Kochani
moi! Gdy czytam słowa Pana Jezusa: „Przykazanie nowe daję wam, abyście
się wzajemnie miłowali" (J 13, 34). Abyście byli jedno. Nie będę was
już nazywał sługami, ale przyjaciółmi (J 15, 15). Wiem, że to odnosi
się do każdego z nas, do wszystkich którzy uwierzyli Chrystusowi; ale
myśl moja biegnie wtedy do ludzi młodych, którzy wybrali sobie sobotę —
dzień Matki Boskiej, aby w kościele zawierać sakrament małżeństwa.
Lubię
w kościele dawać śluby. Patrzę już teraz na moich uczniów, cieszę się,
że tak pięknie urośli, że tacy są dzisiaj uroczyści, że mieli taką
wiarę i odwagę, by przyjść tu, aż do ołtarza i wobec zgromadzonego
Kościoła, Boga wzywać na świadka, że to, co będą mówić, jest prawdą.
Już
tylu młodym parom błogosławiłem podczas sakramentu małżeństwa, ale
niektóre pamiętam szczególnie. Zosiu i Andrzeju, Kochani! Wasz ślub był w
pogodną sobotę. Taki piękny dzień dał wam Pan. Czytałem wam wtedy
fragment Listu św. Pawła do Koryntian: Gdybym mówił językami ludzi i
aniołów, a miłości bym nie miał, byłbym jako cymbał brzmiący albo miedź
brzęcząca... I gdybym posiadł wszelką wiedzę i wiarę taką iżbym góry
przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym... Miłość cierpliwa
jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi
się gniewem, nie szuka swego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, ale
współweseli się z prawdą... Miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,
miłość wszystko przetrzyma, bo miłość nigdy nie ustaje (1 Kor 13, 1 n).
A z Ewangelii wybrałem wam fragment mowy Arcykapłańskiej Pana Jezusa
podczas Ostatniej Wieczerzy: Daję wam nowe przykazanie, abyście się
wzajemnie miłowali... Nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie
swoje oddaje za przyjaciół... Już was nie będę nazywał sługami, ale
przyjaciółmi. Będziecie przyjaciółmi moimi jeśli spełnicie, co wam
nakazałem. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem
was na to, abyście szli i owoc przynosili i aby owoc wasz trwał (J 15,
12 n).
Mówiłem
wtedy do was: Zosiu i Andrzeju! Ten dzień nazywamy dla was weselem, bo
wy jesteście powodem naszej radości. Kocham was za to, żeście tak
dobrze urośli, znam waszą modlitwę, wasze przygotowanie i niczego nie
pragnę, jak tylko tego, abyście byli szczęśliwi. Powodem naszego wesela
jest i to, że macie taką wiarę, taką odwagę, że stanęliście tu przy
ołtarzu i wobec Boga i Kościoła chcecie sobie nawzajem powiedzieć: będę
cię kochał, będę wobec ciebie uczciwy i nie opuszczę cię aż do śmierci.
Za każdym razem, gdy słyszę słowa przysięgi, przeżywam to ze drżeniem,
czy to nie za trudne, czy to nie za wielkie. Wierzę, że wy te słowa
rozumiecie dobrze.
Powiedzieć
dzisiaj słowo miłość, kochanie — to rzecz ryzykowna, bo jedni uważają,
że miłość to jest przygoda, sielanka; jeszcze inni miłością nazywają
kłamstwo, oszukanie kogoś, wykorzystanie kogoś; jeszcze inni miłością
nazywają wstrętny egoizm albo wprost łajdactwo. Nie o takiej miłości
chcę wam mówić. Jedna jest tylko prawdziwa. Bóg jest miłością. I tę dał
tylko człowiekowi. Na tyle jestem człowiekiem, na ile potrafię kochać.
Nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje oddaje za drugiego
człowieka (J 15, 13). Wy takiej miłości nauczyliście się od Chrystusa,
który do końca nas umiłował. Wy takiej miłości nauczyliście się od
rodziców, którzy życie swoje oddali dla was. Pan Jezus powiedział do
was: już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi. Jesteście
przyjaciółmi moimi...
Zosiu
i Andrzeju! Czy wiecie, co to znaczy być przyjacielem Boga? Tak wam
życzę, abyście mieli miłość, która wszystko przetrzyma, bo ta jedna
prawdziwa nigdy się nie kończy. Dopóki będę was widział, że w tej
świątyni razem się modlicie, że razem przystępujecie do Komunii Św.,
będę o was spokojny. Andrzeju, pamiętaj, żebyś Zosi nie zrobił nigdy
krzywdy ani przykrości, ale żebyś we wszystkim podawał jej rękę, od
wszystkiego, co złe, ją obronił — bo jesteś mężczyzną. Ciebie Zosiu
proszę, abyś swą delikatnością kobiety, potem matki, uzupełniała
wszystko, co jest fizyczną siłą Andrzeja i żebyście mieli jedno serce i
jedną myśl i jednego ducha, który będzie was ożywiał. Zobacz, Zosiu,
twój ślub jest przed obrazem Matki Boskiej, naszej Księżnej Łowickiej,
przypatrz się Jej z bliska i naucz się od Niej wszystkiego, co potrafi
dobra matka. Jeśli taką macie wiarę i takim jest wasze pragnienie,
przystąpcie do ołtarza, abym wam błogosławił.
Pan
organista śpiewał wam pięknie: O Stworzycielu Duchu przyjdź... Światłem
rozjaśnij naszą myśl, w serca nam miłość świętą wlej i wątłą słabość
naszych ciał pokrzep stałością mocy Twej (Hymn do Ducha Świętego).Cały
Kościół modlił się tym wołaniem i wy często powtarzajcie tę modlitwę.
Potem poświęciłem wasze obrączki, a ty, Andrzeju, zrobiłeś coś, czego
was nie uczyłem: ucałowałeś poświęconą obrączkę, założyłeś ją na
serdeczny palec Zosi i po raz pierwszy ucałowałeś jej rękę z obrączką.
Bardzo mi się to podobało. Na znak pokoju poszliście do swoich
rodziców, Zosia przyklękła przed,swoją mamą i ucałowała jej ręce.
Zapamiętałem
wasz ślub jeszcze z jednego powodu. Prawie wszyscy wasi goście weselni
przystąpili do Komunii św. Wiem, że przy zaproszeniu każdego z nich o to
prosiliście. Zachowałem sobie na pamiątkę wasze ślubne zaproszenie i
czytam w nim: nasz ślub będzie podczas mszy św. Módlcie się za nas i
przystąpcie z nami do Komunii św. Któż by wam śmiał odmówić?
Przepraszam
księdza, ale pewnie ksiądz wymyślił całą tę historię o tym pięknym
ślubie. Nie! A czy wszystkie śluby są takie? O nie! Niektórych się
boję. Niektórzy nie dorośli i nie powinni brać ślubu w kościele. Przed
niektórymi ślubami się bronię. Wtedy czynią mi wyrzut: to ksiądz nas od
wiary odpycha. A niektóre śluby są dla mnie cierpieniem. Dlaczego? Bo
zobacz. Przecież ja ich spowiadam. On wyznaje, że żył ze swoją
dziewczyną przed ślubem i spodziewają się dziecka. A ona, ona jest
panienką czystą. Ja mam usta związane tajemnicą spowiedzi.
Udzielam
rozgrzeszenia i wiem, że jest to świętokradztwo. Ona zakłada welon i
białą suknię, w kościele organy, wszystkie światła, dywany, a ja wiem,
że pod tym wszystkim jest straszny grzech. Daję im Komunię Św., oni
udzielają sobie sakramentu i wiem, że to jeszcze jedno świętokradztwo. I
od czego tu zacząć i na czym tu budować? Zostaje mi nadzieja, że kiedyś
się nawrócą, może dorosną do miłości, która jest czysta i rodząca.
Patrzyłem wczoraj na śluby w Warszawie: biały mercedes cały w kwiatach i
wstążkach, na masce samochodu lalka, a w środku para młoda. Czy wiesz
skąd się wziął ten zwyczaj? Czy rozumiesz, co w naszej kulturze
znaczyło panna z dzieckiem?
I
jeszcze jeden ślubny zwyczaj: wychodzi z kościoła para młodych i
rzucają im garście grosików. Piękna pani młoda, w białej sukni, czołga
się po błocie i zbiera grosiki. To też wiem skąd się wzięło. Kiedyś pod
kościołem siedziały dziady, a bogaci rzucali im grosiwem. Czy to wam
nie ubliża? Jak myśmy nisko upadli. Dołączyć do tego weselne pijaństwo,
głupie przyśpiewki i weselne grzechy — to trzeba wołać: O tempora, o
mores! Jak myśmy nisko upadli.
Po
co nam to ksiądz mówi? Żebyś się nie dziwił, skąd jest w rodzinach tyle
nieszczęść. Żebyś się nie dziwił, skąd jest tyle nieszczęśliwych
dzieci. Żebyś się nie dziwił, dlaczego jest tyle zabójstw
nienarodzonych. Dlaczego między nami rosną zbrodniarze, złodzieje,
rozbójnicy, pijacy, łajdacy; i tacy, co zniszczyli sarkofag św.
Wojciecha. Ale po co nam to ksiądz mówi? Ażebyście wiedzieli, że
Kościół się ostanie, jeśli będą święte rodziny, że ojczyzna się ostanie,
jeśli będą święte rodziny. I w takich rodzinach będą rośli nowi piękni
ludzie, uczeni i święci, choć będą groby takie jak na Żoliborzu — gdzie
byłem w środę. Muszą się spełnić słowa Konopnickiej, które nam
wyśpiewał Nowowiejski: „Twierdzą nam będzie każdy próg. Tak nam dopomóż
Bóg!"
Zosiu
i Andrzeju! Przeżywamy miesiąc maj; przyprowadźcie na majowe nabożeństwa swoje
dzieci. Opowiedzcie im, że w tym kościele braliście ślub, że tu Matce
Boskiej zostawiliście ślubną wiązankę. Takie śliczne macie dzieciaki. A
który z chłopców będzie księdzem? Rafał czy Łukasz? Módlcie się o to,
bo jest tydzień modlitw o powołania kapłańskie. Ja też modlę się za was
wszystkich, którym dawałem śluby: abyście się wzajemnie miłowali. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz