W
przedziwną scenerię wprowadza nas dziś św. Jan Ewangelista. Jest
wczesny poranek spowity w mgielną promienność wschodzącego słońca. Piotr
wraca z sześcioma towarzyszami z nocnego połowu. Ciężka praca była
daremna, wracają pustą łodzią. Na brzegu czeka na nich Jezus. Wszystko
zaczyna się jakby od początku. Bo życie apostolskie Piotra i tych tu
zebranych zaczęło się właśnie od spotkania z Jezusem nad brzegiem
Jeziora Genezaret. Może nawet jest to także to samo miejsce. Wtedy
„Jezus wszedł do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go,
żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy" (Łk 5,
3). Gdy przestał mówić polecił Szymonowi zarzucić sieci na połów.
Zarzucił i sieci zaczynały się rwać, tak wielkie mnóstwo ryb zagarnęli.
Zdumienie, a może coś więcej, sprawia, że Szymon pochyla się do kolan
Jezusowych i wyznaje swoją grzeszność. Prosi, by odszedł od niego.
Tymczasem właśnie wtedy słyszy słowa, które decydują o jego dalszym
życiu: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił" (Łk 5, 10). Zostawił
wtedy wszystko: łodzie, ryby, sieci, rodzinę, unormowany tryb życia,
swoją małą stabilizację i poszedł w świat z Tym, którego uznał za swego
Mistrza, został pierwszym apostołem, nowe imię otrzymał... A teraz znów
wraca z nocnego połowu, także pustą łodzią. I znów cudowny połów ryb,
niesłychanie łatwy: wystarczyło zarzucić sieci po prawej stronie. Nie ma
wątpliwości. Pan to jest.
Zaczyna
się wszystko od nowa? Więc jak, znów przypaść do kolan Jezusowych i
prosić: Odejdź ode mnie — jestem grzesznikiem? (Łk 5, 8). Ale powodów
do takiego wyznania byłoby więcej niż przed trzema laty. Bo gorzkim
wspomnieniem tkwi w pamięci to wydarzenie, gdy w drodze do Jerozolimy, a
miała to być już ostatnia pielgrzymka, począł robić Jezusowi wyrzuty:
Niech Cię Bóg broni. Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie — to wydanie w
ręce starszych i arcykapłanów, cierpienie, śmierć, zmartwychwstanie...
Zapomniałeś Piotrze, coś wtedy usłyszał? „Zejdź mi z oczu, szatanie.
Jesteś mi zawadą" (Mt 16, 23). A pamiętasz, jakeś zapewniał, że nawet do
więzienia pójdziesz, na śmierć jesteś gotów (Łk 22, 33). A co się stało
wkrótce, gdy koguty piać zaczęły? Jak pewnie wyszedłeś z łodzi na słowo
Jezusa i kroczyłeś po tafli jeziora. Wystarczył powiew wiatru, chwila
wahania i już tonąć zacząłeś (Mt 14, 28 n). Byłeś wśród uczniów, gdy
przyniesiono do Jezusa dzieci. Też sam szorstko wzbraniałeś im dostępu.
Pamiętasz słowa upomnienia? (Mk 10, 13). Miecze przygotowałeś do obrony
swego Mistrza. Nawet uderzyłeś sługę arcykapłana. Wstyd wspominać (J
18, 10). Ale najbardziej przygniata tamta godzina księcia ciemności,
kiedyś niepomny na swe wyznanie „Ty jesteś Mesjaszem", zaparłeś się w
żywe oczy wobec służącej, która niczym ci nie groziła, że nie wiesz i
nie rozumiesz, że nie znasz tego człowieka (Mk 14, 66 n). Przyszło
opamiętanie: wyszedłeś na zewnątrz i zapłakałeś gorzko. To był naprawdę
straszny dzień w twoim życiu.
Nic
nie zostało, zda się, z wielkości obietnicy: „Ty jesteś Piotr, to
znaczy skała, opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół" (Mt 16, 18).
Czy teraz, gdy Chrystus ukazał się po zwycięskim zmartwychwstaniu,
tylko upaść na kolana i wołać: „Odejdź ode mnie, jestem niestety tylko
grzesznikiem"? (Łk 5, 8). Nie zdążył. Zaskoczyło go pytanie: „Czy
miłujesz mnie więcej, aniżeli ci?" (J 21, 15). Nie: tak samo, jak ci, co
się mnie nie zaparli... Tego Piotr się nie spodziewał. Aluzja jest
bardzo wyraźna do' jego pierwszeństwa w gronie apostołów. Piotr ma
ponownie złożyć wyznanie uroczyste, jak kiedyś pod Cezareą Filipowa.
Tam tylko on z grona uczniów wyznał: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga
żywego" (Mt 16, 16). Teraz tylko on ma w obecności najbliższych
zapewnić, że miłuje więcej, że miłuje najbardziej. Ma to wyznać
publicznie, ale nie to, że zawiódł, że nie jest niegodny, by być po
prostu Piotrem, czyli skałą. Nie, na trzykrotne pytanie Chrystusa trzy
razy zapewnia, że kocha więcej. I co dalej? Odeśle go teraz Jezus gestem
przebaczenia do sieci, które wyciągnięte z jeziora pełne są ryb
wielkich. Bo Piotr teraz już wie na pewno, że Syn Boga żywego może
wszystko i nawet bez pomocy apostołów nie przeciwstawi mu się żadna
ziemska siła. Po pierwszym połowie ryb rola Apostołów nie była
zdecydowanie jasna. Powołał ich Nauczyciel z Nazaretu jako uczniów. A
może chciał zapewnić im miejsce po swojej stronie, gdy przy odrodzeniu
zasiądzie na swym tronie chwały? (Mt 19, 28). Ale teraz dopiero po
potrójnym zapewnieniu Piotra: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że
cię kocham" (J 21, 17), pozwala mu objąć pieczę nad swoją owczarnią.
Dobry Pasterz, który życie dał za owce swoje, oddał ster swego Kościoła w
ręce rybaka, który już nigdy nie rozciągnie niewodu w jeziorze
Tyberiadzkim. Rybak dopiero teraz jest Piotrem, fundamentem Kościoła.
Wie on lepiej, niż ktokolwiek inny, po wszystkich swoich
doświadczeniach, że jedynie miłość Boża daje przebaczenie i pokój. I
tylko ona potrafi tych ludzi przemieniać, którzy na miłość Boga próbują
odpowiedzieć miłością. Mocny tym przeświadczeniem będzie Piotr
umacniał braci w wierze, spełni zadanie, które Chrystus mu zlecił.
Bracia
i siostry! Rozważaliśmy los człowieka, który nosił imię Szymon, a potem
Piotr. Zatrzymaliśmy naszą uwagę nad przemianą w jego życiu między
pierwszym a drugim połowem ryb. Czy jednak na pewno był to tylko los
Piotra? Wszyscy jesteśmy przed połowem trzecim, o którym Chrystus Pan
opowiedział porównując królestwo niebieskie „do sieci zarzuconej w
morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła,
wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy dobre zebrali w naczynia, a złe
odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych
spośród sprawiedliwych" (Mt 13, 47 n). Staniemy wszyscy przed
Chrystusem, gdy nas życie wyrzuci na drugi brzeg, i będzie nas pytał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz