Rozpoczyna się drugi tydzień Adwentu. Nasz dotychczasowy przewodnik, prorok Izajasz, przedstawia nam dziś nowego mistrza - Jana Chrzciciela. Mówi o nim: „Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego" Mt 3,3). Orędzie Jana to przede wszystkim wezwanie do metanoi - zmiany sposobu myślenia i postępowania: „Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie" (Mt 3, 2). Nikt nie lubi myśleć o sobie, że jest daleki od doskonałości. Bo to boli. Obawę, niepokój wywołuje także myśl, że trzeba porzucić wygodną, wydeptaną już ścieżkę i zacząć żyć w nowy sposób. Ale nie ma innego wyjścia. Jeśli chcesz dojść do celu, nie liczy się jakość drogi, ale kierunek, w którym ona prowadzi. A celem jest niebo!
Nie traktuj swego nawrócenia jak pielenia grządki. Wyrwiesz jeden chwast, drugi..., ale najprawdopodobniej wyrosną nowe. Jeśli nie usuniesz korzeni, możesz tylko wzmocnić stary grzech. Raczej spakuj plecak, porzuć stare sprawy i wyrusz na drogę Chrystusowej Ewangelii. Nieraz zapewne się potkniesz, ale ważna jest twoja radykalna decyzja, owa zmiana sposobu myślenia: nie kocham już zła, nie jestem do niego przywiązany, chcę iść za Jezusem! Choćby przyszło iść stromą ścieżką wśród przepaści, to jednak warto!
Jan [Chrzciciel] to imię pochodzenia hebrajskiego i oznacza „Bóg jest łaskawy". Jest ostatnim prorokiem Starego Testamentu. Pismo Święte mówi, że urodził się pół roku przed Jezusem. Według tradycji miało to miejsce w wiosce Ain Karim, dziewięć kilometrów od Jerozolimy. Był synem żydowskiego kapłana Zachariasza oraz bezpłodnej Elżbiety, będącej krewną Maryi, Matki Jezusa. Jego narodziny stały się potwierdzeniem obietnicy złożonej przez Archanioła Gabriela Maryi w czasie Zwiastowania. Wcześniej został on zapowiedziany Zachariaszowi przez anioła w Świątyni Jerozolimskiej. Z tej okazji Zachariasz wyśpiewał kantyk, w którym sławi spełnienie obietnic mesjańskich i wita go jako proroka, który przed obliczem Pana będzie szedł i przygotuje Mu drogę w sercach ludzkich (Łk 1, 68-79). Kantyk ten wszedł na stałe do liturgii i stanowi istotny element codziennej porannej modlitwy Kościoła - Jutrzni.
Poprzez swoją matkę Elżbietę, Jan był krewnym Jezusa (Łk 1, 36). Mimo że z urodzenia Jan był kapłanem, to nigdy nie sprawował czynności liturgicznych w Świątyni Jerozolimskiej. Święty Łukasz przekazuje nam w Ewangelii następującą informację: „Dziecię rosło i umacniało się w duchu i przebywało na miejscach pustynnych, aż do czasu ukazania się swego w Izraelu" (Łk 1, 80). Można to rozumieć w ten sposób, że po wczesnej śmierci rodziców, będących już w wieku podeszłym, Jan pędził żywot anachorety, pustelnika, sam lub w towarzystwie innych. Nie jest wykluczone, że mógł zetknąć się także z Esseńczykami, którzy wówczas mieli nad Morzem Martwym, w Qumram, swoją wspólnotę. Pustynia Judzka, ze względu na jałowość i brak mieszkańców, często służyła za miejsce ucieczki. Dawid, który znalazł tam schronienie, gdy uchodził przed rozgniewanym królem Saulem, opisał ją jako „ziemię zeschłą, spragnioną i bezwodną" (Psalm 63, 1-2). Tam właśnie przez a.-cis czas ukrywał się w jaskini.
Kiedy miał już lat 30, wolno mu było według prawa wysterować publicznie i nauczać. Podjął to dzieło nad Jordanem, przy brodzie w pobliżu Jerycha. Czasem przenosił się do innych miejsc, na przykład do Betanii (J 1, 28) i Enon (Ainon) »v pobliżu Salim (J 3, 23). Swoje nauczanie rozpoczął w piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza (Łk 3, 1), czyli w 30 r. n.e. Jako herold Mesjasza, Jan podkreślał z naciskiem, ze nie wystarczy przynależność do pokolenia Abrahama, ale trzeba czynić dzieła pokuty, trzeba wewnętrznego przeobrażenia. Na znak skruchy i gotowości zmiany życia, udzielał chrztu pokuty (Łk 3, 7-14; Mt 3, 7-10; Mk 1, 8). Garnęła się do niego , Jerozolima i cała Judea, i wszelka kraina wokół Jordanu" (Mt 3,5; Mk 1, 5). Zaczęto nawet go pytać, czy przypadkiem on sam nie jest zapowiadanym Mesjaszem. Jan stanowczo rozwiewał wątpliwości twierdząc: „Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie: ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów" (Mt 3,11).
Na prośbę Chrystusa, który przybył nad Jordan, Jan udzielił mu chrztu. Potem niejeden raz widział Chrystusa nad Jordanem i świadczył o Nim wobec tłumu: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata" (J 1, 29. 36). Na skutek tego wyznania, przy Chrystusie Panu zjawili się dwaj pierwsi uczniowie - Jan i Andrzej, którzy dotąd byli związani z Janem (J 1, 37-40). Na działalność Jana szybko zwrócili uwagę starsi ludu. Bali się jednak jawnie przeciwko niemu występować, woleli raczej zająć stanowisko wyczekujące (J 1, 19; Mt 3, 7). Osobą Jana zainteresował się także władca Galilei, Herod II Antypas (f40), syn Heroda I Wielkiego, tego samego, który nakazał wymordować dzieci w Betlejem. Można się domyślać, że Herod wezwał Jana do swojego zamku, Macherontu. Gorzko jednak pożałował swojej ciekawości, Jan bowiem skorzystał z tej okazji, aby rzucić mu prosto w twarz: „Nie wolno ci mieć żony twego brata" (Mk 6, 18). Rozgniewany król, za namową żony brata Filipa, którą ku ogólnemu oburzeniu Herod wziął za własną, wypędzając swoją prawowitą żonę, nakazał Jana aresztować. W dniu swoich urodzin wydał ucztę, w czasie której pijany, zobowiązał się pod przysięgą dać córce Herodiady, Salome, wszystko, czegokolwiek zażąda. Ta, po naradzeniu się z matką, zażądała głowy Jana. Herod nakazał katowi wykonać wyrok śmierci na Janie i jego głowę przynieść na misie dla Salome (Mt 14,1-12). Jan miał wtedy trzydzieści kilka lat.
Jezus wystawił Janowi świadectwo, jakiego żaden człowiek z Jego ust nie otrzymał: „Coście wyszli oglądać na pustyni? (...) Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela" (Mt 11, 7-11; Łk 7, 24-27).
Jan Chrzciciel, jako jedyny wśród świętych Pańskich, cieszy się pewnym przywilejem - dzień jego narodzin obchodzi się jako uroczystość. Wszystkich innych świętych czcimy w dzień ich śmierci, jako dzień ich narodzin dla nieba. Ponadto w kalendarzu liturgicznym znajduje się także wspomnienie męczeńskiej śmierci św. Jana Chrzciciela, obchodzone 29 sierpnia. W postaci Chrzciciela uderza jego świętość, życie pełne ascezy i pokuty, siła charakteru, bezkompromisowość. Był pierwszym świętym czczonym w całym Kościele.
Dopóki przebywamy na tym świecie, trzeba się nam nawracać! Jesteśmy jak glina w ręku garncarza. Garncarz, jeśli sporządzi naczynie, a wyda mu się ono nie całkiem udane, może, gdy ma je jeszcze w ręku, skruszyć i połamać, wyrobić i uformować na nowo. Kiedy jednak włoży je do ognia, nie może już nic zmienić. My również, dopóki jesteśmy na tym świecie, całym sercem odwracajmy się od wszelkich naszych grzechów popełnianych w ciele, abyśmy wykorzystali dany nam czas na nawrócenie i doszli do zbawienia. Po opuszczeniu tego świata nie będziemy już mogli wyznawać naszych win, ani się nawracać.
Mówimy często o nawróceniu. Nawrócenie zakłada wolną wolę człowieka, jego decyzję o zwróceniu się do Boga. Niektórzy w swym zadufaniu uważają, że Pan Bóg ma się czuć zaszczycony takim zachowaniem. Jest przecież przypowieść o miłosiernym Ojcu. Nawrócenie, zmiana poglądów, to niewątpliwie wspaniała sprawa, jednak brakuje tu czegoś podstawowego: nie tyle ja się nawróciłem, ile otrzymałem łaskę nawrócenia. Bóg zwrócił się ku mnie i w sposób tylko sobie znany, nakłonił mnie do zmiany życia, płynącej przecież z przemiany serca i myślenia. „Przemieniajcie się duchem w waszym myśleniu".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz