Po
skończonym święcie wracali do codziennych zajęć. Warsztatów,
pól, winnic, sklepów. W tej krzątaninie zapewne mało kto zauważył
biegnących do pałacu Piłata żołnierzy i przemykającą uliczkami
Marię Magdalenę. Wieść o zmartwychwstaniu bardziej była plotką
niż spotkaniem. I – jak to z plotka bywa – wielu zapewne puściło
ją mimo uszów.
W
przeciwieństwie do uczniów. Drzwi były zamknięte nie tylko z
obawy przed Żydami. Strach i owszem, ale i niespełnione nadzieje, i
to głębokie przekonanie, że nie mają dokąd wracać. Przecież
bez Tego, który nadał sens ich życiu już nic nie będzie takie
same. Ani domy, ani rybackie łodzie… I te drwiące spojrzenia. Te
szepty za plecami.
Paradoks
wielkanocnego poranka. Zmartwychwstanie jest darem dla nie mających
dokąd wrócić. Dla wydziedziczonych. Dla poranionych. I pychą
(miejsce po prawej i lewej stronie). I zdradą. I ucieczką.
Zranionych przyjaźnią. Tak łatwo otrzymaną i tak łatwo
zdradzoną.
Pokój
wam!
Dotknij
ran!
Spotkanie ze Zmartwychwstałym to przede wszystkim uzdrowienie.
W
poranek Zmartwychwstania, z wyjątkiem pewnych zawodów służebnych,
nie pójdziemy do pracy. Pójdziemy do domów i zasiądziemy przy
rodzinnym stole, doświadczając kolejnego paradoksu ludzi, mających
dokąd wrócić. Rodzinne świętowanie coraz częściej zamiast
rozmową okraszone wspólnym oglądaniem telewizji, próby poważnej
rozmowy przerywane co chwila zaproszeniem do spożywania sałatki,
jajeczka, świątecznej baby i mazurka. A gdzieś na dnie serca
przekonanie o kolejnej zmarnowanej szansie. Bo liczyliśmy, że z
tego rodzinnego spotkania coś wyniknie, coś się pogłębi a może
zapoczątkuje. A znów było powierzchownie, byle jak, bez wchodzenia
w głąb, z rozdrapaniem – co prawda niechcący – starych ran,
żalów i animozji. By wieczorem, w ciszy serca, znów pytać o pokój
i radość głoszoną od pierwszego bicia wielkanocnych dzwonów.
Ten
wieczór, nie poranek, pytań i dotykania ran, to idealne miejsce na
spotkanie ze Zmartwychwstałym. Pokój! Dotknij ran!
To
nie są rany Wielkiego Piątku. Budzące wstręt i odrazę. To rany
pełne Bożej mocy i miłości, rany miłosierdzia, rany uzdrowienia,
rany nowego początku.
Dotknij
ran swymi ranami, swoja pustka i beznadzieją, swoją goryczą i
zwątpieniem. Uczyń coś wbrew logice. Może nawet wbrew samemu
sobie. Może nawet niedowierzając.
Dotknij
ran. Wyciągnięta dłoń Jezusa, odsłonięty bok. Znów Bóg
uczynił pierwszy krok. Następny, czyli dotknięcie, to już kwestia
naszej wolności, naszego wyboru. Czasem wbrew logice. Bo w tym
wszystkim, w Zmartwychwstaniu i poszukiwaniu uczniów, przyjaciół,
starych miłości, naprawdę nie ma żadnej logiki. Tej ludzkiej.
Wszystko jest Boże po to, by zostało Boże na zawsze.
„Uradowali
się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana”.
Przez zmartwychwstanie Jezusa to, co Boskie, nadprzyrodzone i
wieczne, połączyło się na zawsze z tym, co ludzkie, ziemskie i
czasowe. Przykład uczniów z Emaus, niewiernego Tomasza z
dzisiejszej Ewangelii, wielu z nas i tylu milionów ludzi na całym
świecie, przekonuje nas, że rzeczywistość wiary nie jest aktem
automatycznym i jednostkowym doświadczeniem, lecz długofalowym i
wieloetapowym procesem uwzględniającym zwątpienia, odejścia i
oczywiście radosne odkrywanie całkowicie innej rzeczywistości,
która ich i nas przerasta nowością treści i zakresem życiodajnego
oddziaływania. Myślę, że w doświadczeniu wiary mojej, osobistej,
dochodzi do czegoś, co można przyrównać do „przewrotu
kopernikańskiego”. W jednej chwili zawala się nasz dobrze znany i
uporządkowany świat, uważany dotychczas za jedynie możliwy i
realny. Nowa i przekraczająca dotychczasowe wyobrażenia
rzeczywistość Zmartwychwstałego staje się wielkim wyzwaniem dla
zmysłów, rozumu i mentalności świata. Dotychczasowe filozofie,
paradygmaty, przemyślne logiki, a zwłaszcza socjotechniki
przekłamywania rzeczywistości, tracą swoją jedyną i
niepodważalną obowiązywalność i pierwsze miejsce w mass mediach.
„Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Od tego
momentu tylko Ewangelia Zmartwychwstania staje się najważniejszą,
najradośniejszą i prawdziwie Dobrą Nowiną, która przemieniła i
wciąż przemienia ludzi i świat.
„Widzieliśmy
Pana!”.
Tak, myśmy Go widzieli i „pokazał” nam Swoje przebite ręce i
Swój przebity bok. Nie ma żadnych wątpliwości: to On, nasz Pan i
Mistrz. Lecz wielu z nas, tak jak Tomasz, stawia Bogu swoje wymagania
czy kryteria wiary: „jeżeli nie zobaczę”, „jeżeli nie włożę
mojego brudnego palucha”, „jeżeli nie zobaczę cudu w Lourdes,
Fatimie, Rzymie…” – nie uwierzę. I masz rację! Wtedy wiara
jest i będzie zawsze na twoją, małą i doniczkową miarę. Ale
wszystko się zmieni, kiedy On sam przyjdzie do mnie i do ciebie. Bo
wiara to nie „jakaś nauka”, opinia, przekonanie czy kalkulacja
matematyczno-fizyczna, lecz spotkanie z Osobą. „Podnieś tutaj
swój palec i zobacz”. Bóg
i prawdziwa wiara nie boją się żadnej konfrontacji.
Tomasz nie sprawdzał już „swojej wiary” na miarę dotyku
swojego palca czy ręki. „Pan mój i Bóg mój!” Wszystkie
wątpliwości przestały istnieć w obliczu Osoby, której zawierzył,
za którą poszedł i za którą wkrótce umrze męczeńską śmiercią
na kontynencie indyjskim.
Dzisiejsza
Ewangelia mówi również o nas:
„Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
Tak, myśmy uwierzyli, najpierw naszym kochanym dziadkom i rodzicom,
którzy na co dzień pokazywali nam Boga. Potem naszym katechetom,
wychowawcom i wspaniałym świadkom wiary, takim jak: Jan Paweł II,
Maksymilian M. Kolbe, Jerzy Popiełuszko, Faustyna Kowalska.
Ewangelia
Miłosierdzia przekonuje najszybciej i najbardziej.
Wie o tym doskonale papież Franciszek, ogłaszając 13 marca 2015r.
nadzwyczajny czas łaski dla Kościoła i świata. Oficjalne i
uroczyste ogłoszenie Nadzwyczajnego Roku Świętego – Jubileuszu
Miłosierdzia (Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny
– Łk 6, 36) odbyło się w Niedzielę Miłosierdzia podczas
uroczystości wprowadzonej przez św. Jana Pawła II. Papież
Franciszek, stojąc przed Drzwiami Świętymi w Bazylice św. Piotra
na Watykanie, ogłosił oficjalnie Bullę ustanawiającą Rok Święty.
„Potrzeba
dziś miłosierdzia
i istotnym jest, aby wierni świeccy żyli nim i zanieśli je do
różnych sfer społecznych. Naprzód! Przeżywamy
czas miłosierdzia”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz