maja 18, 2019

5. Niedziela Wielkanocna (Rok C) – Abyście się wzajemnie miłowali

Kochani moi! Gdy czytam słowa Pana Jezusa: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali" (J 13, 34). Aby­ście byli jedno. Nie będę was już nazywał sługami, ale przy­jaciółmi (J 15, 15). Wiem, że to odnosi się do każdego z nas, do wszystkich którzy uwierzyli Chrystusowi; ale myśl moja bieg­nie wtedy do ludzi młodych, którzy wybrali sobie sobotę — dzień Matki Boskiej, aby w kościele zawierać sakrament małżeństwa.
Lubię w kościele dawać śluby. Patrzę już teraz na moich uczniów, cieszę się, że tak pięknie urośli, że tacy są dzisiaj uro­czyści, że mieli taką wiarę i odwagę, by przyjść tu, aż do ołtarza i wobec zgromadzonego Kościoła, Boga wzywać na świadka, że to, co będą mówić, jest prawdą.
Już tylu młodym parom błogosławiłem podczas sakramentu małżeństwa, ale niektóre pamiętam szczególnie. Zosiu i Andrzeju, Kochani! Wasz ślub był w pogodną sobotę. Taki piękny dzień dał wam Pan. Czytałem wam wtedy fragment Listu św. Pawła do Koryntian: Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miło­ści bym nie miał, byłbym jako cymbał brzmiący albo miedź brzęcząca... I gdybym posiadł wszelką wiedzę i wiarę taką iż­bym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym... Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości, nie szu­ka poklasku, nie unosi się gniewem, nie szuka swego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, ale współweseli się z prawdą... Miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, miłość wszystko przetrzy­ma, bo miłość nigdy nie ustaje (1 Kor 13, 1 n). A z Ewangelii wybrałem wam fragment mowy Arcykapłańskiej Pana Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy: Daję wam nowe przykazanie, abyś­cie się wzajemnie miłowali... Nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół... Już was nie będę nazywał sługami, ale przyjaciółmi. Będziecie przyjaciółmi moimi jeśli spełnicie, co wam nakazałem. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i aby owoc wasz trwał (J 15, 12 n).
Mówiłem wtedy do was: Zosiu i Andrzeju! Ten dzień nazy­wamy dla was weselem, bo wy jesteście powodem naszej ra­dości. Kocham was za to, żeście tak dobrze urośli, znam waszą modlitwę, wasze przygotowanie i niczego nie pragnę, jak tylko tego, abyście byli szczęśliwi. Powodem naszego wesela jest i to, że macie taką wiarę, taką odwagę, że stanęliście tu przy ołtarzu i wobec Boga i Kościoła chcecie sobie nawzajem powiedzieć: będę cię kochał, będę wobec ciebie uczciwy i nie opuszczę cię aż do śmierci. Za każdym razem, gdy słyszę słowa przysięgi, przeżywam to ze drżeniem, czy to nie za trudne, czy to nie za wielkie. Wierzę, że wy te słowa rozumiecie dobrze.
Powiedzieć dzisiaj słowo miłość, kochanie — to rzecz ryzy­kowna, bo jedni uważają, że miłość to jest przygoda, sielanka; jeszcze inni miłością nazywają kłamstwo, oszukanie kogoś, wy­korzystanie kogoś; jeszcze inni miłością nazywają wstrętny egoizm albo wprost łajdactwo. Nie o takiej miłości chcę wam mówić. Jedna jest tylko prawdziwa. Bóg jest miłością. I tę dał tylko człowiekowi. Na tyle jestem człowiekiem, na ile potrafię ko­chać. Nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje od­daje za drugiego człowieka (J 15, 13). Wy takiej miłości nauczy­liście się od Chrystusa, który do końca nas umiłował. Wy takiej miłości nauczyliście się od rodziców, którzy życie swoje oddali dla was. Pan Jezus powiedział do was: już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi. Jesteście przyjaciółmi moimi...
Zosiu i Andrzeju! Czy wiecie, co to znaczy być przyjacielem Boga? Tak wam życzę, abyście mieli miłość, która wszystko prze­trzyma, bo ta jedna prawdziwa nigdy się nie kończy. Dopóki będę was widział, że w tej świątyni razem się modlicie, że razem przy­stępujecie do Komunii Św., będę o was spokojny. Andrzeju, pa­miętaj, żebyś Zosi nie zrobił nigdy krzywdy ani przykrości, ale żebyś we wszystkim podawał jej rękę, od wszystkiego, co złe, ją obronił — bo jesteś mężczyzną. Ciebie Zosiu proszę, abyś swą de­likatnością kobiety, potem matki, uzupełniała wszystko, co jest fizyczną siłą Andrzeja i żebyście mieli jedno serce i jedną myśl i jednego ducha, który będzie was ożywiał. Zobacz, Zosiu, twój ślub jest przed obrazem Matki Boskiej, naszej Księżnej Łowi­ckiej, przypatrz się Jej z bliska i naucz się od Niej wszystkiego, co potrafi dobra matka. Jeśli taką macie wiarę i takim jest wa­sze pragnienie, przystąpcie do ołtarza, abym wam błogosławił.
Pan organista śpiewał wam pięknie: O Stworzycielu Duchu przyjdź... Światłem rozjaśnij naszą myśl, w serca nam miłość świętą wlej i wątłą słabość naszych ciał pokrzep stałością mocy Twej (Hymn do Ducha Świętego).Cały Kościół modlił się tym wołaniem i wy często powtarzajcie tę modlitwę. Potem poświęci­łem wasze obrączki, a ty, Andrzeju, zrobiłeś coś, czego was nie uczyłem: ucałowałeś poświęconą obrączkę, założyłeś ją na ser­deczny palec Zosi i po raz pierwszy ucałowałeś jej rękę z obrącz­ką. Bardzo mi się to podobało. Na znak pokoju poszliście do swo­ich rodziców, Zosia przyklękła przed,swoją mamą i ucałowała jej ręce.
Zapamiętałem wasz ślub jeszcze z jednego powodu. Prawie wszyscy wasi goście weselni przystąpili do Komunii św. Wiem, że przy zaproszeniu każdego z nich o to prosiliście. Zachowałem sobie na pamiątkę wasze ślubne zaproszenie i czytam w nim: nasz ślub będzie podczas mszy św. Módlcie się za nas i przystąpcie z nami do Komunii św. Któż by wam śmiał odmówić?
Przepraszam księdza, ale pewnie ksiądz wymyślił całą tę hi­storię o tym pięknym ślubie. Nie! A czy wszystkie śluby są ta­kie? O nie! Niektórych się boję. Niektórzy nie dorośli i nie po­winni brać ślubu w kościele. Przed niektórymi ślubami się bro­nię. Wtedy czynią mi wyrzut: to ksiądz nas od wiary odpycha. A niektóre śluby są dla mnie cierpieniem. Dlaczego? Bo zobacz. Przecież ja ich spowiadam. On wyznaje, że żył ze swoją dziew­czyną przed ślubem i spodziewają się dziecka. A ona, ona jest panienką czystą. Ja mam usta związane tajemnicą spowiedzi.
Udzielam rozgrzeszenia i wiem, że jest to świętokradztwo. Ona za­kłada welon i białą suknię, w kościele organy, wszystkie światła, dywany, a ja wiem, że pod tym wszystkim jest straszny grzech. Daję im Komunię Św., oni udzielają sobie sakramentu i wiem, że to jeszcze jedno świętokradztwo. I od czego tu zacząć i na czym tu budować? Zostaje mi nadzieja, że kiedyś się nawrócą, może dorosną do miłości, która jest czysta i rodząca. Patrzyłem wczoraj na śluby w Warszawie: biały mercedes cały w kwiatach i wstążkach, na masce samochodu lalka, a w środku para młoda. Czy wiesz skąd się wziął ten zwyczaj? Czy rozumiesz, co w naszej kulturze zna­czyło panna z dzieckiem?
I jeszcze jeden ślubny zwyczaj: wychodzi z kościoła para mło­dych i rzucają im garście grosików. Piękna pani młoda, w białej sukni, czołga się po błocie i zbiera grosiki. To też wiem skąd się wzięło. Kiedyś pod kościołem siedziały dziady, a bogaci rzu­cali im grosiwem. Czy to wam nie ubliża? Jak myśmy nisko upa­dli. Dołączyć do tego weselne pijaństwo, głupie przyśpiewki i we­selne grzechy — to trzeba wołać: O tempora, o mores! Jak myś­my nisko upadli.
Po co nam to ksiądz mówi? Żebyś się nie dziwił, skąd jest w rodzinach tyle nieszczęść. Żebyś się nie dziwił, skąd jest tyle nieszczęśliwych dzieci. Żebyś się nie dziwił, dlaczego jest tyle zabójstw nienarodzonych. Dlaczego między nami rosną zbrodnia­rze, złodzieje, rozbójnicy, pijacy, łajdacy; i tacy, co zniszczyli sarkofag św. Wojciecha. Ale po co nam to ksiądz mówi? Ażebyś­cie wiedzieli, że Kościół się ostanie, jeśli będą święte rodziny, że ojczyzna się ostanie, jeśli będą święte rodziny. I w takich rodzi­nach będą rośli nowi piękni ludzie, uczeni i święci, choć będą groby takie jak na Żoliborzu — gdzie byłem w środę. Muszą się spełnić słowa Konopnickiej, które nam wyśpiewał Nowowiejski: „Twierdzą nam będzie każdy próg. Tak nam dopomóż Bóg!"
Zosiu i Andrzeju! Przeżywamy miesiąc maj; przyprowadźcie na majowe nabożeństwa swoje dzieci. Opowiedzcie im, że w tym kościele bra­liście ślub, że tu Matce Boskiej zostawiliście ślubną wiązankę. Ta­kie śliczne macie dzieciaki. A który z chłopców będzie księdzem? Rafał czy Łukasz? Módlcie się o to, bo jest tydzień modlitw o po­wołania kapłańskie. Ja też modlę się za was wszystkich, którym dawałem śluby: abyście się wzajemnie miłowali. Amen.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger