października 05, 2017

Modlitwa Koronką do Bożego Miłosierdzia

października 05, 2017

Modlitwa Koronką do Bożego Miłosierdzia
KORONKA DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

(DZIENNICZEK św. siostry Faustyny) Wilno „Piątek 13 września 1935 r.
Wieczorem, kiedy byłam w swojej celi, ujrzałam anioła, wykonawcę gniewu Bożego.
Był w szacie jasnej, z promiennym obliczem, obłok pod jego stopami, z obłoku wychodziły pioruny i błyskawice do rąk jego, a z ręki jego wychodziły i dopiero dotykały ziemi. Kiedy ujrzałam ten znak gniewu Bożego, który miał dotknąć ziemię,
a szczególnie pewne miejsce, którego wymienić nie mogę dla słusznych przyczyn, zaczęłam prosić anioła, aby się wstrzymał chwil kilka, a świat będzie czynił pokutę. Jednak niczym prośba moja była wobec gniewu Bożego.
(...) W tej samej chwili uczułam w duszy swojej moc łaski Jezusa, która mieszka w duszy mojej; kiedy mi przyszła świadomość tej łaski, w tej samej chwili zostałam porwana przed stolicę Bożą.
(...) Zaczęłam błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi. Kiedy się tak modliłam, ujrzałam bezsilność anioła, i nie mógł wypełnić sprawiedliwej kary, która słusznie się należała za grzechy. Z taką mocą wewnętrzną jeszcze się nigdy nie modliłam jako wtenczas. Słowa, którymi błagałam Boga są następujące:
Ojcze przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, za grzechy nasze i świata całego; dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas.
Na drugi dzień rano, kiedy weszłam do naszej kaplicy, usłyszałam te słowa wewnętrznie: Ile razy wejdziesz do kaplicy, odmów zaraz tę modlitwę, której cię nauczyłem wczoraj. Kiedy odmówiłam tę modlitwę, usłyszałam w duszy te słowa: Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu mojego, odmawiać ją będziesz przez dziewięć dni na zwykłej cząstce różańca w sposób następujący: najpierw, odmówisz jedno OJCZE NASZ i ZDROWAŚ MARYJO i WIERZĘ W BOGA, następnie na paciorkach OJCZE NASZ mówić będziesz następujące słowa: Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego; na paciorkach ZDROWAŚ MARYJO będziesz odmawiać następujące słowa: Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego.
Na zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: Święty Boże, Święty Mocny,
Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem” (Dz. 474-476).


„O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę (...)
Zapisz te słowa, córko moja, mów o moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas, niech uciekają się do źródła miłosierdzia mojego, niech korzystają z krwi i wody, która dla nich wytrysła” (Dz. 848). „Odmawiaj nieustannie tę koronkę, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą  podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby grzesznik był najzatwardzialszy, jeżeli tylko raz zmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia mojego” (Dz. 687).

OBIETNICA ŁASKI MIŁOSIERDZIA
DLA KONAJĄCYCH
„Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą. Zatwardziałym grzesznikom, gdy będą ją odmawiać, spokojem napełnię dusze, a godzina ich śmierci będzie szczęśliwa. Napisz to dla dusz strapionych: Gdy dusza pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. (...) żadna dusza, która wzywała miłosierdzia mojego, nie zawiodła się, ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci mojej. Napisz: Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem, a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny” (Dz. 1541).
„Każdą duszę bronię w godzinie śmierci, jako swej chwały, która odmawiać będzie tę koronkę (...). Kiedy przy konającym inni odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę” (Dz. 811).
Koronkę należy odmawiać na różańcu. Na początku:
„Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami
i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się
za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł
i pogrzebion; zstąpił do piekieł; trzeciego dnia zmartwychwstał; wstąpił na niebiosa; siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych
i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego; święty Kościół powszechny; świętych obcowanie; grzechów odpuszczenie; ciała zmartwychwstanie; żywot wieczny. Amen
Na dużych paciorkach (1x): Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata.
Na małych paciorkach (10x): Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i całego świata.
Na zakończenie (3x): Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem” (Dz. 476).

Pan Jezus powiedział do św. Faustyny: „Pragnę, aby to miłosierdzie rozlało się na cały świat przez serce twoje. Ktokolwiek się zbliży do ciebie, niech nie odejdzie bez ufności w moje miłosierdzie, której tak bardzo pragnę dla dusz. Módl się, ile możesz, za konających, wypraszaj im ufność w moje miłosierdzie, bo oni najwięcej potrzebują ufności, a najmniej jej mają” (Dz. 1777).
„Córko moja, pomóż mi zbawić konającego grzesznika; odmów za niego tę koronkę, której cię nauczyłem. Kiedy zaczęłam odmawiać tę koronkę, ujrzałam tego konającego w strasznych mękach i walkach. Bronił go Anioł Stróż, ale był jakby bezsilny wobec wielkości nędzy tej duszy (...). Jednak podczas odmawiania tej koronki ujrzałam Pana Jezusa w takiej postaci, jak jest namalowany na obrazie. Te promienie, które wyszły z Serca Jezusa ogarnęły chorego, a moce ciemności uciekły w popłochu. Chory oddał ostatnie tchnienie spokojnie” (Dz. 1565).
„Często obcuję z duszami konającymi, wypraszając im miłosierdzie Boże. O, jak wielka jest dobroć Boża, większa, niżeli my pojąć możemy. Są momenty i tajemnice miłosierdzia Bożego, nad którymi zdumiewają się niebiosa. Niechaj sądy nasze umilkną o duszach, bo przedziwne jest z nimi miłosierdzie Boże” (Dz. 1684).
„Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny
i tajemniczy. Na zewnątrz jakoby było wszystko stracone, lecz tak nie jest; dusza, oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga przebaczenie i win, i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku ani żalu, ani skruchy, ponieważ już na zewnętrzne rzeczy ona nie reaguje. O jak, niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo - są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny, wewnętrzny, że, jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło; udaremniają wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą, a nawet same wysiłki Boże...” (Dz. 1698).

Łączność z konającymi. Proszą mnie o modlitwę; modlić się mogę, dziwnie mi Pan daje ducha modlitwy, jestem ustawicznie z nim złączona. Czuję w całej pełni, że żyję
dla dusz, aby je przyprowadzić do miłosierdzia Twego, o Panie; w tym kierunku żadna ofiara nie jest za mała (Dz. 971).

„Dał mi Pan poznać, jak bardzo pragnie, aby dusza odznaczała się miłością czynu i w duchu ujrzałam, jak wiele dusz woła do nas - dajcie nam Boga, i zawrzała we mnie krew apostolska. Nie poskąpię jej, ale oddam ją do ostatniej kropli za dusze nieśmiertelne, choć może fizycznie tego Bóg nie zażąda, ale w duchu jest to mi możliwe, a nie mniej zasługujące” (Dz. 1249).
„Pragnę przechodzić świat cały i mówić duszom o wielkim miłosierdziu Boga.
KAPŁANI, DOPOMÓŻCIE MI W TYM...” (Dz. 491).
Powiedz moim kapłanom, że zatwardziali grzesznicy kruszyć się będą pod słowami, kiedy będą mówić o niezgłębionym miłosierdziu moim, o litości, jaką mam dla nich w sercu swoim. Kapłanom, którzy głosić będą i wysławiać miłosierdzie moje, dam  moc przedziwną i namaszczę ich słowa, i poruszę serca, do których przemawiać będą (Dz. 1521).





października 05, 2017

„Miłosierdzie Boże w duszy mojej” – Św. Faustyna Kowalska

października 05, 2017

„Miłosierdzie Boże w duszy mojej” – Św. Faustyna Kowalska
 
Święta siostra Maria Faustyna (z domu Helena Kowalska) urodziła się 25 sierpnia 1905 r. we wsi Głogowiec koło Łodzi. Była trzecim dzieckiem z dziesięciorga
rodzeństwa. W dwudziestym roku życia wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Na polecenie swego spowiednika Siostra Faustyna zaczęła pisać Dzienniczek zatytułowany „Miłosierdzie Boże w duszy mojej”, w którym opisuje sposób, w jaki Pan Jezus powierzył jej specjalną misję obwieszczania światu orę­dzia i nowych form nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Siostra Faustyna zmarła na chorobę płuc w 1938 roku. Papież Jan Paweł II wyniósł ją do chwały ołtarzy  18 kwietnia 1993 roku w Rzymie. Jej relikwie są czczone w sanktuarium Miłosier­dzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach.

1. Miłosierdzie to największy przymiot Boga
I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana(Oz 2,21). To zdania nawiązuje do obrazu często przywoływanego przez proroków Starego Przymierza: Bóg miłuje Izraela miłością szczególnego wybrania, podobną do miłości oblubieńca, i dlatego przebaczy mu winy, przebaczy nawet zdrady i niewierności. Jeśli spotka się z pokutą, z prawdziwym nawróceniem, przywróci swój lud z powrotem do łaski. W mowach proroków miłosierdzie oznacza szczególną potęgę miłości, która jest większa niż grzech i niewierność ludu wybranego.
Obraz ten nie stracił nic ze swej aktualności. Ludzie wciąż oddalają się od Boga. Nie ma dnia, aby każdy z nas nie popełnił małej lub większej niewierności. Dlatego i dziś „nic tak nie jest potrzebne człowiekowi jak Miłosierdzie Boże – owa miłość łaskawa, współczująca, wynosząca człowieka ponad jego słabość ku nieskończonym wyżynom świętości Boga”.  Słowa te wypowiedział papież Św. Jan Paweł II nawiedzając sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie, gdzie spoczywają relikwie św. siostry Faustyny, którą  wybrał Chrystus, aby przypomnieć ludziom wielką Bożą tajemnicę Miłosierdzia. Miłosierdzie jest tym rysem miłości Boga, którego najbardziej potrzebujemy ze względu na to, że jesteśmy grzesznikami.
Jezus nade wszystko swoim postępowaniem, całą swoją działalnością objawiał, że w świecie, w którym żyjemy, obecna jest miłość. Do wysłanników Jana Chrzciciela, którzy pytali Go, czy jest Mesjaszem, powiedział: Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię (Łk 7,22). Boże miłosierdzie objawiło się najpełniej w Chrystusie, w Jego męce i śmierci na krzyżu.
Św. Jan, jedyny z Apostołów, który był bezpośrednim świadkiem tego wydarzenia, opisuje jak po śmierci Chrystusa jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda (J 19,34). O tym fakcie przypomina nam dzisiaj obraz rozpowszechniony w świecie za sprawą świętej siostry Faustyny: „Wieczorem, kiedy byłam w celi – pisze św. s. Faustyna – ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szatę białą. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie: jeden czerwony, a drugi blady (…). Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem Jezu, ufam Tobie”. Trzy lata później w Wilnie Pan Jezus wyjaśnił znaczenie promieni: „Te dwa promienie – powiedział – oznaczają krew i wodę”(Dzienniczek, 47, 299). Są znakiem sakramentów, zdrojów łaski Bożej. Miłosierne Serce Jezusa poprzez sakramenty wybacza nam nasze winy i podnosi nas z naszych nędz, byśmy żyli w godności dzieci Bożych.

2. Jezus zachęca nas do ufność, która przezwycięża wszelki lęk.
Namalowany według wskazówek Św. s. Faustyny obraz znajduje się dziś w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach. Każdy może tu przyjść, spojrzeć na ten obraz Miłosiernego Jezusa Chrystusa, na Jego Serce promieniujące łaskami, i w głębi duszy usłyszeć to, co słyszała Święta: „Nie lękaj się niczego, Ja jestem zawsze z tobą”. A jeśli szczerym sercem odpowie: –Jezu, ufam Tobie!, znajdzie ukojenie wszelkich niepokojów i lęków. W tym dialogu zawierzenia nawiązuje się pomiędzy człowiekiem a Chrystusem szczególna więź wyzwalającej miłości. A w miłości nie ma lęku –pisze św. Jan – (…) doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Dzisiejszy dzień zachęca nas, byśmy przyjrzeli się naszej osobistej relacji z Jezusem. Na ile potrafimy wypełnić naszą codzienność zawierzeniem Bogu i uczynić z każdej sytuacji okazję do okazania Mu zaufania? Czy przyjmujemy drobne przeciwności dnia jako dar z Jego strony i odczytujemy je w świetle nadprzyrodzonym jako szansę wewnętrznego wzrostu? Czy w sytuacji, gdy ogarnia nas zniechęcenie lub zmę­czenie, mówimy w głębi serca „Jezu, ufam Tobie”? Czy wreszcie stosujemy w praktyce środki, aby wzrastać w postawie ufności?
Według Dzienniczka Św. siostry Faustyny ufność odgrywa ważną rolę w kontaktach człowieka z Bogiem. „Łaski z mojego miłosierdzia – mówił Jezus do Św. Faustyny – czerpie się jednym naczyniem, a jest nim ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Dusza, która zaufa mojemu miłosierdziu, jest najszczęśliwsza, bo Ja sam mam o nią staranie; obdarzam ją swoim zaufaniem i daję jej wszystko, o co prosi” (Dzienniczek, 1578, 1273, 453).
O tej ufności mówi pięknie św. Paweł, który sam obraził ciężko Boga przed swoim nawróceniem, a potem doznał miłosierdzia: Mnie, zgoła najmniejszemu ze wszystkich świętych, została dana ta łaska: ogłosić poganom jako dobrą Nowinę niezgłębione bogactwo Chrystusa. (…). W Nim mamy śmiały przystęp do Ojca z ufnością dzięki wierze w Niego(Ef 3,8-12). Nie lękajmy się więc i my zbliżać często do Boga, by prosić Go o przebaczenie. Jego Miłosierne Serce zawsze na nas czeka i otwiera dla nas skarby swojej łaski. Im bardziej ktoś zgrzeszył, tym bardziej ma prawo uciekać się do tego ogniska miłosierdzia.

3. Każdy z nas jest powołany do tego, by świadczyć miłosierdzie.
W czasie dzisiejszej modlitwy warto zastanowić się, na ile staramy się uczynić treścią swojego życia słowa, które Jezus wypowiedział w Kazaniu na Górze: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5,7). Kościół, zachęcony tymi słowami, stara się czynić miłosierdzie. Jeśli wszystkie błogosławieństwa z kazania na górze wskazują drogę nawrócenia, przemiany życia, to błogosławieństwo miłosiernych jest pod tym względem szczególnie wymowne. Człowiek dociera do miłosiernej miłości Boga, do Jego miłosierdzia o tyle, o ile sam przemienia się wewnętrznie w duchu podobnej miłości w stosunku do bliźnich”(Św. Jan Paweł II, Encyklika Dives in misericordia,14).
Każdy człowiek potrzebuje miłosierdzia Bożego, ale też i każdy z nas jest powołany do tego, by świadczyć miłosierdzie, by współczuć słabościom swoich bliźnich i przycho­dzić im z pomocą. Jest to zarazem uczestnictwo w miłosierdziu samego Boga. Dla św. Faustyny wzorem czynnej miłości był   sam miłosierny Zbawiciel. „Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje. I być żywym odbiciem Ciebie (…). Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich i przychodziła im z pomocą. Dopomóż mi, Panie, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęk bliźnich. Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia. (…) Dopomóż mi, Panie, aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze spieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie to usłużność bliźnim. Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich, nikomu nie odmówiła serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać będą dobroci mojej” (Dzienniczek,163).
Każdy człowiek powinien współczuć słabościom swoich bliźnich, ponieważ każdy z nas jest słaby i pełen nędz.
Gotowość przebaczenia stanowi jeden z głównych przejawów miłości bliźniego. Podczas dzisiejszej modlitwy możemy zwrócić uwagę na przykład naszego Odkupiciela. Pan okazuje swoją miłość do wszystkich ludzi, w szczególności dając przykład miłosierdzia wobec grzeszników. Ta postawa, doskonały wizerunek miłosierdzia Ojca, ma swój moment kulminacyjny na Krzyżu, gdy Chrystus wypowiada ową prośbę: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34).
Przebaczenie i prośba o przebaczenie to wiarygodny dowód, że miłość Chrystusa zamieszkuje w sercu chrześcijanina. Stanowi to, bez żadnej wątpliwości, znak wyróżniający uczniów Chrystusa. Nie wstydźmy się prosić o przebaczenie, kiedy popełniamy błąd, i wzmagajmy naszą gotowość przebaczania w rzeczach wielkich i małych. W ten sposób chrześcijanin – w swojej małości, ale na sposób Boży – „uobecnia wobec świata postać Ojca niebieskiego, który zawsze jest litościwy i łaskawy. Niech radość z przebaczenia będzie większa i głębsza niż jakakolwiek uraza” (Św. Jan Paweł II, Bulla Incarnationis mysterium, 11).
Z oczami utkwionymi w Krzyżu, na którym Chrystus przebaczył tym, którzy Go krzyżowali, a także nam wszystkim, powinniśmy starać się wzmacniać nasze postanowienie przebaczania zawsze i natychmiast krzywd, jakie mogą nas spotkać. Czy przebaczamy z hojnością, szybko, stale? Czy modlimy się chętnie i codziennie za tych, którzy wyrządzili nam jakieś zło albo chcieli to uczynić?
Kończymy naszą dzisiejszą modlitwę wzywając pomocy tej, która wychwalała Boże miłosierdzie z pokolenia na pokolenie. Wołajmy o miłosierdzie Boga dla współczesnego pokolenia słowami, których nauczyliśmy się od św. Faustyny: dla Jego bolesnej Męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego...



października 04, 2017

Naśladowanie Chrystusa w życiu św. Franciszka z Asyżu

października 04, 2017

Naśladowanie Chrystusa w życiu św. Franciszka z Asyżu

Słowo Boże na dziś

Środa, 26 tygodnia Okresu Zwykłego

  Łk 9,57-62

 


Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz». 
Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć». 
Do innego rzekł: «Pójdź za Mną». Ten zaś odpowiedział: «Panie, pozwól mi najpierw pójść pogrzebać mojego ojca». Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże». 
Jeszcze inny rzekł: «Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu». Jezus mu odpowiedział: «Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego».
Oto słowo Pańskie.

Refleksja nad Słowem Bożym

 

Boże, Ty sprawiłeś, że święty Franciszek z Asyżu żyjąc w ubóstwie i pokorze upodobnił się do Chrystusa, daj, abyśmy idąc tą drogą naśladowali Twojego Syna * i zjednoczyli się z Tobą pełni wesela i miłości” - słowa modlitwy Mszy św. we wspomnienie św. Franciszka z Asyżu.

Św. Franciszek, zwany Franciszkiem z Asyżu, urodził się w 1182 roku, umarł 1226 roku. Jak nie trudno policzyć, żył niewiele ponad 40 lat. Żył jednak w duchu Bożych praw, dlatego raduje się tym świętym cały Kościół Chrystusowy, i jakoś cała ludzkość, bo święty ten jest wyrazem prawidłowości życia. I dlatego o nim mówić możemy, że to bardzo radosny święty. Dlaczego radosny? Dlatego, że posłuszny zawsze prawom Bożym. Nieraz trudno mu było być aż do reszty posłusznym prawom Bożym. Jednakże, odczytując w sobie wielkie moce, którymi obdarował go Pan Bóg, Stwórca, stosuje ostrą ascezę, wręcz pokutę, by utrzymać się w radości trwania w wierności prawom Bożym. Bowiem taki jest sens ascezy, umartwienia, pokuty różnorakiej, by być po prostu radosnym. I jako taki – wierny prawom Bożym, prawom naturalnym – ten radosny święty kocha wszystko i wszystkich. Nazywa słońce swoim bratem, księżyc swoją siostrą; rozmawia ze zwierzętami – bardzo je kochając. I jakże on wielki w porównaniu w dzisiejszymi zabiegami ekologicznymi, gdzie niby w sposób metodyczny dba się o piękno tej ziemi, jednakże czasem bez miłości i w imię zysku i interesu.
Ten więc święty radosny, wierny prawom Bożym, kocha wszystko, kocha wszystkich: rzeczy, zwierzęta, a najbardziej ludzi. I stąd nie może być spokojny, po ludzku, jest bardzo aktywny. Gdy już przyjął dar nawrócenia, którym obdarzył go Bóg, Najświętszy Odkupiciel człowieka, wtenczas zaczyna działać bardzo aktywnie i dynamicznie. Ze wszystkich sił zwycięża różne sytuacje, okoliczności, nawet niechęć w pewnym momencie papieża do siebie, kiedy to doniesiono papieżowi, że jakiś taki pomylony zbiera ludzi wokół siebie i chce władać Kościołem. Pomaga Bóg papieżowi, by dobrze ocenił tego szalonego z powodu Chrystusa i z powodu otwartego nieba. Doczekuje się Franciszek pozwolenia na zafundowanie Zakonu, a funduje aż trzy: franciszkanów, klarysek i zakon świeckich, co było nowością. Po dzień dzisiejszy zresztą, tzw. Trzeci Zakon franciszkański – tercjarski – ma ogromne znaczenie w życiu i posługiwaniu Kościoła.
Franciszek radosny z powodu wytrwałości w wierności prawom Bożym. Ten Franciszek, ponieważ ochrzczony, zaliczony do wspólnoty Kościoła świętego, dba o rozwój, o rozbudowę Kościoła. Takie zresztą polecenie otrzymał: “Idź, odnów Kościół”. Idzie więc Franciszek i zwołuje po drodze młodych mężczyzn, by odbudować będący w ruinie Kościół. To tylko zapowiedź, to tylko symbol jego właściwej obecności w Kościele powszechnym. I dlatego też staje się, w owych ciemnych wiekach, św. Franciszek odnowicielem Wspólnoty Jezusa Chrystusa.
Takie postępowanie, taka postawa wobec Boga, wobec człowieka: pełna miłości, radości i pokoju pociąga innych. Jeszcze za życia św. Franciszka już tysiące ludzi należą do wspólnoty zakonów franciszkańskich. Zakłada zakon bardzo potężny, aby – posługując się tymi ludźmi pełnymi Ducha Świętego – odnawiać oblicze ziemi, by głosić na nowo, w sposób zrozumiały, Ewangelię Chrystusa wszelkiemu stworzeniu od krańca do krańca ziemi. Tak też się stało. Tak też się dzieje po dzień dzisiejszy.
Kochał bardzo najuboższych, prosty lud Boży, każdego biednego człowieka. Dlatego tworzy dla tych prostych ludzi – pełnych zapału i dobrej woli – nabożeństwa, które im mają ułatwić “bycie z Bogiem”. U podstaw tych nabożeństw leży nabożeństwo do Dzieciątka Jezus, potem obfitujące w szopki, żłóbki – jak my nazywamy. Św. Franciszek odprawia Drogę Krzyżową z najprostszymi, współczując Jezusowi Chrystusowi w Jego cierpieniach, których doznał dla naszego zbawienia, i przyjmując obfite owoce zbawienia.
Św. Franciszek pielgrzymuje sam wiele, choć był chory i słaby. Jednakże chce ludziom przypomnieć, przez fakt własnego pielgrzymowania do różnych sanktuariów, że nie mamy tu stałego miejsca – trzeba nam iść w pielgrzymowaniu wiary do ostatecznych przeznaczeń, do domu Ojca, gdzie nas czeka.
Św. Franciszek, radosny święty, kochający wszystko i wszystkich, a nade wszystko Jezusa Chrystusa dba o Kościół. Patrząc na tę wspaniałą postać, sprawdzajmy swoją miłość do Boga i do człowieka i do siebie samego przez zatroskanie o rozbudowę Kościoła, o odnowę Kościoła. Czy nam leży na sercu wciąż ta troska, która była pierwszorzędną w życiu i posługiwaniu świętego Franciszka.
Wreszcie na koniec został naznaczony stygmatami – zewnętrznym upodobnieniem do Chrystusa Ukrzyżowanego, którego cenił sobie ponad wszystko. Jeżeli jesteśmy po stronie radości wynikającej z nakazów Pańskich; jeżeli jesteśmy ludźmi, którzy kochają wszystko i wszystkich, bez względu na koloryt i przynależności, wtenczas Pan naznaczy nas nie tylko wewnętrzną świętością, ale i zewnętrznym znakiem, by w nas człowiek mógł rozpoznawać żeśmy Bożymi, żeśmy Chrystusowymi. AMEN.


października 03, 2017

Jezus przeciwny natychmiastowemu karaniu

października 03, 2017

Jezus przeciwny natychmiastowemu karaniu

Słowo Boże na dziś

Wtorek, 26 tygodnia Okresu Zwykłego

  Łk 9,51-56

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Gdy dopełniały się dni wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jeruzalem, i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i weszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by przygotować Mu pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jeruzalem.
Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, byśmy powiedzieli: Niech ogień spadnie z nieba i pochłonie ich?» Lecz On, odwróciwszy się, zgromił ich. I udali się do innego miasteczka.
Oto słowo Pańskie.
 

Refleksja nad Słowem Bożym


Mistrz z Nazaretu rozsiadł się wygodnie, a dookoła Niego usiedli uczniowie spragnieni Jego słów. Mają wiele pytań, na które chcą poznać odpowiedź. Wiedzą, że Ten, który siedzi przed nimi, pośrodku, daje odpowiedź prawdziwą, a Jego słowa godne są wiary.
A więc, Mistrzu: Dlaczego brakuje nam cierpliwości, kiedy coś idzie nie po naszej myśli, kiedy życie układa się nie tak, jak chcemy? Dlaczego denerwujemy się, narzekamy? Dlaczego? Chodząc za Tobą i razem z Tobą, patrzymy na Ciebie i widzimy, że jesteś cierpliwy, jak nikt inny: potrafisz przemilczeć, potrafisz znieść obelgi; bijesz się jedynie o chwałę Bożą, o chwałę Ojca. Potrafisz cierpliwie, po raz setny i tysięczny, powtarzać te same słowa. Chodząc za Tobą, myśleliśmy, że nauczymy się takiej cierpliwości w tłumaczeniu, w mówieniu, w wyjaśnianiu, w końcu – w znoszeniu innych. A jednak nie jest to takie proste.
I kolejne pytanie: Dlaczego, Jezu, nie potrafimy być ludźmi pokornymi? Zapatrzyliśmy się w Ciebie – przykład pokory. Ty z pokorą stawałeś przed swoimi sędziami; z pokorą pochylałeś się nad cierpiącymi, by ich uzdrowić, by dać im pocieszenie. Chodzimy razem z Tobą, ale nie daj Boże by ktoś nadepnął na odcisk, dotknął wrażliwego miejsca, już zaczynam się denerwować, już ten człowiek nie jest dla mnie przyjacielem, już zaczynam myśleć jakby tu odpłacić “pięknym za nadobne”. Dlaczego tak jest? A kiedy cierpienie przygwoździ nas do ziemi, ileż to razy nie Ciebie wzywamy, ale wykrzykujemy i pomstujemy na świat cały, jakby wszyscy byli winni temu cierpieniu. A przecież, bez słowa, byłeś przywiązany do słupa i biczowany – nie otworzyłeś swych ust, kiedy niesprawiedliwie Cię oskarżano. A przecież my chodzimy za Tobą i zapatrzeni jesteśmy w Twój przykład. Dlaczego więc nie umiemy być cierpliwi, pokorni? Dlaczego nie umiemy znosić cierpień, jakie przynosi ze sobą życie? Może tak za bardzo zapatrzyliśmy się w siebie, Mistrzu? Może zapomnieliśmy, że najważniejszym jest pełnić wolę Ojca, który jest w niebie? Może zapomnieliśmy, że dzięki cierpliwości zyskuje się przyjaciół, że pokora kruszy potęgę szatana, że wytrwałość w cierpieniach rodzi w nas postawę ciągłej gotowości do spotkania z Tobą, chęć ciągłej walki i ulepszania tego świata przez nasze cierpienia? Może za bardzo zaufałem sobie i zachwyciłem się sobą samym, a za mało pamiętam o Tobie?
Ale skoro już wybrałem Cię na Mistrza, na Nauczyciela mojego życia, to proszę Ciebie dzisiaj, Jezu, naucz mnie prawdziwej pokory, cierpliwości; pokory – w cierpieniach, cierpliwości – w ich znoszeniu. Mam przykład wielu świętych, błogosławionych, ludzi, którzy znosili cierpienia, którzy byli pokorni. Proszę Cię, Jezu, przypominaj mi czasem o nich, stawiaj mi ich czasem przed oczy, bo bez tego, bez ich przykładu, bez zapatrzenia się w Ciebie, tak naprawdę nic nie będzie miało sensu. AMEN.

października 02, 2017

Mój Anioł Stróż

października 02, 2017

Mój Anioł Stróż
"Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie" (Mt 18,10)

Wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Ojca, który posyła każdemu z nas Anioła Stróża, aby nas prowadził po drogach zbawienia.
Mówiąc o Aniołach Stróżach, czasami można się spotkać z takim określeniem że są to „zapomniani i przyjaciele”. I rzeczywiście, często są oni przez nas zapomnianymi w naszym życiu. Dobrze więc, że choć raz w roku możemy sobie o nich przypomnieć, w dniu liturgicznego wspomnienia.
Tymczasem raz w roku to jednak trochę za mało, bo przecież to oni czuwają nad nami w dzień i w nocy, to oni cały czas uważają na nas, aby nie stało się nam nic złego, to oni dbają, abyśmy czynili dobro i unikali zła, to oni dają nam dobre natchnienia. Często nie zauważamy delikatnej, dyskretnej, ale jakże cennej ich opieki. Warto zwrócić uwagę na to, że to właśnie oni szepczą nam do ucha żeby np. zwolnić na drodze samochodem, bo za zakrętem czai się zagrożenie, to oni przypominają nam, abyśmy coś zabrali ze sobą, albo czegoś nie zapomnieli zrobić, to oni budzą nas rano do pracy czy do szkoły, abyśmy coś zabrali, to oni często ratują nas od wszelkich niebezpieczeństw duchowych i doczesnych. Oni chcą abyśmy ich zauważyli, abyśmy słuchali ich natchnień i podszeptów, abyśmy z nimi współpracowali.
Na pewno wielu z nas ma mnóstwo pięknych doświadczeń ich realnej pomocy i działania w naszym codziennym życiu. Warto więc nie tylko w dniu dzisiejszym szczerze i gorąco podziękować za ich opiekę nad nami. Warto dostrzegać ich działanie w naszej codzienności, nawet, jeśli wydaje się nam, że są to sprawy błahe, proste, pozornie zwykłe. Warto modlić się do nich i prosić ich o pomoc, nawet (albo szczególnie) w zwykłych, codziennych naszych sprawach i obowiązkach, oni chcą nam w tym pomagać i czynią to chętnie.
 
Bądź uwielbiony, Boże, w Twoich Aniołach Stróżach, których nam posyłasz, bądź uwielbiony w ich nieustannej opiece nad nami, bądź uwielbiony w Twojej Ojcowskiej opatrzności, uobecnionej w naszym osobistym, duchowym Opiekunie, jakim jest nasz Anioł Stróż. 

Dzięki, mój Aniele Boży Stróżu, że nieustannie przy mnie czuwasz, że bardzo mi pomagasz w pracy i w mojej codzienności. Nie daje mi o tobie zapomnieć i pomóż mi współpracować z tobą codziennie, w drodze do mojego zbawienia w niebie, gdzie będziesz przebywał ze mną na zawsze. 


 

października 02, 2017

"Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego"

października 02, 2017

"Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego"

Słowo Boże na dziś

Poniedziałek, 26 tygodnia Okresu Zwykłego

  Mt 18,1-5.10

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie».
Oto słowo Pańskie.

Refleksja nad Słowem Bożym


Słowo Boże dzisiaj wskazuje nam na podstawową cechę Pana Boga, który jest Bogiem opiekującym się człowiekiem, który jest Bogiem wiedzącym, co jest człowiekowi potrzebne, który czyni wszystko, by człowiek mógł bezpiecznie zdążyć do celu. Tym celem jest zrealizowanie swojego życia, tym celem jest przebywanie z Ojcem w wieczności.
Dzisiejsze słowo chce nam również powiedzieć o pewnych warunkach, jakie człowiek ze swojej strony musi spełnić.
Pierwsze czytanie mówi: “Jeśli będziesz wiernie słuchał Jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam” – a więc: wierność w słuchaniu słowa Bożego. Ze słuchania słowa Bożego rodzi się wiara. Słuchanie słowa Bożego, rozmiłowanie się w słowie Bożym, przebywanie w “towarzystwie” Słowa Bożego, to oczywiście czytanie Pisma św., częste zaglądanie do tej księgi. Ale słuchanie słowa Bożego również oznacza patrzenie na moje życie, moje otoczenie i rozpoznawanie w faktach, wydarzeniach, które mnie dotykają, głosu Pana Boga, bo Bóg do nas mówi poprzez wydarzenia, poprzez fakty. Dzisiaj można powiedzieć, że Bóg mówi do nas poprzez aniołów. Oni są tak blisko nas. Tym aniołem może być: żona, mąż, ktoś bliski, a także ktoś nieznany, kto w danej chwili mówi mi, co powinienem robić, czego nie powinienem robić, broni mnie, wskazuje na jakąś prawdę, zwraca mi uwagę. Bóg, który cały czas mówi do człowieka, bo tak bardzo człowieka kocha i zależy Mu na tym, aby życie człowieka było piękne, szczęśliwe, aby człowiek był z życia zadowolony, żeby w tym życiu mógł wielbić Pana Boga, żeby te głębiny naszego serca wypełnione były wdzięcznością w każdej chwili naszego życia, również wtedy, kiedy przychodzi jakieś cierpienie, jakaś trudność. Pierwsze czytanie wzywa nas do wiary, wzywa nas do posłuszeństwa, wzywa nas do słuchania słowa Bożego.
W tym słowie Bożym zawarta jest obietnica. Pan Bóg daje nam obietnicę i mówi: “...i wtedy Ja będę z tobą. Ja wtedy będę walczył z twoimi nieprzyjaciółmi, będę pokonywał twoich nieprzyjaciół. Ja sam będę walczył, nawet zamiast ciebie”. Kto jest nieprzyjacielem człowieka? Grzech. Nieprzyjacielem człowieka jest zło, które jest tak bardzo zakorzenione w człowieku, wobec którego niekiedy jesteśmy bezradni, jesteśmy samotni. Niekiedy człowieka opanowuje frustracja, samotność, zniechęcenie. I wtedy Bóg przychodzi z pomocą, by pokonać to, co niszczy człowieka.
I wreszcie Ewangelia, która obala sposób myślenia: by być wielkim w królestwie Bożym na wzór wielkich tego świata, gdy panują, uciskają, porównują się z innymi i z tych porównań czerpią satysfakcję. Nie tak ma być. Ma być właśnie jak z dzieckiem. Jakie jest dziecko? Dziecko jest zależne od rodziców. Dziecko jest proste w swoim myśleniu, w swojej spontaniczności; nawet może źle czyni, źle mówi, może nawet nie wie, co jest dobre w danej chwili, ale jest ufne, ufne w to, że rodzice go skorygują, że rodzice mu wytłumaczą.
Ta ufność w życiu człowieka bierze się z tego głębokiego doświadczenia i przekonania, że Ojciec mnie kocha, że Ojciec jest blisko mnie, że Ojciec o mnie się troszczy. Pokora, która prowadzi do prostoty, a pokora i prostota pozwalają na to, by wielbić Ojca w każdej chwili. Życie chrześcijańskie składa się niejako z tych cnót. Człowiek, który chce być chrześcijaninem, musi być ufny i pokorny – to znaczy: musi znać prawdę o sobie i prawdę o Ojcu. A pokora prowadzi do tego, że życie chrześcijańskie jest proste – nie jest skomplikowane. Duch Święty daje nam mocne rozeznanie: co czynić, a czego nie czynić; jaką drogą iść, a jakiej drogi się wystrzegać.
Kiedy tak będziemy przeżywali nasze życie, z naszego serca będzie płynęła wdzięczność do Pana Boga – w każdej chwili i w każdym momencie. Jeżeli dzisiaj może jesteśmy zbuntowani; jeśli może mamy mnóstwo pytań; jeśli może nasze serce nie zawsze jest sercem ufnym i wielbiącym, to zapytajmy się o naszą wiarę. Bo może być tak, że jesteśmy ludźmi religijnymi – wykonujemy ryty religijne, przychodzimy do kościoła, odmawiamy modlitwy, bierzemy udział we Mszy św., i to wszystko jest dobre – ale zapytajmy siebie: Jaka jest głębia naszego serca? Czy jest w nas głęboka, ufna wiara? I czy jest w naszym postępowaniu postawa dziecka? Bo właśnie takiej postawy dzisiaj Chrystus od nas wymaga, i mówi, że taka postawa jest najlepsza. Właśnie taką postawę trzeba nam przyjąć.
A jaka jest rzeczywistość naszego codziennego życia? Ileż jest niekiedy w nas lęku, strachu właśnie przed przyjmowaniem takiej postawy dziecka? Ile jest nieszczęść, dystansu wobec takiej postawy? I dlatego tak ważne jest słuchać Dobrej Nowiny, tak ważne jest przypominać sobie ciągle, że Bóg, w którego wierzymy, nie jest jakimś satrapą, nie jest jakimś terrorystą, ale jest kochającym Ojcem: czułym, delikatnym i wrażliwym, który w każdej chwili troszczy się o nas. On posyła nam swoich świętych aniołów, aby dać nam dowód swojej przeogromnej troski o nasze życie doczesne i wieczne. AMEN.


 

października 01, 2017

26. Niedziela Zwykła (A) – Słuchać Ojca

października 01, 2017

26. Niedziela Zwykła (A) – Słuchać Ojca
"«Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!». Ten odpowiedział: «Idę, panie!», lecz nie poszedł' (Mt 21,28-29). To opowiedziane wydarzenie jest nam dobrze znane. Podobnych sytuacji i my doświadczamy. Nie chodzi jedynie o relacje między rodzicami a dziećmi. Podobnie zdarza się pomiędzy małżonkami, między współpracownikami.
Słowność. Postawa tak rzadka, jak częste są narzekania na jej brak. A narzekań jest wiele. Niedotrzymywanie obietnic, łama­nie danego słowa, zwyczajna nierzetelność, brak uczciwości i solidności. Tego wszystkiego nie są w stanie upiększyć ładne słów­ka, ani nie kończące się samousprawiedliwienia, ciągłe tłuma­czenie się.
"«Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!». Ten odpowiedział: «Idę, panie!», lecz nie poszedł' (Mt 21,28-29). Nasza reakcja na takie postępowanie jest jednoznaczna, nasza ocena jest wyraźna, bo sami wiemy jak to boli być oszukanym przez osobę, którą obda­rzyło się zaufaniem. Tak jest, tak reagujemy, gdy stroną okła­maną jest człowiek. A jeśli tym, który prosi, jest Bóg? Jeśli tym, który nakazuje, jest Ojciec w niebie, to jaka jest wtedy nasza re­akcja? Zapytamy prościej: jakie uczucia w nas budzą te dwa słowa - "Boże przykazanie"?
"Ten odpowiedział: «Idę, Panie!», lecz nie poszedł' (Mt 21,29). My nie wiemy, dokąd w takim razie on poszedł. Ale musiał przed samym sobą jakoś się usprawiedliwić, wytłumaczyć. Może miał inne sprawy na głowie. Jakieś ważne spotkanie. Może praca w winnicy wydawała mu się za ciężka, a był to upalny dzień. Właś­ciwie to słucha on ojca. Na pewno bardziej niż brat, który znowu się przeciwstawił. Jeśli ojciec go prosił jako pierwszego, to znaczy, że jest lepszy od swego brata. A to jedno polecenie, jedno tylko przykazanie, czy to nieważne, że wypełnia inne. W końcu później też można pójść do winnicy. "Robota nie zając..." I tak miał on swoje wymówki, wytłumaczenia.
A w tym czasie ojciec "Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: «Nie chcę». Później jednak się opamiętał i poszedł' (Mt 21,30).
Dwóch braci, wtedy, w Ewangelii. Nas wielu, dzisiaj, w tym kościele. W którym z braci, możemy zobaczyć siebie? Może nam ciężko z jakimś tylko jednym przykazaniem. Może umiemy się usprawiedliwić: takie dzisiaj czasy, bo inni, bo Kościół... Jeśli tłumaczymy się z jednego nie wypełnionego przykazania, to - tak naprawdę - czym różnimy się od pierwszego brata? Ile znaczy wówczas wypełnianie tych innych przykazań, które są dla nas łatwiejsze do zaakceptowania i wypełniania? Na co było temu pierwszemu chodzić do winnicy, przycinać krzewy, podlewać, oczyszczać, by potem na koniec, ten jeden raz nie pójść, aby zebrać owoce? Co z tego, że gromadzimy nasze dobre czyny do dziura­wego naczynia, którego nie chcemy zatkać, tłumacząc się, że dziu­ra jest tylko jedna. Takie naczynie w końcu pozostanie puste. Puste będzie też serce człowieka, który przywiązał się do jednego grzechu, zaakceptował go, nie widzi w nim wielkiego zła i myśli, że dobre czyny wypełnią jego życie. Nie dajmy się zwieść takiemu przekonaniu. Nie oszukujmy samych siebie takim rozumo­waniem. Nie niszczmy wartości dobrych czynów przez akceptację jednego chociażby grzechu.
I jeszcze ten drugi, co powiedział ojcu: "Nie chcę" (Mt 21,30), ale się opamiętał i poszedł. Uznał zło, zawrócił z tej drogi, którą już dawno rozpoczął. Nie szukał wykrętów, nie krył się za pię­knymi słówkami, pustymi obietnicami. Co ważne: nie zgorszył się postawą swego brata, którego wszyscy uważali za lepszego, da­wali mu go za przykład. Mimo tego wszystkiego, do czego się przyzwyczaił, opamiętał się i zmienił zdanie.
Mamy ich dwóch. I my widzimy nasze zachowania, nasze postępowanie w życiu i zachowaniach tych dwóch. Jak łatwo w odbiorze znaczenia dzisiejszej Ewangelii o pomyłkę. Dlatego po­trzebne nam jest ostrzeżenie św. Jana: "Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas praw­dy" (1 J 1,8). Każdy jest więc grzeszny. W końcu żaden z dwóch synów nie był bez winy wobec ojca. My zaś jesteśmy wezwani w dzisiejszym Słowie Bożym do spojrzenia na własną winę, na włas­ne grzechy. Mogą być dwa różne skutki tego spojrzenia. Pierwszy owoc, przyjemny w dotyku, miły w wyglądzie, ale w swym wnę­trzu zatruty przez samousprawiedliwienie, zakłamanie, odkła­danie na potem, na pojutrze, na nigdy, oderwania się od jakiegoś grzechu. Spojrzenie na własne życie może zrodzić inny owoc, może gorzki w smaku, nie nadający się na pokaz, za to dający zdrowy pokarm, przynoszący szczere nawrócenie do Boga.
Który owoc wybierzesz, za którym z synów podążysz, czy posłuchasz głosu Ojca?

września 30, 2017

26. Niedziela Zwykła (A) – W winnicy ludzkiego cierpienia

września 30, 2017

26. Niedziela Zwykła (A) – W winnicy ludzkiego cierpienia
Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy” (Mt 21,28). Łatwo wyobrazić sobie pole zasadzone winoroślą. Wszystkie krzewy obciążone winnymi gro­nami. Na sam ich widok czuje się smak wspaniałych owoców. Bez wahania mówi się wtedy: „Idę, Panie” - na propozycję pracy w winnicy. Potem je­dnak przychodzi świadomość, że na polu jest upał, że kosze napełnione winnymi gronami są ciężkie, że praca staje się monotonna. To wszystko sprawiło, że syn wyraziwszy gotowość, do pracy jednak nie poszedł.
Drugi syn, bardziej doświadczony, myślał że pracę może wykonać ktoś inny, więc powiedział „nie chcę”. Potem jednak zobaczył, że chętnych nie ma, dlatego pewnie bez entuzjazmu, ale z prostego poczucia odpowiedzial­ności za to, co jest własnością jego ojca, do winnicy poszedł.
To wszystko zawarł Pan Jezus w przypowieści. Jak każda przypowieść, również i ta, oprócz dosłownego, ma inne znaczenie, aktualne w każdym czasie i przestrzeni w odniesieniu do każdego człowieka. To w każdej i w każdym z nas może być, i pewnie jest, i pierwszy, i drugi syn.
Mówimy „idę, Panie” - w pierwszych dniach chodzenia do szkoły. Póź­niej dopiero zaczynają się wagary i nieodrabianie lekcji. Mówimy „idę, Pa­nie”, gdy praca jest interesująca, zapłata przynajmniej godziwa. Później przychodzi znużenie, chciałoby się robić coś innego, w innym otoczeniu, za większe pieniądze.
Może też być odwrotnie. Wystarczy pomyśleć o sytuacji wielu z was, bra­cia i siostry przy odbiornikach radiowych. Przychodzi choroba, przychodzi cierpienie, nieraz przewlekłe i bolesne. Może w ten sposób spełnia się wo­bec was wezwanie ojca w przypowieści Pana Jezusa: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy” (Mt 21,28). Czy to możliwe? Dlaczego ja? Przecież to niesprawiedliwe. Wydaje się, że odpowiedź może być tylko jedna: „Nie chcę”.
Spróbujmy teraz wspólnie pomyśleć dalej. Może Pan Jezus utożsamia się z przedstawionym w przypowieści ojcem, który posyła synów do pracy w winnicy. Może chce, abyście za świętym Pawłem powtórzyli: „Dopełniam braki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24).
Ale czy można tak rozumować? Przecież nawet Pan Jezus przed męką mówił: „Jeśli to możliwe, niech mnie ominie ten kielich” (Mt 26,39). To prawda. Pan Jezus jednak powiedział też: „Jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja” (Mt 26,42). Pan Jezus bowiem, jak słyszeliśmy, „ogołocił samego siebie, przyjąwszy po­stać sługi... uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmier­ci” (Flp 2,7.8).
Zjednoczony z Chrystusem chory staje się uczestnikiem Jego cierpień i „na swój sposób dopełnia tego cierpienia, przez które Chrystus dokonał odkupienia świata" (Salvifici Doloris 24). Człowiek „cierpiący znajduje jakby nową miarę całego swojego życia i powołania” (Sahifici Doloris 26). Jeżeli w obliczu cierpienia mówił: „nie chcę”, to ożywiony „dążeniem, któ­re było w Chrystusie Jezusie” spełnia wolę Ojca. Czyni to bez entuzjazmu, ale ze świadomością, że w Kościele „każdy ma na oku nie tylko swoje włas­ne sprawy, ale też i drugich” (Flp 2,4).
Cierpienie ludzkie zawsze jest tajemnicą. Bardzo trudno człowiekowi samemu przedzierać się przez jego mroki. Jeżeli ono jest obecne w ludzkim świecie, to również i po to, by wyzwalać w człowieku miłość i współczucie. Cierpienie jednych stanowi wyzwanie dla innych. Przyzywa bezinteresow­ną miłość, jaka budzi się w sercach, ale i w uczynkach ludzi. W imię tej bez­interesownej miłości Bóg zwraca się do każdego człowieka: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy”. W tej winnicy, jaką jest świat ludzkiego cierpie­nia pracują lekarze, pielęgniarki, salowe i wszyscy przedstawiciele służby zdrowia. W tej winnicy jest również miejsce dla każdej i każdego z nas.
Przypomnijmy dzisiaj człowieka, o którym św. Jan Paweł II po­wiedział, iż „dzięki łasce Bożej stał się geniuszem miłosierdzia. Był czło­wiekiem czynu i modlitwy, organizacji i wyobraźni, stanowczości i pokory. Należy do przeszłości, a równocześnie jest człowiekiem czasów dzisiej­szych”. Tym człowiekiem jest św. Wincenty a Paulo – jego liturgiczne wspomnienie obchodziliśmy w minionym tygodniu.
Można powiedzieć, że ten człowiek usłyszał kiedyś wezwanie: „Pracuj w winnicy ludzkiego cierpienia — fizycznego i moralnego”. Odpowiedział: „Nie chcę”. Chciał być duszpasterzem, jak wszyscy inni księża jego cza­sów. Jak drugi syn z dzisiejszej ewangelii, „później jednak się opamiętał”. Stanął twarzą w twarz ze światem cierpienia i choroby, ze światem ubóstwa i wszelkiego nieszczęścia. Szybko zorientował się, że nie wystarczy jego bezinteresowny dar śpieszenia z pomocą. Dlatego powołuje i organizuje różne stowarzyszenia miłosierdzia chrześcijańskiego. Przedstawiciele tych stowarzyszeń: Wincentyńskie Zespoły Charytatywne modlą się dzisiaj na Jasnej Górze na swoim dorocznym spotkaniu. Powołuje dalej św. Wincen­ty Siostry Miłosierdzia, dla których klasztorem ma być sala szpitalna lub mieszkanie chorego. Powołuje wreszcie Zgromadzenie Księży Misjonarzy, aby Kościół mógł być przy chorym w posłudze kapłańskiej. Ten Święty „należy do przeszłości, ale równocześnie jest człowiekiem czasów dzisiejszych”. Dzisiaj bowiem, jak zawsze w historii człowieka, pozostaje aktual­ny jego charyzmat bezinteresownego poświęcenia dla cierpiących.
Teraz, gdy tu w kościele przeżywamy naszą niedzielną ofiarę i ofiarę Chrystusa, uobecnia się przed nami Jego męka i śmierć oraz Jego zmartwychwstanie. Jezus cierpiący chce, abyśmy nasze cierpienia łączyli z Jego męką, abyśmy wspomagając cierpiących. Jemu służyli. Jezus w chwale zmartwychwstania chce otoczyć chwałą wszel­kie ludzkie cierpienie i wszelkie ludzkie działania, zmierzające do zaradza­nia potrzebom cierpiących. W Eucharystii Chrystus cierpiący i zmar­twychwstały staje się znakiem miłości, którą „do końca nas umiłował”. Pragnie też, aby zjednoczenie z Nim w Eucharystii pomagało i nam miło­wać do końca: miłować w tajemnicy własnego cierpienia i miłować w posłu­dze cierpiącym.
Dziecko, idź i pracuj w winnicy”. Ta praca to świadczenie dobra cier­pieniem. Ta praca to świadczenie dobra – każdemu bliźniemu, a zwłaszcza cierpiącym. 

 
Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger