Pojawiają
się nagle wzbudzając zaciekawienie egzotycznym strojem i
niezrozumiałą mową. Nie znają miejscowych obyczajów, pieśni,
potraw. Gdy wędrują ulicami miasta, towarzyszy im ciekawość i
komentarze gapiów oraz odrobina strachu, bo wraz z nimi przybywa
daleki świat – nieznany, inny, różny od naszego domu i
najbliższych okolic, które zdążyliśmy już obłaskawić i uznać
za bezpieczne. Dlatego czasami ich obecność wzbudza agresję.
Podświadomie przypisujemy im, zupełnie niesłusznie, że chcą
zburzyć naszą małą harmonię, że przynosząc ze sobą inność,
chcą ją nam narzucić, by zawładnąć naszą codziennością. Tym
bardziej, jeśli sami nie jesteśmy pewni naszej wartości.
Ewangelia
dzisiejsza to historia takich dziwnych nieznajomych, których nazwano
Magami ze Wschodu, by podkreślić ich tajemnicze i niezrozumiałe
pojawienie się w Betlejem. Nie wiemy o nich bowiem prawie nic. Nie
wiemy kim byli, ilu ich było i skąd przywędrowali. Tradycja,
poparta twórczością artystów chcących wypełnić tę niepokojącą
pustkę, mówi nam, że było ich trzech, że byli uczonymi królami
i nosili imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. Jedyną jednak pewną
rzeczą, którą możemy wywnioskować z Ewangelii, jest fakt, że
nie byli Hebrajczykami. A więc – dziwni obcokrajowcy, o odmiennym
być może kolorze skóry i astronomicznych zainteresowaniach, którzy
szukają w Jerozolimie i Betlejem nowo narodzonego króla
żydowskiego, aby „oddać mu pokłon” (Mt 2,2).
Pamiątka
tej wizyty obchodzona od wieków w Kościele, nosi nazwę Epifanii,
to znaczy Objawienia. Jak mówi kolekta dzisiejszej Mszy Św.: sam
Bóg był tym, który „w dniu dzisiejszym za przewodem gwiazdy
objawił Jednorodzonego Syna swojego poganom”. Za pogan Izraelici
uważali wszystkie inna narody ziemi, by odróżnić i podkreślić
swoje wybranie przez Boga. Pierwszy raz, już na początku
ewangelicznego przewiania, Bóg odsłania wielką prawdę: ową
„tajemnicę”, jak ją nazywa św. Paweł, zakrytą do tej pory
tak przed Żydami, jak i poganami, mianowicie, że Jezus Chrystus
jest jedynym zbawicielem wszystkich ludzi. Z jednej strony Jezus
postrzegany jest jako „król żydowski”, Mesjasz, potomek Dawida,
narodzony w Betlejem, zgodnie z zapowiedzią proroka
Micheasza. Z drugiej strony jest On takie „zbawieniem, które
Bóg przygotował wobec wszystkich narodów”, jak to przepowie
sędziwy Symeon, oraz „światłem na oświecenie pogan” (por.
Łk 2,29-32). Jest to chyba najważniejsze przesłanie dzisiejszej
uroczystości, którą świętujemy jako dopełnienie uroczystości
Bożego Narodzenia. Jezus nie przyszedł tylko do niektórych
wybranych, On stał się Zbawcą wszystkich. Nie jest wyłączną
własnością jakiegoś jednego narodu. Jest jedynym, dzięki któremu
wszyscy ludzie mogą stać się „współczłonkami Ciała, i
współuczestnikami obietnicy” (Ef 3,6) życia wiecznego.
Objawiając całemu światu osobę Jezusa Chrystusa, Bóg objawia
jednocześnie swój plan zbawczy: „pragnie, by wszyscy ludzie
zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. Albowiem jeden jest
Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek,
Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich
jako świadectwo we właściwym czasie” (1 Tm 2,4–6).
Oto
dlaczego Kościół – wspólnota wierzących w Chrystusa – nosi
nazwę katolickiego, to znaczy powszechnego. Ze swojej natury Kościół
jest otwarty na wszystkie narody i konsekwentnie tworzą go –
szczególnie widać to współcześnie – ludzie wszystkich ras,
języków, kolorów skóry i narodów. Przezwyciężają oni wszelkie
podziały polityczne i kulturowe, bo przecież „nie ma już
różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich”
(Rz 10,12). Oto dlaczego Kościół, jak naucza Sobór Watykański
II, „jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i
narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego
rodzaju ludzkiego” (Lumen Gentium 1).
Dzisiejsza
uroczystość może być dla nas zaproszeniem do przezwyciężenia
każdej formy ksenofobii, nacjonalizmów, rasizmu. Może być zachętą
do wyjścia z zamkniętego kręgu egoizmu i pychy, które każą nam
postrzegać siebie jako centrum świata. Jest wezwaniem do
ukształtowania w sobie otwartości na inne wymiary życia, jest
wezwaniem do solidarności i okazywania braterstwa bez irracjonalnych
uprzedzeń. Jest prośbą o okazywanie szacunku każdej osobie i
różnym kulturom.
Moi
Drodzy!
Podróż
mędrców pogańskich do żłóbka trwa. Świadomie, lub mniej
świadomie szukają Chrystusa i już przez to są współdziedzicami,
współczłonkami i współuczestnikami obietnicy. Chrześcijanie o
tym "współ" muszą pamiętać.
Trzej
królowie, cudzoziemcy, wędrują codziennie obok nas, mijają nas na
ulicach naszych miast. Czy znajdą wśród nas nowonarodzonego
Zbawcę, czy odnajdą prawdę, by oddać jej pokłon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz