Środa,
II tydzień Adwentu
Na
adwentowej drodze ruch odbywa się w dwóch kierunkach. Bóg
przychodzi do nas, ale i my mamy podążać do Niego. Kiedy my
wołamy: "Przybądź", On odpowiada wezwaniem: „Przyjdźcie
do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was
pokrzepię”. Bóg rzeczywiście „dodaje mocy zmęczonemu i
pomnaża siły omdlałego”, jak stwierdza to prorok Izajasz w
pierwszym czytaniu mszalnym (Iz 40,29). Trzeba jednak być
przygotowanym na to, że Bóg czyni to w sposób niekonwencjonalny i
zaskakujący. Spodziewamy się, ze Bóg ujmie nam ciężaru, żebyśmy
mogli sobie odpocząć i nabrać sił, a tymczasem słyszymy:
„Weźcie moje jarzmo na siebie”. W sławnych "Listach
Nikodema" Jezus ciągle mówi do stroskanego ojca: „Daj mi
swoje troski”. Dzieło Jana Dobraczyńskiego jest tylko apokryfem,
a w prawdziwej Ewangelii Pan Jezus mówi: „Weźcie moje jarzmo
na siebie”. To nowe jarzmo i brzemię daje jednak człowiekowi
wielką moc. Jarzmo oznacza dosłownie przywiązanie do pługa, czy
do wozu, a w przenośni jest uwiązaniem do różnych obowiązków.
Czym jest to jarzmo, które Jezus chce włożyć na nas? - Jest to
jarzmo miłości. Tak poucza nas prorok Ozeasz: „Pociągnąłem ich
ludzkimi więzami, a były to więzy miłości” (Oz 11,4). Te więzy
i to jarzmo, które Jezus nakłada na nas to rzeczywiście miłość.
Jeśli człowiek dołączy do swoich obowiązków jeszcze ten
ciężar, wtedy wszystko staje się lżejsze i łatwiejsze.
Najtrudniejsze rzeczy wykonywane są z łatwością. Najcięższa
praca podjęta z miłości jest lekka. Nawet krzyż znoszony z
miłością może być słodki. Zaiste, prawdę mówi nam Pan Jezus:
„Jarzmo moje jest słodkie, a brzemię lekkie”.
W
niekonwencjonalny sposób Pan Jezus daje również ukojenie dla dusz
naszych. Człowiek myśli, że znajdzie ukojenie, kiedy zaspokoi
wszystkie swoje pragnienia i ambicje. Myślimy, że ukojenie
dają wielkie osiągnięcia i sukcesy: sława, chwała i wszelkiego
rodzaju aplauz. Kto osiągnął satysfakcję - ten znalazł ukojenie.
A tymczasem Pan Jezus mówi: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem
łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz
waszych”. Droga do ukojenia to droga łagodności i pokory. I jak
zwykle, On nas zna lepiej, niż my sami siebie. Kto podejmuje się
jakiejkolwiek działalności tylko po to, by odnosić sukcesy i
zdobyć chwałę i sławę, zazwyczaj nigdy nie znajduje ukojenia.
Każda recenzja, każda krytyka odbierze mu resztki wewnętrznego
pokoju, a większe sukcesy współzawodników będą budzić
zazdrość, która bardziej trawi wnętrze człowieka niż kwas
solny. Kto jest pokorny, kto niewiele szuka dla siebie, a wiele chce
ofiarować innym, uwalnia się od tych kwasów i zaburzeń. Nie zazna
ukojenia serce pyszałka i wojownika. Pokój może zagościć tylko w
sercu łagodnym i cichym. Utrudzeni i obciążeni podążajmy do
Jezusa:
„On
dodaje mocy zmęczonemu
i
pomnaża siły omdlałego...
Ci,
co zaufali Panu, odzyskują siły,
otrzymują
skrzydła jak orły”. (Iz
40,29-31)
Tak.
On dodaje mocy. Jeżeli jesteś utrudzony swoim powołaniem,
wspólnotą, samym sobą, wydarzeniami w których ci przyszło pełnić
czyny apostolskie, wtedy przychodź do Boga. Jeżeli spotkasz wśród
bliskich tych, którzy utrudzeni i obciążeni wielu sprawami,
stanęli bezradnie, wtedy ich prowadź do źródła mocy, do Jezusa
Chrystusa. O tym warto pamiętać. Czasem wydaje się, że przyjdzie
wtedy, gdy moje myśli będą promieniste, gorące uczucia, modlitwy
pełne wiary i szczebiotu. Skłonny byłbym nawet odłożyć niektóre
spotkania modlitewne, sakramentalne „na czas lepszy”.
A
jednak Chrystus chce inaczej. Właśnie wtedy, gdy przygniata
wszystko, i obciąża mnie nastrój zły, wtedy mnie zaprasza. W
mądrej bliskości dzieje się coś nowego, co pochodzi wprost z
Boga, co sprawia, że czas nizin, zgnębienia, nie przekreśla celu,
nie zatrzymuje ludzi dobrego posłannictwa. Pozostać w cieniu wtedy,
gdy nie ma sił, to tak, jak schować kwiatek przed deszczem wtedy,
gdy spostrzegamy iż gubi listki.
Chcieć
ratować się w złych chwilach samemu, to być pysznym, i sądzić,
że cokolwiek możemy w sferach, które są z samego założenia
Boże. Jeżeli opustoszała nasza dusza, wtedy nikt poza Bogiem, nie
będzie jej mógł rozjaśnić i napełnić życiem.
Jeżeli
doświadczamy wyjątkowej bezsilności wobec obciążonych tym co
jest, i zgnębionych przewidywaniami tego co będzie, gdy nie
podniesie ich ani słowo, ani obecność, bliskość, modlitwa, wtedy
będę namawiać, żeby podeszli bliżej do Boga, żeby tam zostawali
dłużej, żeby rośli sami przez przepływ Życia, które ich
stworzyło, towarzyszy i sprawia owoce na wieczność.
Czytając to rozważanie pomyślałam sobie o swojej bezsilności kiedyś, kiedy jeszcze internetu nie miałam , gdybym to wtedy widziała, może bym w tę bezsilność nie wpadła....Dlatego też cieszy mnie , że ksiądz nie zrezygnował z pisania, znalazłam i teraz coś dla siebie w tym pisaniu i dzięki ci za to księże:) Mała poprawka -„Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości” (Oz 1,4)to z Oz. 11, 4
OdpowiedzUsuń