kwietnia 30, 2022

3. Niedziela Wielkanocna (Rok C) - Trzy połowy

W przedziwną scenerię wprowadza nas dziś św. Jan Ewangelista. Jest wczesny poranek spowity w mgielną promienność wschodzącego słońca. Piotr wraca z sześcioma towarzyszami z noc­nego połowu. Ciężka praca była daremna, wracają pustą łodzią. Na brzegu czeka na nich Jezus. Wszystko zaczyna się jakby od początku. Bo życie apostolskie Piotra i tych tu zebranych za­częło się właśnie od spotkania z Jezusem nad brzegiem Jeziora Genezaret. Może nawet jest to także to samo miejsce. Wtedy „Jezus wszedł do jednej łodzi, która należała do Szymona, po­prosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy" (Łk 5, 3). Gdy przestał mówić polecił Szymo­nowi zarzucić sieci na połów. Zarzucił i sieci zaczynały się rwać, tak wielkie mnóstwo ryb zagarnęli. Zdumienie, a może coś wię­cej, sprawia, że Szymon pochyla się do kolan Jezusowych i wyz­naje swoją grzeszność. Prosi, by odszedł od niego. Tymczasem właśnie wtedy słyszy słowa, które decydują o jego dalszym ży­ciu: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił" (Łk 5, 10). Zo­stawił wtedy wszystko: łodzie, ryby, sieci, rodzinę, unormowany tryb życia, swoją małą stabilizację i poszedł w świat z Tym, którego uznał za swego Mistrza, został pierwszym apostołem, no­we imię otrzymał... A teraz znów wraca z nocnego połowu, także pustą łodzią. I znów cudowny połów ryb, niesłychanie łatwy: wystarczyło zarzucić sieci po prawej stronie. Nie ma wątpliwości. Pan to jest.
Zaczyna się wszystko od nowa? Więc jak, znów przypaść do kolan Jezusowych i prosić: Odejdź ode mnie — jestem grzesz­nikiem? (Łk 5, 8). Ale powodów do takiego wyznania byłoby więcej niż przed trzema laty. Bo gorzkim wspomnieniem tkwi w pamięci to wydarzenie, gdy w drodze do Jerozolimy, a miała to być już ostatnia pielgrzymka, począł robić Jezusowi wyrzuty: Niech Cię Bóg broni. Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie — to wydanie w ręce starszych i arcykapłanów, cierpienie, śmierć, zmartwychwstanie... Zapomniałeś Piotrze, coś wtedy usłyszał? „Zejdź mi z oczu, szatanie. Jesteś mi zawadą" (Mt 16, 23). A pamiętasz, jakeś zapewniał, że nawet do więzienia pójdziesz, na śmierć jesteś gotów (Łk 22, 33). A co się stało wkrótce, gdy koguty piać zaczęły? Jak pewnie wyszedłeś z łodzi na słowo Jezusa i kroczyłeś po tafli jeziora. Wystarczył powiew wiatru, chwila wahania i już tonąć zacząłeś (Mt 14, 28 n). Byłeś wśród uczniów, gdy przyniesiono do Jezusa dzieci. Też sam szorstko wzbraniałeś im dostępu. Pamiętasz słowa upomnienia? (Mk 10, 13). Miecze przygotowałeś do obrony swego Mistrza. Nawet ude­rzyłeś sługę arcykapłana. Wstyd wspominać (J 18, 10). Ale naj­bardziej przygniata tamta godzina księcia ciemności, kiedyś nie­pomny na swe wyznanie „Ty jesteś Mesjaszem", zaparłeś się w żywe oczy wobec służącej, która niczym ci nie groziła, że nie wiesz i nie rozumiesz, że nie znasz tego człowieka (Mk 14, 66 n). Przyszło opamiętanie: wyszedłeś na zewnątrz i zapłakałeś gorzko. To był naprawdę straszny dzień w twoim życiu.
Nic nie zostało, zda się, z wielkości obietnicy: „Ty jesteś Piotr, to znaczy skała, opoka i na tej opoce zbuduję mój Koś­ciół" (Mt 16, 18). Czy teraz, gdy Chrystus ukazał się po zwycię­skim zmartwychwstaniu, tylko upaść na kolana i wołać: „Odejdź ode mnie, jestem niestety tylko grzesznikiem"? (Łk 5, 8). Nie zdążył. Zaskoczyło go pytanie: „Czy miłujesz mnie więcej, aniżeli ci?" (J 21, 15). Nie: tak samo, jak ci, co się mnie nie zaparli... Tego Piotr się nie spodziewał. Aluzja jest bardzo wyraźna do' jego pierwszeństwa w gronie apostołów. Piotr ma ponownie zło­żyć wyznanie uroczyste, jak kiedyś pod Cezareą Filipowa. Tam tylko on z grona uczniów wyznał: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego" (Mt 16, 16). Teraz tylko on ma w obecności najbliż­szych zapewnić, że miłuje więcej, że miłuje najbardziej. Ma to wyznać publicznie, ale nie to, że zawiódł, że nie jest niegodny, by być po prostu Piotrem, czyli skałą. Nie, na trzykrotne py­tanie Chrystusa trzy razy zapewnia, że kocha więcej. I co dalej? Odeśle go teraz Jezus gestem przebaczenia do sieci, które wy­ciągnięte z jeziora pełne są ryb wielkich. Bo Piotr teraz już wie na pewno, że Syn Boga żywego może wszystko i nawet bez pomocy apostołów nie przeciwstawi mu się żadna ziemska siła. Po pierwszym połowie ryb rola Apostołów nie była zdecydowa­nie jasna. Powołał ich Nauczyciel z Nazaretu jako uczniów. A może chciał zapewnić im miejsce po swojej stronie, gdy przy odrodzeniu zasiądzie na swym tronie chwały? (Mt 19, 28). Ale teraz dopiero po potrójnym zapewnieniu Piotra: „Panie, Ty wszy­stko wiesz, Ty wiesz, że cię kocham" (J 21, 17), pozwala mu objąć pieczę nad swoją owczarnią. Dobry Pasterz, który życie dał za owce swoje, oddał ster swego Kościoła w ręce rybaka, który już nigdy nie rozciągnie niewodu w jeziorze Tyberiadzkim. Rybak dopiero teraz jest Piotrem, fundamentem Kościoła. Wie on lepiej, niż ktokolwiek inny, po wszystkich swoich doświad­czeniach, że jedynie miłość Boża daje przebaczenie i pokój. I tyl­ko ona potrafi tych ludzi przemieniać, którzy na miłość Boga próbują odpowiedzieć miłością. Mocny tym przeświadczeniem bę­dzie Piotr umacniał braci w wierze, spełni zadanie, które Chrystus mu zlecił.
Bracia i siostry! Rozważaliśmy los człowieka, który nosił imię Szymon, a potem Piotr. Zatrzymaliśmy naszą uwagę nad prze­mianą w jego życiu między pierwszym a drugim połowem ryb. Czy jednak na pewno był to tylko los Piotra? Wszyscy jesteśmy przed połowem trzecim, o którym Chrystus Pan opowiedział po­równując królestwo niebieskie „do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wy­ciągnęli ją na brzeg i usiadłszy dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wy­łączą złych spośród sprawiedliwych" (Mt 13, 47 n). Staniemy wszy­scy przed Chrystusem, gdy nas życie wyrzuci na drugi brzeg, i będzie nas pytał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger