Drodzy Bracia i Siostry! 
 
 
To
 już czwarta niedziela wielkanocna, zwana niedzielą Dobrego Pasterza. 
Jak w każdą niedzielę, tak i dziś, gromadzi nas Chrystus-Dobry Pasterz 
wokół jednego Ołtarza. On zna swoje owce, bo nie ma większej miłości od 
tej, jak oddać życie swoje za swoich przyjaciół. Każdego z nas zna po 
imieniu i pragnie udzielić nam siebie bez reszty. Czyni to poprzez 
ludzi, poprzez kapłanów. Jakże ważną jest sprawą, aby było jak najwięcej
 ludzi, którzy będą przedłużeniem Jego rąk, którzy niejako wypożyczą 
Chrystusowi swoje usta, swoje ręce, swoje serce. Jednym słowem – 
potrzeba kapłanów.
Przeżywamy
 Niedzielę Dobrego Pasterza, która jest niedzielą modlitw o liczne i 
godne powołania do życia poświęconego Chrystusowi-Dobremu Pasterzowi w 
stanie kapłańskim czy zakonnym. Chrystus wzywa nas, abyśmy prosili Pana o
 wysłanie robotników na żniwo. Jest rzeczą ważną, aby przyjąć to 
zaproszenie z wiarą pełną nadziei. 
Rozważmy: W czym tkwi ważność tegoż zaproszenia?
Pan
 kiedyś stanął nad brzegiem, stanął nad brzegiem jeziora Genezaret, i 
szukał ludzi gotowych pójść za Nim; gotowych porzucić wszystko, by być z
 Nim na zawsze. I wybrał sobie Jezus Dwunastu, którzy zachwyceni Jego 
osobą, porwani Jego miłością, poszli za Nim, pozostawiając swoje 
rybackie łodzie i sieci, swoje ulubione zajęcia i sprawy, i stali się 
Jego uczniami. Byli z Nim zawsze. Byli przy Nim, gdy nauczał rzesze, gdy
 czynił cuda. Wiele spraw jeszcze nie rozumieli. Tłumaczył im na 
osobności. To była wspaniała szkoła Jezusa. To było pierwsze Seminarium 
Duchowne, które prowadził sam Jezus, a kandydatami do kapłaństwa byli 
wybrani przez Niego Apostołowie. I nadszedł wielki dzień, dzień 
Wielkiego Czwartku, dzień pierwszych święceń kapłańskich. A Chrystus 
świadom, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, 
ustanawia obrzęd Najświętszej Ofiary i swoim kapłaństwem dzieli się z 
apostołami: „To czyńcie na moją pamiątkę”, „Idźcie i nauczajcie 
wszystkie narody udzielając im chrztu… którym grzechy odpuścicie, są im 
odpuszczone…”. W ten sposób, w kruchym naczyniu glinianym został złożony
 drogocenny skarb – skarb chrystusowego kapłaństwa. Bóg, w swej 
nieskończonej świętości, oddał się człowiekowi i niejako zniżył się do 
swego stworzenia, zaufał mu bezgranicznie.
Kochani
 moi. Ten sam Jezus Chrystus przechodzi niejako przez nasze wioski i 
miasta i staje przed wybranymi przez siebie ludźmi ze swoim cichym 
zaproszeniem: „Pójdź za Mną”. Ten głos powołania odzywa się w sercach 
wielu młodych ludzi, którzy poruszeni do głębi bożą miłością, porwani 
pięknem osoby Jezusa Chrystusa – Dobrego Pasterza, zostawiają wszystko i
 idą za Nim, by później świadczyć o Nim swoim słowem, poświęceniem, 
oddaniem Jego sprawie. I to się nazywa powołaniem i dawaniem odpowiedzi 
na Boże wezwanie. 
Każde
 powołanie stanowi pełne tajemnicy i piękna spotkanie Boga z 
człowiekiem. Dla ilustracji przypatrzmy się Słowu Bożemu skierowanemu do
 proroka Jeremiasza: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem 
cię. Nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów 
ustanowiłem cię” (Jer 1, 5). A do apostołów powie Chrystus: „Nie wyście 
mnie wybrali, ale ja was wybrałem i posłałem was na to, abyście szli i 
owoc przynosili, i aby owoc wasz trwał” (J 15, 16). Pan jednak lubi 
serca ochocze i odważne. Pan czeka na odpowiedź człowieka, na odpowiedź 
ludzkiego serca. Przede wszystkim mam tu na uwadze serca ludzi młodych, 
serca planujące co dopiero drogę życia. Gdy się tak zastanawiają nad 
swoją przyszłością, dochodzą niekiedy do jasnego rozeznania i mocnego 
przeświadczenia: „Tak, Pan mnie wzywa. Nie będę nigdy szczęśliwy na 
innej drodze życia, więc obieram drogę życia kapłańskiego, służby Bogu i
 ludziom w życiu kapłańskim czy zakonnym”. Na nasze życie trzeba 
popatrzeć jako na dar, najpiękniejszy i najważniejszy dar samego Boga; 
dar, który otrzymaliśmy w określonym celu i za który jesteśmy 
odpowiedzialni. Świadomość, ze należymy do Boga, że żyjemy dla Niego, że
 to On do nas kieruje swoje wezwanie, daje nam życiową szansę – to 
cudowny start w nowe życie. Wyrażają to słowa piosenki religijnej, tak 
bardzo ulubionej przez św. Jana Pawła II: 
„O, Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,
Twoje usta dziś wyrzekły me imię.
Swoją barkę pozostawiam na brzegu,
Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów.”
Oto
 piękno Bożego wezwania i ludzkiej decyzji – odpowiedzi. Decyzji, która 
często kieruje życie człowieka na nowe tory. A to nie jest łatwe, bo nie
 łatwo jest pozostawić na „brzegu” barkę swego dotychczasowego życia, bo
 nie łatwo dawać świadectwo samemu Bogu, zwłaszcza w dzisiejszych 
czasach. 
Kochani Bracia i Siostry,
Chrystus-Dobry
 Pasterz mówi nam dzisiaj: „Żniwo wielkie, ale robotników mało. Proście 
Pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo” (Mt 9, 37-38). O 
jakich żniwach mówi Pan Jezus? Mówi o ludzkich sercach czekających na 
Boga. Kto dziś czeka na Boga? Czekają dzieci przed I Komunią św., aby 
Chrystus dał im Pokarm dający życie wieczne – Ciało swoje. Czekają 
młodzi i starsi u kratek konfesjonału, aby im Chrystus przebaczył i 
powiedział: „Idź w pokoju”. Czekają chorzy, aby ich Chrystus-Dobry 
Pasterz umocnił w cierpieniu i dał pokarm na życie wieczne. Czekają 
wierni w kościołach, aby do nich Chrystus-Dobry Pasterz przemówił, jak 
nikt inny przemówić nie może, nakarmił ich Słowem Bożym i Ciałem 
Pańskim. Kto jeszcze czeka dziś na Boga? Czekają ci wszyscy, co na swych
 życiowych drogach się pogubili, wszyscy spragnieni dobra, prawdy i 
miłości…. Wszyscy oczekujący są jako te dojrzałe kłosy w czasie żniw. 
Dlatego Jezus mówi: „Żniwo wielkie, ale robotników mało….”. I jak kiedyś
 Pan wysyłał uczniów na swoje żniwo, tak i dziś posyła kapłanów. I o 
nich trzeba nam zabiegać i modlić się, i prosić bardziej niż o 
polityków, społeczników, artystów, czy naukowców, choć i ci są ważni. To
 jest nasza wielka wspólna sprawa. Bo z jednej strony to sam Bóg czuwa 
nad losem wiecznym swego Ludu i zasiewa w sercach młodych ludzi ziarno 
powołania, to z drugiej strony Bóg potrzebuje narzędzi do pielęgnacji 
powołań kapłańskich. Najwięcej przysługi w tym dziele mają rodziny, ale 
takie rodziny, które żyją duchem wiary, miłości, pobożności. Takie 
rodziny stają się jakby pierwszym seminarium. Na potwierdzenie 
powyższego można by przytoczyć szereg wypowiedzi kapłanów o rodzinach w 
których wzrastali – przytoczmy dwie: 
„Myślę,
 że zostałem wezwany do służby kapłańskiej już w łonie matki, i że moja 
matka wychowywała mnie w tej intencji. A umacniała mnie w tym cała 
rodzina, całe otoczenie. Powtarzam jednak, najpierw moja matka, ta 
prosta robotnica, która nauczyła mnie modlić się, poznawać świętą 
historię, która nauczyła mnie przede wszystkim kochać biedniejszych od 
siebie i siebie dla nich poświęcić”. 
Powołanie
 zasiane przez Boga kształtuje się tam, pod sercem dobrych matek, pod 
okiem i przykładem kochających ojców. Dobre matki są pierwszymi 
nauczycielkami religii, one składają słabe rączki dziecka do pacierza, i
 uczą je znaku krzyża, one mówią dziecku o Bogu i uczą przed Nim zginać 
te kolana dziecięce, które później będą się zginały przy ołtarzu. 
I
 jeszcze jedno świadectwo warto tutaj zacytować. Pochodzi ono od znanego
 francuskiego jezuity, głoszącego Ewangelię w piosence, ks. Duvala: 
„Byłem piątym z dziewięciorga dzieci w rodzinie. W tej rodzinie nie 
uczono pompatycznej i ostentacyjnej pobożności. Dzień w dzień odmawiano w
 niej tylko wieczorny pacierz. Do końca życia będę wspominał te chwile.
 Do dziś porusza mnie do głębi wspomnienie postawy ojca mego. Zmęczony 
pracą na roli, albo przy transporcie drzewa, klękał po kolacji na 
podłodze, opierał łokcie na siedzeniu krzesła i ukrywał twarz w 
dłoniach. Nie spojrzał na nas, nie podnosił głowy, nie pokaszliwał, nigdy
 nie okazywał zniecierpliwienia. A ja myślałem sobie: oto mój ojciec, 
który zawsze jest taki nieugięty, jakikolwiek los go spotka, który nie 
boi się ani burmistrza, ani złych, ani bogatych – schyla głowę przed 
Panem Bogiem. Kiedy z Nim rozmawia staje się kimś innym. Tak – Bóg musi 
być wielki, jeśli mój ojciec przed Nim klęka, ale i bardzo bliski 
ludziom, skoro mój ojciec rozmawia z Nim w zwykłym roboczym ubraniu”. 
Oto namacalny dowód gdzie tkwi początek tej wspaniałej drogi każdego 
powołanego do kapłaństwa czy życia zakonnego. Dziś zmieniły się czasy, 
zmieniły się warunki życia ludzi, ale nie zmienił się Bóg, który wciąż 
powołuje, wzywa. Ten Bóg patrzy z wielką nadzieją na nasze rodziny. Oby 
dopatrzył się w nich wspaniałych ojców i matek, żyjących autentyczną 
wiarą i miłością. Oby w tych naszych rodzinach dopatrzył się Bóg wielu 
wspaniałomyślnych chłopców i dziewcząt, którzy delikatnego głosu Bożego 
wezwania nie zagłuszą, nie odrzucą, ale, jak Maryja z Nazaret, 
odpowiedzą: „Oto ja, służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego
 słowa!” (Łk 1, 38). 
Za
 tę wielką sprawę trzeba nam, drodzy Bracia i Siostry, modlić się gorąco
 i prosić Pana, aby posłał robotników na swoje żniwo. A wszyscy młodzi 
niech modlą się codziennie wytrwale: „ Panie Jezu – Dobry Pasterzu, daj 
mi poznać Twoją wolę, daj mi siłę męstwa i odwagę pójścia za Tobą”. Taka
 szczera modlitwa będzie wysłuchana, bo przebija z niej jednocześnie 
pokora i uczciwość wobec Pana. Amen 
 

 
 
 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz