Z
Ewangelii według Świętego Mateusza
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Słyszeliście, że powiedziano: „Oko za oko i ząb za ząb”. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu: lecz jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię ktoś, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski». (Mt 5,38-48)
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Słyszeliście, że powiedziano: „Oko za oko i ząb za ząb”. A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu: lecz jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię ktoś, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski». (Mt 5,38-48)
KOMENTARZ
DO EWANGELII
Zwieszamy
z zakłopotaniem głowy, choć słowa i tak znaczą to co znaczą.
Ewangelia mówi rozbrajająco prosto. Jej słów nie da się w żaden
sposób podretuszować. Demaskuje bezlitośnie. Komu przypisać
trudne słowo? Z kim porównać bohaterów Jezusowych zwierzeń?
Wszyscy nasi "oni" muszą nagle zostać gdzieś z boku.
Marnotrawni sąsiedzi, przyjacielscy faryzeusze i celnicy z
naprzeciwka odchodzą w cień.
Bezbronna
samotność. Mistrz przemawia jednak przenikliwie. „Czyż
i celnicy tego nie czynią? [...] Czyż i poganie tego nie czynią?”
(Mt
5,46-47). Na myśl nam nawet nie przyjdzie, by obruszyć się na
te gorzko brzmiące porównania. Tak niewiele w nas dumy świętego
Izraela. Realizm Chrystusowego dokumentu. Coś nas trzyma w napięciu
godnym uważnego widza. Czyżby strach, by nie powiedział za dużo?
Historia
świata odmierzana trzaskiem pogardliwych uderzeń prosto w twarz.
Sprawiedliwe i porywcze, nerwowe i perfidnie dopracowane w każdym
calu... Nie mamy sił, by za każdym razem coś wkładać do
wyciągniętej ręki. Tyle razy oszukani. Jak tu nie być
podejrzliwym? Zresztą podejrzliwość to czy tylko zwyczajna
roztropność? Ileż razy można przebaczyć? To nie jest wcale
wychowawcze dawać do zrozumienia, że i tak wszystko skończy
się jednakowo pomyślnie. Nadstawiany policzek stał się
przysłowiową chrześcijańską naiwnością. Przedzieramy się
więc zaułkiem Jezusowej „poezji”. Jak ją podejść, by
nie stanąć po przeciwnej Mu stronie? Adwokaci własnych spraw
nie lubią, gdy ktoś niszczy im cenną wizję świata. Tymczasem Pan
nie ma srogiego wyrazu twarzy Nawet jeśli smutek nie pozwala Mu na
pobłażliwy uśmiech. Z uporem pustynnego echa powtarza
"słyszeliście,
że powiedziano..., a Ja wam powiadam..." (zob.
Mt 5,21.27.33.38.43). Burzy nasze przyzwyczajenia. Jakoś trudno
odpowiedzieć, że: „wszyscy tak mówią, ale robią zupełnie coś
innego. Jemu nie można nic wykrzyczeć prosto w twarz. Byłoby
zwyczajnie głupio. Bo to przecież nie tylko słońce i deszcz na
sprawiedliwych i niesprawiedliwych...” Litania grzechów znana na
pamięć od lat, pewnie lepiej od tej loretańskiej. Naiwne formułki
żalu za grzechy. „Moja bardzo wielka wina” klepane z
niedowierzaniem. Nieustanne „przepraszam”, bez którego nie da
się żyć. Nawet jeśli już od dawna nie płaczemy prawdziwymi
łzami, każdy po swojemu czeka na zbawienne: „idź
i nie grzesz więcej”
(por. J 5,14; 8,11). I kto, jeśli nie On, wierzy, że to naprawdę
jest możliwe?
Zaproszeni
do szalonej nadziei, że można zmienić świat w bardziej
przyjacielski... Przeczuwamy, że słowa Pana są nie tylko wzniosłe.
Codziennemu wyrachowaniu potrzeba nieco szczodrobliwej naiwności
dobrego Ojca, „ponieważ
On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On
zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt
5,45b). I choć Paweł apostoł nie śpiewa hymnu o miłości
naiwnej, to jednak ta, która "wszystkiemu
wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję [...]” -
jest przecież najzwyczajniej na świecie przez wielu uznawana za
głupią. „Jeśli
ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech
się stanie głupim, by posiadł mądrość” (1
Kor 3,18b). Stać się głupim. Miłować bliźniego jak siebie
samego. Dać mu ten sam kredyt zaufania, co sobie. Przerzucić całą
przebiegłość usprawiedliwiania na nieprzyjaciół. Jezusowym
ostatnim tchnieniem tłumaczyć Ojcu, że oni naprawdę „nie
wiedzą, co czynią” (Łk
23,34). Znamy przecież tę pewność z własnego doświadczenia.
Być
synem Ojca, który jest w niebie. Pan wskazuje nam źródło
"błogosławionej głupoty". Dzieci są podobne do swoich
rodziców. Noszą na sobie piętno domowej atmosfery. Szczególnie,
gdy są małe, chętnie naśladują słowa i gesty domowników.
Atmosfera zaufania. Doświadczenie miłości, która nie grymasi. On
kocha nas jednakowo podczas deszczu i gdy świeci słońce. Ojciec
kocha nie żywiąc w sercu nienawiści czy urazy. Obca jest Mu
przebiegła sprawiedliwość mędrców tego świata. Postanowił być
jednakowy dla wszystkich. Zawsze lepszy niż oczekujemy. Cierpliwszy
niż według naszych najśmielszych obliczeń być powinien.
Teraz
dopiero możemy powrócić do smutnej prawdy braterskiego
upomnienia z pierwszego czytania. „Będziesz
upominał bliźniego, abyś nie zaciągnąć winy z jego powodu”
(Kpł
19,17b). Milczeć, widząc cudze grzechy... Nie do takiej łagodności
wzywa nas Mistrz. On, który tępił wszelką obłudę, jest
sprawiedliwy aż po krzyż. Upomina, nadstawiając drugi policzek.
Bity podczas ostatniej nocy, nie zawahał się powiedzieć prawdy:
„Jeżeli
źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to
dlaczego Mnie bijesz?” (J
18,23).
Spuszczone
głowy słuchaczy Dobrej Nowiny. Dobra - nie znaczy nigdy łatwa.
Bóg nie zmienia cen jak sprzedawcy. I choć u Niego się kupuje bez
pieniędzy, to owo "darmo" ma gorzką cenę pokory. A
jednak nie zaprosił nas tu, by pognębić i tak zmęczonych już
świadomością własnej klęski. Może inaczej zabrzmią więc
dzisiejsze zaproszenia do ofiarnej uczty. Podniesiemy choć na chwilę
nasze oczy, by nabrać apetytu na samego Boga. Chleb jak słoneczna
monstrancja i krwawy deszcz wina są nadzieją na naszą
eucharystyczną przemianę. Zawsze tak samo, bo i On ten sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz