grudnia 07, 2022

Rozważania Adwentowe – Słodkie jarzmo i lekkie brzemię

Środa, II tydzień Adwentu


Na adwentowej drodze ruch odbywa się w dwóch kierunkach. Bóg przychodzi do nas, ale i my mamy podążać do Niego. Kiedy my wołamy: "Przybądź", On odpowiada wezwaniem: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Bóg rzeczywiście „dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego”, jak stwierdza to prorok Izajasz w pierwszym czytaniu mszalnym (Iz 40,29). Trzeba jednak być przygotowanym na to, że Bóg czyni to w sposób niekonwencjonalny i zaskakujący. Spodziewamy się, ze Bóg ujmie nam ciężaru, żebyśmy mogli sobie odpocząć i nabrać sił, a tymczasem słyszymy: „Weźcie moje jarzmo na siebie”. W sławnych "Listach Nikodema" Jezus ciągle mówi do stroskanego ojca: „Daj mi swoje troski”. Dzieło Jana Dobraczyńskiego jest tylko apokryfem, a w prawdziwej Ewangelii Pan Jezus mówi: „Weźcie moje jarzmo na siebie”. To nowe jarz­mo i brzemię daje jednak człowiekowi wielką moc. Jarzmo oznacza dosłownie przywiązanie do pługa, czy do wozu, a w przenośni jest uwiązaniem do różnych obowiązków. Czym jest to jarzmo, które Jezus chce włożyć na nas? - Jest to jarzmo miłości. Tak poucza nas prorok Ozeasz: „Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości” (Oz 11,4). Te więzy i to jarzmo, które Jezus nakłada na nas to rzeczywiście miłość. Jeśli człowiek dołączy do swoich obowiązków jeszcze ten ciężar, wtedy wszystko staje się lżejsze i łatwiejsze. Najtrudniejsze rzeczy wykonywane są z łatwością. Najcięższa praca podjęta z miłości jest lekka. Nawet krzyż znoszony z miłością może być słodki. Zaiste, prawdę mówi nam Pan Jezus: „Jarzmo moje jest słodkie, a brzemię lekkie”.
W niekonwencjonalny sposób Pan Jezus daje również ukojenie dla dusz naszych. Człowiek myśli, że znajdzie ukojenie, kiedy zaspokoi wszystkie swoje pragnienia i ambicje. Myślimy, że uko­jenie dają wielkie osiągnięcia i sukcesy: sława, chwała i wszelkiego rodzaju aplauz. Kto osiągnął satysfakcję - ten znalazł ukojenie. A tymczasem Pan Jezus mówi: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem ła­godny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych”. Droga do ukojenia to droga łagodności i pokory. I jak zwykle, On nas zna lepiej, niż my sami siebie. Kto podejmuje się jakiejkolwiek działalności tylko po to, by odnosić sukcesy i zdobyć chwałę i sławę, zazwyczaj nigdy nie znajduje ukojenia. Każda recenzja, każda kry­tyka odbierze mu resztki wewnętrznego pokoju, a większe sukcesy współzawodników będą budzić zazdrość, która bardziej trawi wnętrze człowieka niż kwas solny. Kto jest pokorny, kto niewiele szuka dla siebie, a wiele chce ofiarować innym, uwalnia się od tych kwasów i zaburzeń. Nie zazna ukojenia serce pyszałka i wojownika. Pokój może zagościć tylko w sercu łagodnym i cichym. Utrudzeni i obciążeni podążajmy do Jezusa:
On dodaje mocy zmęczonemu
i pomnaża siły omdlałego...
Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły,
otrzymują skrzydła jak orły”. (Iz 40,29-31)
Tak. On dodaje mocy. Jeżeli jesteś utrudzony swoim powołaniem, wspólnotą, samym sobą, wydarzeniami w których ci przyszło pełnić czyny apostolskie, wtedy przychodź do Boga. Jeżeli spotkasz wśród bliskich tych, którzy utrudzeni i obciążeni wielu sprawami, stanęli bezradnie, wtedy ich prowadź do źródła mocy, do Jezusa Chrystusa. O tym warto pamiętać. Czasem wydaje się, że przyjdzie wtedy, gdy moje myśli będą promieniste, gorące uczucia, modlitwy pełne wiary i szczebiotu. Skłonny byłbym nawet odłożyć niektóre spotkania modlitewne, sakramentalne „na czas lepszy”.
A jednak Chrystus chce inaczej. Właśnie wtedy, gdy przygniata wszystko, i obciąża mnie nastrój zły, wtedy mnie zaprasza. W mądrej bliskości dzieje się coś nowego, co pochodzi wprost z Boga, co sprawia, że czas nizin, zgnębienia, nie przekreśla celu, nie zatrzymuje ludzi dobrego posłannictwa. Pozostać w cieniu wtedy, gdy nie ma sił, to tak, jak schować kwiatek przed deszczem wtedy, gdy spostrzegamy iż gubi listki.
Chcieć ratować się w złych chwilach samemu, to być pysznym, i sądzić, że cokolwiek możemy w sferach, które są z samego założenia Boże. Jeżeli opustoszała nasza dusza, wtedy nikt poza Bogiem, nie będzie jej mógł rozjaśnić i napełnić życiem.
Jeżeli doświadczamy wyjątkowej bezsilności wobec obciążonych tym co jest, i zgnębionych przewidywaniami tego co będzie, gdy nie podniesie ich ani słowo, ani obecność, bliskość, modlitwa, wtedy będę namawiać, żeby podeszli bliżej do Boga, żeby tam zostawali dłużej, żeby rośli sami przez przepływ Życia, które ich stworzyło, towarzyszy i sprawia owoce na wieczność.


1 komentarz:

  1. Czytając to rozważanie pomyślałam sobie o swojej bezsilności kiedyś, kiedy jeszcze internetu nie miałam , gdybym to wtedy widziała, może bym w tę bezsilność nie wpadła....Dlatego też cieszy mnie , że ksiądz nie zrezygnował z pisania, znalazłam i teraz coś dla siebie w tym pisaniu i dzięki ci za to księże:) Mała poprawka -„Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości” (Oz 1,4)to z Oz. 11, 4

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger