Jezus lituje się nad znękanymi
Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza
Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych
synagogach, głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszystkie choroby i
wszystkie słabości.
A widząc tłumy, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni,
jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo
wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby
wyprawił robotników na swoje żniwo».
Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im
władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie
choroby i wszelkie słabości. Tych to dwunastu wysłał Jezus i dał im
takie wskazania: «Idźcie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie
i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych,
wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe
duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie».
KOMENTARZ
Co
jest największym nieszczęściem człowieka? Niekoniecznie choroby
fizyczne, lecz brak poczucia sensu życia i poczucie opuszczenia przez
Boga. Może i u mnie tak jest? A jeśli tak – Jezus chce ci dzisiaj
przynieść Dobrą Nowinę.
DUCHOWE SIEROTY
Trochę
zaskakujące może być to, co dzisiaj opisuje Ewangelista Mateusz.
Dowiadujemy się, że Jezus obchodził wszelkie miasta i wioski, głosił
Ewangelie o królestwie i leczył wszelkie choroby i słabości. Wiadomo –
choroby to nic przyjemnego. Zazwyczaj gdy chorujemy, rozumiemy dopiero
wtedy jak trudny jest to stan, gdzie człowiek czuje się taki bezradny i
cierpi.
Lecz
serce Jezusa poruszyło dziś coś innego. Czytamy, że Jezus „widząc
tłumy, litował się nad nimi, bo byli ZNĘKANI i PORZUCENI, jak owce
niemające pasterza”. Jezus, który zna ludzkie serca jak nikt z nas i
umie czytać w tych sercach, dostrzegł dziś coś jeszcze gorszego niż
choroba – poczucie porzucenia przez Boga. Bóg nie może pozwolić sobie na
takie rzeczy. Ten, który jest czystą Miłością i wrażliwością, widzi, że
ludziom się wydaje, że On ich zostawił.
LITOWAŁ SIĘ NAD NIMI…
Jakże
musi boleć serce Boga, gdy widzi, jak ludzie odczuwają, a czasem
zarzucają Mu wprost, że nie interesuje się ich życiem. Ten, który nie
potrafi nic innego jak kochać, jest przez nas tak często oskarżany, że
tego nie robi. Dlaczego tak jest? Kto tu jest winny?
Niestety,
wina najczęściej leży po naszej stronie. Owszem, możemy się
usprawiedliwiać grzechem pierworodnym, że zaburzył w nas zdolności
poznania Boga, że przez ten grzech nie potrafimy zaufać temu, co Bóg sam
o sobie mówi itp. Lecz my naprawdę mamy wszystkie narzędzia do tego, by
odkryć i poznać, że ostatnią rzecz jaką można Bogu zarzucić to to, że
się nami nie interesuje. Mamy Słowo – tam mówi o swojej miłości, mamy
Krzyż – tam udowadnia swoją miłość, mamy Eucharystię – tam jest z tymi,
których kocha, mamy Maryję – osobę, przez którą nas tak bardzo kocha,
mamy serce – w którym od chrztu On mieszka i możemy Go tam spotkać. Co
jeszcze trzeba?
NIE JESTEŚ SAM
Bez
względu na to, co dziś czujesz i co ci się wydaje – nie jesteś sam. Bóg
jest Bogiem bliskim, głęboko zainteresowanym Twoim życiem. Każde twoje
cierpienie, to Jego cierpienie. Każdy twój smutek, porusza do głębi
serce Ojca. On po prostu nie umie inaczej. Gdy ty cierpisz, On też
cierpi. A najbardziej wtedy, gdy nam się wydaje, że On jest bezduszny i
daleki.
Bóg
ma różne sposoby, aby zatroszczyć się o nas. Może dlatego ciągle tak
bardzo nie doświadczamy Jego miłości, ponieważ ma za mało rąk do pracy?
Wciąż ma zbyt mało ludzi, którzy powiedzą – daję Ci się poprowadzić,
wykorzystaj mnie, uczyń mnie narzędziem/kanałem Twojej miłości dla
innych. To dlatego Jezus dziś mówi „Żniwo wprawdzie wielkie, ale
robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje
żniwo”. Ten zwrot utożsamiamy najczęściej z prośbą o powołania
kapłańskie. Pan Bóg potrzebuje „robotników” w każdym powołaniu. Każdy z
nas, Ty też, możesz stać się narzędziem troski Pasterza o swoje owce.
Tak niewiele trzeba – dać Mu się tylko do dyspozycji.
Najmocniejsze
doświadczenie miłości Boga ma się nie wtedy, gdy się jej samemu
doświadcza, lecz gdy się daję tę miłość spragnionym – gdy się rodzi
kogoś do życia. Może tego ci dzisiaj trzeba? Może czas postawić kolejny
krok wiary i nie czekać samemu na to, by upoić się miłością Bożą, tylko
by ją doświadczyć w nowy sposób – dając ją innym?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz