierz. Do końca życia będę wspominał te chwile. Do dziś porusza mnie do głębi wspomnienie postawy ojca mego. Zmęczony pracą na roli, albo przy transporcie drzewa, klękał po kolacji na podłodze, opierał łokcie na siedzeniu krzesła i ukrywał twarz w dłoniach. Nie spojrzał na nas, nie podnosił głowy, nie pokaszliwał, nigdy nie okazywał zniecierpliwienia. A ja myślałem sobie: oto mój ojciec, który zawsze jest taki nieugięty, jakikolwiek los go spotka, który nie boi się ani burmistrza, ani złych, ani bogatych – schyla głowę przed Panem Bogiem. Kiedy z Nim rozmawia staje się kimś innym. Tak – Bóg musi być wielki, jeśli mój ojciec przed Nim klęka, ale i bardzo bliski ludziom, skoro mój ojciec rozmawia z Nim w zwykłym roboczym ubraniu”. Oto namacalny dowód gdzie tkwi początek tej wspaniałej drogi każdego powołanego do kapłaństwa czy życia zakonnego. Dziś zmieniły się czasy, zmieniły się warunki życia ludzi, ale nie zmienił się Bóg, który wciąż powołuje, wzywa. Ten Bóg patrzy z wielką nadzieją na nasze rodziny. Oby dopatrzył się w nich wspaniałych ojców i matek, żyjących autentyczną wiarą i miłością. Oby w tych naszych rodzinach dopatrzył się Bóg wielu wspaniałomyślnych chłopców i dziewcząt, którzy delikatnego głosu Bożego wezwania nie zagłuszą, nie odrzucą, ale, jak Maryja z Nazaret, odpowiedzą: „Oto ja, służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1, 38).
Za tę wielką sprawę trzeba nam, drodzy Bracia i Siostry, modlić się gorąco i prosić Pana, aby posłał robotników na swoje żniwo. A wszyscy młodzi niech modlą się codziennie wytrwale: „ Panie Jezu – Dobry Pasterzu, daj mi poznać Twoją wolę, daj mi siłę męstwa i odwagę pójścia za Tobą”. Taka szczera modlitwa będzie wysłuchana, bo przebija z niej jednocześnie pokora i uczciwość wobec Pana. Amen 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger