Środa, 5 Tydzień Wielkiego Postu
Refleksja nad Słowem Bożym
„Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” - słowa Jezusa z odczytanej przed chwilą Ewangelii uczyńmy mottem naszego kolejnego rozważania wielkopostnego.
Kochani moi!
Zatrzymajmy się dzisiaj przy obydwu czytaniach mszalnych, które mówią o prawdzie. Człowiek tak bardzo potrzebuje prawdy, prawdy o sobie, o świecie, o wszechświecie. Szuka jej. Ale również człowiek tak bardzo potrzebuje wolności. Nie chce być niewolnikiem. Chce być wolnym człowiekiem. I Pan Jezus mówi człowiekowi współczesnemu: Prawda uczyni cię wolnym.
Dzisiaj obserwujemy ożywienie ruchów wolnościowych. Jest ich wiele w naszej Ojczyźnie; w różnych grupach społecznych one się odzywają, a zwłaszcza w czasach demokracji. Ale również te ruchy wolnościowe pojawiają się wśród państw, czy narodowości, bardzo małych. Chcą oni wyzwolić się spod hegemonii wielkich mocarstw.
Czy człowiek współczesny zna prawdę? Czy jest naprawdę wolny? Wydawałoby się, że do tego zmierza, że blisko jest prawdy i wolności. A jednak – dziwny paradoks – mimo, że człowiek wie kim jest, poznał swoją godność; mimo, że wielu ludzi wie, jakie są prawa ludzkie, a jednak coraz bardziej wchodzi człowiek w zniewolenie. Tym bardziej tragiczne, że to zniewolenie zaczyna się wewnątrz człowieka. Człowiek wewnętrznie staje się niewolnikiem, rezygnując z samodzielnego myślenia, tak bezkrytycznie przyjmując to, co mu narzucają rozmaite środki masowego przekazu, dla kariery, dla przypodobania się komuś, nieraz i ze strachu, czy z powodu tego, aby być na czasie z innymi, aby się komuś nie narazić – tańczy człowiek wedle stylu obcej choreografii, zatracając tożsamość chrześcijańską i narodową. Ludzie stają się często robotami wśród złego świata, nie umiejąc być sobą, nie szanują prawdy, która wyzwala – jak powiedział Chrystus – a powoli, niepostrzeżenie, sami wpychają się w stan niewolnictwa.
Wszelkie objawy wspomnianego zniewolenia maja swoje korzenie w grzechu, który pomniejsza człowieka i zagradza mu drogę do prawdy, i do prawdziwej wolności. Jezus Chrystus mówił: „Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu”. W Księdze Daniela przedstawiono nam trzech młodzieńców, którzy odważyli się myśleć inaczej, niż wszyscy, niż nawet król i władca. Zachowali oni wewnętrzną wolność i niezależność, choć im groziło to starożytne krematorium. Pozostali wierni prawdzie. Pozostali wierni Panu Bogu, któremu uwierzyli, że choćby nie wybawił ich z tego pieca, to przecież dla nich ma w niebie lepsze życie, a nie taką wegetację w kłamstwie na ziemi. „Nie będziemy czcić twego Boga, ani oddawać pokłonu złotemu posągowi, który uczyniłeś”.
Stanowczość i odwaga tych młodych ludzi, odwaga, z jaką bronili swej wewnętrznej wolności, stała się zbawienną również i dla króla. Bo oto ich nie tylko uwolnił, przerażony, widząc kogoś czwartego, postać anioła, obdarzył ich później zaszczytami, a w końcu sam powiedział, że „nie ma innego Boga, który by tak uratował człowieka”. Ich odwaga pozwoliła poznać prawdę o Bogu także królowi. Dali świadectwo. Podobnie, jak Nabuchodonozor, wielu spośród Żydów uwierzyło w Jezusa, poszło za Nim.
Szukali ludzie prawdy. Wprawdzie, tę prawdę słyszeli, jak im ją przedstawiali faryzeusze, ówczesna synagoga, ale ci ludzie nie widzieli realizacji tego wszystkiego. I dlatego chcieli Tego, który powiedział o sobie: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”. Tę dewizę Jezus Chrystus realizował w codziennym działaniu, w każdym kroku. Ludzie szli więc za Nim. A Chrystus znał człowieka, i znał to jego dążenie. Człowiek od Boga wyszedł, i dlatego jego pragnienie wewnętrzne, to żyć w prawdzie i być wolnym. Stąd mówi do ludzi: „O ile bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da wam to, co dobre; da tym, którzy Go o to proszą”. Albo: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat zyskał, a na swojej duszy szkodę poniósł”. „Błogosławieni miłosierni....., czystego serca, ich jest królestwo Boże”. Jezus mówił o celu życia, o tej prawdzie, co jest sensem i celem życia: „Szukajcie tedy najpierw tego, co w górze... królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane”. Z takim wielkim realizmem malował sytuacje, w jakich przypadnie żyć człowiekowi. Głosił tę prawdę, nieraz przykrą dla człowieka; mówił im: „Będziecie w nienawiści u wszystkich, z powodu imienia Mego. O śmierć was przyprawią. Kto wytrwa jednak do końca, ten będzie zbawiony”.
Odkrywając tę prawdę, Jezus wskazywał ludziom drogę do wolności, do szczęścia. Tymczasem, wielu zatwardziałych grzeszników, trwających w grzechu, w faryzeizmie, reagowało w sposób coraz to bardziej wrogi na kolejne nauki Jezusa Chrystusa. Tak często chcieli Go przyłapać na słowie. Tak często zadawali Mu dziwne pytania. To prawda, że nowa i niezwykła była nauka Jezusa. Ale oni nie chcieli dodatkowych wyjaśnień – po prostu chcieli Go przyłapać na słowie – ani nie byli otwarci na pouczenia Jezusa, nie żądali jakiegoś zrozumienia, wyjaśnienia, na czym polega istota chrześcijańskiej wolności; nie dostrzegali, w czym wyrażała się wielkość Abrahama.
Jezus demaskuje ukryte zamiary faryzeuszów, i mówi: „Usiłujecie mnie zabić”. A oni, ani nie zaprzeczają temu, ani nie potwierdzają. Ciągle nie chcą przyjąć do wiadomości, że On jest Mesjaszem, że On jest Zbawicielem, jest Synem Boga, Wysłannikiem samego Boga. Żydzi twierdzili, że Boga mają za Ojca. Tak przy odrobinie dobrej woli mogliby zobaczyć w słowach i czynach Pana Jezusa, że to, co mówi: „Ojciec i Ja jedno jesteśmy”, byliby uwierzyli.
A my, chrześcijanie dzisiejszych czasów, czy my szukamy prawdy i wolności? Jakiej prawdy, i jakiej wolności?
Nie ma człowieka, który by prawdy nie szukał. Dziecko pyta, pragnie dowiedzieć się, czy otaczający go świat, jest prawdziwy, czy da mu szczęście i radość życia; pyta kapłanów, katechetów, pyta rodziców, rówieśników, nauczycieli. I czeka, że mu powiedzą wszyscy prawdę, spodziewając się, że ta prawdą wypełni jego serce, jego umysł, i będzie dobrze żył i szczęśliwie. Jakże często człowiek dopytuje się o tę prawdę, wertuje szpalty gazet, wsłuchuje się w głos radia, czy wpatruje się w ekran telewizora, żywiąc nadzieję, że dowie się z nich wszystkiego, co się zwie prawdą.
Człowiek pragnie prawdy również tej nieprzemijającej: Kim jest Bóg? Pyta o tę ponadczasowość, o wieczność. Jest zainteresowany wszystkim, co dotyczy takiego wolnego, pełnego pokoju życia, szczęśliwego życia. Chce się dowiedzieć o życiu duchowym, o zbawieniu. I jest szczęśliwy, kiedy odkryje pewne prawdy, które do tej pory dla niego były zakryte, kiedy odkryje jakąś nową prawdę, kiedy doświadczy jej. Boleje człowiek, gdy wprowadzają go w błąd, boleje, kiedy mu ukazują niepewną drogę.
Nie jest inny ten człowiek od tamtych ludzi i tamtych czasów. Chociaż Chrystus przekazuje prawdę nieustannie w swoim Kościele, to jednak człowiek nieraz zamyka serce, to jednak człowiek nie chce być wolny. On woli żyć tak, jak on to rozumie, jak go nauczył ktoś, kto na pewno był fałszywym prorokiem, skoro takie nieszczęśliwe życie wiedzie, i takie złe.
Czy potrafimy odkrywać prawdę?
W każdej Mszy św. staje przed nami Chrystus, z prawdą o Bogu, o królestwie Bożym, o sobie samym. Czy każdy z nas szuka tej prawdy? Uczestnicząc we Mszy św., czy słuchamy uważnie Bożych słów, Bożych wskazań, Bożej nauki? Czy, przekonani o niej, tu w kościele, pójdziemy z tą prawdą i wolnością, pokojem, który Bóg nam dał, by nieść ją innym? Świat, wcześniej czy później, odda należny szacunek tym bohaterom ducha prawdy; wcześniej czy później, ona zawsze zatriumfuje. AMEN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz