maja 21, 2019

Rozważania wielkanocne - Pokój zostawiam wam

Słowo Boże na dziś

Wtorek, 5 tygodnia Okresu Wielkanocnego
J 14, 27-31a

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie. Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie. Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał».

Refleksja nad Słowem Bożym


O kochającym Jezusie, o Jego zmartwychwstaniu, świadczy: pusty grób w Jerozolimie, świadczą porzucone opaski, chusty, świadczą wreszcie ludzie. Najpierw przerażona Maria Magdalena. Potem, nie rozumiejący jeszcze sprawy, niepewni Apostołowie, których poderwał radosny krzyk kobiet, że On żyje, i idzie z nimi się spotkać. Ale świadkami stali się oni nieco później – oni i reszta dwunastu – wtedy, gdy Zmartwychwstały ukazał im siebie, jako żyjącego życiem uwielbionym; pozwolił im niedowierzać, wątpić, badać, dotykać, aż uwierzyli. A potem tłumaczył im bez końca i wyjaśniał, że taki był plan Boży w każdym szczególe Jego życia ukazany: miał cierpieć, i tak przyprowadzić nas do Ojca. Zanim to zrozumieli, musiała dokonać się w nich przemiana. I dokonała się podczas Zesłania Ducha Świętego w Wieczerniku. Przestali się bać, „serca ich pałały, gdy rozumieli Pisma”, spożywali z Nim pokarm, nie śmiąc słowa wypowiedzieć, ponieważ wiedzieli, że to On jest. A potem, kiedy napełnił ich swoim Duchem, i swoim pokojem, zlecił im swoje posłannictwo. I poszli, z wielką odwagą, i z wielkim przekonaniem, i rozpowiadali o tym wszystkim, co widzieli, i co usłyszeli. Nie krępowała ich ogromna liczba pogan; nie odstręczał ich widok rzymskich żołnierzy, czy wezwanie do sądu, by stanąć przed Sanhedrynem. Widzieli. Przeżyli. Przekonali się. A więc – świadczą.
U progu trzeciego tysiąclecia, my jesteśmy dalszym ciągiem szeregu świadków, tych pierwszych Apostołów, i niezliczonej rzeszy męczenników, których świadectwo o żyjącym Jezusie jest wciąż obecne w Kościele. Tym, którzy zapomnieli o Chrystusie i Jego nauce, chcemy pomóc odkryć Go na nowo, podejmując dzieło nowej ewangelizacji. To my, dziś, jesteśmy przekazicielami świadectwa o zmartwychwstaniu Chrystusa ludziom dzisiejszych czasów, a także ludziom, którzy jutro będą takimi samymi świadkami wobec ludzi jutra.
Świadczymy, nie tyle przez głośne wołanie, ile przez szukanie tego, co jest w górze, poprzez swe przekonanie o głębokim sensie naszego życia, i prawdzie życia wiecznego; poprzez dopełnienie ziemi niebem; poprzez widzenie nieba, jako naszego celu. Jakże wymowne są tu słowa naszego wieszcza, Cypriana Norwida: Drogi szukając, choć przed wiekami zrobiona, bo drogę tę wytyczył jej związek z niebem, ustanowił Ten, który z nieba zstąpił, przeżył śmierć, napełnił ją życiem, i mając powrócić do Ojca, obdarza nas swoim pokojem, i zapewnia nas o wielkiej miłości Ojca: Bądźcie spokojni i nie lękajcie się, bo to Ja jestem.
Świadectwo Apostołów wciąż żyje w Kościele, bo wciąż narażeni jesteśmy na nieprawidłowy wybór między dobrem i złem; bo wciąż jest słabe rozeznanie dobra i zła; bo wciąż jest zbyt słabe nasze chcenie dobra. Stąd ciągła potrzeba czuwania i modlitwy. On, Zmartwychwstały, uobecniany przez Kościół, w którym żyje – w słowie Bożym i Sakramentach – pomaga nam poznać dobrego Ojca, wlewa w nasze serca Jego życie.
Andre Frossard, wielki przyjaciel Papieża, publikujący wiele wywiadów z Ojcem św., w książce pt.: „Spotkałem Boga”, opisuje historię swojego nawrócenia. Wspomina, że wiara, którą cudownie otrzymał, stając się najgłębszą treścią jego życia, z czasem stała się również udziałem jego matki i jego siostry. To była jedna z największych radości jego życia, że on mógł stać się apostołem i przekazicielem, świadkiem i pośrednikiem w zbawieniu swojej matki i swojej siostry.
Tak już jest w ekonomii zbawienia, że do Boga prowadzi jeden drugiego. Czy stać mnie na świadectwo wiary, i niesienie Ewangelii Jezusa, najpierw krewnym, rodzinie i ludziom, z którymi się spotykam?
Dzisiejszy fragment Dziejów Apostolskich bardzo wiele mówi nam o miłości do Jezusa, o zapale, o sile w głoszeniu Ewangelii u św. Pawła; Pawła nawróconego z nienawiści do chrześcijan. Pamiętamy, że to Paweł dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich, a potem cudownie nawrócony, głosił aż do śmierci miłość i pokój Jezusa. On również musiał przejść przez krzyż; musiał tego krzyża upadków ciągle doświadczać, by jednocześnie doświadczać powstania, ciągłego zmartwychwstawania do życia z Jezusem.
Dzisiaj słyszymy, że do Listry, gdzie Paweł nauczał, przybyli Żydzi, podburzyli tłum i kamienowali Pawła. I wywlekli go za miasto, sądząc, że już nie żyje. Ale Paweł żył, mało tego, Paweł podniósł się i wszedł z powrotem do miasta, głosił Ewangelię, pozyskał wielu uczniów dla Jezusa, umacniał ich i zachęcał do wytrwania w wierze, pościł, modlił się i tłumaczył, że przez wiele ucisków trzeba przejść do królestwa niebieskiego.
Pokój Jezusa przychodzi do nas przez krzyż i nie ma zmartwychwstania bez krzyża i śmierci, jak nauczał św. Paweł. My to dobrze wiemy, gdy doświadczamy krzyża i to w rozmaitej postaci. Pokój Jezusa osiąga się przez krzyż, a raczej dzięki zgodzie na ten krzyż. I to jest ta wielka tajemnica tego doświadczenia. Ten krzyż niesiemy nie sami, ale z Jezusem, bo krzyż sam w sobie niewiele znaczy i sam krzyż nie łączy nas z Jezusem. Dopiero ofiara krzyża, tajemnica ofiarowania krzyża; dopiero to, że my ten krzyż z Jezusem podzielimy, połączymy, że Jemu go zawierzymy, oddamy, ofiarujemy, dopiero to łączy nas z Jezusem.
Ojciec św. w Encyklice Fides et ratio, powiedział bardzo ważną dla nas rzecz, że Bóg właśnie dlatego wybrał krzyż i śmierć, bo inaczej byśmy nie uwierzyli Jego miłości. Bo śmierć, jako początek życia, to po ludzku szaleństwo, a krzyż to przecież zgorszenie, a nie źródło miłości. A jednak Bóg wybrał to, czego nie pojmie ludzki rozum; wybrał to, co po ludzku głupie i śmieszne, a nawet nierealne, by właśnie z pomocą wiary, a nie tylko naszych wysiłków, otworzyli się na to szaleństwo krzyża.
Jezus dziś mówi do nas: “Pokój wam...., pokój mój daję wam, nie tak jak daje świat, Ja wam daję”. A więc On sam nam tego pokoju udziela, nie przez świat, nie przez ludzkie wysiłki, nie przez ludzką logikę, ale przez nasze otwarcie się na Niego, przez nasze otwarcie się na szaleństwo krzyża. Dlatego Jezus mówi dzisiaj dalej: “Niech się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka...”. Z Jezusem nic złego stać się nam nie może, bo jesteśmy mocą krzyża.
Musimy więc często prosić Jezusa, w tej dzisiejszej sytuacji, o Jego niepojętą moc, pokój, który właśnie z krzyża spływa do naszych serc. Panie, Jezu, daj nam doświadczać twojego pokoju najbardziej wtedy, kiedy najtrudniej i najpełniej wtedy, kiedy wydaje się to niemożliwe; daj nam ukochać Cię mocniej z pomocą krzyża, z pomocą naszego otwarcia się na jego szaleństwo, i spraw, by krzyż, by doświadczenia naszego codziennego życia, przybliżało nas do Ciebie, by pomogło kochać Cię mocniej przez złączenie naszej ofiary z Twoją Najświętszą Ofiarą. AMEN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger