Grupa
pielgrzymów, wędrując po Ziemi świętej, dotarła do Jerycha. To
tutaj znalazł Pan Jezus Zacheusza, ukrytego na drzewie sykomory;
tutaj Bartymeusz zostawił swój płaszcz, przestał żebrać i
poszedł za Tym, który spełnił jego największą prośbę.
Szedł za Jezusem, podziwiając świat widziany po raz pierwszy.
My
też rozglądamy się po zielonym Jerycho, słuchając
ewangelicznego opowiadania o wydarzeniach, które się tutaj
dokonały. Potem idziemy na teren wykopalisk archeologicznych,
gdzie uczeni odnajdują resztki budowli sprzed wielu wieków. Stojąc
na brzegu głębokiego wykopu, przewodnik wyciąga rękę w kierunku
południowo-zachodnim: „Proszę spojrzeć – stąd widać bardzo
dobrze górę kuszenia, to tam, według tradycji, Pan Jezus przeżywał
swą wielką próbę. Był głodny po długim poście i słyszał
propozycję, by kamienie zamienił w chleb”.
Słońce
prażyło bez litości, choć to był już październik. Cała grupa
odeszła szukać cienia i podziwiać bogaictwo owoców na
straganach. Zostałem sam i patrzyłem tam, gdzie Pan Jezus
spotkał się z kusicielem. Skalista góra, dominująca nad pustynią
judzką. Kamienie i piasek, żadnej roślinki – pustka.
W
chwilach wielkich decyzji człowiek zawsze jest sam. On też; sam
musiał podjąć decyzję, jaką drogą pójść, by spełnić swe
posłannictwo. Odrzucił łatwiznę sytości, nadzwyczajnej
interwencji Bożej, panowania ziemskiego. Pozostał sobą;
został bowiem posłany, aby służyć, a nie panować; tworzyć
królestwo Boże na tej ziemi, ale nie z tego świata. I ta decyzja
świadoma została potwierdzona tutaj. Żadnego śladu
upamiętnienia tego wydarzenia, miejsce to zionie pustką – jak
wtedy...
Wielu
pisarzy kościelnych, i starszych i współczesnych, rozważało
to zdarzenie. Spotkać się można w literaturze religijnej z
niepokojem dlaczego tak się stało, że Jezus był kuszony, że
pozwolił szatanowi na takie sugestie. Sami, być może, też tak
myślimy. Jest w tym świadome lub podświadome przekonanie, że
już
sama pokusa jest czymś złym. I z własnego doświadczenia wiemy, że
przeżywając jakieś fantasmagorie, wizje, grzeszne propozycje,
czujemy niepokój, choć do grzechu nie doszło; prawda została
uratowana, uczciwość nienaruszona. Dlaczego więc uczucie lęku, że
stało się coś niedobrego? Przecież jesteśmy silniejsi mocą
dokonanego wyboru, jeszcze raz zwycięsko wychodząc z próby. I może
to przede wszystkim trzeba dostrzec w pokusie, że jest ona
sprawdzeniem, próbą jak jest naprawdę. A to ciągle jest przed
nami, czasem nawet sami tego pragniemy... Świadomie wystawiamy
się na sytuacje trudne. Gdy się pytamy, po coś to zrobił,
przecież to było niepotrzebne, narażałeś swoje życie?
Słyszymy wtedy: chciałem się sprawdzić, czy mnie na to stać.
Czy potrafię na przykład wejść na szczyt tą ścianą, która
jest bardzo trudna do pokonania. Czy mogę podjąć się zadania,
które dla innych było niemożliwe.
Nie
trzeba się więc dziwić, że w przeżyciu religijnym będzie też
czas próby, czas kuszenia. Może ono pochodzić od nas samych, z
własnej wyobraźni, fantazji, pomysłów. Mogą też inni ludzie
stwarzać okoliczności, które stawiają nas wobec konieczności
wyboru. Mogą wreszcie pochodzić te sugestie od złego ducha,
który będąc istotą inteligentną, doskonale potrafi swoje
propozycje przedstawić w korzystnym świetle.
Ze
sobą samym potrafię się dogadać, z drugim człowiekiem trudniej;
spróbuję znaleźć argumenty, wykluczona jest natomiast dyskusja z
tym, który zdecydowanie zajął postawę: „Nie będę służył”...
Pomyślmy: ani jedna propozycja podsunięta Chrystusom wi przez złego
ducha nie była pozornie zła. Cóż w tym złego, żeby kamienie
zamienić w chleb. Albo zaufać Bogu tak mocno, by skoczyć w
przepaść; albo oddać pokłon. Tylko jeden raz... Trudno uzasadniać
po ludzku, że to nie ma sensu. Ależ tak, to bardzo sensowne. A Pan
Jezus, odpowiadając nie ludzkich używa środków myślenia.
Posługuje się argumentacją nie swoją, ale cytuje Pismo Św.,
korzysta z pomocy słowa Bożego – modli się. Za każdym razem tak
samo: Napisane jest: „Nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt
4, 4). Napisane jest także: „Nie będziesz wystawiał na próbę
Pana, Boga swego” (Mt 4, 7). Jest bowiem napisane: „Panu, Bogu
swemu, będziesz oddawał pokłon” (Mt 4, 10). Te słowa były
pisane w Księdze Powtórzonego Prawa, w Księdze Psalmów. I Jezus
użył ich jako jedynego argumentu. Jakież to pouczenie dla
nas, jaka lekcja przestrogi.
Jeśli
sam Zbawiciel, którego ludzie podziwiali za jego mądrość, którego
nie mogli uwikłać w dyskusjach podstępnych wytrawni faryzeusze i
saduceusze, w chwili próby nie wypowiada się swoimi słowami,
lecz sięga po cytat biblijny – to nie miejmy wątpliwości. Z
szatanem dyskusji nie ma. Chwila wahania – jest już przegraną.
Tak obrazowo, ale z głębią psychologicznej prawdy, pokazuje to
Księga Rodzaju, „odtwarzając” rozmowę węża – kusiciela z
niewiastą: „Czy to prawda, że Bóg powiedział: nie jedzcie
owoców ze wszystkich drzew?” (Rdz 3, 1). Oczywiście, nieprawda.
Trzeba wyjaśnić, rozmówka się rozwija. Do kłamstwa dodaje się
nowe kłamstwo – zawsze coś z tego zostaje. I dopiero wtedy
niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że
jest ono rozkoszą dla oczu, że owoce tego drzewa nadają się do
zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc. A przebiegły wąż
nawet nie powiedział: zerwij! Nie potrzebował mówić, poddał
myśl, która, przyjęta, rozwinęła się zasugerowanym torem.
Nie darmo mądrość ludowa ostrzega: „Podaj diabłu palec –
chwyci cię za rękę”...
Bracia
i siostry! Takie myśli rozważamy w pierwszą niedzielę Wielkiego
Postu, który prowadzić nas będzie do pełnego przeżycia tajemnicy
paschalnej, to jest zbawczej męki, śmierci i zmartwychwstania
Chrystusa. Każdy z nas ma więc szansę przeżyć osobiście prawdę,
że za niego Pan Jezus cierpiał i umierał. A ponieważ odniósł
zwycięstwo i nad pokusą i nad cierpieniem i śmiercią –
zmartwychwstał, by więcej nie umierać; mógł więc zostawić w
swym Kościele moce uzdrawiające dla grzeszników, którzy bardzo
pragną zerwać z grzechem. Dlatego tak dużo ludzi było w
Popielec, by przyjmując szczyptę popiołu okazać, że pragną
pokutować. Takie gromady przeżywać będą tajemnice zbawienia
podczas Drogi Krzyżowej, na Gorzkich Żalach.
Ilu
ludzi postanawia sobie: w tym roku pójdę do spowiedzi, choć tyle
lat nie byłem. Ilu ludzi positamowiło sobie: przez cały Wielki
Post ani kropli alkoholu, choć będzie ich to drogo kosztowało.
I wielu dochowa tej przysięgi tajemnej, chociaż nikt od nich tego
nie żądał; sami postanowili. Bo nie są obojętni na miłość
Jezusa, bo wiedzą, że nie srebrem ani złotem, ale Krwią
Chrystusową zostali odkupieni. Nie mogą więc w Wielkim Poście
zachować obojętności – jeszcze nie spoganieli. I są na tyle
wierzący, że wiedzą, iż trzeba nam umocnienia, którego ani my
sami, ani świat dać nie może. Wiedzą, że czas pokusy, tj. czas
próby ciągle jest przed nami. A zwycięstwo jest tylko w Tym, na
którego Imię „zgina się każde kolano istot niebieskich i
ziemnych i podziemnych” (Flp 2, 10). Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz