grudnia 18, 2022

4. Niedziela Adwentu (A) - Józefa lęki

Ukochani Bracia i Siostry, w IV Niedzielę Adwentu można rozważyć teksty biblijne o narodzeniu Jezusa, ale warto to uczynić w świetle drugoplanowej postaci tego wydarzenia, a mianowicie przez pryzmat św. Józefa, i to w kluczu tego słowa, które kieruje do Niego Anioł: „Nie bój się Józefie". A więc, temat naszej homilii to lęk i Józef z Nazaretu.

Pierwsze czytanie opowiada o królu Achazie i proroku Iza­jaszu. Achaz jest królem Judy i panuje w latach 732-716 przed narodzeniem Chrystusa. Ten fragment Pisma Świętego mówi o Izajaszu, gorliwym proroku, który przychodzi do Achaza i na­pomina go, wręcz namawia, aby zwrócił się do Boga. Jednakże ów król niechlubnie zapisał się w historii Izraela, ponieważ wziął sobie za żonę pogankę i wprowadził do Izraela kult po­gański. Kiedy przychodzi do niego prorok Izajasz, zachęca go do nawrócenia, do tego, aby zwrócił się do Jahwe i Jego poprosił o pomoc. Achaz odrzuca tę prośbę i zwraca się do Asyryjczyków.i wiemy, jak to się dalej potoczyło. Ostatecznie, stał się wasalem króla Asyrii.

Izajasz wypowiada słynne proroctwo mesjańskie: „Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel", do którego odwołuje się dziś Mateusz. Właśnie te słowa usłyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Em­manuel, to znaczy «Bóg z nami»". Mimo że często nie prosimy i nie zapraszamy Boga do naszego życia, On przychodzi i staje się Bogiem z nami. Jest zawsze z nami, bo jednym z piękniej­szych imion Boga chrześcijan jest wierność. I to proroctwo, wypowiedziane przez Izajasza w VIII wieku przed narodzeniem Chrystusa, zapisuje Mateusz.

Ewangelia przedstawia nam najpierw sytuację Józefa, który jest po zaręczynach z Maryją. W prawie żydowskim obowiązy­wały zaręczyny, które trwały rok czasu, były takim rokiem pró­by wierności, w tym czasie narzeczona dalej mieszkała w domu swojego ojca i podobnie było z Józefem i Maryją. Józef był zaręczony z Maryją i oto spostrzega, że w czasie tych zaręczyn Maryja staje się brzemienna. Nie wie, co robić, bo jedyna rzecz, której jest pewien, to ta, że nie jest ojcem tego dziecka. Według prawa rzymskiego, powinien taką sytuację zgłosić prawodaw­stwu żydowskiemu, czyli powiadomić kapłanów, żeby Mary­ja - która zaszła w ciążę poza związkiem małżeńskim - została napiętnowana.

Józef jest w szalonej rozterce, i oto ma sen, w czasie którego objawia mu się Anioł i mówi do niego tak: „Józefie, synu Da­wida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki". Można tu wspomnieć o lęku w naszym życiu. Często pojawiają się sy­tuacje związane z lękiem, strachem albo bojaźnią Bożą. Co to jest strach? Co to jest lęk? Co to jest bojaźń Boża? Strach jest obawą, która ma konkretną przyczynę, na przykład: ktoś leci samolotem, silniki odmówiły posłuszeństwa, kapitan infor­muje, co się stało, za chwilę nastąpi katastrofa. Jest konkret­na przyczyna tego strachu, może on paraliżować. Strach ma konkretny bodziec, włączający nasz układ nerwowy i ogarnia­jący naszą psychikę. Mówimy na przykład, że ktoś poci się ze strachu, albo ktoś stał się blady ze strachu. Lęk natomiast ma całkiem inną naturę. Wlęku mamy jakąś obawę, jakiś niepokój, kiedy nie znamy nawet przyczyny, na przykład jest lęk przed wojną, lęk przed głodem, lęk przed chorobą - ludzie nawet nie wiedzą często przed jaką, ale jest lęk przed chorobą. Lęk jest przed czymś nieznanym; wprowadza nas w taką paradoksalną sytuację, że my boimy się czegoś, ale nie za bardzo wiemy cze­go. Mówimy nawet, że ktoś lęka się własnego cienia. Tak więc, czym innym jest strach, czym innym jest lęk, a czym innym jest bojaźń Boża. Kiedy słyszymy pojęcie bojaźń Boża, to myślimy zamiennie albo o jakimś strachu przed Bogiem, albo o jakimś lęku. Zupełnie jednak nie o to chodzi. Bojaźń Boża właściwie rozumiana nie jest lękiem przed Bogiem, my nie mamy się Boga bać. Bojaźń Boża to obawa, aby nie utracić Boga czy też Go obra­zić! Psalm 112 powiada nam tak: „a bojaźń Boża początkiem mądrości". Otóż bojaźń Boża, tak jak rozumie to Pismo Święte, to pewien strach, ale strach żeby nie utracić Boga, a nie strach przed Bogiem.

I właśnie taką bojaźń Boga pokazuje św. Józef. On nie ro­zumie tej sytuacji, bo oto jest zaręczony z kobietą, niedługo ma być ślub i okazuje się, że Ona jest w ciąży. Jak on musiał to przeżywać! Maryja milczy, nie chce mu powiedzieć, bo z Ducha Świętego jest to, co jest w Niej, to, co się poczęło. I on, Józef, postanawia w całej swojej szlachetności i prawości po prostu oddalić się od Niej potajemnie, zostawić tę sytuację, której nie pojmuje, ani Maryi nie denuncjuje, ani nie wchodzi w roztrzą­sanie tej kwestii, bo to go przerasta. Ale ma przede wszystkim w sercu tę bojaźń Bożą, czyli On się boi, aby ze swoim porząd­kiem ludzkiego myślenia nie wszedł w sprawy Boże. Chce, aby rzeczywistość Boża istniała na pierwszym miejscu, i to jest ten strach, czy lęk, który ogarnia jego serce. I przychodzi do niego Anioł i mówi: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło"...

Achaz, który jest zaprzeczeniem postaci św. Józefa, lękał się wprowadzić Boga w swoje życie i w życie swojego narodu, zwrócił się do bożków. Nieprzypadkowo liturgia Kościoła sta­wia nam dziś przed oczami właśnie taką drugoplanową, ale jednocześnie niezwykłą postać, jaką jest św. Józef. Chodzi o to, abyśmy i my utożsamiali się ze św. Józefem. W okresie poprze­dzającym Boże Narodzenie, rozgrywa się wielki dramat w sercu tego mężczyzny. Boże Narodzenie jako piękna uroczystość po­wiązana nade wszystko z delikatnością, czułością, subtelnością, jakby unika tematu św. Józefa. Z jego osobą wchodzimy jed­nak w całą rzeczywistość Betlejem. Wolimy idyllę niż realność. Prawdziwe Betlejem powiązane jest z cierpieniem, zmaganiem, wyrzeczeniem, szukaniem woli Bożej. Jak tego brak w naszych rodzinach, w naszym życiu osobistym, społecznym i zawodo­wym. Jak św. Józef w duchu zawierzenia, w duchu tego właśnie timor Dei, tak i my powinniśmy się bać, żeby nie utracić Boga. Odkryć prawdziwą tajemnicę Bożego Narodzenia, oznacza za­prosić Maryję i Józefa. Wtedy Bóg będzie rzeczywiście z nami, wtedy spełni się Izajaszowi obietnica, że to, co się narodzi, będzie miało imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami.

Zatrzymujemy się, niestety, tylko na poziomie choinki, bom­bek, może prezentów, może paru kolęd, śpiewanych nawet nie przez nas samych, tylko puszczanych z telewizora czy innych elektronicznych odtwarzaczy. I tak naprawdę to boimy się, żeby w naszym życiu zaszło takie realne Boże Narodzenie. Chcemy Bożego Narodzenia, ale nie tego, które jest związane z Józefem, Maryją i z Jezusem, lecz ludzkich świąt, nie Bożych. Nie można żyć całe życie w iluzji i bawić się tylko w kolorowe świecidełka, to nie o to chodzi, chrześcijaństwo nie jest ideą, nie jest teorią, ale jest egzystencją do bólu i do krwi.

W kościele Mariackim w Gdańsku znajduje się piękna figura Matki Bożej wyrzeźbiona w drewnie. Nazywana jest Piękną Panią. Gdańszczanie wiążą z tą figurą legendę, wywodzącą się z odle­głego średniowiecza, kiedy jeden z obywateli Gdańska został skazany niewinnie na śmierć. Oczywiście on obstawał przy tym, że jest niewinny, ale nie mógł tego udowodnić. Rajcowie miejscy wydali zatem na niego wyrok skazujący. Zgodnie ze zwyczajem, zapytano go o jego ostatnie życzenie. Odpowiedział, że owszem, ma ostatnie życzenie. Poprosił o duży kawałek drewna i dłuta. Siedząc w celi, czekając na wykonanie wyroku śmierci, wyrzeźbił właśnie tę piękną figurę Matki Bożej. Kiedy rajcowie miejscy zobaczyli tę figurę, jaka jest piękna, stwierdzili, że ktoś, kto wy­rzeźbił coś tak doskonałego, nie może być oprawcą i złoczyńcą. Darowali mu życie i wypuścili go na wolność.

W tę IV Niedzielę Adwentu, przed Wigilią, którą będziemy jutro obchodzili w kręgu swoich rodzin, idźmy śladami Józefa i weźmy Maryję do siebie. Tę Maryję, którą odrzuca świat, dla której miejsce będzie tylko w stajni między bydlętami. Bo jeśli weźmiemy Maryję do siebie, tę brzemienną, to Boże Narodze­nie dokona się w naszym życiu, to może nam będzie darowana kara śmierci, to może zmieni się coś w nas! I nie lękajmy się, bo Anioł, który przyszedł do Józefa, przychodzi również do nas, do każdego z nas. Ten Anioł mówi do nas: Marku, Piotrze, Krzysztofie, nie lękaj się, nie lękaj się wziąć do siebie Maryi, bo z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger