Ukochane
Siostry i Bracia!
W
naszej życiowej wędrówce, która dla człowieka wierzącego jest
drogą wiary, doszliśmy do siódmej niedzieli zwykłej.
Dzisiejsza
niedziela – jak każda inna – jest wspaniałą okazją do
refleksji nad Słowem Bożym i do spotkania z Panem. Ostatnie dni
karnawału człowiek wiary przeżywać powinien ze świadomością
tych prawd, które przekazuje nam Pan w swoim Słowie! To Jego Słowo
nie chce nas blokować, ma natomiast nam pomóc w nadaniu naszej
zabawie, przeróżnym formom życia kulturalnego, godnego człowieka
kształtu. Człowiek wierzący powinien apostołować także stylem
zabawy, kulturą zabawy. Skorzysta on sam, ubogaci innych. Kochani,
zechciejcie o tym pamiętać.
Siostry
i Bracia, przejdźmy po tym wstępie do refleksji nad liturgią słowa
siódmej niedzieli zwykłej. Myślę, że nie przesadzę, jeśli
powiem, iż dotyka ona absolutnie samej istoty chrześcijaństwa.
Zarówno teologicznego, jak i moralnego aspektu wiary i religii
naszej.
W
Ewangelii świętej, już czwartą z rzędu niedzielę, wsłuchujemy
się w Chrystusowe Kazanie na Górze, którego fragment dzisiaj
usłyszeliśmy. Przypomnijmy syntetycznie treści: błogosławieństwa
– autoportret Chrystusa; uczniowie Chrystusa solą ziemi i światłem
świata; uwewnętrznienie prawa, napełnienie go duchem. A dzisiaj?
Dzisiejsza
Ewangelia siódmej niedzieli zwykłej stanowi kontynuację tych
przedziwnych "antytez" Chrystusowych, wyrażonych w
słowach: „Powiedziano wam..., a Ja wam powiadam”.
Chrystusowi nie chodziło o zerwanie z nauką Starego
Testamentu. Chodziło raczej o uwewnętrznienie, pogłębienie jej.
Poprzednia niedziela przyniosła nam cztery "antytezy"
Kazania na Górze. Dzisiejsza – ostatnie dwie: „powiedziano: "oko
za oko i ząb za ząb”. A Ja wam powiadam: nie stawiajcie oporu
złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i
drugi".” ... powiedziano: będziesz miłował swego bliźniego,
a nieprzyjaciela będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: miłujcie
waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was
prześladują".
Ostatnie
zdanie jest niewątpliwie punktem kulminacyjnym zeszłoniedzielnej i
dzisiejszej Ewangelii. Słowa proste i zrozumiałe, słowa
jednoznaczne, wyraziste. Zarazem jednak słowa przerażające w
stawianym wymaganiu. Dla niektórych ludzi zapewne słowa szokujące.
Jak
to? Mam miłować wroga? Temu, który mnie rani, mam życzyć i
czynić dobrze? Przecież on tak okazaną miłość odczyta za
słabość i wyrządzi mi kolejną, jeszcze większą krzywdę. A
może Jezus mówił tylko w przenośni? Zaiste, trudna jest ta nauka,
któż jej zdoła słuchać? Tym bardziej, któż ją zdoła
wprowadzić w życie? Któż?
Zapewne
są ludzie, którzy tak właśnie podchodzą do dzisiejszej
Ewangelii.
Bracia
i Siostry. Chrystus nie mówił w przenośni. Chrystus w tych jasnych
słowach wyraził prawdę o Bogu i o człowieku, wskazał zasadę
życia wypływającego z wiary: miłuj, miłuj nieprzyjaciół, módl
się za tych, którzy ci źle czynią.
Miłować
to znaczy pragnąć dobra dla drugiego człowieka. Nie tylko pragnąć,
ale i czynić to dobro. Kimkolwiek ten drugi człowiek byłby,
cokolwiek ten drugi człowiek czyniłby.
Pierwszym,
który stosował i stosuje tę zasadę jest sam Bóg. Chrystus umarł
z miłości do nas, gdy byliśmy jeszcze nieprzyjaciółmi -
przypomina św. Paweł w Liście do Rzymian (5,10).
Podobnie
ma czynić człowiek wiary. Ma miłować drugiego nie ze względu na
jego uczynki, lecz ze względu na to, że jest człowiekiem: bratem,
siostrą, bliźnim. Z codziennego życia wiemy, że nie jest to
łatwe. Wymaga cnoty panowania nad namiętnościami, złością,
zapalczywością, wymaga cnoty przebaczenia - na wzór Boga, który
codziennie nam wybacza. Niewątpliwie taka postawa łączy się
z cierpieniem, krzyżem. Jest to jednak jedyna, prawdziwie godna
ucznia Chrystusowego, droga życia. Jest to po prostu droga
naśladowania Chrystusa.
Czy
jesteśmy w stanie sprostać takim wymaganiom Chrystusowym? Dla
człowieka to niemożliwe, lecz nie dla Boga! Dla Boga wszystko jest
możliwe. Możliwe jest też to, aby tak przemienił mocą swoją
serce człowieka, by był on w stanie wejść na drogę naśladowania
Boga - miłować każdego, także nieprzyjaciół, stając się tym
samym prawdziwie synem Boga Ojca. Ewangelia mówi: miłując waszych
nieprzyjaciół, modląc się za tych, którzy was prześladują
"będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie, ponieważ
On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On
zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych".
Miłować
to znaczy pragnąć dobra dla każdego człowieka, ze względu na to,
że jest człowiekiem. Bez względu na to, co on czyni.
Kiedy
czytam dzisiejszą Ewangelię, dochodzę do niezbitego
przeświadczenia, że najważniejszym testem wierności Kościoła
Chrystusowi jest jego postawa wobec środowisk mu wrogich, zadających
mu rany, względem niego niesprawiedliwych.To samo odnosi się do
poszczególnych katolików: stosunek do wrogów jest najważniejszym
kryterium autentyczności wiary. Wynika to ze słów Chrystusa,
który mówi: "Jeśli... miłujecie tych, którzy was miłują,
cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?
I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego
czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?"
Miłość,
szczególnie miłość nieprzyjaciół, staje się wyróżnikiem,
najważniejszą cechą Chrystusowego ucznia.
Wyczuwam,
choć także obserwuję, że przeciętny człowiek, katolik, z
oporami słucha tych słów, z tym większymi oporami stosuje je w
szarym, codziennym życiu. Jedną z przyczyn jest tzw. realizm,
znajomość życia, rzekoma mądrość i doświadczenie życia. Ono
właśnie nieraz utrudnia człowiekowi wiary przyjęcie tych słów
pełnym sercem i zamianę ich na czyny.
Zaiste,
jakże wielką wskazówką w rozwiązaniu tej kwestii są słowa
zawarte w drugim czytaniu: "Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli
ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech
się stanie głupim, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego
świata jest głupstwem u Boga". Nieco wcześniej, w tym samym
Pierwszym Liście do Koryntian, św. Paweł powiedział: "Nauka
bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą
Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia". Bogu
spodobało się zbawić człowieka przez "głupstwo"
krzyża. Wiemy, że nie był to tylko materialny krzyż. Był to
krzyż duchowy. Krzyż odrzucenia, niewdzięczności. Krzyż
naigrawania się z miłości Boga. Takie choroby człowieka i
ludzkości Bóg mógł uleczyć tylko jeszcze większą miłością,
to jest faktem Syna Bożego, wcielonego i umęczonego.
Chrystus
zbawił człowieka nie ze względu na jego dobrą wolę, tym mniej na
sprawiedliwość jego. Chrystus zbawił człowieka, który okazywał
Bogu wrogość. Zbawił, to jest ofiarował największe dobro. Okazał
największą miłość.
Zaiste,
dzieło zbawcze Jezusa Chrystusa jest konkretną realizacją
przykazania miłości nieprzyjaciół. Uczniowie Chrystusa mają
czynić podobnie!
Powraca
pytanie: czy są w stanie to czynić? Mamy przykłady postaw
niektórych chrześcijan, którzy wiernie naśladowali swego Mistrza,
wielu świętych, szczególnie męczenników, poczynając od
pierwszego męczennika św. Szczepana.
Jednak
można i trzeba powiedzieć, bez obawy pomyłki, że większość
chrześcijan, katolików - większość z nas - ma olbrzymie
trudności ze stosowaniem wskazania Chrystusowego o miłowaniu
nieprzyjaciół. Wydaje się nam, że wykracza to poza nasze
możliwości, nie przynosi owoców. W związku z tym, co mamy czynić?
Odpowiedź znajdujemy na płaszczyźnie wiary: trzeba bardziej
zaufać temu, co boskie, niż temu, co ludzkie. Trzeba zacząć
bardziej liczyć na Boże, nadprzyrodzone, niż na ludzkie, doczesne
siły. Trzeba bardziej zjednoczyć się z Chrystusem przez życie
sakramentalne, modlitwę, uczynki miłosierdzia. Wtedy człowiek
uzyska mądrość i siłę do realizacji nauki o miłości
nieprzyjaciół.
Drogie
Siostry i Bracia,
Kiedy
czytamy tę właśnie Ewangelię, wyraźnie dostrzegamy, że stanowi
ona dla nas konkretne zadanie! Wszystkie modlitwy, rekolekcje,
skupienia, wyrzeczenia mają nas przybliżyć do Chrystusowego
ideału. Nie jest on utopią. Zaświadczył o tym sam Pan Jezus i
wielu Jego uczniów. Do dawania tego świadectwa wezwani jesteśmy
także my, ludzie ochrzczeni, bierzmowani, przyjmujący Najświętszy
Sakrament, konsekrowani.
Módlmy
się, by ta niedziela, by to nasze spotkanie ze słowem Bożym oraz z
Jezusem w Eucharystii, utwierdziły w nas postawę miłości każdego
człowieka ze względu na to, że jest osobą. Byśmy coraz
liczniejsi – umieli pragnąć dobra dla wszystkich. Byśmy
uwierzyli, że miłość ma największą moc uzdrawiania człowieka.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz