On
widząc ich wiarę, rzekł: człowieku odpuszczają ci się grzechy
twoje
(Łk
5,20).
1.
Kiedy jedziemy do Lourdes czy do Częstochowy, czy też do innego
sanktuarium maryjnego przynosimy ze sobą cichą nadzieję, że może
Matka Najświętsza dokona na naszych oczach jakiegoś cudu. Może człowiek
ślepy odzyska wzrok, może kulawy zacznie chodzić, może ktoś
nieuleczalnie chory dostąpi łaski wyzdrowienia. A kiedy nic z tych
rzeczy się nie stanie, wracamy do siebie i stawiamy sobie pytanie:
czy Matka Boża już teraz nie wysłuchuje ludzi, tak jak dawniej to
robiła?
Zapominamy
o jednym: że Ona zawsze nas wysłuchuje, zawsze działa cuda. Z tą
tylko różnicą, że dziś jest więcej cudów natury wewnętrznej,
aniżeli zewnętrznej. Czyż nie jest to cudem, gdy człowiek
niewierzący po przyjściu do Matki Bożej przed Jej obrazem
odzyskuje wiarę: albo człowiek który latami się nie spowiadał,
tchnięty Jej łaską, nagle klęka u kratek konfesjonału, lub ktoś
stojący z dala od Boga, dzięki Matce Najświętsza staje się gorliwym
katolikiem? Myśląc o tym wszystkim przez pryzmat dzisiejszej
Ewangelii, stawiamy sobie pytanie: co jest większym cudem, czy
przywrócenie komuś zdrowia duszy czy ciała? Co jest łatwiej
powiedzieć: odpuszczają
ci się grzechy twoje, czy powiedzieć wstań i chodź? (5,23).
2.
Chrystus staje dziś przed nami, jako ten, który leczy jedno i
drugie. Przez takie postępowanie pragnie przekonać współczesnych
sobie, że naprawdę jest obiecanym Mesjaszem. Współcześnie z Nim
żyjący ludzie, wiedzieli, choćby z lektury proroka Izajasza (por.
dzisiejsze czyt. I), że w czasach mesjańskich ślepi będą
widzieć, chromi chodzić, cierpiący będą uleczeni, a wszyscy
biedni, opuszczeni i poniżeni przeżyją radość nastania nowych
czasów. Idą więc dziś z głęboką wiarą do Jezusa, nie tylko po
radę i pociechę, ale przede wszystkim po konkretną pomoc: idą i
nie zostają zawiedzeni.
Wydaje
się, że dzisiejsza Ewangelia jest kompozycją dwóch epizodów z
życia Jezusa: 1. uzdrowienie paralityka i 2. Jego dyskusji z
faryzeuszami na temat władzy odpuszczania grzechów. Oto te
wydarzenia miały miejsce w różnym czasie, ale św. Łukasz
połączył je celowo, aby udowodnić, że i jedno i drugie jest
uzależnione od wiary człowieka. Chodzi tu zarówno o wiarę chorego
człowieka, jak i o wiarę tej wspólnoty, do której on należy. Do
tego wniosku upoważniają nas słowa samego Chrystusa: a
On widząc wiarę ich rzeki: człowieku, odpuszczają ci się grzechy
twoje.
Chrystus
widział wiarę
ich. Nie
ulega wątpliwości, że wielka była wiara tych, którzy przynieśli
przed Chrystusa chorego paralityka. Ileż musieli po drodze pokonać
trudności, na ileż napotkali przeszkód, z jakimiż borykali się
przeciwnościami, a jednak wszystko pokonali i ostatecznie stanęli
przed samym Chrystusem. Nie odstraszyła ich wielka rzesza, która
otaczała Chrystusa, nie powstrzymały ściany ani powała domu, w
którym On nauczał. Podjęli się skomplikowanego trudu rozebrania
sufitu, a wszystko dlatego, bo posiadali wielką wiarę. I ta wiara
została wynagrodzona. Nie pierwszy raz wiara w moc cudotwórczą
Chrystusa odnosi zwycięstwo. Zwyciężyła ona w prośbie setnika
rzymskiego, samarytańskiej niewiasty, upokorzonego Piotra i innych.
I dziś ta sama wiara rzuca dziesiątki i setki ludzi pod stopy
Chrystusa.
3.
Kiedy dziś rozmyślamy nad uzdrowionym przez Chrystusa paralityka,
szukamy wielu analogii i powiązań do naszego życia. Uświadamiamy
sobie fakt, że paralityk żadną miarą o własnych siłach nie
dostałby się przed oblicze Zbawcy. On potrzebował pomocy drugich.
Dziś jest dużo ludzi, którzy jak ewangeliczny paralityk,
potrzebują tej pomocy, aby ich podprowadzić do Chrystusa. Czy
jesteśmy gotowi do podjęcia się tego apostolskiego czynu?
Przyprowadzić do Chrystusa tych, którzy sami nie mają na tyle
siły, aby się przybliżyć do Niego. Ułatwić dojście do Boga
temu, który je odkłada na późniejsze, może lepsze czy
szczęśliwsze czasy. Pomyśleć o tych, którzy wiele lat stoją z
dala od Boga i nie mają człowieka, który by ich do Niego
przyprowadził.
Oni
potrzebują naszej pomocy. Czas Adwentu to najsposobniejszy czas
udzielania potrzebującym pomocy. Nie myśl zatem tylko o sobie. Nie
chciej być sam szczęśliwym na Święta. Pomyśl o tym, że Boże
Narodzenie to Święta szczególnie ludzi biednych, opuszczonych i
nieszczęśliwych.
Jeśli Chrystus przyszedł na świat, aby właśnie tych ludzi
uwolnić od zła, to tym samym ukazał nam wszystkim właściwą
drogę życia. Nie wahaj się wstąpić na tę drogę. To
najpewniejsza droga, bo wytyczona przez Niego.
Jezus
staje także dziś przed nami jako ten, który odpuszcza grzechy. Nie
znaczy to, że i my mamy grzechy odpuszczać, choć powinniśmy
darować tym, którzy nas obrazili, ale przede wszystkim znaczy to że
mamy sami przygotować się na odpuszczenie grzechów. Faryzeusze nie
dostąpili tego odpuszczenia, bo ani nie przygotowali się, ani nie
nastawiali na nie. Przeciwnie, żyjąc w swoim świecie odgrodzeni od
Boga, skostniali w swoim formalizmie, z dnia na dzień pogłębiali
tylko przepaść między sobą a Bogiem. Adwent ma nam dzisiejszym
ludziom ułatwić zasypać tę przepaść. Ma nas przybliżyć do
Boga. Miejscem tego zbliżenia i pojednania niech będzie konfesjonał
— ołtarz — Eucharystia.
4.
Uczestnicząc dziś we Mszy św. ożywmy w sobie wiarę, że stoimy
bardzo blisko Chrystusa. Tak blisko, jak kiedyś przed wiekami stali
ludzie wierzący w Jego moc cudotwórczą. Stali i doczekali się
łaski, o którą prosili. My też dziś stoimy i wierzymy, że On
dziś dostrzeże nas, uleczy nasze chore dusze, a może i
ciała
oraz weźmie na zawsze pod skrzydła swojej przemożnej opieki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz